Wydawnictwo: Fabryka Słów 2009
oprawa: miękka ze skrzydełkami
ilość stron: 357
moja ocena: 4,5
Cykl: Kroniki Jakuba Wędrowycza (tom 6)
Twórczość Andrzeja Pilipiuka miałam okazję już częściowo poznać, jednakże było to dla mnie pierwsze spotkanie ze słynnym Jakubem Wędrowyczem. Spotkanie całkiem ciekawe 😉
„Homo bimbrownikus” składa się z trzech krótkich historii i jednej – tytułowej – mini-powieści. I właśnie ta tytułowa powieść najbardziej przypadła mi do gustu.
W tejże powieści Jakub wraz ze swym przyjacielem Semenem wyruszają do stolicy w poszukiwaniu pewnego licealisty, Radka Oranguta, który jest wnukiem wroga Wędrowycza – szamana Yodde z Dębinki. Jeśli im się to uda, zostaną sowicie nagrodzeni, oczywiście w specjalny sposób 😉
Bohaterowie nie mają właściwie chwili wytchnienia, cały czas muszą rozwiązywać problemy, przed kimś uciekać lub z kimś walczyć. Jednak znajdą zawsze chwilkę na relaks, szczególnie Jakub musi zaspokoić wymagania swojego bardzo specyficznego metabolizmu.
Akcja jednak generalnie jest błyskawiczna, istne polskie „Archiwum X” pomieszane z „Amerykańskimi Bogami” 😉 Warszawa pełna jest wyznawców starożytnych słowiańskich kultów i bóstw, neandertalskich bogów, ukraińskich wilkołaków, bytów bionekrotycznych, a na dodatek dresiarzy z Pragi. Świetni są zmotoryzowani wikingowie w służbie watykańskiej inkwizycji 🙂 Ciekawe też są zasady funkcjonujące w poszczególnych kultach, szczegóły ich wyznań, obrzędy.
To Pilipiuk, którego lubię – bawiący się wierzeniami, historią, stereotypami i wadami ludzkimi. Autorowi bardzo dobrze wychodzi tworzenie alternatywnych wersji historii, tworzenie nowych związków przyczynowo-skutkowych.
Z przyjemnością przeczytałam ten tom przygód Wędrowycza. Wiem, że według wielu, jest to tom słabszy od poprzedzających go pięciu. Tym lepiej dla mnie :p
Już od jakiegoś czasu przymierzam się do przygód Jakuba,przekonałaś mnie ostatecznie 😀
🙂 Ciekawa bardzo jestem Twojej opinii. Nie spodziewaj się wysokiej literatury, ale przyjemnego lekkiego fantasy.