Podsumowanie miesiąca – listopad 2014

podsumowanie miesiaca

O miesiącu pisać już nie zamierzam, dosyć obszernie został sportretowany TUTAJ. Natychmiast przechodzę więc do rzeczy!

W listopadzie znowu przeczytałam 7 książek. To już trzeci miesiąc z rzędu, śmieszna sprawa! Tym bardziej, że osiągi miesięczne (patrząc na liczbę przeczytanych stron) są różne, więc zabawnie się składa. Po długiej przerwie pojawił się końcu stosStatystyki „zróżnicowania czytelniczego” były następujące: 5 książek do recenzji, 1 książka własna nierecenzyjna oraz 1 książka do nowej pracy. Nie udało mi się więc zachować równowagi, trudno.

Pod względem płci było nieźle – 4 książki napisały panie, a 3 – panowie. Bilans geograficzny też był niezły – 3 książki polskie, 4 książki zagraniczne. Aktywność blogowa nadal nie powala – opisałam tylko 2 z tych książek! Ale biorąc pod uwagę to moje wyluzowanie blogowe, to nikogo pewnie nie dziwi 😉 Jeszcze dwie na bank opiszę, może jeszcze w tym tygodniu. Co do reszty – zobaczymy!

Średnia ocena przeczytanych w październiku książęk wniosła 4,1, czyli dla odmiany był to drugi – pod tym względem – najgorszy miesiąc w tym roku. W sumie przeczytałam 3386 stron, czyli dla odmiany pod tym względem było dobrze. Średnia grubość czytanych książek to 483 strony, co bardzo mnie cieszy, bo lubię grubaski 🙂 Dziennie czytałam średnio 113 stron, ciekawe kiedy, chyba nadrabiałam ostro weekendami!

Zachwyt miesiąca?

Hm… No i mam problem. Aż cztery książki dostały ode mnie piątki, ale nie było ani jednej, która by mnie zachwyciła tak, by dostać wyższą ocenę.

Rozczarowanie miesiąca?

Tu z kolei mam prosto – „Ripper” Isabel Allende. Tak, jak lubię powieści tej pani, tak dla mnie jej najnowsza książka to pomyłka. Kompletnie mnie nie porwała, nudziłam się i tyle. Przeciętnie wypadła także – tak zachwalana na blogach! – „Miniaturzystka” Jessie Burton.

Lista przeczytanych w listopadzie książek:

1. „Kurort Amnezja” Anna Fryczkowska;

2. „Ripper” Isabel Allende;

3. „Miniaturzystka” Jessie Burton;

4. „Matka Makryna” Jacek Dehnel;

5. „Przebudzenie” Stephen King;

6. „Zarządzanie kryzysem w social media” Monika Czaplicka;

7. „Blackout” Marc Elsberg.

Co się działo?

Oprócz przemyśleń związanych z ostatnim Blog Forum Gdańsk nie działo się absolutnie nic, same opinie o książkach i podsumowania miesiąca. Nudy mocium panie! Albo inaczej – przerwa była, sporo milczałam, mało pisałam. Ciekawe, jak będzie w przyszłości!

Reklama

Podsumowanie miesiąca – październik 2014

podsumowanie miesiaca

Uffff, co za miesiąc, normalnie nie wierzę! Zaczął się osławionym artykułem w Wyborczej (tak, tym, który wywołał taką burzę w szklance wody :>), potem było sporo spotkań autorskich, przygotowania robocze do Targów Książki, Festiwal do Czytania w Olsztynie (gdzie razem z Maciejem Marciszem prowadziliśmy spotkanie z blogerami), wielka radość, czyli uczestniczenie w Blog Forum Gdańsk i masa różnych innych wydarzeń. I – przede wszystkim – intensywne ogarnianie spraw pracowych, żeby ze wszystkim skończyć do końca października. To był istny hardcore! Ale przeżyłam, a nawet trochę poczytałam!

Ponownie przeczytałam 7 książek, czyli nadal zostałam na poziomie „najgorzej w tym roku”. Ale to mnie akurat nie dziwi, raczej dziwię się, że aż tyle przeczytałam. Znowu nie było żadnego stosu, ale chyba niedługo wrócę w końcu do tego zwyczaju, ostatnio uzbierałam kilka książek. Statystyki „zróżnicowania czytelniczego” były następujące: 3 książki do recenzji, 1 książka własna nierecenzyjna, 1 książka pożyczona oraz 2 książki do nowej pracy. Ładne statystyki, podobają mi się.

