Bloguję, więc jestem (Blog Forum Gdańsk 2013)

Najpierw wstęp formalny, bo pewnie w kąciku książkowym są ciągle jeszcze ludzie, którzy nie wiedzą, o co kaman. Blog Forum Gdańsk to od czterech lat największa i ciągle najciekawsza impreza „branżowa”. Każdego roku do Miasta Wolności zjeżdża się 200-300 zaproszonych blogerów, by przez dwie doby odkrywać różnorakie tematy związane z blogowaniem, wymieniać się doświadczeniami, wiedzą i nawiązywać kontakty. Kompletnie odjechany czas, ładujący energetyczne baterie na cały kolejny rok!

W tym roku całość skupiała się wokół trzech haseł: „Inspiracje. Pasja. Zmiany”. Dzięki temu dyskusje odbywały się na poziomach dotyczących człowieczeństwa, obywatelstwa, pasji i świadomego blogowania. Również dzięki temu mieliśmy wystąpienia tak porywających mówców, jak o. Leon Knabit, Jurek Owsiak, Agnieszka Kaluga czy Maria Rotkiel.

Nie zamierzam zdawać relacji „krok po kroku”, zapraszam tylko do oglądania nagrań wideo z przemówień i debat, bo tak bardzo warto obejrzeć większość z nich! Znajdziecie je TUTAJ. Natomiast TUTAJ znajdziecie wybrane hasła z wypowiedzi prelegentów, a TUTAJ i TUTAJ zdjęcia.

Przypinki BFG

To właśnie wybór tego właśnie kierunku jest największym plusem tegorocznej edycji. Rok 2013 robi na mnie wrażenie roku pełnego hejtu na blogosferę, blogerów, przegadania aż do wypęku tematów dotyczących zarabiania na blogach, celebrytyzmu, fochów i miałkości. Pewnie, trochę racji w tym jest, jednakże większość tych opinii „ekspertów” nijak się ma do rzeczywistości. Mam wrażenie, że tak w większości twierdzą ci, którzy:

a)      słabo znają zróżnicowanie blogosfery i, generalnie, ją samą.

b)      mają problem z tym, że im samym nie wychodzi (lub nie wyszło) w tym aspekcie nic ciekawego.

c)      uwielbiają hejtowanie i/lub przyjmują taki sposób na nakręcenie swojego „imidżu”.

Pierwszy blog założyłam w lutym 2005 roku, wcześniej przez jakiś czas bywałam na różnych blogach jako czytelniczka. Jednakże od tego czasu w miarę regularnie prowadziłam kilka blogów. Mój pierwszy, typowy „pamiętniczek”, prowadziłam 4 lata. I właściwie, kiedy poczułam, że jego formuła (a moja potrzeba takiego uzewnętrzniania się) kończy się powoli, wtedy pojawiło się „Książkowo”. W międzyczasie był inny blog książkowy, blog fotograficzny i inne, o których nawet nie pamiętam. W wtrakcie wielu lat pisania bloga, najpierw bywałam na wielu blogach, czytałam i komentowałam, a potem zaczęłam udzielać się również na inne sposoby – nagroda blogerów książkowych, różne akcje międzyblogowe, spotkania blogerów, dyskusje, panele.

Dzięki temu wszystkiemu natykam się na tyle ciekawych blogów, blogerów, inicjatyw, że w życiu nie odważyłabym się na słowa, że blogosfera nie ma sensu, czy że się skończyła. To tylko obnaża według mnie ignorancję danego „eksperta”, który całą swoją opinię uzasadnia tylko powierzchowną obserwacją czubka blogowej góry.

Oczywiście, że są zjawiska i typy blogerów, których nie lubię. Na BFG Jacek Gadzinowski powiedział, że i kasa może być pasją. Pewnie, z tym nie dyskutuję. Ale jakoś mimowolnie odrzuca mnie od blogerów, którzy bloga założyli tylko po to, by mieć maszynkę do zarabiania kasy (a adaptując do blogosfery książkowej: tylko po to, by zdobywać kolejne i kolejne egzemplarze recenzenckie od wydawnictw i portali). Możliwe, że to mi się zwyczajnie kłóci z moją duszą społecznika. W końcu 7 lat spędziłam jako wolontariusz i pracownik różnych organizacji pozarządowych, wsiąkłam w atmosferę realizowania pasji i marzeń, we wspólną pracę na rzecz innych (a przy okazji dla siebie samego), w to, że świat może zmieniać każdy z nas. I dlatego kasa nigdy nie będzie dla mnie pasją. Świetnie jest ją mieć, ale jeżeli jest ona głównym celem życia, to musi to być chyba jednak smutne życie.

