Granice rzeczywistości („Przebudzenie” – Stephen King)


przebudzenie king piorun
Fot. Katie Moore (flickr)

Nie chcę umierać.

Od zawsze przeraża mnie śmierć, panicznie się jej boję. A odkąd przeczytałam zakończenie „Przebudzenia” Stephena Kinga, boję się jej jeszcze bardziej. Wizja, którą stworzył jest tak niesamowita i przerażająca, że jeżeli miałaby być prawdziwa, to zaczęłabym się zajmować poszukiwaniem metody na pozostanie wiecznie żywą. Ale do rzeczy!

Lata sześćdziesiąte, amerykańska prowincja. Znamy to, prawda? Chłopiec bawi się żołnierzykami, toczy wyimaginowaną wojnę, gdy nagle pada na niego cień człowieka, który odmieni całe jego życie. Jest to Charles Jacobs – jak określa go dorośnięciu tenże chłopiec – piąta osoba dramatu.

Charles jest nowym pastorem, który powoli zdobywa uznanie wśród wiernych. Znowu więcej ludzi chodzi do kościoła, a dzieci i młodzież uczęszczają do szkółki, gdzie słuchają o Jezusie i jego czynach. A przy okazji o… elekryczności. To właśnie ona fascynuje pastora tak, że każdą wolną chwilę spędza na eksperymentach. A, gdy w jego życiu wydarza się tragedia, to właśnie elektryczność staje się swoistą fiksacją Charlesa. Ośmielę się wręcz napisać, że go opętuje.

Mały chłopiec dorasta i po latach spotyka ponownie swe przeznaczenie. Od momentu, gdy Charles zajmuje się Jamiem, już nigdy nie znika z jego życia. Jest jak cień, który pozostaje gdzieś z boku, nie daje o sobie zapomnieć. Tak samo, jak skutki jego czynu ciągle tkwią w psychice Jamiego.

A Jamie powoli zaczyna się zastanawiać, co tak naprawdę stoi za obsesją Charlesa, o co chodzi w jego eksperymentach. Tym bardziej, że Jamiego od czasu hm… zabiegu prześladują od czasu do czasu dziwne wizje i zachowania. I nie jest jedyny, dotyczy to wielu osób, które miały do czynienia z Charlesem i jego doświadczeniach, uzdrowieniach, różnorakich projektach. Skąd te skutki uboczne? Mężczyzna zaczyna badać sprawę, a to doprowadzi do go niewiarygodnego odkrycia i zaważy nie tylko na jego życiu!

Dwójkę bohaterów obserwować możemy przez ponad pięćdziesiąt lat, co daje nam możliwość dokładnej obserwacji rozwoju ich relacji, ich samych, tego, jak się zmieniają i gdzie zmierzają. Historię poznajemy z punktu widzenia Jamiego, jest ona jego swoistym pamiętnikiem, może spowiedzią. Dzięki temu od początku wiemy, że wydarzy się coś mrocznego, że nie będzie to opowieść z happy endem.

Z książek tego autora, które miałam okazję czytać, ta ma najlepiej splecione wątki obyczajowe i nadnaturalne. Świetne połączenie tych cudownych opisów życia z mniej lub bardziej dawnych lat (kocham te jego opisy, czuję się, jakbym tam była z bohaterami książki!), ciągle zwyczajnej i wydawałoby się oswojonej już przez nas elektryczności, z wątkiem dotyczącym Matki. I więcej Wam nie zdradzę, bo nie chcę spojlerować fabuły. W każym razie – bardzo udana robota!

Zdecydowanie nie jest to horror w klasycznym tego słowa rozumieniu. Tu opowieść snuje się powoli, mamy tylko przebłyski, które zwiastują, że coś jest nie tak, jednak dopiero końcówka jest mocnym akcentem. Za to dla mnie była ona wystarczająco mocna, by zostać na długo w pamięci! Ale nawet ona nie jest typowa – oddziałuje na czytelnika bardzo mocno jako wizja, przerażające wyobrażenie tego, co ma czekać na ludzi po śmierci. Nie ma tam hektolitrów krwi, mordowania na prawo i lewo, piły czy hord upiorów. Jest tylko siła wyobraźni i ludzkiego umysłu! I świetne połączenie wszystkich wątków, które się w tej książce pojawiły.

przebudzenie kingMam wrażenie się, że „Przebudzenie” to książka bardziej dojrzała i bardziej osobista. Możliwe, że nadinterpretuję, ale miałam poczucie, że autor doprawił ją swym lękiem przed starością i umieraniem. Czuć w niej melancholię, tęsknotę za przeszłością. Wyczuwalne są też rozważania dotyczące religii, wiary w życiu człowieka, jej wpływu na naszą codzienność i nasze postępowanie.

Ja jestem zachwycona, czytało mi się tę książkę fantastycznie. A końcówka zostaje ze mną na dłuuuuugo… Bardzo dobry nie-taki-znowu-horror, polecam!