Pod względem płci zdecydowanie nie panował balans – tylko dwie książki napisały panie, a aż 5 – panowie (z czego dwie z nich były jednego autora). Bilans geograficzny miał się lepiej – 4 książki polskie, 3 książki zagraniczne. Aktywność blogowa nadal nie powala – opisałam trzy z przeczytanych książek. O bohaterze dwóch z pozostałych mam ochotę napisać osobną notkę, ma nadzieję, że kiedyś mi się uda!

Średnia ocena przeczytanych w październiku książęk wniosła 4,9, czyli była bardzo, bardzo wysoka! W sumie przeczytałam 2299 stron, czyli szału zdecydowanie nie było. Średnia grubość czytanych książek to 328 stron, czyli o ponad 100 stron mniej na książkę! Spadła mi wydajność, oj spadła, teraz już jest to jasne! Dziennie czytałam 74 strony, czyli faktycznie – ponad 1/3 mniej niż we wrześniu.

Zachwyt miesiąca?

Były trzy, chociaż właściwie dwa 😉 Pierwszym była najnowsza książka Waltera Moersa – „Labirynt Śniących Książek”, o której pisałam bardzo niedawno. Cudeńko! Pozostałe dwa, które są właściwie jednym, to „Ziarno prawdy” i „Gniew” Zygmunta Miłoszewskiego. Zakochałam się w trylogii o prokuratorze Szackim. I chociaż w ostatnim tomie autor pojechał po bandzie, to i tak jestem pełna podziwu, że taki cykl się na polskim rynku pojawił, jest świetny!.

Rozczarowanie miesiąca?

Nie ma. Żadna książka nie została przeze mnie oceniona jako gorsza niż dobra.

Lista przeczytanych w październiku książek:

1. „Znasz-li ten kraj” Tadeusz Boy-Żeleński;

2. „Duma i uprzedzenie” Jane Austen (powtórka);

3. „Labirynt Śniących Książek” Walter Moers;

4. „Ziarno prawdy” Zygmunt Miłoszewski;

5. „Gniew” Zygmunt Miłoszewski;

6. „Już czas” Jodi Picoult;

7. „Grywalizacja” Paweł Tkaczyk.

Zaczęłam, ale porzuciłam czytanie „Małych kobietek”. Za dużo cukru, moralizatorstwa, za idealnie. Powinnam to była przeczytać, gdy miałam dwanaście lat, teraz już chyba za późno. Wytrzymałam do 16 strony i mnie lekko zemdliło. Może kiedyś…

Co się działo?

Działo się sporo, ale to pewnie część z Was już dobrze wie z bloga i Facebooka. O wpisie o artykule pisać pewnie nic nie muszę, a jakiś czas później wrzuciłam info o tym, jak to Oisajowi się ulało 😉 Zapraszałam do Olsztyna na festiwal i do oglądania relacji z Blog Forum Gdańsk. Poza tym był tylko jeden wpis o niedzielnym luzie i już same recenzje i podsumowania.

 Pierwszy tydzień listopada wyssysa ze mnie wszystkie siły, zobaczymy więc, jak to będzie z czytaniem i blogowaniem w tym miesiącu…

Podsumowanie miesiąca – wrzesień 2014

podsumowanie miesiaca

Nie będę pisała o tym, jaki był wrzesień, bo o tym było już w notce z podsumowaniem fotograficznym. Zabieram się więc zaraz za konkrety!

Wrzesień był najsłabszym miesiącem tego roku. Przynajmniej na razie :> Przeczytałam 7 książek. Nie pojawił się znowu żaden stos, co oznacza, że od ostatniego upłynęły 4 miesiące. I już nie dam rady ogarnąć, jakie książki w tym czasie do mnie dotarły, zbyt często zmieniały miejsca, nie ogarniam. Statystyki „zróżnicowania czytelniczego” były następujące: 4 książki do recenzji, 1 własna nierecenzyjna, 1 książka pożyczona i 1 książka w ramach obowiązków roboczych. Czyli bilans był ok.

