Kolorowanie – pytania i odpowiedzi

kolorowanie

Tytuł brzmi przedziwnie, prawda? Ale zdziwilibyście się, jak często w grupie osób zainteresowanych kolorowaniem przewijają się te same pytania! Pomyślałam więc, że można je zebrać w tym miejscu i zrobić swoisty (i mam nadzieję przydatny) mini-przewodnik. Dodajcie więc nowe, piszcie też swoje wersje odpowiedzi, może za jakiś czas zrobimy wersję 2.0 – ulepszoną, rozwiniętą.

Dlaczego miałabym spróbować? Przecież to zabawa dla dzieci, ośmieszę się i tyle.

Trochę trudno byłoby dyskutować z takim argumentem. Albo się czuje potrzebę, albo nie. Bo mogę przecież mówić o odstresowywaniu, kreatywności, stymulowaniu drugiej półkuli mózgowej, oczyszczaniu ze zbędnych myśli, uspokojeniu etc. Tylko jeżeli ktoś nie będzie miał w sobie ani odrobiny otwartości na tę ideę, to te argumenty i tak do niego nie dotrą. A szkoda, bo czasami warto dopuścić do głosu odrobinę tej dziecięcej radości życia…

A o tym, dlaczego warto pisało już sporo mediów, nie będę powielać, podrzucę tylko jeden link do ciekawego wpisu na blogu Manufaktura Radości.

Jak zacząć? 

Można różnie. Pójść do księgarni, przejrzeć dziesiątki kolorowanek, wybrać tę, która nas najbardziej pociąga i kupić. Do tego dorzucić wybrane przez siebie kredki, mazaki, cienkopisy czy flamastry – do czego nas serce ciągnie. I kolorować, łapać bakcyla!

Na początek nie ma też co przesadzać, dopóki nie ma się pewności, że pokocha się kolorowanie, to nie trzeba inwestować wielkich pieniędzy. Ja zaczynałam od 24 kredek Bambino i kolorowanki. Ale równie dobrze możecie sobie wydrukować jeden z setek tysięcy darmowych wzorów do kolorowania (chociażby Pinterest jest ich pełen) i zainwestować tylko w jakieś akcesoria do kolorowania. Czy kredki, czy mazaki – wybór należy do Was, każdy lubi coś innego. Tylko musicie mieć świadomość, że większość polskich wersji kolorowanek niekoniecznie dobrze znosi pisaki i cienkopisy, często papier jest stosunkowo cienki + są wzory po drugiej stronie kartki. Jeżeli Wam to nie przeszkadza, a chcecie wkładać w kolorowanie mniejszy wysiłek, to pewnie będą dobrym wyborem. Ja zdecydowanie jestem zwolenniczką kredek, można nimi dużo więcej. Ok, są też flamastry, którymi można bardzo dużo, ale wtedy kosztują już powyżej 10 zł za sztukę!

Jakie kredki kupić?

Na początek obojętnie jakie. Czas na zakupy konkretnych (posiłkując się np. tym wpisem) będzie gdy już będziecie pewni, że to jest coś dla Was. Możecie kupić kredki i za 5 zł, tylko musicie się liczyć z tym, że mogą być one twarde i mieć blade kolory. Ja polecam kredki bardziej miękkie, których kolory można mieszać, rozcierać je blenderem. Chociażby te wyżej wymienione Bambino to już jakiś początek. A potem… Hulaj dusza, piekła nie ma! Ogranicza Was tylko budżet i nic więcej! Dopiero w ciągu ostatniego roku odkryłam, jakie bogactwo kredek (i innych przyborów do rysunku) jest na świecie. Cudowności, mówię Wam! O kredkach będzie więcej w kolejnym wpisie związanym z kolorowaniem.

Jaką kolorowankę wybrać?

Tutaj odpowiedź będzie tylko jedna: przejrzeć je w księgarni i wybrać taką, na którą serce wskazuje. Nikt poza Tobą nie będzie wiedział, czy bardziej pociąga się kolorowanie kwiatów, zwierząt, ludzi, ubrań, miast, doodle, tatuaży czy „Gry o tron”. Wybieraj samodzielnie i tyle. Ewentualnie najpierw możesz popróbować z różnymi wydrukami z Internetu i na ich podstawie wyrobić sobie zdanie.

