Blogerzy radzą: jak napisać recenzję książki


Kilka dni temu wrzuciłam na bloga prośbę o konsultacje w sprawie tego, jak młodzi blogerzy powinni pisać swe teksty (TUTAJ). Szczerze pisząc, to nie spodziewałam się tak burzliwej dyskusji w tym temacie. A raczej, spodziewałam się, ale nie w kwestii samego faktu pomagania, tylko tego, co ma dany tekst zawierać. A tu proszę, niespodzianka, chęć pomocy znalazła się pod nożem blogerów 😉

Zanim ośmielę się zrobić podsumowanie naszej dyskusji, to chcę wyjaśnić ostatecznie pewne sprawy. Prośba takowa pochodzi od grupy młodych osób, które prowadzą bloga od roku. Grupa bardzo różna pod każdym względem. Ale jedno ich łączy – chcą się dalej rozwijać i chcieli podpytać kolegów-blogerów o to, co według nich jest ważne przy pisaniu tekstów o książkach. Nikt więc nikomu na siłę pomocy nie wciska, mam nadzieję, że jest to już jasne. Oni dużo czytają, sporo piszą, odwiedzają inne blogi, jednak ciągle są kwestie, które ich gnębią, a które może my pomożemy naprostować? Sami inwestują dużo czasu i starań w swój blog, nie sądzę, by wołali o to, by za nich robić różne rzeczy, jakby taka była sytuacja, to by nie blogowali tak długo. Raczej widzę tu chęć dalszego rozwoju. No, może ja naiwna idealistka jestem 😉 Ale do rzeczy!

Absolutne minimum, którego każda myśląca osoba prowadząca bloga powinna przestrzegać:

1. Uważaj na lekcjach polskiego.

Bloger piszący o książkach, a robiący byki gramatyczne, ortograficzne, interpunkcyjne, stylistyczne, frazeologiczne nie wypada zbyt wiarygodnie. Szczególnie w czasach, gdy istnieje tyle możliwości sprawdzania tekstu przed publikacją! Słowniki Twymi przyjaciółmi, narzędzia sprawdzania tekstów niech będą bliskie sercu Twemu.

Poza tym na lekcjach języka polskiego dowiesz się chociażby jaki jest kanon tworzenia tekstów. Czym się różni recenzja od opinii, jak powinny wyglądać takie teksty etc. Nauczysz się tego, jakie są standardy i schematy, by potem je dostosowywać do realiów sieciowych i własnych potrzeb. Ale bez podstawowej wiedzy błądzimy na ślepo.

2. Myśl przy pisaniu.

Niech zdania będą przemyślane. Lepiej, by były proste i zwięzłe, konkretne, niż wydumane, pełne (często źle użytych) związków frazeologicznych, porównań etc. Bez błędów! Po napisaniu, a przed publikacją czytajcie swój tekst minimum 2-3 razy. A najlepiej poproście kogoś innego o przeczytanie, bo autor nigdy nie wyłapie wszystkich mielizn danego tekstu. Czytajcie, poprawiajcie, skracajcie, wyjaśniajcie. Niech tekst będzie spójny i przejrzysty.

3. Nie kradnij.

Nie plagiatuj, bo to zawsze prędzej czy później bokiem wychodzi. Było już sporo afer związanych z kradzieżą tekstów. Często po nich blogi znikały, zdarzały się listy do współpracujących z danym blogerem wydawnictw czy portali. Wstyd!

Ale sprawa podstawowa: po co Ci to? Nie bawi Cię pisanie na blogu? To po kiego diabła go prowadzisz? Blog ma być tworzony z pasji, inaczej szybko się wypalisz i klikniesz „skasuj bloga”.

4. Pisz szczerze.

Nie myśl, że musisz zawsze pisać pozytywnie na temat przeczytanych lektur! Autentyzm wrażeń to coś, co cenią czytelnicy. Pisanie laurek na siłę idzie łatwo wyczuć, a wtedy duża część czytelników zwyczajnie znika, bo nie lubi być robionymi w balona. Pisząc szczerze i podając argumenty zyskujesz szacunek u czytelników, jednocześnie pokazujesz, że cenisz siebie na tyle, by nie oszukiwać innych, a na dodatek jesteś osobą, która ma własne zdanie, nie boi się go opublikować, a potem – gdy pojawi się potrzeba – przyjąć na klatę krytyki.

