Kwiecień. Długo byłam przekonana, że to całkiem niezły miesiąc, sprawy zaczynają się układać. A potem życie pokazało, że to, co sobie człowiek myśli, to śmiechu warte złudzenie i się ostro pokaszaniło. Ciekawe, co będzie dalej. Jednak podsumowanie miesiąca będzie całkiem wesolutkie i optymistyczne, bo taka była większość miesiąca.
Co się chyba nigdy nie zmieni – było książkowo…
Jak widać różnorodnie – obyczajowo, kryminalnie, fantastycznie, historycznie, a ten wydruk to nowa książka Martyny Raduchowskiej, więc i science fiction się pojawiło. Czytania było w kwietniu sporo, dawno tyle nie przeczytałam!
Jak widzicie – wpadłam w kolorowanie po uszy! Albo i głębiej. W Światowy Dzień Książki, jak na rasowego mola przystało kupiłam sobie nowe kredki 😉 I dostałam nową kolorowankę, piękne obrazy, ale chyba trudniejsze do relaksowania się, niż „Esy floresy”, zobaczymy.
Miesiąc hulanek – nie dość, że najpierw Święta, to potem spotkania z przyjaciółmi, a na nich pyszności do picia i jedzenia. A tyłek rośnie…
Wiosna rozkwitła, a kilka dni wolnego z okazji Świąt i urlop po ich zakończeniu pozwoliły mi bardziej wrzuć się w to święto wzrostu, zieleni, piękności. Uwielbiam wiosnę! Więc trochę przyspamowałam jej zdjęciami…
Ale liczę na to, że mi wybaczycie, przecież wiecie, że mam fioła na punkcie zdjęć zachodów słońca i przyrody. A zresztą – zawsze możecie zejść niżej, do kolejnych zdjęć 😉
Drogę do Rodziców pamiętać będę do końca życia – trasa Warszawa – Bydgoszcz zajęła nam 6,5 h… Mandat, uniknięcie wypadku, dwukrotne zgubienie drogi, grad, śnieżyce, ulewy. Straszne to było! A po Świętach nastąpił tydzień lenistwa – rozkoszowanie się wiosną, kotem domagającym się głaskania, szalone zakupy, rozpieszczanie przez Rodziców, fajnie tak!
Przed Świętami poczułam, że należy odwiedzić ulubionego fryzjera. A na początku kwietnia wielu zostało zaskoczonych (niewielu nie ;p) zawiadomieniem, że dwójka naszych znajomych w trakcie wyjazdu wakacyjnego do Seulu weźmie tam ślub. Życzę im stu szczęśliwych lat razem, zasługują na to! Za to po powrocie do Warszawy wybrałyśmy się z koleżankami na zakupy do Ikei. Dumna jestem, że wróciłam tylko z tymi rzeczami 😉
A ostatnie foto to fura prezentów – pocieszajek od znajomych, które dostałam po mocno dziwnym i niefajnym zakończeniu miesiąca.
Co mi przyniesie maj? Mam wrażenie, że zamiesza mi ostro w życiu. A czy na dobre, czy na złe – los pokaże!