Młoda kobieta i młody mężczyzna. Prosta sprawa? Banał? Nie w momencie, gdy ściera się południe z północą!
Margaret Hale to piękna, dumna córka wielebnego. Dobra rodzina, nieco koneksji, wychowywana u bogatej ciotki, więc światowa kobieta. Szczęśliwie żyje z rodzicami w małym domku na wsi. Do czasu jednak…
Ojciec Margaret decyduje o odejściu z Kościoła, co całkowicie zmienia ich życia. Porzucają spokojne życie w urokliwym zakątku i przenoszą się do miasta na północy. Wstrętnej, głośnej, brudnej północy. Gdzie czeka na nich naprawdę wiele zmian, zostają wystawieni na różnorakie próby, Margaret w szczególności.
Jednak północ jest – o dziwo – również inspirująca. To właśnie tutaj rozwija się technika, są wprowadzane różnorakie nowinki, ludzie chcą się uczyć, rozwijać. To tutaj ma chociaż trochę mniejsze znaczenie to, z jakiej rodziny się wywodzisz, a większe to, co umiesz i co masz w głowie.
I właśnie w przemysłowym Milton Margaret spotyka Johna Thorntona, przemysłowca kierującego potężną przędzalnią. Do majątku doszedł właśnie dzięki wiedzy i umiejętnością, zachodzące zmiany bardzo sobie ceni, ciągle dąży do dalszego rozwoju. Panna Hale robi na nim na początku wrażenie butnej, zarozumiałej kobiety zapatrzonej w swoją klasę, a ona sądzi, że John to nieznośny prostak i wyzyskiwacz. Długa droga przed nimi!
Jednakże rozgrywka tocząca się między tą dwójką to tylko czubek góry lodowej. Mamy tu podzieloną na dwie części Anglię, rozdartą między rolnicze, powolne, sielsko-anielskie południe a industrialną północ o narowistych manierach. Mamy tu też opowieść o skutkach industrializacji, ale przede wszystkim o ludziach, którzy w niej uczestniczą – o robotnikach.
Gaskell mocno skupiła sie na losach pracowników. To właśnie historia Bessy Higgins, która w młodym wieku umiera na chorobę, której nabawiła się w pracy, chwyta czytelnika za serce. A to tylko jeden z przykładów, które można mnożyć. Czuć, że autorka przejmowała się tym, co się dookoła niej dzieje i poprzez swoje powieści próbowała przekazać różnorakie przesłania, w tym również to, że pracodawcy są współodpowiedzialni za los pracowników. To w postaci Johna Thorntona skupiła swoją wizję tego, jaki powinien być światły, nowoczesny pracodawca. To zmiany w nim zachodzące miały być wskazówką dla innych przemysłowców, tych spoza kart powieści.
Zresztą autorka próbowała pokazać, że przy pewnej dozie dobrej woli porozumienie (lub wręcz przyjaźń, a przynajmniej wzajemny szacunek) z obu stron są możliwe. Przyjaźń Thorntona z obcesowym, ale mądrym pracownikiem jest przyczynkiem do wielu nadchodzących zmian.
Chociaż czasami trochę przegadana i w tej dobrej woli autorki trochę moralizatorska, to jest to jednak przurocza ramotka. Cudownie mi się ją czytało! Przeżywałam te wszystkie wzloty i upadki, a gdy Margaret wystąpiła w obronie Johna, to serce mi biło chyba tak samo szybko, jak jej 😉 Elizabeth Gaskell kolejną powieścią zdobyła kawałek mego serca, wyrasta na jedną z moich ulubionych autorek z epoki.
„Północ i południe” to kolejna świetnie napisana powieść tej autorki. Interesująca, wciągająca, przy okazji romansu ukazująca w ciekawy sposób sytuację panującą w dawnej Anglii. Serdecznie polecam!
