i sporo zdjęć 😉 O tych Targach napisano już tyle relacji, że nie zamierzam się rozpisywać. Dodam tylko to, co mi leży na sercu.
Pierwsza – miła – rzecz: możliwość spotkania oko w oko blogerki, której wcześniej nie miałam okazji spotkać w „realu”. Dofi, świetna z Ciebie babka i mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze wielokrotnie! Fajnie było móc z Tobą spędzić te wszystkie godziny (około)targowe 🙂
Druga – fajna – rzecz: możliwość spotkania tyyyyyylu blogerów! Sporą część z Was miałam okazję spotkać już wcześniej, ale część osób była dla mnie (przynajmniej „w realu”) zupełnie nowa. Tak czy siak – bardzo się cieszę, że miałam takową okazję, bardzo mi było z Wami dobrze!
Trzecia – niemiła – rzecz: słaba jakość tegorocznych Targów. To już pierwsza (a co dopiero o drugiej mówić!) edycja była lepsza. Mizerna ilość „prawdziwych” wydawców, mizerna frekwencja, wielka ilość firm-zapychaczy, drogie stoiska, pakiet medialny dla blogerów składający się z setek ulotek i naklejek (mieliśmy chodzić i je rozdawać?), brak szatni, chociaż to akurat okazało się dobre, bo w salach (a i generalnie na płycie) było tak zimno, że i apaszka, i kurtka bywały pomocne. Niestety, dla mnie – w porównaniu z poprzednimi dwiema edycjami – spore rozczarowanie. I tym większy przyczynek do zadumy – w jakim kierunku idzie ta impreza i czy w ogóle odbędą się czwarte Targi Książki w Katowicach?
Ale jeżeli się odbędą, to wierzę, że – kolejna świetna rzecz – wielką ich siłą będą Śląscy Blogerzy Książkowi. Grupa skrzynkęła się kilka miesięcy wcześniej i działała prężnie 🙂 To dzięki nim mieliśmy okazję uczestniczyć w ciekawych panelach, porozmawiać między sobią, jak również z przedstawicielami wydawnictw, pointegrować się w trakcie imprezy potargowej. A co niektórzy nawet zostali skuszeni i złamali swą obietnicę niekupowania! Taką siłę przekonywania mają ludki z ŚBK! Jeszcze raz – wielkie dzięki 🙂
Świetna rzecz – partyzanckie spotkanie z Martą Kisiel. Było megasympatycznie, wesoło i tak swojsko, że chciałoby się spotykać w tym gronie częściej!
Następna – nie do końca fajna sprawa – goście szkoleniowo-panelowi. Panowie z firm robiących szkolenie o pozycjonowaniu i afiliacji chyba w ogóle nie zainteresowali się, kto będzie ich grupą docelową. Nie byli przygotowani do szkolenia blogerów książkowych, nie znali naszej specyfiki i potrzeb. A nade wszystko nie sprostali potrzebie przedstawienia tego w sposób zupełnie podstawowy, dla ludzi, którzy w 95% nie wiedzieli nawet, o czym mowa, gdy mówi się o afiliacji.
Inną sprawą była panel z paniami z wydawnictw. Panie mniej lub bardziej urocze, chętne do współpracy, miłe i zaangażowane. Ale zrobił się – jak dla mnie – panel pod hasłem:

Może dlatego, że stoję w rozkroku między dwoma światami i znam rozmowy w kuluarach, to wiem, że wcale tak słodko i różowo nie jest, jak zostało to przedstawione w tym panelu. Zresztą na to się nastawiłam, więc akurat nie zaskoczył mnie kierunek, jaki przybrała ta rozmowa. I proszę mnie nie traktować jako bezmyślną hejterkę. Owszem, blogerzy dla większości wydawnictw są dosyć lub bardzo ważni, ale są małym wycinkiem wszystkich działań. I zdecydowanie nie są tak samo ważni, jak media tradycyjne. No, chyba że mówimy o blogerach nieksiążkowych, a za to zasięgowych. Ci już są często tak samo ważni. A głos blogerów bywa czasami brany pod uwagę, ale to raczej wyjątek, a nie norma. Tym bardziej, że sporo jest też przykrych kontaktów z blogerami, o czym nie do końca była tam mowa 😉
W każdym razie całość mego pobytu w Katowicach uważam za niezmiernie udaną! Szczególnie biorąc pod uwagę warstwę „towarzyską”. Spotkania z blogerami – super, wszystkie bez wyjątku 🙂 Spotkania z autorami – miodzio 🙂 Bardzo mi się podobało!
Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.