Pod względem płci było niemal idealnie – 3 książki napisały kobiety, a 4 panowie. Równie udany był bilans geograficzny – 4 polskie książki, a 3 zagraniczne. No, no… Sama się dziwię, że się tak udało! Aktywność blogowa nadal leży i kwiczy – opisałam tylko dwie z tych książek! Jeszcze dwie opiszę na bank, ale co do reszty, to nie jestem w stanie niczego opisać, za dużo się u mnie aktualnie dzieje. Robią mi się straszne zaległości blogowe, ale trudno, życie w realu jest dla mnie ciągle ważniejsze od bloga i niech tak pozostanie, bo inaczej zacznę się martwić.

Średnia ocena przeczytanych przeze mnie książek wyniosła 4,5, więc było całkiem ok. W sumie przeczytałam 3083 strony. Średnia grubość czytanych książek wyniosła 440 stron, wychodzi więc na to, że we wrześniu polubiłam na nowo grubaski. Dziennie czytałam średnio 103 strony.

Zachwyt miesiąca?

Dwie bardzo różne książki, ale obydwie bardzo warte poznania! Pierwszą z nim była trzecia pozycja z cyklu „Opowieści meekhańskiego pogranicza”, czyli „Niebo ze stali” Roberta M. Wegnera. Co to za świetny cykl! Pozostaje tylko cieszyć się z tego, że polska literatura fantasy ma takiego przedstawiciela. No i wyczekiwać, kiedy w końcu pojawi się obiecywana tyle razy kontynuacja… Druga książka to „Głosy Pamano” Jaume Cabre. I to mimo stylu, którego nie lubię; mimo natłoku nazwisk,nazw domów, miejscowości, regionów, rzek, rodów; mimo mieszania czasów; mimo braku wyodrębnienia części dialogów. Jak już się wgryzłam (ok, trwało to długo, bo ponad 100 stron), to potem nie mogłam się oderwać. Jeszcze opiszę tę ksiązkę, obiecuję!

Rozczarowanie miesiąca?

„Ulica Pogodna” Aleksandry Domańskiej. Nie wniosła praktycznie niczego do mojego życia. Ze trzy razy się uśmiechnęłam, ze dwa pomyślałam, że jakaś scena jest całkiem fajna, ale generalnie, to pozycja przeciętna i tyle.

Lista przeczytanych we wrześniu książek:

1. „Niechciani” Yrsa Sigurdardottir;

2. „Niebo ze stali” Robert M. Wegner;

3. „Głosy Pamano” Jaume Cabre;

4. „Plaża Babylon” Imogen Edwards-Jones & Autor Anonimowy;

5. „Ulica Pogodna” Aleksandra Domańska;

6. „Zaginiona” Andrzej Pilipiuk;

7. „Uwikłanie” Zygmunt Miłoszewski.

Co się działo?

Na początku miesiąca zaprosiłam Was do Trójmiasta, gdzie spędzałam część urlopu. Książkowo było – oprócz recenzji – jeszcze dwa razy: gdy pisałam o 10 książkach, które… oraz gdy opisywałam, jakie są moje najbardziej wyczekiwane książki tej jesieni. Poza tym był wpis zapraszający do Siedlec na Festiwal i panel blogerski. A, no i oczywiście opis wrażeń ze spotkania z redakcją Magazynu Książki i innymi blogerami. Oraz długa notka o moim zachwycie miesiąca. A może i roku, tak coś mi się wydaje!

Ciekawa jestem października. Dopiero 8 dni za nami, a ja mam wrażenie, jakby już powinien być grudzień 😉

Podsumowanie miesiąca – sierpień 2014

podsumowanie miesiaca

Sierpień… był przedziwny. Sporo pracy (jak nie sezon ogórkowy!), ale sporo różnych, przeważnie króciutkich wyjazdów – Olsztyn, wizyta u rodziców, Sandhamn i sama nie pamiętam już co. A do tego naprawdę dużo, dużo myślenia i podejmowania ważnych decyzji. Jak zaowocują? Zobaczymy w przyszłości! A czytelniczo?