Ciesze się, że Ci się podobało 🙂 Też ja tak odebrałam, jako kolejne ciacho z epoki z tym specyficznym językiem i taką wyjątkową atmosferą.
Podoba mi się konstrukcja Twojej recenzji. Oko łapie fragmenty 🙂
A odnośnie książki, to bardzo dobra powieść, doskonale oddaje ówczesne realia. Choć większą frajdę sprawiło mi czytanie powieści Żony i córki, to ta jest bardziej realna. Jakby sięga głębiej mentalności bohaterów.
Przegadanie mi nie przeszkadzało, kocham jej zdania wielokrotnie złożone 🙂
Kornwalia – jak miło Cię tu widzieć 🙂 Podobało mi się i natchnęło na kontynuowanie podróży w dawne czasy, teraz powtórka Austen 😉 Coraz częściej zresztą zaglądam do książek z lub o dawnych czasach. Ciekawe czemu :>
Jusssi – dziękuję 🙂 „Żony i córki” jeszcze przede mną, ale mam, więc to tylko kwestia czasu 😀 Chociaż to niezły grubasek, więc ciekawe, kiedy go znajdę 😉 Faktycznie, ta „grzebanie” w ich mentalności to świetna część tej książki, bardzo fajnie jej to wyszło.
I wszystko jasne – już wiem na co będę polować najpewniej w przyszłym miesiącu, bo Gaskell znam jedynie z opowieści gotyckich 😀
Masz to śliczne, kwiatowe wydanie, które widziałam kiedyś na zdjęciu? Kiedyś stroniłam od podobnych książek,ale im jestem starsza tym bardziej mnie ciągnie 😉 Może chodzi o przesyt młodzieżową papką, albo po prostu poszukiwanie „idealnej powieści”, niemniej jednak będę miała Gaskell na uwadze.
PS. Z tej całej ekscytacji zjadłaś „w” w słowie cudownie (przedostatni akapit) 😉
Bombeletta – o widzisz, a ja czytałam tylko te dwie – „Panie z Cranford” i tę. Reszta jeszcze przede mną. Więc obydwie będziemy poszukiwać i odkrywać 😀
Lustro Rzeczywistości – taaaak, mam właśnie to rozkoszne wydanie, uwielbiam tę serię ❤ Właśnie, mam podobnie, od jakiegoś czasu coraz bardziej mnie ciągnie do tych klimatów. Chociaż ja miałam też tak, że jak miałam lat -naście, to się nimi zaczytywałam, potem praktycznie przestałam na długie lata i znowu od jakiegoś czasu mnie ciągnie 😀 A Gaskell na uwadze miej, bo fajnie pisze.
PS. Dzięki, lecę poprawić 🙂
Nie wiem dokładnie jak Gaskell to robi, ale rzeczywiście czyta się to z wypiekami na twarzy. A dokonała trudnej sztuki – ostatecznie zachwyciła mnie, mimo że byłam trochę uprzedzona i początek mnie nie porwał. Czyli historia jak ta Margaret Hale i Johna Thorntona niemalże 🙂
Naia – no właśnie 😀 To miałyśmy tak samo! Ja też na początku wzniosłam oczy ku niebu i rzekłam: o rany, chyba nie będzie dobrze. A potem wsiąkałam, wsiąkałam i wsiąkłam 😉
Ja na razie czytam książkę o Charlotte Bronte i właśnie w niej natknęłam się na nazwisko Gaskell – jako autorki pierwszej biografii Charlotty. Teraz już wiem, że są co najmniej dwie książki Elisabeth Gaskell, które chciałabym przeczytać…
Jukkasarasti – ja jeszcze Charlotte Bronte nie próbowałam, czytałam po jednej książce jej sióstr, ale jej powieści są mi jeszcze nieznane. Ale „Vilette” i „Dziwne losy…” mam, więc to tylko kwestia czasu 🙂 Cieszę się, że zainteresowałaś się Gaskell, moim zdaniem warto!