Wszystko, o czym pisałam powyżej spowodowało, że gdy usłyszałam, w jakiej tematyce będziemy się poruszać na tegorocznym Blog Forum Gdańsk, to bardzo się ucieszyłam. Ale jednocześnie zastanawiałam się, jak to zostanie odebrane przez innych blogerów, szczególnie tych, którzy mniej śledzą to, co dzieje się w „bagienku” i mogą się zastanawiać, dlaczego akurat wyskoczono z taką tematyką. Z relacji jednak widzę, że było to generalnie bardzo dobrze postrzegane. Ludzie z chęcią słuchali (i dyskutowali, szczególnie w kuluarach) na temat pasji, realizacji marzeń, odpowiedzialności, tego, co można zrobić dzięki blogowaniu, jak można zmieniać swoją i czyjąś rzeczywistość. Bo – jak powiedziała Draginja Nadazdin – „Słowa mogą uratować człowieka”. Oczywiście, nie zawsze chodzi o dosłowne ratowanie (jak np. robi Amnesty), ale też o różne większe i mniejsze akcje. O to, że pisząc o czymś na blogu, możemy na to zjawisko lub osobę zwrócić uwagę innych, co może przekuć się na różnorakie skutki. Ale także o odpowiedzialność za to, co piszemy, bo równie łatwo, jak możemy pomóc, tak samo możemy zaszkodzić.

Dużo było o czynieniu dobra, o pomocy, o działaniach charytatywnych. Ale oczywiście nic na siłę, to trzeba czuć w sercu, inaczej nie ma sensu „lansowanie się przez czynienie dobra”, bo nie będzie to autentyczne, a to idzie łatwo wyczuć. Szczególnie, że nasi stali czytelnicy jednak nas dobrze znają. Jeżeli jednak czujemy, że chcemy coś zrobić, to dlaczego nie robimy? Jeżeli potrzebujemy pomocy, to wystarczy o tym napisać, a jest duża szansa, że się znajdzie. W końcu słowa mają moc!

Kończę ten mój okrutnie długi i chaotyczny wpis. Minęły już trzy dni od powrotu, a ja nadal nie potrafię ułożyć jasnej, przejrzystej wypowiedzi, więc to się już chyba nie zmieni. Wyrzuciłam jednak z serca to, że blogosfera jest super, ale jest jednocześnie grupą jakich wiele, a w każdej z grup znajdą się dranie, oszuści i ci, którzy w różny sposób „kalają gniazdo”. Jednakże my możemy dalej blogować z pasją i robić fajne rzeczy, więc to czyńmy! Cytując Jurka Owsiaka – „Blogerzy całego świata łączcie się! Jesteście siłą i przyszłością!”.

PS. Jeszcze raz zachęcam do oglądania wystąpień, np. Zorki (koniecznie!) czy też Marii Rotkiel.

PS2. Bardzo mocno zaskoczył mnie wczoraj Kominek TYM wpisem. Warto przeczytać!

Reklama

Blogerski WrocLOVE

Blogerzy

Za oknem hula wiosenny wiatr, przegania po niebie chmury. Trochę to wszystko melancholijne, więc postanowiłam bronić się przed takim nastrojem wspominkami ze zwariowanego wyjazdu sprzed tygodnia. A działo się…

Jakiś czas temu Ilona z BlogoStrefy wyznała, że marzy o zrobieniu wyjazdowego spotkania blogerów warszawskich z…, no właśnie z blogerami skąd? Niedługo później okazało się, że tym razem będzie to Wrocław, że pojedziemy do tego uroczego miasta, by uczestniczyć w imprezie pod hasłem „Reklamowe Pogaduchy Blogerów #4”, organizowanej przez chłopaków ze Studium Przypadku. Pozostawało ogarnąć, jak tam pojedziemy i co z noclegiem, ale z tym radziła sobie dzielnie Ilona razem z wrocławską drużyną organizatorów. I wielkie Wam za to „danke” z mej strony!

