Biblioteka Gazety Wyborczej
oprawa: twarda
ilość stron: 123
moja ocena: 5
To chyba 6 książka Ryszarda Kapuścińskiego którą miałam okazję przeczytać. I pierwsza, która opowiada o Polsce, a dokładniej o rzeczywistości PRL.
„Busz po polsku” to zbiór reportaży, pierwszy zbiór opublikowany w formie książki w 1962. Potem było kilka wznowień, lecz akurat to wznowienie ma dokładnie taki sam skład, jak pierwotne wydanie 🙂
Właściwie mogłabym tylko napisać z głębokim przekonaniem – polecam! Dosyć napisano o tej książce i jej autorze, o jego stylu, o mądrości, sztuce obserwacji człowieka, byciu z nim, przekazaniu tego innym, o małych szczegółach wielkich spraw. Książki tego autora to dla mnie klasa najwyższa, taki literacki crême de la crême. Do tej pory moją ukochaną pozycją jest „Autoportret reportera” – powinien ją przeczytać każdy, kto ma zajmować się dziennikarstwem!
Nie będę pisać nic więcej. Wrzucę tylko kilka cytatów, które rzuciły mi się „w mózg” w trakcie czytania tego zbioru:
„Raz ojciec kupił pół bochenka chleba. Z daleka widzieliśmy ojca, jak niesie ten chleb. A ja stałem z siostrą w oknie i kiedy zobaczyłem chleb, zacząłem płakać. To był wtedy ten jeden raz w moim życiu, kiedy wiedziałem, co to jest szczęście.” (str. 25)
„Lipko kocha świnie. Wygląda to na humor. Ale niby dlaczego? Może to nie jest takie śmieszne, że człowiek, który przeszedł życie i spotkał parę tysięcy ludzi, oddaje w końcu swoje serce świniom.” (str. 49)
„Tworzą się nowe elity – mówi później. Jeśli dawniej łączyły je dążenia twórcze, to teraz tym lepikiem jest zasada konsumpcji. Sycić się, jak najwięcej sycić się: iluzją, hazardem, pędem, bezwładem. Piekielnie atrakcyjne hobby. Wszystko, co przeszkadza tej zabawie, jest podejrzane. Oni nie są tolerancyjni. Prawda – nie rzucają na przeciwnika klątw, ale za to jak go miażdżą nieubłaganą obojętnością!” (str. 74)
„To brzmiało szokująco. Starcy drgnęli, cmokali: cu, cu, cu – dziwili się. Kiedyś ja się dziwiłem, że oni się dziwili. Ale nie teraz. Nie cierpię tego języka: biały, czerwony, żółty. Mit rasy jest wstrętny. O co tu chodzi? Że ktoś jest biały, to ważniejszy? Jak dotychczas, najwięcej łobuzów miało białą skórę. Nie widzę, z czego się cieszyć czy martwić, że się jest takim czy siakim. Na to nie ma się wpływu. Wszystko, co jest ważne, to serce. Nic więcej się nie liczy.” (str. 114/115)
Kapuścińskiego czytałam tylko „Podróże z Herodotem” i nie przypadła mi ta książka do gustu. Od tamtej pory, mimo wcześniejszych zamiarów, nie wzięłam się za nic innego tego autora. Ale może jeszcze się z nim „przeproszę” skoro tak zachwalasz… :). Mam w domu „Cesarza”, więc będzie motywacja, żeby sięgnąć ;).