Tym razem przeczytałam 9 książek. Niby dobrze, ale jest jedno „ale”, o którym za moment. W sierpniu nie pojawił się również żaden stos (co do dzisiaj daje rekordowo długi, trzymiesięczny okres bez stosu!). Statystyki zróżnicowania czytelniczego były następujące: przeczytałam 5 książek do recenzji, 1 książkę pożyczoną, 1 własną nierecenzencką oraz 2 książki robocze. Bilans książek recenzencki vs. nierecenzenckich wygląda już lepiej, ale ciągle nie jest idealnie.

Ten miesiąc był właściwie zrównoważony pod względem płci – wprawdzie 5 książek napisały panie, a 4 panowie, ale przeczytany komiks powstał we współpracy dwóch panów, więc jest remis 😉 Za to kompletną porażkę poniosłam pod względem zróżnicowania geograficznego – tylko 1 książkę napisała polska autorka, a aż 8 pochodziło spoza Polski! Słabo wychodzi mi też od jakiegoś czasu aktywność blogowa, zdarzają się kilkudniowe przerwy, co niestety przełożyło się na skuteczność – opisałam tylko 2 książki. Wprawdzie 2 roboczych nie zamierzam opisywać, 3 recenzenckie na bank jednak opiszę. A co do pozostałych dwóch – się zobaczy.

Średnia ocena przeczytanych książek wyniosła 4,3 i była najniższa od trzech miesięcy. W sumie przeczytałam 3422 strony. Jednak średnia grubość czytanych książek wyniosła tylko 380 stron (w czerwcu 418, w lipcu 513!), i to jest to moje „ale” – książek było więcej, ale tak de facto przeczytałam mniej. Dziennie średnio czytałam 110 stron.

Zachwyt miesiąca?

Nie było żadnej książki, która wybiłaby się wysoko ponad inne. Były trzy, które oceniłam jako bardzo dobre i to byłoby na tyle. „Milion słońc” Revis (drugi tom bardzo ciekawej i sprawnie napisanej młodzieżówki science fiction) + „Pamiętnik podlaskiego szlachcica” Borzyma (oryginalny pamiętnik sprzed 150 lat, niesamowita sprawa!) + „Miód na serce” Lynch (urocze, słodkie czytadełko, gdyby nie to, że lubię ten jej styl, to napisałabym, że wręcz momentami kiczowate :>).

Rozczarowanie miesiąca?

Też brak. Dwie najsłabsze książki dostały ocenę 3,5, czyli trochę lepiej od przeciętnej. A były to komiks „Silas Corey” (nie wiem sama dlaczego, ale nie zachwyciła mnie zbytnio ta historia, wydawała mi się po łebkach i nieszczególnie zachęciła do sięgnięcia po kontynuację) oraz „Szaleństwo elfów” Moning (po dwóch pierwszych tomach, które mi się podobały, ten mocno mnie wkurzał, chyba w międzyczasie zmienił mi się gust).

Lista przeczytanych w sierpniu książęk:

1. „W czasach, gdy ubywało światła” Eugen Ruge;

2. „Milion słońc” Beth Revis;

3. „Pochłaniacz” Katarzyna Bonda;

4. „Silas Corey” Fabien Nury, Pierre Alary;

5. „Szaleństwo elfów” Karen Marie Moning;

6. „Jaskiniowiec” Jorn Lier Horst;

7. „Pamiętnik podlaskiego szlachcica” Julian Borzym;

8. „Na spokojnych wodach” Viveca Sten;

9. „Miód na serce” Sarah-Kate Lynch.

Co się działo?

 Tak, jak pisałam wyżej – pojawiły się przerwy, spadła mi regularność pisania. Jednak pojawił się jeden ważny post – o 5 rocznicy istnienia tego bloga! Robiłam w nim też konkurs, więc pojawiło się i rozwiązanie tegoż. Wrzuciłam oczywiście recenzje, podsumowania, jedną małą głupotkę. Oraz jeden tekst o tym, jakie to złudne jest twierdzenie, że czytanie rozwija. Przykro mi, że nie odniosłam się jeszcze do komentarzy, ale sami widzicie – wpadam w niechciej :/

Biorąc pod uwagę to, że jest 14 września, a ja mam przeczytane do tej pory dwie książki, to chyba ten miesiąc nie zapowiada się rekordowo 😉

Podsumowanie miesiąca – lipiec 2014

podsumowanie miesiaca

Strasznie mi smutno, że te letnie dni tak szybko uciekają! Ani się obejrzę, a znowu trzeba będzie się ubierać, ubierać, ubierać, marznąć, cały dzień palić światło i tęsknić za słońcem. Buuu… Lipiec był w połowie leniwy, w połowie aktywny. Co zresztą przełożyło się na czytanie, zobaczcie sami!

