Żeby nie było, że tylko pracuję, czytam i chodzę na imprezy 😉 Uczestniczę również w interesujących spotkaniach, takich, jak czwartkowa debata. 7 lutego, w kawiarni „PaństwoMiasto” zebrało się prawie sto osób by podyskutować na gorący – dla nas – temat, a mianowicie: „Blogerzy i dziennikarze – czy powinny ich obowiązywać takie same zasady?”. Zaproszeni goście próbowali odpowiedzieć na wiele pytań, między innymi te:
Kto jest bardziej wiarygodny – dziennikarz czy bloger? Czy internetowy twórca powinien odpowiadać za opublikowane informacje na tych samych zasadach, co dziennikarz? Czy nowe media wyprą stare? A może połączą się w jedno uniwersalne źródło informacji?
Debatę moderował dziennikarz Forbes.pl i członek stowarzyszenia Projekt: Polska – Paweł Luty. Gośćmi zaproszonymi do dyskusji byli:
- redaktor naczelny NaTemat.pl – Tomasz Machała,
- dziennikarz i bloger – Tomasz Jaroszek,
- bloger, właściciel serwisu antyweb.pl – Grzegorz Marczak,
- dziennikarz magazynu „Forbes”, prezes Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich – Grzegorz Cydejko.

Pamiętając o tym, że media coraz bardziej rozwijają się na poziomie internetowym, że niektóre gazety decydują się na to, by wydawać tylko wersję elektroniczną, zaniechując druku, a także biorąc pod uwagę coraz większą profesjonalizację, a jednocześnie komercjalizację blogów, to temat debaty wydawał mi się jeszcze bardziej interesujący. Udałam się więc – mimo śnieżycy i błota po kostki – na miejsce, by posłuchać tego, co się będzie działo. I co się okazało?
Właściwie większość wypowiadających się, zgodziła się w jednej kwestii: różnice między prowadzeniem bloga a dziennikarstwem zacierają się coraz bardziej, więc obydwie grupy w podobny sposób muszą walczyć o swoją wiarygodność w oczach odbiorcy. Taka sytuacja będzie się pogłębiać wraz z rozwojem aktualnej sytuacji, gdy o wydarzeniach dookoła nas dowiadujemy się dzięki zaglądaniu do podrzuconych przez znajomych linków, częściowo nie sprawdzając nawet gdzie w ten sposób trafiamy. Coraz więcej młodych osób zwraca uwagę najpierw na temat, a potem na to, skąd się o nim dowiedziało. W tej sytuacji zarówno dziennikarz, jak i bloger będzie musiał tak samo wyrobić markę sobie i przedstawianej przez siebie informacji.
Druga rzecz, która połączyła wypowiadających sie to, fakt, że światy te – dotychczas jednak dosyć mocno rozdzielone – powoli coraz bardziej się przenikają. Blogerzy zapraszani są do współpracy z mediami tradycyjnymi, dziennikarze zaczynają sami współpracować z blogerami, czy też wykorzystywać różnorodność oferowaną przez nowoczesne media. Przyszłość więc będzie wymagała pewnej współpracy między tymi dwiema grupami. I tu właśnie powraca znowu kwestia wiarygodności.
Kto jest bardziej wiarygodny? Jak to powiedział Grzegorz Marczak – pytanie jest takie trochę z dupy 😉 Wszystko to przecież zależy od danego przypadku. Ośmielę się wyjść z tezą, że mamy taką samą ilość wiarygodnych dziennikarzy i blogerów. Tak samo łatwo można jechać po sensacji i manipulować ludźmi, jak i podawać wiarygodne, sprawdzone informacje. Oczywiście, od blogera wymaga to większego wysiłku (ma ciągle mniejsze możliwości, ograniczona dostępność etc.), ale jest możliwe, a na dodatek z roku na rok będzie łatwiejsze, bo rola blogerów (tych traktujących swoje pisanie poważnie) będzie wzrastać, przez co będzie się też zmieniać ich postrzeganie przez społeczeństwo, firmy, instytucje.
Rozmawiano też o kondycji mediów, monetyzacji treści, zasadach pracy dziennikarzy i blogerów, wartościach, które powinny jednym i drugim przyświecać, podejściu do czytelnika, zaufaniu odbiorców, tworzeniu informacji i mediów i wielu innych tematach.
Jeżeli kogoś zainteresowała ta namiastka relacji, to zapraszam do przeczytania dwóch innych wpisów:
– na blogu Orange. Tutaj dodatkowo możecie obejrzeć krótki film, relację z tego spotkania, posłuchać wypowiedzi gości i publiczności. I zobaczyć mnie przemykającą w tle kilka razy 😉
– na portalu Onet.
Była to pierwsza debata z całego cyklu, który ma być zorganizowany w ramach Projektu: Polska. Tematyka kolejnych debat będzie krążyć wokół internetu i tego jak jego rozwój wpływa na ewolucję mediów. Jestem bardzo ich ciekawa, zapowiada się interesująco!
Polska to kraj z przerostem papierologii, więc mam nadzieję, że do prowadzenia bloga nie trzeba będzie mieć dyplomu z dziennikarstwa…
Ależ Ci zazdroszczę 🙂 I w sumie podzielam Twoje zdanie. Wszystko zależy od człowieka, a nie od tego, gdzie umieszcza teksty.