5. Wychodź poza ramy i schematy.

Nie używaj ciągle tego samego schematu pisania recenzji, daj sobie trochę luzu, próbuj nowych rzeczy, bądź kreatywny, nie spinaj się na wielkiego artystę tworzącego natchnione recenzje 😉 Pretensjonalność odrzuca większość z czytelników.

Unikaj za to powtarzalności, tych samych sformułowań (te wszystkie wciągające bagna, książki wpadające w pazurki i paluszki, czytanie jednym tchem…), wyróżnij się jakoś w zalewie prawie tych samych tekstów, inaczej nikt Cię nie zapamięta!

6. Pisz konkretnie i argumentuj.

Większość z nas pisała, że chce wiedzieć, co dany bloger sądzi o książce – co się podobało, co się nie podobało. Ale to powinno być coś więcej, niż „jest nudna” czy „jest zarąbista”. Argumenty to coś, co zawsze powinno towarzyszyć naszemu zdaniu o ksiażce. Co się podobało i dlaczego. Co się nie podobało i dlaczego. Czy warto daną ksiażkę przeczytać i dlaczego. Bez takich informacji wpis jest tylko pustym „bla bla”, który tak naprawdę do niczego czytelnikowi nie będzie potrzebny i zapewne wiele osób pożałuje, że go w ogóle przeczytało.

Blogerzy dobre rady, czyli garść rzeczy ponad minimum:

1. Trzymaj się tematu, mało kogo obchodzą kilometrowej długości poboczne dygresje niezwiązane z tematem postu.

2. Fajnie jest w tekście krótko opisać fabułę, ale nikt nie lubi, jak mu się psuje przyjemność poznawania najistotniejszych wydarzeń i faktów, więc nie spojleruj!

3. Nie unikaj osądów, nie bój się oceniać! Pisząc negatywną recenzję, ale potem umieszczając na końcu sformułowanie, że „przeczytaj, jak masz dużo czasu” lub „to nie jest książka dla mnie, ale pewnie kogoś innego zainteresuje” tworzysz sytuację, którą Maya ładnie opisała w swym komentarzu: Wtedy czuję się jak głupek, no bo książka beznadziejna, ale jednak mam ją przeczytać? No heloł! 😉

4. Czytaj, myśl, pisz, pisz, pisz – to wszystko pozwoli Ci wypracować Twoj własny styl, czyli podstawę do prowadzenia bloga długotermminowo.

5. Czytaj inne blogi, szukaj inspiracji, sprawdzaj, jak piszą inni, co Tobie pasuje, a co nie, bo… fajnie jest pisać takie teksty, jakie samemu chciałoby się później przeczytać.

6. Część osób lubi w tekstach krótkie cytaty z danej książki.

7. Sporo osób nie lubi suchych notek na temat autorów. O ile są to notki krótkie i prezentują jakieś ciekawe informacje, to ok. Ale suchy zestaw skopiowany z Wiki – nieeeee…

8. Pewna część czytelników nie lubi też wklejania notek z okładek, wolą, jak sami pokrótce opiszecie fabułę.

9. Dosyć powszechnie nie jest lubiany styl suchy, bezosobowy.

10. Czytajcie różnorodne książki – pomoże Wam to poznać szerszą perspektywę, poznać pewien kanon literacki, zobaczyć powiązania między książkami. Warto też czasami poznawać lepiej dany gatunek, klasykę, dowiadywać się więcej o autorach.

Na koniec: piszcie! To jest podstawa. Wszystkie teksty – i te dobre, i te złe – tworzą nasz warsztat, pomagają nam się rozwijać. Nie czekajcie na gwiazdkę z nieba, na iluzoryczną wenę, tylko siadajcie i piszcie. Bo tworzenie to pot, krew i łzy, to ciężka praca. I tym optymistycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć podsumowanie.

Czy o czymś zapomniałam?

