Co jest grane?! („Kolekcjoner skór” – Jeffery Deaver)


kolekcjoner skor deaver tatuaz

Co może być gorszego dla śledczego, od seryjnie mordującego psychola, który nie wykazuje żadnego logicznego wzorca, który łączyłby zbrodnie?

W Nowym Jorku ginie kobieta. Zostaje znaleziona w piwnicy, a przyczyną jej śmierci jest… tatuaż. Brzmi dziwnie? Ten pięknie wykonany rysunek, godzien mistrza fachu, zabiłby każdego. Nikogo to nie zdziwi, o ile weźmiemy pod uwagę, że do jego wykonania morderca użył szaleju jadowitego. Tatuaże to jedyne, co łączy ofiary. Jednak już same tatuaże są tak enigmatyczne, że wprowadzają do śledztwa jeszcze więcej zamętu.

Sprawa już na początku trafiła do najciekawszej według mnie pary wśród bohaterów kryminałów i książek sensacyjnych, czyli do Lincolna Rhyme i Amelii Sachs. Uwielbiam ten duet, są niesamowicie! Owszem, można byłoby ich posądzić o to, że najczęściej spadają na cztery łapy, a na dodatek mają umiejętności jasnowidztwa. Jednak to wszystko jest praktycznie zawsze świetnie wyjaśnione i człowiek nawet jakby chciał, to niezmiernie rzadko może się do wyjaśnienia przyczepić.

A wracając do sprawy kolekcjonera skór – giną kolejne osoby, a sprawca niebezpiecznie zbliża się do Rhyme’a i jego współpracowników. Ale o co mu tak naprawdę chodzi? Jakie są jego powody? Na dodatek w więzieniu umiera – znany czytelnikom z wcześniejszych książek z serii – Zegarmistrz, jeden z najtrudniejszych przeciwników Lincolna, którego wielki umysł policjant jednak bardzo szanował. Rhyme ma więc jeszcze na głowie zbadanie tej sprawy, dociekanie, kto zgłosi się po prochy i jak będzie można to wykorzystać. Do tego wracają sprawy z przeszłości, komplikują się z bliską tej parze dziewczyną – Pam. Jest czym się zajmować, sporo czynników rozpraszających. Jak sobie poradzi ten niesamowity duet?

Przyznaję, że miałam w trakcie lektury ambiwalentne uczucia. Jednocześnie ciągle i niezmiennie uwielbiam tę serię, z drugiej – kumulacja zbiegów okoliczności, olśnień i sprawdzonych przewidywań trochę mnie powaliła. Przez część książki miałam wrażenie, że tym razem autor przegiął i zrobiło się niezbyt prawdopodobnie. Ale potem nastąpiła końcówka i ona mocno zmieniła moje postrzeganie tej książki. Najpierw chciałam ocenić ją jako najwyżej dobrą, a dzięki zakończeniu ocena skoczyła o oczko w górę. Ok, nadal  autor poszalał, ale jak ciekawie to umotywował! I jaką furtkę na przyszłość sobie otworzył! Bardzo jestem ciekawa tego, co mu siedzi w głowie.

Jedna z mniej prawdopodobnych historii stworzonych przez Deavera, ciągle jednak bardzo ciekawa i wciągająca. Mnie najbardziej zainteresował motyw tego, kim jest zbrodniarz i jakie są korzenie jego działań. Niezmiernie to było ciekawe. I jak zwykle u Deavera – można się czegoś nauczyć. Tym razem chociażby o truciznach, tatuażach i… Albo nie, nie napiszę, nie będę zdradzać wątków.

Za to zresztą uwielbiam jego książki – mimo podobnego schematu sprawy są zawsze jednocześnie unikatowe i ciekawe. Przykłada się do wyszukiwania interesujących tematów, dogłębnego zbierania informacji, czynienia z tak sensacyjnych historii źródła ciekawych informacji dla czytelników. Czytałam siedem z dwunastu powieści, które wyszły w tej serii i za każdym razem właśnie to mnie zachwycało. Niby thriller, wciągnięcie po uszy, szybka akcja, bicie serca, a człowiek i tak na koniec podziwia przygotowanie autora.

„Kolekcjoner skór” nie jest najlepszą książką tego autora, ale ciągle jest bardzo dobrą książką sensacyjną. Warto doczytać do końca, bo to ten przypadek, gdy końcówka hm… wiele rzeczy stawia na głowie! Książka – jak zawsze u Deavera – wciąga, nie daje się oderwać od czytania, ma interesującego zbrodniarza w głównej roli. No i świetna Amelia i Lincoln, moi ulubieńcy!

PS. Mój wewnętrzny czepialski przyczepi się jednak do okładki. Dlaczego ktoś umiejscowił tam kobietę, z takim tatuażem na plecach? Ofiary takowych nie miały, a zbrodniarz miał wprawdzie podobny, ale był facetem i miał go w innym miejscu. Hm…

7 myśli w temacie “Co jest grane?! („Kolekcjoner skór” – Jeffery Deaver)

  1. Aż mi ciarki przeszły po plecach. Brr. Przeczytałam dopiero pierwszą część serii – „Kolekcjoner kości”, ale z miejsca zakochałam się w stylu pisania Deavera i w parze głównych bohaterów, więc mam zamiar systematycznie dążyć do ostatniej części 🙂

    1. Gosia B. – to przybij piątkę! 🙂 Też zamierzam przeczytać całą serię, za mną chyba na dzisiaj jej połowa, więc jeszcze mam co czytać. Sporo zresztą czeka na półkach, tylko sobie dawkuję.

      Lolanta – ja czytam niestety nie w kolejności, ale trudno, nie miałam dostępu na początku do części z nich, a teraz to już po ptakach 😉 W każdym razie tę parę uwielbiam i wszystkie ich sprawy są tak opisane, że czytam z wypiekami. Udanej podróży przez przedziwne przygody Lincolna i Amelii 🙂

  2. Uwielbiam „Kolekcjonera kości” w wersji filmowej, ale wciąż nie miałam jakoś czasu na wersję ksiązkową, no ale widzę, że nie ma co marudzić, tylko nadrabiać 😀

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.