© 

40 myśli w temacie “Granice rzeczywistości („Przebudzenie” – Stephen King)

  1. Aguś, wróciłaś 😀 ❤ Bardzo ciekawa recenzja nowej książki Kinga – i to nie pierwsza, w jakiej chwalą "Przebudzenie". Zdaje się, że koniecznie muszę je przeczytać 🙂

    1. Tanayah – mam nadzieję, zobaczymy 😉 Tu King mnie wołał, by go opisać, a co będzie dalej? 😉 Dzięki za dobre słowo nt. tekstu. A Kinga czytaj!

      Beata – i dobrze! Bo to jest bdb książka, żal byłoby nie przeczytać 🙂

  2. Nie przepadam za Kingiem, ale dobrze mi się czytało Twój tekst. Mam tylko małą uwagę – wkradło się kilka literówek. To nie jest złośliwa uwaga, po prostu wychodzi ze mnie małe zboczenie zawodowe 😉

    1. Ma_Ruda czyta – spokojnie, nie zamierzam rzucać fochami, dzięki wielkie! 😀 Dzięki za cynk, przeczytam wieczorem (o ile po dentyście będę miała jeszcze działający mózg) lub rano i popoprawiam 🙂

      Cieszę się, że dobrze Ci się czytało mój tekst. A dlaczego nie przepadasz za Kingiem?

      1. Z Kinga to ja tylko Lśnienie, Misery i Zieloną Milę lubię. Reszta z tego, co czytałam jakoś mi nie podchodzi. Nie leży mi jego styl, czytam i się irytuję. Cujo był gwoździem do trumny. Po tej lekturze się poddałam 🙂

          1. Nie skreślam go ostatecznie, pewnie jeszcze podejmę wyzwanie 😉 Ale na razie mam zajawkę na inne lektury. Dzięki za podpowiedź. Będę wiedziała w razie czego, za co się zabrać 🙂

            1. Chociaż jak sobie teraz myślę, że najbardziej podobały Ci się te książki, to zastanawiam się, jak Ci się spodoba King w bardziej obyczajowym wydaniu 😀 No nic, kiedyś zobaczymy, a na razie życzę udanych innych lektur 😀

              1. „Misery” w sumie jest bardziej obyczajowe niż horrorowe 🙂 A „Lśnienie” i „Zieloną milę” wypada znać. Świetna ekranizacja, to i książki okazały całkiem dobre. Kiedyś czytałam też opowiadania Kinga i też mi się podobały. Więc może ja po prostu źle trafiam i dlatego się do niego zniechęciłam.

                1. Mówisz, że Misery jest bardziej obyczajowe? Mnie z filmu zostały w pamięci głównie TE sceny, więc może i tak jest, tylko zwyczajność została wyparta 😉 Lśnienie czytałam, filmu jednak nie chcę oglądać. A Zieloną milę zdecydowanie mam na liście TBR, pytanie tylko kiedy.

                  Zobaczymy w przyszłości, czy źle trafiałaś, czy coś innego było na rzeczy!

                  1. Obyczajowe w tym sensie, że nie ma tam elementu nadprzyrodzonego 🙂 Bo oczywiście ja też mam w pamięci TE sceny. Pamiętam, jak czytałam „Misery” w autobusie i na fragmencie odcinania nogi myślałam, że wymięknę 🙂 „Lśnienie” warto obejrzeć, w obu ekranizacjach, choć z Jackiem Nicholsonem jest lepsza.

                    1. Aaa, ok 🙂 To faktycznie nie ma 🙂

                      Ja wymiękałam na ekranizacji „Misery”, brrr… Chociaż rzeczywiście jest świetna, to ja i tak od biedy wolę czytać o takich rzeczach, niż oglądać 😉 „Lśnienie” z Nicholsonem kojarzę ze zdjęć i już to na mnie robiło wrażenie 😀

    1. Marlena – dzięki! Cieszy to me serce, gdy widzę,że jednak są ludzie, którzy na ten mój powrót czekali 😀

      Ja polecam, mnie się to nowe jego oblicze bardzo podoba!~

      Elenkaa_ – no cóż, nie ma tak, by się podobało wszystkim, więc i taki głos mnie nie dziwi.

  3. Dziś do mnie dotarła wersja anglojęzyczna (którą wybrałam właściwie tylko dlatego, że bardziej odpowiadała mi okładka :)). Czytałam już opinie, że nie jest to typowy horror, więc nie nastawiam się na ,,straszaka”.

