Walka o Polskę („Płomienna korona” – Elżbieta Cherezińska)

szczerbiec.jpg

Elżbieta Cherezińska to autorka,która jest modelowym przykładem na to, że do pisania książek warto się przyłożyć, warto szlifować tworzone opowieści, pisać rzadziej, ale świetnie jakościowo. Szkoda że wielu autorów woli robić inaczej, ale to już nie ma nic wspólnego z tym tekstem. Do rzeczy jednak!

Wyczekiwana „Płomienna korona” to świetne zakończenie trylogii o początkach naszego państwa! Władysław Łokietek powrócił z banicji, objął we władanie Kraków, jednak jego celem ciągle jest zjednoczenie polskich ziem i stworzenie królestwa. Ale nie jest to prosty cel! Starsza Polska jest pod władaniem książąt głogowskich, w Czechach co chwilę pojawia się i znika nowy król, od północy coraz mocniej szarogęszą się Krzyżacy, a do tego wszystkiego dochodzą jeszcze rozgrywki o koronę niemiecką (cesarską!), intryganci władający Brandenburgią i liczni dający sobą manipulować pomniejsi książęta. Jest co robić! Nic dziwnego, że Władysław potrzebuje tylu lat na to, by osiągnąć swój cel. I wiele szczęścia, i wsparcia… A przyjaciół ma chyba tyle samo, co wrogów! Chociaż często można wręcz pomyśleć, że wrogów ma zdecydowanie więcej.

Ta książka to opowieść głównie o Łokietku – jego determinacji, sile, ciągłym rozwoju, wytrwałości, dostrzeganiu szans tam, gdzie nikt ich nie widzi, ale także w umiejętności uczenia się na własnych (i cudzych błędach). Ten mały wzrostem książę, to człowiek wielki duchem i rozumem. A i towarzyszkę życia ma godną swej osoby – Jadwiga to mądra kobieta, wspaniale dopełniająca się ze swym małżonkiem. Nic dziwnego, że stworzyli tak unikatową parę, o której kilkaset lat później czytamy z zapartym tchem!

To, co kocham w powieściach Elżbiety Cherezińskiej to pełnokrwistość jej bohaterów. Obojętne, czy pisze o tych znanych nam z historii, czy o tych zupełnie fikcyjnych, wszyscy są tacy barwni, wiarygodni, przekonujący, czasami przerażający, czasami wkurzający, a czasami urzekający. Każdy z nich jest jakiś, nie są płascy, papierowi, są obok czytelnika w trakcie lektury. Czy też może czytelnik jest między bohaterami czytanej książki… Generalnie autorka pisze tak, że ma się takie poczucie, jakby galopowało się razem z Łokietkiem z Krakowa do Gdańska czy do Poznania, obserwowało się intrygi Krzyżaków zza rogu muru na zamku w Malborku, czy też towarzyszyło Rikissie w jej czeskich „wdowich miastach”. To wspaniałe poczucie!

Inna rzecz, którą lubię w książkach tej autorki, to jej umiejętność ukazywania szerszej perspektywy i współzależności historyczno-politycznych. Robi to, co mało osób potrafi robić (i pewnie chce) nawet w teraźniejszości – pokazuje, jak losy Polski były (i są) powiązane i współzależne od losów wielu sąsiednich (i nie tylko krajów), jak przeróżne interesy i zamierzenia się przenikają, jak tworzy się rzeczywistość, jak długofalowo i jak szeroko należy patrzeć, gdy jest się rządzącym. A tak niewielu widzi dalej niż koniec własnego nosa i zawartość własnej sakiewki…

Podsumowując – „Płomienna korona” to kolejna wyśmienita, diabelnie wciągająca (bo jakże inaczej określić uczucie, gdy kończąc lekturę prawie 1100-stronicowej książki myśli się „O rety, to już??”), barwna i bardzo fajnie napisana książka tej autorki. Nie da się nie pokochać historii opisywanej przez Elżbietę Cherezińską. Polecam całym sercem tę trylogię!

 

 

 

Reklama

Ocalona od zapomnienia („Królowa” – Elżbieta Cherezińska)

koronaPo miesiącach oczekiwania wracamy do świata Hardej, poznajemy dalsze jej losy… Tylko jak pisać o bezpośredniej kontynuacji nie zdradzając za dużo i nie robiąc tekstu bezsensownym?

