Powrót do przeszłości („Zaginiona” – Andrzej Pilipiuk)


alchemia
Fot. Brian Hathcock (flickr)

Premiera 8 października!

Po latach przerwy wracamy do kuzynek Kruszewskich. Odkurzamy cykl i do czytania! Piękne panie żyją nadal w Krakowie, spokojnie przeżywając dzień po dniu. Jak zawsze – jest tak tylko do czasu…

W pierwszej części książki – krótkiej powieści – w ich życiu pojawia się mapa, stara, ręcznie rysowana, interesująca jako ozdoba mieszkania. Jednakże na aukcji walczy o nią grupa osób, a jedna z nich rozpoznaje i pozdrawia alchemiczkę. Już to jest intrygujące, a gdy jakiś czas później reprezentantka tej grupy ponownie pojawia się na horyzoncie, to robi się tylko ciekawiej. Morderstwa, poszukiwanie wskazówek, ucieczki, a do tego tajemnicza wyspa, o której praktycznie nikt nic nie wie, błękitna róża i śmiertelna choroba trapiąca długowiecznych alchemików. Niezła miks, prawda?

Drugi utwór to opowiadanie, w którym bohaterki mają za zadanie zająć się dziewczyną, która… właśnie, nie jest jasne, która co! Straciła duszę? Została opętana? Jednego dnia normalna nastolatka, a drugiego bezwolne ciało, funkcjonujące w miarę sprawnie, ale jakby bez duszy. Zero kontaktu, zero reakcji na cokolwiek. A w jej historii przewijają się coraz częściej tajemnicze stare skrzypce. Jaki mają związek z tym, co spotkało dziewczynę?

I tu, i tu dzieje się – jak zwykle – mnóstwo akcji, a czytelnik błyskawicznie zostaje wciągnięty w jej wir. Dałam się wciągnąć, a po upływie kilku dni jestem w stanie na zimno spojrzeć na moje odczucia z lektury. Nie wiem, dlaczego autor zdecydował się – po wielu latach – wrócić do tego cyklu. Wiem tylko, jakie były moje wrażenia. A były one lekko mieszane.

Nadal jest Pilipiuk w Pilipiuku. Lekki styl, duża doza humoru, odjechane pomysły, sporo inspiracji historią i ten sam fajny klimat, który był w całym cyklu. Dobrze poczuć się, jak u znajomych z wizytą. Bardzo lubię ten cykl, jest moim ulubionym tego autora i od początku chciałabym, by był zdecydowanie dłuższy. Ale…

Ale mam wrażenie, że albo się autorowi czas kończył, albo cierpliwość do kuzynek. Co z tego, że pomysły fajne, jak wszystko poszło jakoś tak… za prosto, za szybko, za hollywoodzko? Szczególnie w powieściowej części przeszkadzała mi ta powierzchowność typu: problem? Masz rozwiązanie! Opowiadanie – paradoksalnie – wydawało mi się trochę lepiej rozwiązane fabularnie. Trochę mi szkoda.

Muszę więc napisać, że „Zaginiona” jest niestety według mnie słabsza od pierwszych trzech tomów. Ale to są nadal kuzynki – ich charakterki, ich poczucie humoru, ich szalone pomysły i brawurowe wprowadzanie tychże pomysłów w życie. Bo kto inny wpadłby na to, by zasypaną rzekę…, albo nie, czytajcie znami, nie zabiorę Wam radości odkrywania tych scen.

Jeżeli lubicie ten cykl, to sięgnijcie. Mimo lekkiego spadku formy, ciągle warto ponownie wpaść z wizytą do kuzynek Kruszewskich! A ja czekam teraz na coś nowego od Andrzeja, najchętniej pełnokrwistą powieść!

PS. Kompletnie nie rozumiem kierunku, w jakim FS idzie z okładkami. Od świetnych okładek, które były w stylistyce rozpoznawanej przez każdego fana tego wydawnictwa, po coś, co mogłoby stać na półce w dziale „harlekiny” i ginęłoby w tłumie. Dlaczego?! Zestawienie przygotował Korvo z bloga Zabookowany:

Kuzynki

zaginiona pilipiukWydawnictwo: Fabryka Słów, 2014

Oprawa: zintegrowana

Liczba stron: 352

© 

14 myśli w temacie “Powrót do przeszłości („Zaginiona” – Andrzej Pilipiuk)

  1. Faktycznie, z okładkami mocno się wygłupili. Najbardziej podoba mi się druga edycja, choć pierwsza tez nie była zła.
    Ciekawa jestem tego cyklu, bo dotychczas miałam tylko przyjemność z Wedrowyczem, jeśli chodzi o pana Pilipiuka. Ale oczywiście, zaczęłabym od pierwszej części 🙂

    1. Lolanta – mnie również podoba się najbardziej druga edycja, najładniejsza stylistycznie. Co do cyklu, to jest to zupełnie inna bajka niż Wędrowycz, chociaż i tego ochlejusa lubię 😀 Ale zdecydowanie wolę Kuzynki, to bardziej moja bajka. Spróbuj i daj znać, jakie są Twoje odczucia 🙂

      Darek – myślisz? Jeżeli byłabym nastawiona na romans, skusiłabym się – głupio – przez okładkę i przeczytała, to raczej byłabym tylko wkurzona na FS za oszustwo 😉 No, ale z drugiej strony jeżeli ktoś książkę wybiera po samej okładce, to sam sobie jest winien 😛

  2. Kiedy szykowałam zapowiedzi na ten tydzień, byłam pewna, że to książka pani Michalak lub innej autorki lekkiej prozy kobiecej. Naprawdę zaskoczyło mnie, że to Pilipiuka wydaje się w tak przaśnej, romansidłowej oprawie…

    Co do samej książki – jeszcze nie zwróciła mojej uwagi, bo uświadomiłam sobie, że to cykl jest, ale może za jakiś czas spróbuję. Z Wędrowyczem poszło mi dobrze 🙂

  3. Czytałam pierwsze 3 tomy Kuzynek, potem osiągnęłam stan przesytu twórczością Pilipiuka (mimo dużej sympatii do jego książek). Może czas sprawdzić czy najnowsza przypadnie mi do gustu?
    Oprócz dwóch pierwszych wydań okładki są po prostu żenujące.