Ilona znalazła przewoźnika bardzo przyjaznego blogerom. PKS Polonus (zobaczcie, co też kryje się pod linkiem!) nie dość, że okazał się elastyczny cenowo i zaoferował nam preferencyjne warunki, to jeszcze przywitał nas na Placu Defilad w sposób, który widzicie u góry. A na dodatek zaopatrzył w notatniki do zapisywania złotych myśli oraz solidny zapas wody, żebyśmy przypadkiem z pragnienia nie umarli. Bardzo udany wstęp do dłuższej współpracy?

W każdym razie w sobotę wcześnie rano na parkingu zjawiła się grupa blogerów, którzy po zrobieniu miliarda fotek wsiedli wreszcie do autobusu i ruszyli w drogę. Na początku padały żarty na temat „blogowego Smoleńska”, czyli jak to tak można tylu blogerów w jednym autobusie przewozić. Ale szybko zaczęliśmy się integrować, śpiewać piosenki (Ogórek, Dumka na dwa serca, czy też Mydełko Fa to tylko nieliczne z hitów, które odśpiewaliśmy), opowiadać kawały. Niektórzy wytrwali próbowali czytać, pisać czy pracować. Działania raczej skazane na niepowodzenie 😉 Po drodze zaplątaliśmy się w jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni i zamiast odebrać szybko i sprawnie Radomską z ekipą z Łodzi, to jakimś cudem na dłuższy czas utknęliśmy w Zgierzu. Ale nie ma tego złego… Teraz znamy już Zgierz i rozważamy na zmianę stworzenie tam Blogomiasta oraz Blogowej Strefy Ekonomicznej. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Przez Zgierski Trójkąt Bermudzki dojechaliśmy do Wrocławia właściwie na styk. Zdążyliśmy odebrać wejściówki, zostawić bagaże w szatni, przenieść z autobusu na teren Kina Nowe Horyzonty podarowane nam przez Wyborową zapasy i już zaczynaliśmy imprezę. A nie, wróć! Jeszcze zdążyłam spotkać Izusr, z którą przekazałyśmy sobie książki, jak na blogerki książkowe przystało.

Impreza składała się z trzech prezentacji, debaty oraz pokazu filmy „Sztuka reklamy”. Pierwsze dwie prezentacje były całkiem interesujące, trzecia też, ale była zdecydowanie za długa. Generalnie całość była dla mnie ok, wolałabym być tylko mniej zmęczona, więc następnym razem przyjadę do Wrocławia w piątek 😉 Zabrakło mi czasu na integrację z wrocławskimi blogerami. Czas niby był na imprezie, ale wiadomo, jak to jest w zatłoczonych klubach pełnych muzyki. Wolałabym jakiś element integracyjny w kinie, chociaż jednocześnie wiem, że ekstremalnie trudno jest to zrobić dla tak dużej grupy osób przy tak krótkim czasie. No ale nic na to nie poradzę, mam element niedosytu w tej kwestii.

Rozochoceni prezentami od Wyborowej (która została przechrzczona na Blogową) udaliśmy się najpierw na burgerową kolację, a potem do klubu „El Barrio”, gdzie niektórzy tancowali do białego rana. Taniec nie należy do moich ulubionych czynności, więc ja głównie rozmawiałam, dzięki czemu miałam okazję poznać kilka ciekawych osób (no i nagadać się z tymi już znanymi). Był i śmiech, i rozmowy o życiu, przytulanie (bo blogerzy w większości to przytulasy! 😉 ), ale też poważne dyskusje. Ciekawy wieczór, w trakcie którego dałyśmy się razem z Mają porwać tajemniczej parze i wywieźć gdzieś za Wrocław! Tam udostępniono nam kanapę, zapoznano z kotami i przeuroczym szczeniakiem, rano poczęstowano jajecznicą z „jajek od własnych kur” i odwieziono na autobus do Wrocławia. Gościna jak się patrzy, dziękuję!

Zakładałam, że powrót będzie znacznie spokojniejszy, jednakże me oczekiwania spełniły się tylko po części. Faktycznie, niektórzy starali się spać, odpoczywać w ten czy inny sposób, ale i tak u reszty sporo się działo. W pewnym momencie z tyłu autobusu zaczęto analizować cóż oznacza „element status” i jaka to pozycja w „Blogosutrze” 😉 A znowu z przodu rozmawiano o poważnych biznesach związanych z nieruchomościami, delfinami i statkami 😉 Tym razem ominęliśmy Zgierz, więc w Warszawie zjawiliśmy się chyba wcześniej, niż większość z nas zakładała. Cmok, cmok, cmok, przytulas i już koniec.