„Królowa” to fascynująca opowieść o miłości, zemście, intrygach, dynastycznych rozgrywkach, strategiach, w których ludzie są pionkami, a miasta tylko tylko kolejne nazwy do odznaczenia na liście poszerzającego się terytorium. Śmierć, wygnanie, walka o władzę w kraju i na arenie międzynarodowej. Nowe królestwa do zdobycia, korony do założenia. I w tym wszystkim Bolesław i Świętosława jako rozgrywający. Czasami przegrywający, czasami wygrywający, zawsze starający się patrzeć długofalowo, budować plany na przyszłość swoją i swojej dynastii. Chcący znaczyć wiele na świecie i rozwijać swój ród na coraz znaczniejszy. Ród, w którym dzieci nadal są potrzebne do tego, by spełniały cele – córki do wzmacniania lub budowania nowych więzi dynastycznych, synowie do sprawowania władzy, zdobywania nowych ziem lub ewentualnie do zdobywania wpływów w Kościele. Świat zupełnie mi obcy, ale tak fascynujący!

Harda, ta potrójna królowa, to postać naprawdę godna uwagi – mądra, bezkompromisowa, uparta, twarda, nie stosująca taryfy ulgowej zarówno wobec innych, jak i wobec siebie, dumna. Nie nadająca się na stereotypową żonę tamtych lat – łagodną, rozmodloną, słuchającą mężczyzn, rodzącą dziecko za dzieckiem, a swój świat ograniczającą tylko do domu i rodziny. Harda traktuje świat jak swój dom i chce nim rządzić. Chce też być kochana, jednakże nie za każdą cenę. Losy państwa są zawsze ważniejsze od spraw osobistych. Prawdziwa królowa z charakteru.

Bohaterowie to – jak zwykle u Cherezińskiej – wspaniały element tej powieści. Są tak rzeczywiści, pełnokrwiści, że czytelnik ma uczucie, że galopuje u boku Bolesława, spaceruje z Hardą i jej rysicą, obserwuje morską bitwę z jednej z łodzi, patrzy na budowę wspaniałej katedry i słyszy głosy budowniczych. Realizm i barwność to wspaniałe cechy jej powieści, kompletnie nie dziwię się, że zostaną one sfilmowane (tak! ja już nie mogę się doczekać!). A na dodatek bohaterowie są zawsze godni uwagi – czy to pierwszo-, czy też drugoplanowi. Te wszystkie siostry, bratankowie, synowie przyjaciół, wszystkim warto się przyjrzeć, bo wielu z nich ma do odegrania tak naprawdę znaczną rolę w tej opowieści. Niekoniecznie łatwą do przewidzenia…

Historia opowiedziana w tych dwóch tomach porywa i wciąga jak bagno. Gdybyż tak można było opowiadać historię na lekcjach! Nie byłoby chyba osoby, która nie lubiłaby tego przedmiotu. A co więcej, nie byłoby człowieka, którego nie fascynowaliby nasi przodkowie, dawni władcy, nie czuli dumy z tego, jak bogatą mamy przeszłość. Oczywiście, jednocześnie znając ciemne karty naszej historii, bo tylko to pozwala spojrzeć na nią obiektywnie i całościowo. Widząc gamę szarości rozpiętą pomiędzy bielą i czernią. Doceniając jednak swoją historię, nie tylko fascynując się tą obcą, bo my w niczym nie ustępujemy Anglii czy Francji.

A najlepsze jest to, że autorka snuje opowieść w taki sposób, że czyta się ją z wypiekami na policzkach, jak najlepszą powieść sensacyjną czy przygodową. Czy wręcz psychologiczną, bo i psychologii tutaj sporo. Rodzeństwo Piastów, Olav, Seven i inni bohaterowie musieli dobrze znać się na ludzkich charakterach, inaczej nie byliby zdolni snuć swych intryg i planów, osiągać tego, co osiągali. Te wszystkie wojny nerwów, negocjacje, sojusze, to wszystko wymagało niezłej znajomości innego człowieka.

I tak, zdaję sobie sprawę, że istnienie Świętosławy wielu badaczy stawia pod znakiem zapytania. Może nie tyle jej istnienie, co potrójną koronę na jej głowie i jej losy przedstawione w taki lub inny sposób. O tym wszystkim i wielu innych sprawach pisze sama autorka w posłowiu. Zapewne nigdy nie dowiemy się, która wersja jest tą prawdziwą. Ja jednak po cichutku chcę wierzyć w tę hardą piastowską panią, o której śpiewali skandynawscy skaldowie…

A ten nierealny, symboliczny epilog to piękne, wzruszające zakończenie tej historii. Dla wielu pewnie będzie od czapy, dla mnie jest świetną klamrą spinającą całość, przeszłość i przyszłość. Ech, że też to już koniec!