27 myśli w temacie “Blogerzy radzą: jak napisać recenzję książki

  1. No i gdyby to wprowadzenie pojawiło się po poprzednią notką, to zupełnie inaczej bym ją odebrała 🙂
    Bardzo ładne podsumowanie (punkt 1 może kolorem zaznacz albo w ramkę jakąś?) , teraz mogę spokojnie iść czytać 😉

  2. Co do robienia błędów, to ja nie jestem zbyt wymagająca. Fakt – przeszkadzają mi rażące literówki, ale staram się pamiętać, że każdemu zdarza się zrobić jakiegoś „byka”. Wtedy często kulturalnie zwracam na to uwagę. Poza tym mam tak dla tego, że sama mam stwierdzoną dysortografię i wiem, że robienie błędów nie zawsze zależy od nas.
    Co do tych negatywnych recenzji i zaznaczenia na końcu, że ewentualnie można ją przeczytać, to też nie mogę się zgodzić.
    Otóż czasem jak czytam jakąś książkę i jest zła to piszę z tak zwanej bani, że jest zła i co mi się nie podobało. Ale czasem jest tak, że trafiamy na jakąś powieść, która jest napisana w sposób, który nam nie podchodzi, ale dostrzegamy walory, które mogą się podobać innym (ja często powołuję się na opinię innych, że np. ta i ta koleżanka, albo blogerka pisała/mówiła, że ta książka podobała jej się, bo…). Wiele rzeczy jest względnych. Czasem trzeba po prostu być trochę wyrozumiałym.
    Z resztą tekstu zgadzam się w zupełności;)

    1. Kalio – no tak, jak widać, nie należy pisać notek na szybko, przed wyjściem na urodzinowe piwo 😉 Obiecuję o tym pamiętać na przyszłość.
      Dziękuję! Punkt pierwszy zaznaczony, bo faktycznie, wyszło na to, że on najważniejszy jest dla wielu osób, więc warto.
      Miłego czytania!

      Natalia Katarzyna – teraz oczywiście piszę w moim imieniu (bo to podsumowanie to zebranie wypowiedzi spod notki, którą linkowałam):
      1. Pewnie, że każdemu zdarza się zrobić byka, nikt nie jest ideałem. Jednakże naprawdę można to ograniczać stosując się do tych sugestii. Pewnie, pisanie z opcją sprawdzania nie wyeliminuje wszystkich błędów. W razie wątpliwości sięgnięcie do słownika pomoże, ale najlepiej jest mieć kogoś (przyjaciółkę, siostrę, chłopaka, mamę, inną blogerkę), kto zwyczajnie przeczyta tekst i wytknie błędy do poprawienia. Można (i moim zdaniem należy) dbać o jakość tego, co się publikuje. Wymaga to trochę wysiłku, ale procentuje różnorako.
      2. Ja bym wnioskowała o zachowanie dozy obiektywizmu. Owszem, mogę czuć w trakcie lektury, że styl danej książki mi nie pasuje, ale widzę, że jest to dobra książka i tak o tym napiszę. Ale nie sądzę, że są tylko dobre książki, które nie trafiły na swoich czytelników. Żyjemy w czasach zalewu badziewia i przeciętności. I to, że coś się komuś podobało, to nie znaczy, że obiektywnie jest to dobra książka. Znalazło się sporo blogerek śpiewających hymny pochwalne książkom np. Dryjera, kiedy one są tak źle napisane, że tego się czytać nie da bez zgrzytania zębami. I to widzę nawet ja – laik. Jeżeli będziemy robić uniki, to pozwolimy na to, by zwyciężało przeciętniactwo. A tego chyba nie chcemy, prawda? Wyrozumiałość jest może i dobra, ale pobłażliwość chyba rzadko kiedy dobrze się kończy. Ja sama oceniam łagodnie, ale jednak staram się dostrzegać i wady, i zalety. I nie naciągać na siłę oceny, bo może komuś innemu się podobało.

  3. Ja bym dodał jeszcze, żeby NIE pisać, jeśli nie ma się o czym.

    Strasznie odrzuca mnie od typowych blogów książkowych właśnie to, że autor nie zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia na temat opisywanej książki, więc z wielkim trudem wypuszcza tekst, przy którym cierpią potem jego czytelnicy.

  4. Przeczytałem poprzednią dyskusję i aż mi szczena na podłogę opadła… To powinno się chwalić, kiedy młodzież sięga po książki. Zachęcać do rozwijania zainteresowań, dzielenia się pasją z rówieśnikami. Wydaje mi się, że jeden taki blog w grupie rówieśniczej zdziała więcej w kwestii promowania czytelnictwa niż cała armia nauczycieli!