A w poniedziałek? W poniedziałek wielu z nas cierpiało na nową jednostkę chorobową. Zwie się ona delirium blogens.

PS. Wszystkie zdjęcia są autorstwa Kobiecego Punktu.

W siną dal, w siną dal…

W momencie, w którym czytacie te słowa, ja zapewne dojeżdżam do Wrocławia lub tam od dawna jestem. Dzisiaj rano silną grupą prawie 30 blogerów wyruszyliśmy wesołym blogobusem z Warszawy (przez Łódź 😉 ) do Wrocławia. A we Wrocławiu uczestniczymy w wydarzeniu „Reklamowe Pogaduchy Blogerów #4”.

Zapowiada się upojna podróż blogowym autobusem, miodny pobyt we Wrocławiu, w znakomitym towarzystwie pewnie kilkuset blogerów, a potem zapewne śpiący powrót. A w poniedziałek umrę w pracy.

W każdym razie – będę, gdy będę. I wtedy też opiszę wrażenia. Nie jestem w stanie określić, czy dam radę się odezwać w poniedziałek, wtorek, czy jeszcze inny dzień, bo tydzień – do piątku – zapowiada mi się tak aktywnie, że nie wiem, jak go przeżyję. Ale postaram się jak najszybciej zdać relację z wyjazdu. Recenzji pewnie szybko nie będzie, bo jakoś nie przewiduję zbyt dużej ilości czytania w najbliższych dniach.

Blogobus

PR i reklama w blogosferze

Ludzie

Wczoraj w auli Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie odbyło się szkolenie „PR i reklama w blogosferze”. Prowadził je słynny (przynajmniej wśród blogerów i sporej części firm) bloger Kominek, czyli Tomek Tomczyk. Niedawno pisałam o jego książce – „Bloger”. Jak odebrałam szkolenie?

Było to szkolenie dla firm, taki jakby instruktaż, jak współpracować z blogerami. Sala była więc pełna przedstawicieli różnych firm, agencji reklamowych czy socialowych. Bardzo chciałam tam iść, bo jak do tej pory, to doświadczenie współpracy mam głównie z blogerami książkowymi, a to grupa specyficzna, z którą praca jest mało skomplikowana i właściwie bezproblemowa. No i nie ma zbyt wielu elementów, na które należy zwracać uwagę. Aktualnie zaczynam działania z innego typu blogerami, po części tymi „rankingowymi”, więc wchodzę na nowy teren. Jednocześnie staram się kontynuować pracę w kierunku działania w promocji internetowej, social mediach, współpraca z blogerami będzie więc dla mnie zapewne ważnym aspektem działań i w dalszych latach. To szkolenie wypadło więc w idealnym czasie.

Pierwsza uwaga – Tomek przygotował się naprawdę solidnie. Zrobił prezentację, która miała 226 slajdów i była niezmiernie ciekawa. Ale była ona tylko wstępem do tego, co chciał nam przekazać. Opowiadał z pasją, z humorem, było widać, że to wszystko, o czym mówi, wynika z lat praktyki i ze znajomości tematu. Prezentował naprawdę wiele przykładów, omawiał różnorakie case’y. Wszystko było dynamiczne i interesująco przekazane, nic więc dziwnego, że pięć godzin upłynęło migiem.

nespresso

Było zatrzęsienie różnych informacji. Od wstępu do blogosfery, przez kategorie blogów, czym charakteryzują się blogerzy, przez określenie z kim warto pracować, jak pracować, jak negocjować warunki, na co zwracać uwagę, jak badać wyniki wspólnej akcji, jak komunikować się z blogerami, co im oferować i jak to robić, czego wymagać, a o czym zapomnieć… To tylko urywek całości! Przykładowe slajdy z prezentacji znaleźć możecie na końcu relacji na blogu Kominka.

