„Mariola, moje krople…” – Małgorzata Gutowska-Adamczyk


Wydawnictwo: Świat Książki, 2011

Oprawa: miękka

Ilość stron: 304

Moja ocena: 5/6

Ocena wciągnięcia: 5/6

*****

Podobnie jak Kalio najchętniej przeczekałabym ten okres intensywnego recenzowania tej pozycji i napisała swoją opinię później, ale – znowu jak Kalio – lubię dotrzymywać obietnic, szczególnie tych, o które zostałam poproszona w tak miły sposób 😀 Do dzieła więc! Tylko czy przy tylu recenzjach, które już zostały opublikowane, uda mi się dodać coś jeszcze?

PRL, 1981 rok. Miasteczko. Gdzieś niedaleko Wrocławia, ale bliższych danych brak. W miasteczku tym znajduje się Teatr Miejski, instytucja znana, szanowana i odwiedzana. Głównie dlatego, że na prowincji wielu rozrywek nie uświadczycie, więc należy dbać o to, co się ma 😉

W teatrze zaś panuje dyrektor Zbytek wraz ze swoją małżonką Pauliną. Do tego dochodzą dwie poprzednie małżonki oraz kandydatka na przyszłą – czwartą już – żonę, tytułowa Mariola. Poza tym mamy też świeży nabytek – aż ze stolicy! – czyli reżysera Biegalskiego, aktorów, krawca, bufetową i jej córkę – działaczkę opozycji, przedstawicieli Solidarności, pracowników typu: przynieś, zanieś, załatw,  a nawet świnię! Jest też masa przedmiotów nieożywionych, na przykład: pędzony nielegalnie bimber, powielacze do druku ulotek opozycyjnych oraz krople nasercowe dyrektora Zbytka (odgrywające ważną rolę). A skład osobowy dodatkowy, często bywający w teatrze, to sekretarz komitetu miejskiego PZPR, ksiądz proboszcz, autor pastorałki, słynny działacz opozycjonista. Przelotem wpadają także inni goście, np. oficerowie Urzędu Bezpieczeństwa.

Tak, bardzo dobrze myślicie – przy takim nagromadzeniu różnorakich bohaterów w teatrze tym nie ma szans na chwilę spokoju! Wydarzenie goni wydarzenie, co chwilę pojawia sie coś nowego, co powoduje, że dyrektor Zbytek woła „Mariola, moje krople!”. W ogóle mu się zresztą nie dziwię, bo jak tu nie prosić o krople, gdy nagle dowiaduje się, że 12 grudnia 1981 roku na przedstawieniu gościć będzie delegacja z Rosji, a proponowana przez niego sztuka, to jednak nie jest najlepszy wybór? Gdy nagle dostaje odgórnie propozycję sztuki do wystawienia? Gdy jednak ona nie podoba się sekretarzowi? Do tego dochodzą inspekcje UB, zawirowania z Solidarnością, opozycją, intrygi między personelem, kłopoty z wyposażeniem, żądania proboszcza a propos wystawienia pastorałki, problemy natury romantycznej i wiele innych.

Wszystko w książce dzieje się błyskawicznie, sytuacja zmienia się wręcz z minuty na minutę, prawie bez chwil wytchnienia. Całość to istna satyra na czasy PRL-u, pełna śmiesznych sytuacji, przywołujących (przynajmniej u czytelników starszych niż 25 lat) wiele wspomnień. Jakże mogłoby być inaczej, jeżeli czytamy o aktorkach, które zamiast być na próbie, to stoją w kolejkach, kupują byle co, a potem zamieniają na bardziej potrzebne produkty? O handlu mięsem „na czarno”. O tym, że papier toaletowy był tylko w gabinecie dyrektora, do użytku ważnych gości. O talonach, kartkach, książeczkach mieszkaniowych. Jednak w książce tej wszystko potraktowane jest z przymrużeniem oka, ma powodować śmiech.

Bohaterowie są niesamowicie barwni. Troszkę karykaturalni, ale przedstawieni znakomicie. Język jest świetnie dobrany do czasu i realiów, w których toczy się akcja książki. Fabuła niezmiernie ciekawa! Autorka miała pomysł jak rzadko – żeby temu, co dzieje się na prowincji i w małym teatrze dalsze losy miał zawdzięczać cały kraj? Całość jest bardzo dopracowana, wszystko pasuje, nie ma żadnych zgrzytów.

„Mariola, moje krople…” to naprawdę dobra rozrywka, a do tego niegłupia. Satyra satyrą, a pod jej płaszczykiem kryje się też sporo refleksji dotyczącej minionych czasów. Tylko trzeba to wyłapać i przemyśleć.

Autorce chciałabym pogratulować kolejnej świetnej książki. Do tej pory czytałam tylko pierwszy tom „Cukierni pod Amorem” (tom drugi czeka na półce) – inna to bajka, ale również bardzo dobrze napisana. Jak tak dalej pójdzie, to zostanę wierną czytelniczką jej książek 🙂 A czytając „Mariola, moje krople…” miałam cały czas głosik w głowie szepczący cichutko: „Książka genialnie nadająca się na scenariusz sztuki teatralnej! Ewentualnie na film lub mini-serial telewizyjny!”. Nie mogę się z tym głosikiem nie zgodzić – faktycznie, idealnie pasuje ona do zrobienia z niej ekranizacji lub sztuki. Jest napisana tak wyraziście, „pełnokrwiście”, że aż się chce to obejrzeć na scenie 🙂

Polecam wszystkim zainteresowanym godziwą rozrywką, napisaną w dobrej polszczyźnie, z dodatkiem bardzo różnorodnych i interesujących bohaterów, okraszoną odrobiną absurdu 🙂

– Patrz, Marian, wszystko spod lady! Spekulatn jeden! – wydarła się Całka, resztę sugestii kierując do dyrektora: – Bilety mają być w kasie! Dla każdego!