Papier i wykonanie kolorowanek potrafi się mocno różnić, więc pewnie z czasem wyrobicie sobie zdanie na temat tego, co lubicie najbardziej.

Gdzie szukać materiałów?

Allegro, Aliexpress, Amazon,  sklepy plastyczne. Ale też markety, są w nich regularnie promocje zarówno na kolorowanki, jak i na materiały plastyczne. Wybór jest spory, zarówno offline, jak i online, co kto lubi.

Czego jeszcze mogę spróbować?

Jeżeli lubisz eksperymentować i uczyć się nowych rzeczy, to polecam wczytanie się w blogi i oglądanie vlogów. Można się naprawdę sporo nauczyć o technikach i materiałach. A jak się pokocha kolorowanie, to najczęściej się płynnie przechodzi od ich kredek ołówkowych, przez różne ich rodzaje, do kredek akwarelowych, pędzelków, pasteli…

Ale ja nie potrafię, wyjeżdżam za linię, nie potrafię dobierać kolorów, nie umiem ich łączyć, nie nadaję się… Czy warto?

Pewnie, że warto! Tylko pamiętaj, to ma być frajda i odstresowanie, a nie pełne ambicji tworzenie perfekcyjnego dzieła! Przyjemność i rozrywka, perfekcjonizm odkładamy na półkę!

Jeżeli macie jakieś inne pytania czy wątpliwości – piszcie, może razem znajdziemy odpowiedź? Miłego kolorowania!

Reklama

Zatrzymane chwile #23

O mały włos, a przegapiłabym początek miesiąca! A tu już piąty grudnia, a fotopodsumowania niet, zgroza 😉 W każdym razie albo mija mi powoli pasja dokumentowania chwil, albo listopad miałam bardzo mało widowiskowy. Inna sprawa, że mój aktualny telefon raczej mnie wkurza działaniem i jakością zdjęć, więc i to może wpływać na zmniejszenie liczby fotek. W każdym razie po czasach, gdy było ich i po około 40 sztuk, czas na miesiąc, gdy było ich tylko 14. A jakich?

Oczywiście były książki!

Mansfield Park – przez zbieg różnych okoliczności dopiero co skończyłam czytać. Książki z kolejnego zdjęcia wszystkie (trzecia to nowy zbiór opowiadań Kinga) są już przeczytane, tak samo, jak i „Sekta egoistów”. Oczywiście nie wyrobiłam się jeszcze z ich opisaniem, ech… „Handlarz kawą” to prezent od Biblionetkołaja. A „Dziewczynę z pociągu” przeczytałam już dawno i nawet zdążyłam opisać – TUTAJ.

Były też kolorowanki, chociaż zdecydowanie było ich mniej (i generalnie gorsze jakościowo) – ze względu na leczenie kontuzji ręki. Na jednym ze zdjęć widzicie zresztą próbę nauczenia się delikatniejszego dociskania kredek do papieru 😉

A reszta to już różności zupełne…

Od lewej: prezencik, który dostałam od kontrahentki w pracy + kalendarz z pięknym widokiem, który chwilowo zdobi moje biurko, zanim zaczenie odliczać dni + deser, który uświetnił kolację po spotkaniu autorskim Katarzyny Puzyńskiej. Bardzo miły wieczór, pełen śmiechu.

Na początku listopada odwiedziła mnie z doroczną wizytą Mamuśka. Przez kilka dni oddawałyśmy się wielu przyjemnościom, m.in. zafundowałyśmy sobie nowe fryzury w mojej ukochanej Teksturze oraz uśmiałyśmy się niesamowicie na sztuce „Sextet czyli Roma i Julian” w Teatrze Buffo. Fajnie było! A ostatnie zdjęcie to moj sądny dzień, czyli chwile przed wyjściem z domu i ruszeniem do Polsatu, by brać udział w rozmowie o blogach książkowych. Pisałam o tym TUTAJ.

To tyle, zastanawiam się, co przyniesie mi grudzień. I czy z końcem roku nie zamknąć tego cyklu, może 2 lata jednak wystarczą…? Co Wy na to?

Zatrzymane chwile #22

Szczęśliwie dla mej schorowanej dłoni i nadgarstka nadeszla pora na kolejne fotopodsumowanie, a to spokojnie mogę zrobić lewą ręką. A pażdziernik był baaaaardzo pracowity i bardzo zabiegany – ważne premiery, spotkania, festiwale, targi, działo się!

