
Pora na kolejny różnorodny wieloksiąg. Książki, których właściwie nic nie łączy, powiedziałabym, że dla każdego coś… potencjalnie interesującego. A co?
*****
„Honor złodzieja” – Douglas Hulick
Drothe, wieloletni Kamratów, zna na wylot mroczną, niebezpieczną Ildrekkę. To miasto nie dla każdego, jednak on zna je jak własną kieszeń, wie, kto jest wart znania, mapę ma w małym palcu, wie, gdzie, co i z kim. Zresztą nie bez powodu pracuje jako informator dla szefa jednego z gangów. Pewnego dnia natrafia na wiadomość związaną z prastarą księgą. Księgą, która może zmienić losy świata… Tylko jak ją zdobyć?
„Honor złodzieja” to bardzo dobra powieść łotrzykowska. Ciekawa, dobrze napisana, wciągająca, z interesującymi bohaterami. A zakończenie nawet zdołało mnie zaskoczyć, co zdarza się coraz rzadziej. Oczywiście zaraz po zakończeniu chciałam czytać kolejny tom, ale wyszło, jak wyszło, poczeka pewnie do urlopu, ech…
„Samotne miłości” – Eshkol Nevo
Fikcyjne miasto w Izraelu, Miasto Cadyków. To właśnie tutaj ma powstać nowa łaźnia religijna – mykwa, sponsorowana przez bogatego Żyda z Ameryki. Jednakże jest to problem, bo jest ich w całym mieście mnóstwo, na dodatek każda jakoś powiązana z lokalną społecznością, odłamem religijnym, jakąś grupą polityczną czy społeczną. Po gruntownych oględzinach mapy włodarze decydują, że jedyne miejsce, gdzie mogą zbudować mykwę, to nowe osiedle Żydów, którzy wyemigrowali z Rosji, zwane Syberią. Od tego zaczyna się cała historia, pełna przedziwnych wypadków, ocierające się o farsę krzywe zwierciadło odbijające społeczność zamieszkującą Miasto Cadyków.
Nevo kolejny raz stworzył interesującą powieść o miłości, poszukiwaniu bliskości i zrozumienia, problemach w komunikacji, próbie zmian i odnalezienia się na nowo. Snuje swą opowieść spokojnie, nostalgicznie, skupiając się na szczegółach, dając czytelnikowi czas i możliwość refleksji, rozsmakowania się w lekturze. Nie jest to powieść dla każdego, trzeba lubić specyficzny styl tego autora. Ale warto spróbować, jest tak różny od zalewu tak podobnych do siebie książek, które od jakiegoś czasu mamy na rynku.
„Zemsta najlepiej smakuje na zimno” – Joe Abercrombie
Okrutny książe Orso od lat prowadzi wojny wyniszczające okoliczne tereny. Pomaga mu w tym Monza Murcatto, Wąż Talinsu, najsłynniejsza najemniczka. Jej popularność wśród ludu nie podoba się księciu, który nasyła na nią morderców. Jednak Monzie udaje się uciec i zaprzysięga zemstę! Pomagać jej w niej mają przedziwni towarzysze – pijaczyna i barbarzyńca z obsesją czynienia dobra. Ta trójka poluje na Orso i jego towarzyszy, a na Monzę poluje z kolei nasłany przez księcia najbardziej niebezpieczny człowiek świata…
Cóż za nierówna książka! Pomysł całkiem dobry, chociaż daleki od unikatowości, ale wykonanie już średnie, tak samo, jak tłumaczenie. Przykłady? Szczery zapach, heroicznie falujące piórko i bohaterowie warczący w trakcie zarówno walki, jak i seksu 😉 Do tego jest straszliwie przegadana, ciachnęłabym jak nic 200 stron, może nawet więcej!
*****
To byłoby na tyle, ciekawe, czy w tym wieloksięgu znajdziecie coś, co Was zainteresuje! Ja ostatnio czytam coraz mniej, życie, ćwiczenia, praca, teatr, spotkania, to wszystko zjada mi tyle czasu, że na czytanie zostaje niewiele. Ale nic to, i tak jest super!