Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że będę się integrować z bandą ponad 40 blogerów na sobieszewskiej plaży, to bym się znacząco postukała w czoło. Ja? Z tyloma blogerami? I to jeszcze głównie nieksiążkowymi? No way!
A życie lubi robić nas w konia. I bardzo dobrze, bo to właśnie dzięki temu, że wciągnęło mnie środowisko blogerów, zdecydowałam się wysłać zgłoszenie na kolonie blogerów, organizowane pod hasłem „Morska Ferajna”. Jako, że był to czas dla mnie bardzo gorący, to zgłoszenie wysłałam na ostatni moment, dosłownie chyba ostatniego dnia późnym popołudniem.
Czekałam, czekałam, aż zobaczyłam na Facebooku pierwsze okrzyki „Hurra! Jadę na Morską Ferajnę”. Zajrzałam do skrzynki, zasmuciłam się niezmiernie, bo maila z zaproszeniem nie znalazłam. Załkało me serducho! Jednakże szybko okazało się, że tenże mail trafił do SPAM-u. Mogłam więc dołączyc do grona szczęściarzy, którzy 15 sierpnia przybyli do Gdańska, by spędzić upojny długi weekend na Wyspie Sobieszewskiej. Byli tam dorośli, dzieci i psy, wesoła ferajna!
Na miejscu przywitano nas apelem, regulaminem kolonii oraz zademonstrowaniem tego, jak będą karani ci, którzy go przestrzegać nie zamierzają 😉 (zdjęcia oczywiście idzie powiększyc kliknięciem)
Potem nastąpiło tworzenie listy pod hasłem: kto gdzie mieszka. Miałam cudownych współmieszkańców, dosyć roślinnych i kochanych: Bazyl Lia, Moja Trawa, With Love. Ale stałych gości mielismy mnóstwo, w końcu ochrzczenie naszego domku Centrum Kultury Międzynarodowej do czegoś zobowiązywało!
Już pierwszej nocy zamieszkała z nami piękna tygrysica. Przyniosła nawet ze sobą dwa rude maluchy, ale chyba szybko doszła do wniosku, że zbyt wiele osób dookoła stresuje małe 😉
Zaczeło się więc bardzo fajnie! A jak było dalej?
Było łowienie bursztynów, spacery po plaży, podglądanie ptaków w Ptasim Raju, kąpiele, przypiekanie boczków, ognisko, wspólne gotowanie, wędrówki po Gdańsku z trójmiejskimi blogerami, nocne słuchanie szumu morza, różne gry i zabawy. Jak widzicie – prawdziwe kolonie. A jak przystało na prawdziwe mole książkowe – razem z Anią, Mają i Darkiem (oraz grupą blogerów nieksiążkowych) odwiedziliśmy jedną z pięknych gdańskich bibliotek 🙂
Jeszcze trzy sprawy są dla mnie ważne. Uwaga, będzie słodko! Będzie – jak to się zarzuca na fejsiku – mizianie po galotach i #ciagletesamegeby 😛
Koloniści. A dokładniej – TACY koloniści! Ja nie wiem, co w nich jest takiego, ale kontakt łapie się błyskawicznie, a wspólne spędzany czas to coś pięknego. Czy to wpływ blogowania, coś ono zmienia w mózgu, wpływa na sposób myślenia i poczucie humoru? W każdym razie było mi bardzo z nimi dobrze. I piszę to ja, która wprawdzie społeczna dosyć jestem, to jednak przeważnie na krótką metę. Obawiałam się 4 dni z 45 osobami. Wydawało mi się, że szybko będę chciała uciec do jakiejś samotni i posiedzieć tam z dala od grupy. A tu niespodzianka, nic takiego się nie wydarzyło! Może było łatwiej dlatego, że sporą część już wcześniej nieźle znałam? Ale też część nowych osób wzbudziła mą sympatię i z chęcią spotkałabym Was w przyszłości! Na przykład obraz Szatana skaczącego i śpiewającego „Banananana…” ciągle mi stoi przed oczami 😉
Miejsce. Byłam już kiedyś na Wyspie Sobieszewskiej, ale wtedy to była praca i właściwie nie poznałam niczego poza ośrodkiem. A to jest urocze miejsce! Bardzo ładna i niezasyfiona plaża, niewiele ludzi (i to w długi weekend, gdy pewnie na innych plażach szpilki nie można było wetknąć), czysta woda i urocza natura dookoła. I jeszcze Gdańsk… Jedno z trzech najukochańszych miast w Polsce! I najpiękniejsze Stare Miasto, uwielbiam je całym swym sercem. Każdemu polecam poznanie tych dwóch miejsc! Ja bywam w Gdańsku od czasu do czasu i nie zamierzam tego zmieniać 😉
Kadra. Byli uroczy, zorganizowani, elastyczni. Potrafili zdobyć masę sponsorów (Tesco, Ziaja, Organique, Żywca, Puffins, Czarnej Owcy, Dinner Club). Ale przede Gdańsk pokazał, że miasta potrafią bardzo fajnie prowadzić działania w tzw. social mediach i zapraszać do wspólnego działania blogerów. A to ciągle wielka, wielka rzadkośc w tej sferze.
Dosyć wazelniarstwa 😛
Ja będę jeszcze długo wspominała ten wyjazd, ludzi, piękną plażę i cudne morze. Przypomniałam sobie, jak bardzo kocham szum morza, wrzaski mew i siedzenie w wodzie aż do zsinienia 😉 Przypomniało mi się dzieciństwo i za to Wam wszystkim dziękuję!
A na koniec zapraszam do obejrzania galerii zdjęć! Nie bójcie, nie będzie ich 2000 😉
PS. Zdjęcia autorstwa Agnieszki Wanat – Aguincredible, Blaszanego kogucia, Agacior89 i mojego.