„Małżeństwo Klaudyny” Colette

Wydawnictwo: W.A.B, 2011

Oprawa: twarda z obwolutą

Liczba stron: 220

Moja ocena: 4,5/6

Ocena wciągnięcia: 4/6

Tom 1 – „Klaudyna w szkole”

Tom 2 – „Klaudyna w Paryżu”

*****

Piętnaście miesięcy podroży poślubnej może zmęczyć nawet Klaudynę. Żąda więc od Renauda powrotu do domu. Jednakże po powrocie okazuje się, że nie czuję się w domu, jego mieszkanie, jego służba jej nie zadowala, młoda małżonka tęskni za Montigny o tyleż mocniej, że po drodze wstąpili do tego miasteczka, nawet odwiedzili szkołę, poznali nowe uczennice, spędzili noc w sypialni w internacie. To wszystko rozbudziło dawne pragnienia i wspomnienia do tej pory zagrzebane pod kołderką niepamięci.

Klaudyna nie potrafi więc odnaleźć się w nowym życiu. Renaud wchodzi w wypracowane przez lata tryby – trochę interesów, sporo rozrywki. Bywa i przyjmuje, do tego samego zresztą namawia Klaudynę. Ona jednak na początku się opiera, z czasem powoli zmienia zdanie. A wtedy na ich drodze staje Rezi – piękna, eteryczna, drobna blondynka, która przykuwa uwagę Klaudyny. Powoli rośnie między paniami napięcie, które ujście może znaleźć tylko w zbliżeniu dusz i ciał. Tylko jak to zrobić, gdy obydwie są mężatkami bacznie obserwowanymi przez świat? I jak to pogodzić z miłością do Renauda?

Ta część zrobiła na mnie już mniejsze wrażenie. Klaudyna nie zachwyca tak bardzo urokiem, bezczelnością i sprytem, bardziej męczy niezdecydowaniem i chaotycznością. Miejscami wręcz mnie irytowała. Sama nie wie, co czuje do Renauda i Rezi, więc prowadzi z nimi swoistą grę. Owszem, Renaud traktuje ją czasami bardziej jak córkę, niż żonę, lecz ona sama daje mu ku temu powody. Zresztą jego to od samego początku intrygowało w Klaudynie, więc nie ma się tutaj czemu dziwić. A, gdy ona odkrywa, że chciałaby czegoś więcej, to nie jest w stanie tych pragnień jakoś wyartykułować, tylko szuka zaspokojenia tu i ówdzie. A to znowu prowadzi do efektu kuli śnieżnej, wydarzenia nawarstwiają się i prowadzą do takiego, a nie innego końca.

Inną sprawą jest to, że Klaudyna to ciągle – przynajmniej przez większość książki – niedojrzała panienka, której wydawało się, że jest dorosła. I to samo próbowała wmówić innym. A tak naprawdę tęskniła za życiem w domu rodzinnym, za szkołą, przyjaźniami, mruczącym kotem i rozpieszczaniem przez służącą. To właśnie w tym, że nie potrafiła dojść do tego, kim naprawdę jest i czego potrzebuje, upatruję źródło przynajmniej części problemów, które pojawiły się w tym tomie. Chociaż oczywiście nie wszystkie przyczyny wynikają z nieświadomości Klaudyny, nie zamierzam wybielać Renaud i Rezi. Jednakże Klaudyna w tej części trochę mnie rozczarowała i dlatego na jej głowie skupiła się większość mych gromów.

Ten tom jest bardzo… zmysłowy. Te wszystkie zapachy, smaki, kolory, westchnięcia, spojrzenia, guziczki i kosmyki włosów, Colette zatopiła się w zmysłowości. Zastanawiam się, jak tom pierwszy mógł wzbudzić taką sensację, a tom trzeci nie? A może zwyczajnie nie jestem tego świadoma i dlatego zakładam, że tylko pierwszy był skandalizujący. Dla mnie „Małżeństwo Klaudyny” jest potencjalnie o wiele bardziej bulwersujące dla dawnych salonów paryskich, niż tom pierwszy.

Mimo tego, ze ten tom zrobił na mnie ciut mniejsze wrażenie, to i tak jestem niezmiernie ciekawa tego, co wydarzy się w życiu Klaudyny, więc planuję sięgnąć po kolejny tom i opowiadania (ach, dlaczego ich nie wydano w styliste podobnej do tego nowego wydania?!). Bo Colette pisze w taki sposób, że to jedna wielka przyjemność czytelnicza, swoim stylem podbiła mnie i tyle!

© 

Reklama

„Klaudyna w Paryżu” – Colette

Wydawnictwo: WAB, 2011

Oprawa: twarda z obwolutą

Liczba stron: 240

Moja ocena: 5/6

Ocena wciągnięcia: 5/6

„Klaudyna w szkole” – recenzja

*****

W czasie mego pierwszego literackiego pobytu w Montigny polubiłam zadziorną i zwariowaną Klaudynę. Tym razem splot okoliczności powoduje, że ojciec Klaudyny podejmuje decyzję o przeprowadzce do Paryża. Dla Klaudyny jest to ciężki cios, nie umie się przystosować, tak źle jej się żyje w mieście świateł źle, że rozregulowane nerwy wpędzają ją w chorobę.

Po długich kilku miesiącach Klaudyna powolutku wraca do życia. Zaczyna nawet wychodzić z domu, najpierw nieśmiało, potem z coraz większą ciekawością. Razem z ojcem jadą w końcu odwiedzić jego siostrę, u której poznają jej wnuka – Marcela. Tenże rówieśnik bardzo szybko zostaje towarzyszem Klaudyny, zwierzają sie sobie, otwierają swe serca, ale także dokuczają sobie i drażnią swe zmysły. Na scenę wkracza także ojcec Marcela – Renaud. Intrygujący mężczyzna, który swoją tajemniczością i lekką bezczelnością budzi zainteresowanie Klaudyny. Jednocześnie jego relacje z Marcelem są bardzo chłodne, ojciec i syn wyraźnie za sobą nie przepadają. Jak odnajdzie się Klaudyna w tym trójkącie?

Ten tom jest inny od pierwszego – mniej w nim podlotkowatego rozbrykania i młodzieńczego zachwytu życiem. Klaudyna troszkę dojrzewa, przeżyła mocno rozstanie z poprzednim życiem. Sporo tutaj przemyśleń dotyczących jej życia, tego, co się z nią dzieje etc. Klaudyna przeżywa pierwsze zauroczenie mężczyzną, niby taka oczytana i osłuchana, nowomodna, ale jednak niedoświadczona i w gruncie rzeczy mniej otwarta, niż jej samej się wydawało. Mamy tu też wątki dalszych losów jej przyjaciółek, których życie potoczyło sie bardzo różnie, często zaskakując Klaudynę i dając jej powody do różnorakich przemyśleń.

Jednocześnie – i paradoksalnie – to ciagle ta sama rozkoszna powieść! Te opisy relacji międzyludzkich, te wizyty towarzyskie, koncerty, podróże bryczką na gumach, kostiumy, rękawiczki, karczki i rozpacz nad ściętymi włosami. Uwielbiam takie klasyczne powieści wlaśnie za styl, za świat w nich przedstawiony, za urok tych opowieści.

Serdecznie polecam cykl o życiu tej wariatki, którą lubić można z jej wszystkimi zaletami i wadami. Urocze książki, pełne czaru dawnych lat. Czytam je z wielką przyjemnością! © Agnieszka Tatera