„Harda” i „Królowa” to wspaniałe powieści o rodzącej się potędze Piastów, ich rozwoju, umacnianiu znaczenia na średniowiecznych mapach Europy. Pasjonująca, nie pozwalająca się oderwać od lektury, spójna i dopracowana. Marzy mi się więcej takich powieści, dużo więcej!

 

Jak u Sienkiewicza… („Fortuna i namiętności. Zemsta” – Małgorzata Gutowska-Adamczyk)

sienkiewiczowi bohaterowie, historia

Wracamy do Polski podzielonej, Polski, gdzie brat staje przeciwko bratu, gdzie stronnictwa popierające jednego lub drugiego kandydata na króla walczą ze sobą zajadle i długo. August lepszy! A nie, właśnie że Stanisław Leszczyński! A za sznurki tak de facto pociągają pobliskie mocarstwa, próbując ugrać to, co dla nich najlepsze.

W rozgrywkach wielkich biorą udział i ci maluczcy. No dobrze, nie tacy maluczcy, jak zresztą dobrze wiemy z pierwszego tomu. Zofia, szczęśliwie zaręczona z Kacprem, musi go jednak pożegnać, bo nie jest to mężczyzna, który potrafi siedzieć w domu, gdy na szali są losy ojczyzny. Wyrusza więc, by poprzeć jednego z kandydatów. A samotnej kobiecie grozi wiele niebezpieczeństw, o nią i jej majątek toczyć się będzie wiele rozgrywek, wszak łatwo wykorzystać białogłowę pozostawioną samotnie we dworze… Na zamku w Turowie Cecylia nadal jest pod strażą, a co gorsza – pod czujnym okiem ojcowskiego sekretarza. A to kreatura, jakich mało, kto wie, co on knuje? Kasztelańscy synowie błąkają się po świecie, przynależąc do przeciwstawnych stronnictw politycznych. Jeden marzy o spełnieniu zakazanej miłości, drugi o odniesieniu sukcesu i odseparowaniu się od ojca, zerwaniu się z jego smyczy. A gdzieś tam snuje się także przeklęty przez umierającą dziewkę winnicki kat, który szuka szczęścia i przełamania ciążącej nad nim klątwy. Dzieje się!

„Fortuna i namiętności. Zemsta” to część druga i ostatnia minicyklu autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Jakże różnego od poprzednich! I z całym przekonaniem rzeknę – i dobrze! Skupienie się tylko na powieści historycznej, bez wstawek współczesnych wyszło tym książkom tylko na dobre! Owszem, poprzednie cykle są też dobre i bardzo dobre, jednak ten jest porywający! Sienkiewiczowski rozmach, bardzo ciekawa fabuła i wykonanie na poziomie, to wszystko sprawia, że czyta się te książki z wypiekami na twarzy. Świat wypracowany w szczegółach, bohaterowie z krwi i kości, dostosowany do opowieści język, brawa dla autorki. Byłby świetny film!

Szkoda, że generalnie tak trudno przełamywać ludzkie uprzedzenia, bo te książki świetnie nadawałyby się do tego, by rozpocząć przygodę z powieściami historycznymi. Lekkie, nie są przesadnie stylizowane, czy też zbyt pełne szczegółów historycznych, dostosowane do potrzeb współczesnego czytelnika. Jeżeli więc znacie kogoś, kto się zastanawia, czy nie sięgnąć po tego typu powieść – śmiało, te są według mnie bardzo dobre na początek!

Właśnie takich książek nam ciągle brak! Pewnie, wspaniałą, cudowną robotę robi Elżbieta Cherezińska z jej książkami (ach, ci Piastowie z jej powieści!), ale od jakiegoś czasu niewielu autorów pisze w taki sposób o polskiej historii. A to właśnie takimi bohaterami możemy wzbudzać zainteresowanie naszym krajem sprzed lat!

Bohaterowie pełni ognia, temperamentni, przebiegli, honorowi, bitni, butni, podli, pracowici… Wielu ich spotkacie na kartach tych dwóch powieści. Jestem pewna, że jak tylko spróbujecie tej lektury, to szybko się z którymś z nich zaprzyjaźnicie i będziecie kibicować jej lub jego losom. Tak, jak ja!

Polecam, szczególnie właśnie na jesienne czy zimowe wieczory, gdy za oknem paskudnie. Wtedy tym milej oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć w tak interesujący świat powieściowy!

 

Barwy życia („Marianna i róże” – Janina Fedorowicz, Joanna Konopińska)

Dwór w Polwicy
Dwór w Polwicy

Od wieków ciągnęło mnie do tej książki. Jednak najpierw trudno ją było dostać, czasami pojawiała się tylko na aukcjach na Allegro, a potem na lata o niej… zapomniałam. Traf jednak chciał, że znowu pojawiła się na horyzoncie i w końcu mogłam po nią sięgnąć. Czy spełniła oczekiwania?