    A blogowe jaśniepaństwo poczuło się urażone prośbą o pomoc… Blogowa elita powinna zamknąć się w kryształowej kuli i miziać po główkach nie na widoku publicznym bo aż się niedobrze robi

    @Agnieszka Tatera, podaj mi adresy tych blogów. Dodaj je do blogrolla na zachętę 😉

      1. Jasió – hahahaha, ale może autorzy tych notek są przekonani, że mają coś ciekawego do powiedzenia?
        Generalnie, to jest chyba cecha czasu zalewu informacji i łatwości jej produkowania, nie dotyczy tylko samych blogów. Faktycznie, gdyby tak zastosować tę metodę, to tekstów byłoby dużo mniej, ale byłyby bardziej interesujące.
        No, ale – z drugiej strony patrząc – jeżeli blogerzy (jak to deklarują) w dużej części traktują swoje blogi jako „spis wrażeń z ksiażek przeczytanych”, to piszą głównie dla siebie 😉

        Darek – zgadzam się z tym, że taki blog młodzieżowy zapewne o wiele skuteczniej przekonuje do czytania, niż te prowadzone przez dorosłe osoby. Warto je promować (przynajmniej te, które faktycznie robią dobrą robotę). Ale ta sytuacja, o której pisałam, to wynik raczej nieporozumienia, złej komunikacji, niż złej woli. Ja się przynajmniej takowej po kilku z dyskutujących osób nie spodziewam.

        Na razie masz ten: http://recenzje-mlodziezowe.blogspot.com/. A jak chcesz, to w pracy odszukam kilka pozostałych i Ci podam.

  5. Miało być podsumowanie dla młodych blogerów, a ja śmiało mogę powiedzieć, że i niektórym dużym, na przykład mnie, też się przyda. Ze wstydem stwierdzam, że sadzę mało błędów, czasem jest to wina przemądrzałej autokorekty, która św. Tomasza z Akwinu zmienia na św. Tomasza z Akwenu.

    Poza tym punkty 5 i 6 pierwszego wyliczenia też mi się przydadzą, sypię głowę popiołem, przyznając, że popadam często w schemat. I z tym argumentowaniem też nie zawsze się udaje, bo czasem człek wie, że mu się podobało, ale nie wie, dlaczego?

    Grunt, żeby się rozwijać cały czas, nieważne, czy dopiero zaczynasz, czy już zęby zjadłeś na blogowaniu.

    Nie wiem, czy zapoznałaś się z tym wpisem, pojawił się akurat wtedy, kiedy twój pierwszy post o radach, może cię zainteresuje: http://poczytane.blog.onet.pl/Dekalog-recenzenta-ksiazkowego,2,ID517305288,n

      1. Isadora – hahahahaha, niezłe podsumowanie 😉 Pozdrawiam!

        Viv – hahaha, niezła zmiana, nie powiem 😉 Ja tez sadzę błędy (kto zresztą tego nie robi!), ale całe szczęście większość z nich wyłapuję w trakcie czytania przed publikacją. A w ostateczności mam 3 dobre duszyczki, które szybko informują mnie o popełnionych wtopach 😉
        I mam te same dwa problemy. W schemat wpadam, jak jestem zmęczona, przeładowana, a chcę w końcu coś napisac na bloga. Lub gdy niezbyt mam pomysł na notkę. Co do argumentowania, to fakt, czasami jest to trudne, ale wierzę, że się daje zawsze wybrnąć z problemu argumentacji.
        Z tym rozwojem, to święta prawda! Wierzę w to mocno 🙂 A ten dekalog widziałam jakoś wczoraj chyba, niezły jest 😉

  6. Bardzo przydatne podsumowanie 🙂
    Sama skorzystam, oczywiście staram się ze wszystkich sił błędów nie popełniać, za wszystkie uwagi zawsze dziękuję, ale obawiam się, że są one nieuniknione. Nikt z nas nie jest alfą i omegą, dlatego myślę, że najcenniejszą uwagą jest prośba o przeczytanie tekstu przynajmniej 3 razy, aby zniwelować błędy. Moją zmorą są te interpunkcyjne, choć zasady znam to nie zawsze potrafię je wykorzystać. Staram się, aby było ich jak najmniej, ale mam świadomość, że będą się zdarzały. A z tego powodu, nie mam zamiaru rezygnować z pisania,