 Przede wszystkim starałam się łapać piękne chwile tej jesieni…

Jak zwykle były też książki i czytanie, bo jakżeby inaczej!

Z tego, co widzę, to była też masa kolorowanek. Miałam wydajny miesiąc 😉

Były wyjazdy okołoksiążkowe, spotkania z fajnymi ludźmi i bolączka, że na to zawsze zbyt mało czasu…

Przy okazji wkręciłam garstkę ludzi w to, że zostałam autorką. Ja! Która od zawsze twierdzi, że zna swoje ograniczenia i w życiu mi do głowy nie przyjdzie pisanie książki. Nie słuchacie! 😛

Były też drobiazgi, różności:

Była impreza z okazji zacnej rocznicy istnienia firmy 🙂 Były piękne poranne widoki. Był przedpremierowy pokaz „Marsjanina” (całkiem przyjemna rozrywka!). Były postanowienia życiowe koleżanki zza biurka obok. Była nowa cudna kolorowanka oraz suche pastele do teł, których niestety nie miałam okazji wypróbować w związku z choróbskiem. Ciekawe, kiedy będę mogła wrócić do tej cudnej rozrywki…

Listopad już powinien być spokojny, zobaczymy!

Mało pisania, wcale kolorowania, nieszczęście ;)

Chciałam opisać „Legion”, ale od kilku dni cierpię. Chyba niestety przesadziłam z kolorowaniem (i pracą przy komputerze), nabawiłam się jakiejś kontuzji prawej ręki. Czekam, może przejdzie. A jak nie – czeka mnie lekarz 😦 Najbardziej żałuję kolorowania, bo wciągnęło mnie jak bagno! W końcu mogę „realizować” niespełnione marzenia o pięknych rysunkach! Nie był mi dany talent do rysowania (a zawsze marzyłam o takowym!), w kolorowaniu odnalazłam namiastkę spełnienia tego marzenia i pewnie stąd to bagno.

No, ale trudno, czekam, idę czytać, a Was zostawię z pracami, nad którymi ostatnio spędzałam dnie i noce. Mimo przeciążenia ręki – warto było!

Mania narastająca

Kurczę, zaczynam się niepokoić 😉 Niepostrzeżenie, przez ostatnie pół roku rozwijała się we mnie mania, która aktualnie kwitnie bujnie! Mniej czytam, mało bloguję, rzadziej spotykam się ze znajomymi, generalnie – siedzę w domu i… koloruję!

W życiu bym nie podejrzewała, że tak mnie trzepnie! Gdy mam do wyboru czytanie i kolorowanie, to częściej wygrywa ostatnio to drugie. Dobrze, że mam dalej do pracy, to czytam w autobusach. A ostatnio złapałam się na tym, że krytykuję aktualne mieszkanie jako mało sprzyjające temu hobby (mały stół, niewygodne, nieergonomiczne krzesła, złe oświetlenie) i zastanawiam się, czy nie poszukać czegoś innego. Maniaczka w wersji czystej, nieskażonej!

Ale chyba nawet nie chcę tej manii zwalczać, jest taka przyjemna. Sprawia mi masę frajdy, radości, uruchamia pokłady kreatywności. Zdobywam nową wiedzę (tak, tak, wiecie co to blender, wiszer i inne takie? :p). Cieszę oczy kolorowami i gotowymi rysunkami (Instagram wymiata!). A na dodatek świetnie się przy kolorowaniu myśli i gada. Co ciekawe, zauważylam, ze sprzyja uruchamianiu pewnych obszarów przemyśleń i pamięci, np. u mnie często wracają wtedy wspomnienia z różnych wyjazdów. Ciekawe, dlaczego…

Tak czy siak, nie zdziwcie się, gdy zrobi się tutaj jeszcze ciszej. Ewentualnie, gdy będzie coraz więcej o kolorowankach, kredkach, kolorach, zachwytach. Od pół roku w tym siedzę, dziwne, że dopiero od niedawna przebija to mocniej na bloga.

No, a teraz znikam kontynuować ten obrazek!

kolorowanka

A Was zostawiam z poniższymi pięknościami wyłowionymi na Instagramie! ❤

piekne kolorowanki