Ponownie przeczytałam 8 książek. Ciekawe, że taki sam wynik utrzymuję od 3 miesięcy, a wcześniej też dosyć regularnie trafiała się taka liczba. Jednakże czytam coraz grubsze książki, w tym miesiącu nawet średnia wypadła „cegiełkowato”! W lipcu nie pokazałam żadnego stosu, ostatni raz nabytki prezentowałam 7 czerwca. Jakiś tam stosik się od tego czasu uzbierał, ale nie imponuje wielkością, więc ciągle się zastanawiam, kiedy go zaprezentuję 😉 Statystyki „zróżnicowania czytelniczego” wyglądały następująco: 6 książek do recenzji, 1 pożyczona, 1 robocza. Niestety, oznacza to, że jeszcze w lipcu nie udało mi się wrócić do równowagi, co mnie trochę martwi.

Ten miesiąc również był miesiącem kobiet, jednakże było już trochę lepiej – 5 książek napisały panie, 3 panowie. Tylko 3 książki napisali polscy autorzy, a aż 5 wyszło spod klawiatur autorów zagranicznych. 4 książki już opisałam na blogu, roboczej nie zamierzam, pozostałe 3 tytuły opiszę niedługo.

Średnia ocena przeczytanych w lipcu książek to 4,7. Ponownie wysoka. W sumie przeczytałam 4100 stron. Średnia przeczytana przeze mnie książka miała 512,5 strony! Jeszcze takich grubych książek nie czytałam w tym roku (a i przedtem chyba nie, musiałabym się cofnąć w czasie)! Albo rozmiłowałam się w grubaskach, albo w końcu zaczęłam nadrabiać zaległości. Dziennie średnio czytałam 132 strony, więc całkiem przyzwoicie.

Zachwyt miesiąca?

Będzie to niezaprzeczalnie „Niewidzialna korona” Elżbiety Cherezińskiej. Piałam z zachwytu w recenzji, więc nie będę się powtarzać. Tylko napiszę jedno: czytajcie ten cykl, jest cudowny!

Rozczarowanie miesiąca?

Jest nim książka „Zagadki przeszłości”. Jakoś nie potrafiłam zżyć się z bohaterami, nie polubiłam ich, nie kibicowałam w rozwiązaniu ich spraw. Szkoda.

Lista przeczytanych w lipcu książek:

1. „Pan Mercedes” Stephen King;

2. „Katedra w Barcelonie” Ildefonso Falcones;

3. „Kobieta z Impetem” Mariola Zaczyńska;

4. „Niewidzialna korona” Elżbieta Cherezińska;

5. „Egzorcyzmy Dory Wilk” Aneta Jadowska;

6. „Tajemnice Rutherford Park” Elizabeth Cooke;

7. „Zagadki przeszłości” Kate Atkinson;

8. „Podróż na sto stóp” Richard C. Morais.

Co się działo?

Na początku miesiąca radowałam się tym, że znalazłam bardzo dobre rozwiązanie kwestii „co zrobić z tymi stosami?!”. Zapowiedziałam też mój wyjazd do Poznania, gdzie odwiedzałam Padmę i spotykałam się z koleżankami-blogerkami. Było cudnie! Pękałam też z dumy, że na blogu pojawiło się już 1000 wpisów! Zdałam też relację z postępów realizacji „chciejek”. Pytałam Was też o to, w jakiej kolejności mam pisać recenzje kilku książek. A na koniec pisałam o wyjeździe do Olsztyna, gdzie – na zaproszenie Starostwa Powiatowego i Browaru Kormoran – brałam udział w Festiwalu Dziedzictwa Browarniczego. Zacna to była wizyta, Olsztyn kolejny raz urzekał!

Już 10 sierpnia, a na razie szału nie ma, ciekawe, jak wypadnie ten miesiąc…