Po mniej więcej czterech godzinach prezentacji część formalna została zakończona, mniej więcej połowa uczestników opuściła salę, a między resztą a Tomkiem zaczęła się momentami dosyć gorąca dyskusja. Było wiele pytań, padały też antytezy do tych głoszonych przez prowadzącego. Przedstawiciele firm chcieli jak najwięcej konkretów, podawali konkretne przykłady z ich działań, chcieli przedyskutować wiele przypadków, które przytrafiają się im w pracy z klientami i z blogerami. Czas upłynął więc błyskawicznie, a z komentarzy, które czytałam na profilach bloga, osobistym profilu Tomka i pod postem na blogu – szkolenie zebrało ogrom pozytywnych opinii. I kompletnie się temu nie dziwię, bo i ja uważam, że to było bardzo dobre i profesjonalnie przygotowane szkolenie. Z chęcią wezmę udział w kolejnym 😉

alk

Z praktykaliów – bardzo dobra sala (chociaż mimo, że już tam byłam, to znowu błądziłam, a z rozmów wiem, że nie ja jedyna nie ogarniam poruszania się po tej uczelni), a firmy współpracujące z Tomkiem zaoferowały uczestnikom poczęstunek – kanapki, słodycze i kawę. Przerwy przeznaczyliśmy więc na konsumpcję i integrację. A ku memu zdziwieniu zostałam rozpoznana „z fejsika” przez toruńskich kolegów-blogerów-pracowników social media. To było naprawdę miłe zaskoczenie!

PS. Wszystkie zdjęcia pochodzą z bloga Kominka. Jak na nie klikniecie, to zobaczycie większe wersje. Jestem w szoku, że załapałam się aż na dwa, przeważnie nie ma mnie na żadnych. Normalnie hall of fame 😉

Polecani i wpływowi, blogerzy rządzą!

Dzisiaj będzie krótko. Chciałabym tylko podrzucić Wam kilka informacji, może Was zaciekawią.

Andrzej zrobił podsumowanie akcji „Share Week 2”,  gdzie zrobił listę blogów powtarzających się najczęściej, przeanalizował zgłoszenia pod różnym kątem etc. Moim zdaniem jest to bardzo ciekawa lektura. Ze znanych mi blogów książkowych zauważyłam tylko Kreatywę (którą – patrząc na opisy podziałów – polecono od 2 do 4 razy). Jest trochę blogów „mieszanych”, na różne tematy, ale książkowo znowu generalnie leżymy. Cieszy chociaż to, że autor bloga uznał m.in. moje typy jako interesujące 😉

Dzisiaj internetami rządzi doroczny ranking wpływowych blogerów przygotowywany przez Kominka. Sporo się przez rok pozmieniało. Oczywiście, znajdziecie w nim „oczywiste oczywistości” (przynajmniej dla tych, którzy chociaż trochę obserwują ogólnie blogosferę), ale sporo także nowych, interesujących blogów. Fajnie, że wpadło tam sporo moich faworytów (co zobaczycie, gdy zerkniecie, kogo zgłosiłam w ramach Share Week 2), to cieszy. Kibicuję im z całego serca, więc fajnie, że teraz zyskają jeszcze wiatr w żagle i jeszcze łatwiej będą się rozwijać. Bo przecież chyba każdy wie, że ten ranking biorą pod uwagę rozmaici reklamodawcy, gdy myślą o robieniu kampanii z blogerami.

Co poza tym? Cieszy to, że blogosfera jest coraz aktywniejsza offline. Spotkania mnożą się chyba przez pączkowanie 😉 Na dniach spotkają się dwie grupy. Już jutro odbędzie się spotkanie w Poznaniu!

Poznań

A za kilka dni spotkają się blogerzy z Opola:

Opole

Na spotkanie powoli szykują się także ludzie z Olsztyna, więc zaglądajcie tutaj, by obserwować rozwój sytuacji.

Pewnie znajdą się – jak zwykle – jacyś malkontenci, będą się czepiać spotkań, prezentacji, towarzystwa wzajemnej adoracji itp. Należy ich zlewać i tyle. Wszystkie spotkania blogerów, na których byłam, były fantastyczne, poznałam taki ogrom fantastycznych ludzi, że każdego serdecznie namawiam do spróbowania! I nie ma co marudzić, że „u mnie tych spotkań nie ma”, tylko samemu spróbować takie zorganizować, wybadać, czy nie ma blogerskiej braci dookoła i ruszyć!

A ja teraz powoli uciekam na spontaniczne mini-spotkanie blogerów. Takie spontaniczne. Kolejne 😉