„Zdobywam zamek” – Dodie Smith


zdobywam zamek 2

– Śliczna okładka.

– Hm…  Ale może nie warto dać się złapać na lep grafiki?!

– Autorka stworzyła znaną na całym świecie opowieść o 101 dalmatyńczykach.

– I co z tego, to tylko bajeczka dla grzecznych dzieci. Jak się to ma do pisania „prawdziwych” powieści?

– Uch, siedź już cicho, chcę spróbować!

Taki oto dialog przeprowadziłam sama ze sobą jakiś czas temu. Zagłuszyłam swą sceptyczną stronę natury, uległam tej dziecięco-młodzieńczej i jakże mnie to cieszy!

„Zdobywam zamek” to przecudnej urody powieść, jakich teraz już chyba nikt nie pisze, a niedługo – co bardzo smuci me serce – już pewnie nikt nie będzie czytał. W zalewie schematycznych do bólu książek dla młodzieży ta wyróżnia się szczególnie mocno.

Znajdujemy się na angielskiej prowincji, w latach trzydziestych XX wieku. Siedemnastoletnia Cassandra Mortmain postanowiła szkolić się w szczególnego rodzaju stenografii oraz pisaniu tekstów, postanawia więc prowadzić pamiętnik. Spisuje to, co przytrafia się jej i jej najbliższym – ojcu, autorowi jednej książki, który po szczególnych wypadkach kompletnie przestał pracować; temperamentnej macosze; piętnastoletniemu bratu oraz dwudziestojednoletniej siostrze – Rose. Mieszkają w szczególnym miejscu – domu dobudowanym do średniowiecznego zamku, uroczej ruiny położonej w odosobnieniu. Razem z nimi mieszka jeszcze Stephen, którego zmarła matka była u nich wcześniej pokojówką. To właśnie temu chłopcu zawdzięczają to, że jeszcze jakoś wegetują, bo odkąd ojciec przestał pracować, rodzina przejadała oszczędności, aż nie zostało nic, co można byłoby spieniężyć. Tak więc Stephen swą pracą utrzymuje ich wszystkich. Bieda jednak aż piszczy!

Ta sytuacja najbardziej nieprzyjemna jest dla Rose, która marzy o obfitych posiłkach, pięknych sukniach, ciepłych pokojach i całym dachu. Dlatego też, gdy los stawia na ich drodze dwójkę braci, dziedziców lokalnego majątku, dziewczyna postanawia zapolować na jednego z nich, by wyciągnąć siebie i rodzinę z ubóstwa. Jej działania zapoczątkowują lawinę wydarzeń, którza wciąga całą rodzinę, a szczególnie mocno główną bohaterkę.

„Zdobywam zamek” jest porównywany do „Błękitnego zamku” Lucy Maud Montgomery, co mnie bardzo zachęciło, bo w jej książkach zaczytywałam się kiedyś pasjami. Ale w trakcie czytania przyszła mi na myśl również Jane Austen i jej historia dwóch sióstr oraz ich przygód miłosno-związkowych. A to był dla mnie kolejny plus, bo lubię powieści Austen, a także piękny to przykład delikatnej inspiracji, ale zupełnie różnego wykonania.

Bohaterowie w tej książce są przeuroczy! Stworzeni są bardzo realistycznie, każdy z nich ma cechy charakterystyczne, dziwactwa, szczególny sposób mówienia czy zachowywania się. Są tacy, że bez problemu mogłabym uwierzyć w to, że któreś z nich zaraz tutaj wejdzie. Cassandra wzbudziła mą szczerą sympatię, mimo cechującego ją – tak charakterystycznego dla osób w jej wieku – przekonania, że jest już taka dorosła, doświadczona i mądra. Ale szczerze kocha najbliższych i jest w stanie wiele dla nich zrobić. Jak również zawalczyć o ukochaną osobę, co w tak młodym wieku nie zawsze jest takie proste ani oczywiste.

Autorka stworzyła książkę bardzo mocno osadzoną w literaturze, pełną cytatów z wierszy, napomknień dotyczących różnorakich książek, nawiązań do bohaterów literackich etc. Napisana jest w uroczym stylu, takim prawdziwie dziewczęcym, Mam wrażenie, że już wieki czegoś podobnego nie czytałam! To opowieść przeplatanka – trochę słodkości, goryczy, smutku, radości, a to wszystko z dodatkiem sporej dawki humoru. Czyta się wyśmienicie, ja tak w to czytanie wsiąkłam, że gdy musiałam na kilka dni odłożyć lekturę, to byłam nieszczęśliwa z tego powodu.

Nie mogłam się oderwać od lektury również z tego powodu, że było mi przy niej tak dobrze, tak… naturalnie i swojsko. Może dlatego, że przypominała mi się młodość, te wszystkie Anie, Emilki i inne bohaterki literackie. A może dlatego, że taki typ literatury już praktycznie nie istnieje, a szkoda… Jest to taka niewinna lektura, z bohaterkami o czystym sercu, taka retro. Dla nich wielkim wydarzeniem jest uścisk dłoni, a wstrząsem pierwszy pocałunek. Nie ma kilometrowych opisów tego, jak seksowny jest ich ukochany, ani marzeń o seksie, co by tu dopiero mówić o samym seksie. Jest niewinność młodości i pierwszej miłości. Delikatność i wdzięk. Uroczy klimat.

Dobrze, już dobrze, kończę, bo brzmię jak stara babcia. Ale mogę sobie pomarudzić, że tęsknię do takiego typu książek w tym zalewie paranormali i literatury erotycznej!

Ja polecam tę książkę z całego serca, dawno tak mnie nie urzekła książka (niby) dla młodzieży! Polecam ją młodym, starszym i jeszcze starszym. Absolutnie wszystkim!

©

zdobywam zamekWydawnictwo: Świat Książki, 2013

Oprawa: miękka

Liczba stron: 351

Moja ocena: 6/6

Ocena wciągnięcia: 6/6

PS. Na podstawie książki nakręcono film, muszę go obejrzeć.

 

10 myśli w temacie “„Zdobywam zamek” – Dodie Smith

  1. Tak wychwaliłaś tę książkę, że nie sposób będzie przejść obok niej obojętnie:) Zresztą, ja również lubię tego typu literaturę, więc przeczuwam miło spędzony czas przy czytaniu tego tytułu. Film równie obiecujący – tyle znanych i lubianych twarzy…:)

  2. Nabrałam już ochoty na tę książkę. Rzeczywiście – teraz już młodzież nie czytuje takich książek, jakimi ja się zaczytywałam: Anią z Zielonego Wzgórza, Małgorzatą Musierowicz, Siesicką, Nienackim… teraz pod pojęciem literatury młodzieżowej wydaje się same paranormale

  3. Skoro jesteśmy przy literaturze młodzieżowej, czytałaś „Igrzyska śmierci” ? 🙂 Jak dla mnie diamencik wśród współczesnej literatury młodzieżowej. Moim zdaniem atrakcyjna zarówno dla chłopców jak i dziewcząt.

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.