    Z najnowszych badań wynika, że co 1,5 sekundy powstaje blog na świecie. Biorąc pod uwagę, że blogi stały się popularne jakieś 4-5 lat temu, to muszę powiedzieć, że nasza „branża” w zastraszającym tempie. Ale to tak na marginesie 🙂

    1. Jusssi – pewnie, że każdemu zdarza się robić jakieś błędy, w końcu ideałów na tym świecie nie ma 😉 I stąd te sugestie, pochodzące od różnych osób, więc coś w tym być musi. Ja z interpunkcją również mam problemy, ciągle z tym walczę. Tak samo, jak z powtórzeniami. Co do byków, to większość jednak wyłapuję przed publikacją, a gdy się zdarzy je przepuścić, to całe szczęście mam 3 dobre blogerskie dusze, które mnie informują w razie potrzeby 🙂
      Pewnie, że nie jest to powód do zaprzestania pisania. Ale jest to powód do prób usunięcia problematycznych kwestii, rozwijania się.

      O matko, naprawdę co 1,5 sekundy?? Przerażające…

      1. Polska jeszcze nie jest w na takim etapie rozwoju, jak Japonia, Chiny czy Stany Zjednoczone, tam co druga osoba pisze blog. I rzeczywiście jest to przerażające.

        Czas pokaże jak będzie, tymczasem idę poczytać…to chyba najlepsze co można w takim wypadku zrobić

  7. 1. Tak, zgadzam się, ale nagminnie robię błąd w wyrazie ‚pokarz’ vs ‚pokaż’. Mogę się walić w ten durny łeb ile wlezie, a i tak napiszę z bykiem. A najgorsze, że przez to, że oba wyrazy są poprawne (tylko od kontekstu zależy, który pasuje) komputer mi nie poprawia:)
    2. Staram się:)
    3. Wiadomo.
    4. Piszę bardzo szczerze i z serca.
    5. Ha ha, dokładnie, mam jakąś manię „książkę czyta się dobrze/szybko”
    6. Staram się.

    Dobre rady:
    1. Ale kiedy czasami książka sama prosi się o dygresje!
    2. Nie lubię opisywać fabuły, jeśli ktoś jest ciekawy, to niech zajrzy na strony wydawców. Czasami oczywiście napiszę pokrótce, ale wrzepia mnie, jak przez pół posta ktoś opisuje fabułę, a potem nic nie napisze od siebie.
    3. Ha! Dokładnie.
    4. 5. 🙂
    6. Dano mi do zrozumienia, że są mile widziane, no i wyszłam naprzeciw czytelnikom:)
    7. 8. 9. 🙂
    10. Staram się.

  8. Drobne literówki i potknięcia interpunkcyjne nie mają większego znaczenia. Rażące są raczej błędy ortograficzne, ale to oczywiste. Według mnie recenzja nie powinna być obiektywna. Subiektywne opinie to domena blogów. Bloger to nie dziennikarz, nie musi silić się na obiektywizm – powinien pisać ciekawie i niesztampowo. Nie musi również trzymać się schematów pisania recenzji. Nie jestem przekonana do inspirowania się innymi blogami – łatwo wtedy o „nieświadomy” plagiat 😉
    4 i 9 zgadzam się w 100% !

  9. A mi się ten punkt nie podoba: „1. Trzymaj się tematu, mało kogo obchodzą kilometrowej długości poboczne dygresje niezwiązane z tematem postu.” Bo mnie właśnie bardzo interesują takie poboczne dygresje, bardzo lubię recenzje felietonowe i recenzje eseje, które książkę traktują jako punkt wyjścia do omówienia aktualnych zjawisk, nastrojów społecznych czy czego tam jeszcze. To pokazuje, że książki nie są czymś zupełnie oderwanym od rzeczywistości, innym światem, w który się zanurzasz na parę godzin/dni, a potem o nim zapominasz. Moim zdaniem właśnie na to jest miejsce na blogach, bo w gazetach, jakiejś polityce czy innym tygodniku (nie mówię o „Książkach” oczywiście), nie ma na to miejsca i tam możemy sobie przeczytać takie recenzje „trzymające się tematu”. Blogi mają być czymś bardziej osobistym.