– Ja jednak nie rozumiem – wszedł jej w słowo Biegalski. – Sukces w teatrze jest wtedy, gdy biletów w kasie brakuje.

– To są burżuazyjne brednie! W kasie ma być zawsze pełno biletów! i już my tego dopilnujemy!

 

10 myśli w temacie “„Mariola, moje krople…” – Małgorzata Gutowska-Adamczyk

  1. Hmmm a ja się z książką trochę męczę:) Jest dowcipna i fajna, ale brakuje mi jakiegoś spięcia całości fabułą. Ciekawa jaka mi recenzja wyjdzie tej książki…:P Już się boję 😉 Chyba, że 2 połowa okaże się lepsza:) Na razie ją oceniam na szkolny dobry:)

  2. Ja już jestem po lekturze, recenzja na razie na LC, bo mają pierwszeństwo:)
    Ale generalnie bardzo mi się podobała.
    A przy okazji wspominanych kolejek i list kolejkowych – sama jestem na takiej liście do „Cukierni pod Amorem” właśnie… I mam nadzieję, że na ferie ją dostanę:)

  3. A ja chyba jednak poczekam aż szum minie, bo powiem szczerze, że już mnie ta „Mariola…” męczyć zaczyna gdy tak codziennie ukazuje się na dwóch/trzech blogach. Zobaczymy jednak jak długo wytrzymam…

  4. Po pierwsze dziękuję za nawiązanie – zawsze to miło:)

    Po drugie, o tym, ze książka nadaje się na sztukę już gdzieś czytałam i dlatego ja u siebie o tym nie wspomniałam, bo widziałam wzmiankę na jakimś blogu. ale Ty nie musiałaś widzieć, tyle tych „Mariol,” że naprawdę – mozna znielubić. To jak z tym Leninem – aż strach lodówkę otwierać.
    I teraz zastanawiam się, czy natłok tych recenzji nie przyniesie więcej szkody książce niż pożytku?
    A szkoda – bo w sumie dobra jest:)

    1. Pablo – i ja jestem ciekawa, czy druga połowa „zepnie” Ci całość 🙂 Czekam 😀

      Anek7 – widziałam Twoją recenzję 🙂 Ja pierwszy tom „Cukierni…” już czytałam i bardzo mi się podobało. Drugi dostałam na Gwiazdkę, więc pewnie – przy moim „zawaleniu” ksiązkowym – do kolejnej Gwiazdki poczeka 😉

      Izusr – zostałam poproszona o przeczytania najszybciej jak da radę, więc spełniłam prośbę, tym bardziej, że była miła i grzeczna 🙂

      Kalio – nie ma za co 😀
      Ja – przyznam bez bicia – nie czytałam wszystkich recenzji, zbyt wiele tego. I też się zastanawiam, czy to jednak nie zbyt intensywna promocja. Czy nie lepiej było rozesłać książki, ale bez określania pierwszeństwa czytania? Wtedy sporo z nich i tak byłoby już od dawna w sieci, a pozostałe pokazywałyby się stopniowo i „odświeżały” zaintersowanie. No, ale ja tylko sobie zgaduję, a nie wiem, jaki jest plan pracowników działu marketingu 🙂

  5. ach, jak ja byłam ciekawa Twojej opinii 🙂

    P.S. podobnie, jak Ty i Kalio nie znoszę wsprost pisać o książkach, o których pisali już wszyscy (i to w krótkim czasie). Boili mnie to, bo przypomina trochę rycie w twardej ziemi, kto więcej „wyciągnie”, kto da radę głębiej. Albo też pisanie o takiej książce jest jak zabawa w szukanie szczegółów – znajdź 5 którymi różni się ten obrazek (w tym przypadku treść), to trochę jak szukanie ukrytej nagrody, wielkanocnego koszyczka w trawie. Może komuś uda się znaleźć ukryty skarb:) A przecież nic nie wymyślimy poza treść. Utrwalamy tylko to, co jest oczywiste:)

  6. Zgadzam się, wszędzie te Mariole 😉 Jednak mimo zachęcających i pozytywnych recenzji ja na ksiazkę nie dam się skusić.

    Za to mam w planach Cukiernię pod amorem 😀

    1. Moni – Coś w tym jest, co piszesz 🙂 Ja generalnie, jak tylko mogę, to odkładam książkę na półkę, niech sobie poczeka, dojrzeje, a za jakiś czas recenzja tylko przyciągnie uwagę ludzi na nowo do danej pozycji 🙂

      Enedtil – troszkę szkoda, że nie dasz się skusić, bo to naprawdę fajna rozrywka 😀 Ale dobrze, że planujesz czytanie „Cukierni…” 🙂

      Viconia – już od dzisiaj w księgarniach! 😀

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.