    1. Klaudyna – hahahaha, dokładnie, to można pomyśleć, gdy nie patrzy się na nazwisko! Gdybym miała sądzić po okładce, to nastawiłabym się na romans i to kiepski.
      Cykl jest fajny, ja go lubię, zdecydowanie inny od Jakuba, ale bardzo ciekawy 🙂

      Juana – myślę, że przerwa między nimi była na tyle długa, że spokojnie możesz sprawdzać, jak teraz podobają Ci się jego książki 🙂 Ciekawa jestem!
      Tia, co do okładek, to zgadzam się w zupełności…

  4. Przeczytałam poprzednie trzy części, były przyjemną rozrywką. Ciekawiło mnie, jaki jest czwarty tom, na dodatek napisany po dłuższej przerwie w tworzeniu cyklu. Autor się zmienia, czytelnicy też, po czasie inaczej odbieramy niektóre książki. Szkoda, że wydaje się być najsłabszy.
    Co do okładek to zgadzam się całkowicie z Tobą Agnieszko i osobami komentującymi. Nie jestem pewna, czy ten manewr zwiększy sprzedaż. Obawiam się, że będzie odwrotnie. Każdy kojarzy nazwisko Pilipiuka z fantastyką i udawanie, że to harlekin sensu nie ma. Natomiast fani pana Andrzeja mogą się poczuć zażenowani proponowaną szatą graficzną.
    Na szczęście jest jeszcze stary sposób na książki – obłożyć ją w szary papier 🙂

  5. To też mój ulubiony cykl tego autora i wciągnęłam się od pierwszej strony, czytałam z przyjemnością, bo to zdecydowanie te same kuzynki Kruszewskie… Przede mną jeszcze kawałek „Zaginionej” i druga część, może jest ten tom nieco słabszy, ale i tak się cieszę, że jest, 2 lata temu na WTK rozmawiałam z Pilipiukiem na temat tego cyklu i obiecywał kolejny tom, długo na niego czekałam! A co do okładek to zdecydowanie pierwsze wydania były najlepsze,to ostatnie koszmarne!

    1. Magdalena Woźniak – mnie też pierwsze 3 części się podobały. Oczywiście, nie jest to żadna wielka literatura, ale bardzo fajna rozrywka. I ta część też jest ciągle przyjemnym czytadłem, ale dla mnie już było zbyt powierzchownie, za dużo szczęśliwych zbiegów okoliczności, za łatwo to wszystko poszło. Z przyjemnością skonfrontuję mą opinię z innymi, bo nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, czy ogólne spostrzeżenie.
      Co do okładki, to ja się zastanawiam – przy tylu wydaniach! – jak rozwiąże sprawę FS. Wyda tylko tę wersję, a wszyscy posiadający poprzednie niech się w tyłek pocałują? Znowu wydanie tej książki we wszystkich wydaniach przedroży sprawę, więc pewnie – niestety – większość czytelników albo będzie się musiała pogodzić z zepsuciem szaty graficznej cyklu, albo obłoży całość w ten szary papier :/

      Dorota – kuzynki faktycznie nadal są tak samo przyjemne, ale fabuła mniej się klei 😉 Ja nie wiedziałam nawet, że mamy się spodziewać kolejnego tomu, myślałam, że to już zamknięta całość, więc miałam niezłą niespodziankę. Do czasu, gdy zobaczyłam okładkę 😉

  6. Pilipiuk w ogóle chyba lepszy jest w opowiadaniach. Bo ma świetne pomysły, ale wykonanie często kuleje. „Zaginioną” przeczytam, bo chcę wiedzieć co dalej i ntryguje mnie pomysł wyspy.
    Okładkami, jak rozumiem, chcą zachęcić do sięgnięcia po książki młode czytelniczki, wychowane na paranormal romance.Czemu oznacza ich brzydotę, nie wiem.

    PS. Czy w tym tomie kuzynki też wszystkim rzucają ;)?

  7. Miałam kupić e-booka (ze względu na okładkę), ale chyba takiej wersji nie ma. Mam więc książkę papierową. Tak w ogóle ładnie i solidnie jest wydana. Szkoda, że uznałaś ją za najsłabszą, mimo to liczę jednak na sympatyczne parę godzin. 🙂

    1. Anna Flasza-Szydlik – faktycznie, w opowiadaniach jest świetny. To jeden z nielicznych autorów, których opowiadania bardzo lubię i czytam z dużą przyjemnością. A pomysły to ma rzeczywiście świetne, uwielbiam odkrywać kolejne cudo, które urodziło się w głowie autora.
      Myślisz, że tu chodzi o te dziewczyny od paranormal romance? To mam wrażenie, że się gorzko te czytelniczki rozczarują 😛
      PS. Oj, hm… nie rzuciło mi się to w oczy, by jakoś nagminnie tutaj rzucały tym i owym. Albo więc już nie rzucają, albo ja się skupiałam na brakach fabuły 😉

      Aine – o, nie pomyślałabym, że nie będzie e-booka, przyzwyczaiłam sie, że teraz większość jest wypuszczana razem z nim w tym samym czasie. Obstawiam, że spędzisz kilka miłych godzin, bo kuzynki nadal są urocze, tylko fabularnie gorsze.

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.