  4. Jak ja się cieszę, że w końcu KRÓL HORRORU wrócił! Czekałam i się doczekałam – najlepsza jego powieść od czasu „Ręki Mistrza” 🙂
    Dobrze, że wróciłaś :*

    1. Natalia Lena – ta? http://www.cemeterydance.com/Merchant2/graphics/00000001/o_king101.jpg. Bo widzę różne wydania, więc wolę się upewnić. Jeżeli ta, to faktycznie jest fajna, ale chyba by Prószyńskiemu do koncepcji ich wydań nie pasowała.
      Słusznie robisz, że się na „straszaka” nie nastawiasz, masz większe szanse na czerpanie przyjemności z tej lektury! 🙂

      Bombeletta – o, a „Ręka Mistrza” ciągle przede mną! Jak zresztą większość jego książek. Ja dopiero czytuję go od chyba 2 czy 3 lat i to raczej te najnowsze, może z czasem będę się cofać 😀
      Dzięki! :*

        1. „Miasteczko Salem” czytałam wieki temu, w liceum jeszcze. Ale pewnie za czas długi zrobię powtórkę. „Misery” znam chyba tylko z filmu, ale muszę to nadrobić! „Cujo” się chyba będę baaaardzo bała, coś mi się tak wydaje :> Ja generalnie mam plan przeczytać wszystkie jego książki, powolutku, z czasem. Mam nadzieję, że mi się go uda zrealizować!

  5. Już dawno nie sięgałam po Kinga, ale mam nawet specjalnie wydzielone miejsce na półce dla tego autora. Największe wrażenie wywarło na mnie „Lśnienie”, „Zielona mila” oraz „Smętarz dla zwierząt” – tyle, że to było lata świetlne temu. 🙂

    1. Dominika Fijał – ja przeczytałam kilka książek wieki temu, chyba jeszcze w liceum (nawet już – wstyd przyznać! – niezbyt pamiętam co, no może oprócz „Miasteczka Salem” i „Gry Geralda”), No i ze 2 czy 3 lata temu wróciłam do tego autora, tyle że już w tej nowej wersji, czyli mało horrorowatej i ta wersja niezmiernie mi się podoba. Jednak planuję poznawać inne jego książki, sporo mam do nadrobienia 😀

      Gosia B. – ja już nie, po przeczytaniu jego ostatnich kilku książek raczej zdziwiłby mnie powrót do dawnego stylu. Ale mnie to akurat bardzo cieszy, bo mnie ta jego nowa twarz bardzo się podoba 😀

  6. Ja właściwie chyba nie czytuję horrorów… poza Kingiem, choć nie jestem jakąś wielką znawczynią jego twórczości. Większość jego książek rzeczywiście trzyma niezły poziom, a najbardziej lubię u niego to, że nawet jeśli się wyjmie z książek te wątki „horrorowe” to i tak zostaje kawał całkiem przyzwoitej literatury. Najbardziej przeraził mnie chyba „Smętarz dla zwierzaków”, większość tej książki to taka psychologiczno-obyczajowa opowieść o związku kobiety i mężczyzny, ale kiedy już zaczynają się dziać r z e c z y, to ciarki chodzą po plecach!

    Szkoda, że nie zdradziłaś więcej szczegółów fabuły, ja akurat lubię się mentalnie przygotować na to, co ma się w takich opowieściach wydarzyć 😉

    1. Ja też nie czytuję (i nie oglądam) horrorów, nie lubię i tyle :> Ale King to co innego. I zdecydowanie właśnie lubię to, że to kawał dobrej literatury, zarówno pod względem „dreszczyku”, jak i całościowo fabuły. Uwielbiam styl, smaczki obyczajowe, atmosferę. „Smętarz dla zwierzaków” jeszcze przede mną (jak większość jego starszych książek), ale planuję powolutku nadrabiać, więc kiedyś się przekonam!

      Co do szczegółów fabuły – zrobiłam to specjalnie, bo uważam, że warto odkrywać ją samemu, bo jest cudownie logiczna i fajnie zbudowana – „kaskadowo”. A poza tym po ostatnich nagonkach na blogerów „spojlerujących” fabuły, to strach w ogóle coś o fabule pisać 😛

  7. Dzięki „Przebudzeniu” w końcu sięgnęłam po Lovecrafta 🙂 „Zew Cthulhu” za mną, teraz czytam kolejny tom opowiadań i biografię (Jaka to kobyła!). „Przebudzenie” to zdecydowanie stary, dobry King, chociaż na prawdziwy horror trzeba bardzo długo czekać! Spodziewałam się jednak w trakcie mocniejszych uderzeń – nie doczekałam się, ale całość i tak bardzo przypadła mi do gustu. Bije na głowę „Joyland” 🙂 Uwielbiam gawędziarstwo Kinga i jego obrazowanie lat 60., widać, w czym się czuje najlepiej – aż mi tęskno do „Dallas ’63” 🙂

    1. Skrzat – kurczaki, może i ja bym się w końcu skusiła? Takie tyły mam w tej kwestii, że hej! Faktycznie, „Jolyand” z tych kilku ostatnich wypada najbladziej. „Przebudzenie” jest ekstra, aczkolwiek „Dallas ’63” ciągle jest dla mnie top1 jego powieści z ostatnich lat, cudeńko! Muszę tylko powoli nadrabiać braki z przeszłości 😉

      Luka Rhei – wg mnie to trudno byłoby jej nie odczuć mocno! Chociaż to oczywiście zależy od indywidualnej wrażliwości, mnie w każdym razie mocno trzepnęła, brrrr…

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.