„Niewinni” Ian McEwan


Wydawnictwo: Albatros 2004
oprawa: miękka
ilość stron: 286
moja ocena: 4,5

Do tej pory słyszałam sporo o książkach McEwana, głównie o „Pokucie”. Ale nie miałam szansy żadnej z nich poznać, aż do teraz.

„Berlin, koniec lat 40. Do podzielonego miasta przybywa młody Anglik Leonard Marnham, aby uczestniczyć we wspólnym przedsięwzięciu angielskich i amerykańskich służb wywiadowczych. Celem Operacji Gold jest podsłuch rosyjskich linii telekomunikacyjnych przebiegających tuż przy granicy zachodniego sektora miasta.

Wkrótce po przyjeździe Leonard poznaje piekną niemiecką dziewczynę imieniem Maria. Pewnego tragicznego wieczoru ich pełen namiętności i uczucia romans niespodziewanie zamienia się w koszmar, a Leonard i Maria stają sie zakładnikami własnej niewinności. „

Muszę przyznać, że opis książki jest dosyć trafny jeżeli chodzi o fabułę. Książka wciągnęła mnie praktycznie od pierwszych stron, a w momentach kulminacyjnych czytałam prawie, że z zapartym tchem 🙂 Właściwie trudno tutaj zadecydować dlaczego, bo ogólnie akcja nie toczy się błyskawicznie, sytuacja nie zmienia się co dwie strony, nie ma prawie żadnych gwałtonych wydarzeń. Ale to, co dzieje się między bohaterami książki dostarcza wystarczającej ilość emocji, by poczuć się wciągniętym.

Leonard, młody, niedoświadczony mężczyzna przyjeżdża z Anglii do Berlina, by podjąć swą pracę – wyzwanie (tutaj ciekawostka: operacja opisana w książce faktycznie miała miejsce, więcej TUTAJ). Pierwsze samodzielne mieszkanie i wszystkie szczegóły z tym związane, odpowiedzialna praca, inny kraj, mieszkanie z dala od rodziny, same nowości. Leonardowi zdecydowanie wszystko to sprawia frajdę, odkrywa świat 🙂 W pewnym momencie spotyka kilka lat starszą Marię i wraz z nią zanurza się w odkrywanie tego, cóż oznacza miłość. Jego pierwsza miłość, pierwsze doznania cielesne, pierwsza odpowiedzialność za drugą osobę. Od tej pory „Niemcy już nie byli dla niego eks-nazistami, byli rodakami Marii.” (strona 84).  Leonard jest bardzo nieporadny w tej miłości, nie wie, jak się zachować, jak ją okazywać, czego unikać. Przeżywa to wszystko bardzo biegunowo, od szczęścia w siódmym niebie, do rozpaczy. W pewnym momencie zakochanej parze przytrafia się sytuacja, w której podejmują decyzję, która zaważy na całym ich dalszym życiu. Decyzję słuszną, czy nie? Każdy z nas musi zadecydować sam.

Autor bardzo pięknie operuje językiem, umiejętnie tka sieć w której umieszczona jest historia Marii i Leonarda, buduje struktury psychologiczne. Bawi się słowami. A szczególnie tytułowym słowem „niewinni”. Kto jest niewinny? Dlaczego? W jakim kontekście? Interpretacji tytułu jest chyba kilka, jeżeli nie kilkanaście. Ich odkrywanie to dodatkowa przyjemność jaką mamy w trakcie czytania tej książki. Kusiło mnie, by opisać tutaj przynajmniej kilka z moich interpretacji, ale wolę zostawić Wam przyjemność znalezienia własnych, nie chcę krzywić perspektywy 🙂

„Niewinni” to książka wyważona, bardzo dobrze napisana, zostawiająca w naszym umyśle wiele pytań, polecam!

PS. Dla mnie dodatkowym smaczkiem był Berlin – moje ukochane miasto. Dzięki tej książce mogłam dowiedzieć się trochę więcej o rzeczywistości powojennego Berlina, o tym, jak wyglądał, jak się wtedy tam żyło. Oraz odwiedzić niektóre z moich ulubionych miejsc 🙂

6 myśli w temacie “„Niewinni” Ian McEwan

  1. Witaj!

    Widzę, że nie tylko ja lubię zmiany blogowe. Ładnie tutaj u ciebie, tak schludnie, praktycznie i przejrzyście.
    Przeczytałam twoją recenzję jednym tchem, ale sama nie wiem czy kiedyś sięgnę po tę książkę, z natury swej uciekam od podobnych tematów, gdyż bardzo mnie przygnębiają. Nie umniejszając jednak ani książce, ani autorowi. Ciekawi mnie za to twój opis kolejnej książki, gdyż znam ten tytuł.

    pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. Anhelli – dziękuję, właśnie dlatego wybrałam ten szablon – wydawał mi się o wiele bardziej przyjrzysty od poprzedniego. Niestety darmowy WordPress dysponuje ograniczonymi możliwościami szablonowymi (albo ja czegoś nie wiem 😉 ).
      Co do aktualnie czytanej pozycji – jakoś ostatnio czytanie idzie mi powoli, więc recenzja zapewne dopiero w niedzielę lub poniedziałek.

      Anna – oj, jest ich masa. Bo dla mnie Berlin to czas spędzony z moimi przyjaciółmi tamże właśnie 🙂 Pamiętam moje pierwsze wrażenia z miasta – o rany… szaro, betonowo, brzydko i brudno 😉
      A potem okazało się, że jest tam ponad 80 muzeów, Alexanderplatz, okolice Zoo, cały Kreuzberg i Neukoln, Warschauer Str. wraz z Simon-Dach Str. , wszystkie te squaty z projektami społecznymi i posiłkami za 2 euro, tysiące ludzi z całego świata, którzy wybrali to miejsce na swoje, holocaust memorial, Potzdammer Platz, Haupbahnhof, wieża tv z tym cudownym widokiem, Balzac Cafe i te dzisiątki cudownych pubów i restauracji, które często wyglądają jakby zniszczone i zakurzone zostały tak od wojny 😉 Heh, to tak „na żywo” – wyszło mi raczej „dlaczego kocham Berlin”, niż odpowiedź o ulubione miejsca. Ale ja lubię Berlin za klimat, cudną atmosferę luzu, wielokulturowości, otwartości, wolności wyboru, mnogości wyborów i możliwości, nastawienie na artystów (no i za system S- i U-bahnów 😉 ). No i za to, że ponoć (według ludzi stamtąd właśnie) – Berlin to nie Niemcy 😉 😀

      1. To jednak inne strony niź moje:) Ale zgadzam się z Tobą atmosfera jest szczególna i Berlin to nie Niemcy. Ja uwielbiam wszechobecną zieleń i wodę w Berlinie.

  2. Anna – ja nie wymieniłam zapewne nawet połowy miejsc, które w Berlinie lubię 🙂 A poza tym jeszcze ciągle znam to miasto w bardzo małej części, więc duuużo przede mną do odkrycia 🙂

    Fakt, bardzo przyjemnie jest w Berlinie również ze względu na wodę i zieleń, bardzo to fajne, szczególnie jak na takie duże miasto! A jak przyjemnie się po Berlinie spaceruje dzięki temu 🙂

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.