    1. Baba Jedna – a ja bym optowała jednak za odrobiną obiektywnego spojrzenia na książkę, szczególnie że prowadząc bloga o książkach jednak po części kształtujemy publiczną wizję tej książki, a czasami decyzje o jej (nie)przeczytaniu. Dlatego dobrze byłoby widzieć, że książka mimo tego, że mnie porwała i zaangażowałam się w nią emocjonalnie nie jest jednak arcydziełem światowej klasy. Szersze spojrzenie i porównywanie do tego, co już się przeczytało, to coś co cenię. Jeżeli będziemy się zamykać w subiektywnym postrzeganiu, to łatwo będzie pójść w kierunku „każda książka jest dobra, tylko ewentualnie nie trafiła na dobrego czytelnika” 😉

      Basia – cóż mogę napisać. To jest zbiór uwag ze wzmiankowanej dyskusji. Nigdy nie będzie tak że wszyscy będą się zgadzać z wszystkimi punktami. Ja też czasami lubię poczytać dygresje, ale jednak w większości opisy jak to ktoś zasiadał w fotelu, obok stawiał ciepłą herbatę imbirową, a na kolanach mruczał mu kot nic mi nie dają i nie wnoszą nic też w sensie, o którym Ty piszesz.

  10. Agnieszko, bardzo Ci dziękuję za cały ogrom pracy jaką włożyłaś w napisanie tej „instrukcji”. Rozesłałam ją do moich wszystkich młodych recenzentów, żeby pracowali nad podniesieniem poziomu swoich recenzji. Przepraszam, że przeze mnie „oberwało” Ci się od tak wielu osób. z pewnością nie zdają sobie sprawy jak trudno jest zachęcić młodzież do czytania i jak wiele pracy wkładają np. członkowie Klubu Młodzieżowego Recenzenta w promowanie czytelnictwa. Ja mogę tylko napisać, że serce rośnie, kiedy przychodzi do biblioteki dziewczyneczka z karteczką, na której ma wypisanych kilka tytułów książek, bo po przestudiowaniu naszego bloga stwierdza, że skoro te pozycje podobały się Asi, to jej z pewnością też będą się podobać 🙂

    A że poziom naszego bloga pozostawia jeszcze wiele do życzenia, dlatego moja prośba o konkretne rady.

    P.S. Na języku polskim o pisaniu recenzji mówi się naprawdę bardzo niewiele 😦

    1. Moniko – 🙂 proszę bardzo, całym sercem kibicuję MKR-om, więc nie mogłam nie spełnić Waszej prośby. Faktycznie, to musi być świetne, móc obserwować, jak młodzi biorą do serca to, co ich koledzy i koleżanki piszą o książkach! 🙂

      Dofi – 🙂

  11. Właśnie odkryłam Twoją notkę i jestem Ci bardzo za nią wdzięczna. Mojemu blogowi do perfekcji brakuje wiele, jestem tego świadoma i cały czas się uczę, ale mam nadzieję, że dzięki takim właśnie wskazówkom kiedyś bez żadnego problemu będę sama mogła powiedzieć, że mój blog jest naprawdę dobry:)

  12. Ja z tych, co na blogu piszą o swoich wrażeniach więc do blogu swojego niekoniecznie to zastosuję. W każdym razie nie wszystko. Zgadzam się tak zasadniczo. No bo jak mam się nie powtarzać… I kiedy poczytam sobie jakieś 10 książek, których bodaj jedyną zaletą będzie, że czytały się lekko, łatwo i przyjemnie, to tak przy opisie piątej, jak będę się starać napisać to oryginalnie – inaczej niż u mnie i inaczej niż na innych blogach, to naprawdę mogą wyjść potworki językowe. To ja już wolę powtarzalność.
    „Książka mi się nie podobała, ale polecam” – dopuszczalne. Pod warunkiem, że określę dlaczego mnie się nie podobała i komu polecam.
    6,7,8 – „część osób lubi”, „niektórym się podoba”… cóż, wówczas to zależy czy bloger należy do tej części czy wręcz przeciwnie. Jeśli mnie irytują cytaty z książek, to sama ich umieszczać nie będę.

  13. Siemasz Wiktor! Post bardzo pomocny, zainspirował mnie za co bardzo dziękuję :)) Życzę wiele sukcesów dotyczących bloga! Pozdrawiam :*

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.