I czy blogerzy już nie są odpowiedzialni za słowo na równi z dziennikarzami? Możliwe, że w większości jesteśmy ukryci za pseudonimami, ale to przecież nie jest problem. Co i rusz słyszę, jak to autor grozi pozwem za nie taką opinię jak sobie wyobrażał. Blogerzy są odpowiedzialni za to, co piszą i publikują, tak mi się wydaje 🙂
Agata Adelajda – nieee, to jest science fiction 😉 Według mnie do takiej sytuacji nie dojdzie nigdy. Przecież i teraz, by pracować w mediach nie trzeba mieć dyplomu z dziennikarstwa. Poza tym – inny to rodzaj medium, inne potrzeby, częściowo inni odbiorcy etc.
S. – Zazdrościsz debaty? 😉 Tak, blogerzy są już pozywani, wywiera się na nich różnorakie naciski, muszą brać odpowiedzialność za to, co piszą i co publikują. Czasami też za komentujących również 😉 Tutaj chodziło o więcej spraw – zdobywanie i sprawdzanie informacji, analizę tematu, o którym się pisze, obiektywność etc.
Szczerze? Niczego już nie jestem pewna.
Zazdroszczę uczestnictwa w takim ciekawym wydarzeniu 🙂
I dziękuję, już rozumiem. Do tego akurat nie wiem jak się ustosunkować. Bo o ile, gdy czytam czyjś blog to chciałabym (tak mi się marzy 😉 ) by były to sprawdzone, rzetelne informacje, to z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by od kogokolwiek wymagać, by był obiektywny. Sama nie jestem i nie czuję presji bym była w pełni bezstronna. Do książek odnoszę się emocjonalnie. Niemniej bardzo ciekawy temat 🙂
Pozdrawiam!
Agata Adelajda – ja jednak mam nadzieję, że nigdy to się nie przytrafi.
S. 🙂 Ja to mam taką dziwną wizję nieobiektywnej obiektywności 😉 Tzn. że bloger niech sobie będzie nieobiektywny emocjonalnie i niech się zachwyca, emocjonuje. Ale niech się stara pokazać i dobre, i złe strony danej książki, rzeczy, sytuacji. Nie wiem, czy jasno to wyjaśniam 😉 Pozdrawiam!
Tak sobie myślę, że blogerzy już są odpowiedzialni za swoje wpisy na równi z dziennikarzami. W końcu odpowiedzialność cyklina czy karna tych ostatnich głównie opiera się za rozpowszechnianiu fałszywych/niepotwierdzonych informacji, upublicznianiu ich, udostępnianiu nieograniczonej rzeszy odbiorców. Tego typu działanie niesie za sobą spore ryzyko, że komuś wyrządzi się krzywdę nie do naprawienia (utrata wiarygodności przez naukowca czy polityka to jak śmierć cywilna, przynajmniej teoretycznie). I taki jest też cel takich regulacji. Nie ma znaczenia, czy jest się profesjonalnym dziennikarzem z GW czy blogerem z 10 stałymi czytelnikami, jeśli się w swoim wpisie kogoś oczerni, to nie ma bata – trzeba za to zapłacić.
Ciesz y mnie to, że podsumowanie debaty zgadza się z moją opinią. Rozsądnie:)
Viv – tak, prawnie nic nas nie omija 😉 Trzeba uważać na to, co się pisze, szczególnie w kwestii nieprawdziwych informacji. Co przy blogach książkowych jest w miarę proste. Tutaj bardziej możemy komuś nadepnąć na odcisk i jakiś „znieważony” autor może próbować nam zaszkodzić. Tylko w takim przypadku to już wolność słowa powinna nas obronić, oczywiście o ile nie obrzucamy kogoś wyzwiskami.
Pastereczka – 🙂
zapomniałas jeszcze wspomnieć, że się alkoholizujesz 😉 a tak serio poruszony temat to temat rzeka, który tak naprawdę nie ma jednej odpowiedzi, bo wszystko zależy od człowieka, od dziennikarza lub blogera
Ten temat jest chyba dosyć często poruszany w różnych dyskusjach. A ludzie zapominają, że wszystko, co wrzucą lub napiszą w sieci może być skierowane przeciwko nim. Z publikowaniem czegokolwiek w sieci trzeba naprawdę bardzo uważać, trzeba posiadać sporą wiedzę popartą dobrymi źródłami, by móc naprawdę dyskutować o spornych kwestiach, inaczej możemy w najlepszym wypadku zostać wyśmiani, w najgorszym zaś pociągnięci do odpowiedzialności…
Trochę mi to przypomina problem z pisaniem prac zaliczeniowych na studiach wyższych. Nie sądziłam, że w dzisiejszych czasach ktokolwiek miałby odwagę ściągnąć „gotowca” z internetu i oddać pod własnym nazwiskiem. Niestety gro ludzi nadal tak funkcjonuje i nie widzi w tym żadnego problemu…
Korzystając z okazji zapraszam na stronę http://jubileuszowelektury.blogspot.com/ . Ruszamy od marca, możesz dołączyć w każdej chwili lub po prostu od czasu do czasu wpadać z odwiedzinami 🙂
Pozdrawiam!
Aagaa – weź Ty mi tu kalumnii nie rzucaj 😛 Ja się nie alkoholizuję, ja degustuję i uczę się 😛
Paideia – tak, Internet ponoć nigdy tak naprawdę nie zapomina 😉 Warto o tym pamiętać nie tylko wrzucając notki, ale też zdjęcia, dyskutując czy próbując komuś podłożyć świnię 😉 Co do prac ściąganych z netu, to jedna wielka żenua i pozwól, że się wypowiadać nie będę.
Za zaproszenie dziękuję. Na razie nie skorzystam, bo ostatnio malutko czytam, nie wyrabiam się ze starociami nawet, więc nie jestem w stanie niczego planować.
Pozdrawiam!