„Marianna i róże” to powieść, która powstała w oparciu o dokumenty i relacje historyczne dotyczące losów przodków jednej z autorek. W oparciu o pamiętniki, znalezione w kufrze dokumenty i różnorakie informacje znalezione tu i tam, stworzyły opowieść o wielkopolskiej rodzinie z przełomu XIX i XX wieku. Dla wielu z Was brzmi to pewnie koszmarnie nudnie, ale gwarantuję Wam, że to przedwczesny osąd! Dawno nie czytałam tak przeuroczej, pełnej detali społecznych, obyczajowych, religijnych, kulturalnych powieści, tak smakowite było to literackie danie, że pochłaniałam je w tempie, który mnie samej nie odpowiadał, bo oznaczał, że skończę ją zbyt szybko. A potem będzie żal…

Mariannę poznajemy w momencie, gdy jej mąż decyduje, że dość była urzędnikiem na czyichś dobrach, pora kupić swoje. Spotykamy się więc w chwili, gdy rodzina od niedawna należy do grona posiadaczy ziemskich, a z wizytą przybywa siostra głównej bohaterki. A przywitanie wyglądało tak:

marianna i roze fragment

Współtowarzyszymy Mariannie, jej mężowi, dzieciom i innym bliskim przez całkiem długi czas. Patrzymy, jak dorastają dzieci, jak przebiega ich edukacja, jak pojawiają się kawalerowie zainteresowani córkami państwa, jak te kolejno wychodzą za mąż i jakie są ich losy oraz jakich trosk przysparza Mariannie jedyny syn. A treść rozkoszna jest zarówno w stylu, jak i w przedstawianych szczegółach! Mamy szansę obserwować, jak wyglądało ziemiańskie życie, zarówno w zwykłe dni, jak i dni świąteczne, szczególne, karnawałowe, weselne etc. Do tego wyprawy do wielkich miast, a wręcz karkołomne wyjazdy na dalekie wakacje np. do Sopotu. Poznajemy sposób myślenia sprzed lat (dowiemy się np. dlaczego panna nosząca okulary nie ma świetlanej przyszłości przed sobą!), funkcjonowanie rodzinne, stosunki wśród różnych klas społecznych, będziemy mieli szansę obserwować również metody wychowawcze i edukacyjne. Na przykład takie:

marianna i roze fragment 2

Ta książka to istne cudeńko dla wszystkich, którzy chociaż odrobinę lubią historię i ciekawi są życia sprzed lat. Napisana w bardzo barwnym stylu, pełnym życie, ze sporą dozą humoru, ukazujący bohaterów w taki sposób, że mamy tylko jedno wyjście: przywiązać się do nich i z chęcią zajmować się ich losami.

„Marianna i róże” zajmie miejsce szczególne w mej biblioteczce, dołączy do tych książek, których nie mam zamiaru nigdy oddać do biblioteki. A to od kilku lat rzadkość, oddaję jakieś 85% przeczytanych książek, więc sami widzicie, jak bardzo zapadła mi w serce. Ja chyba żyję w nie tym momencie, może tak naprawdę było mi przeznaczone żyć jakieś 100-150 lat temu…?

Polecam!

Kobieta, jakich mało („Harda” – Elżbieta Cherezińska)

swietoslawa, sigrida, olaf

Jeszcze względnie niedawno wydawało mi się, że nigdy nie byłabym w stanie uważać Piastów za porywających bohaterów, a o ich losach czytać z wypiekami na twarzy. Do czasu jednak…

Zaczęło się od „Korony śniegu i krwi”, rozhulało przy „Niewidzialnej koronie”, a „Harda” zachwyciła tak bardzo, że Piastowie wydają mi się aktualnie tylko i wyłącznie pasjonujący! Ach, ten Mieszko, Bolesław, a nade wszystko sama Harda! Ale do rzeczy…

Elżbieta Cherezińska stworzyła tym razem opowieść o Mieszku i jego rodzie. O władcy, który miał wielką wizję, sporo talentów i mądrości, a nade wszystko umiejętnie wprowadzał swój plan w życie. Owszem, nie był to może człowiek bardzo uczuciowy, delikatny czy współczujący, ale gdyby takim był, to zapewne nie uczylibyśmy się o nim w szkołach. Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy decyduje się przyjąć nową religię i chrzest. Zyskuje nową żonę, nowe możliwości, patrzy na świat z odwagą i wiarą w sukces.

Mijają lata, a książę powoli realizuje swoje polityczne i dynastyczne plany. Tu układ, tam najazd, tu pomoc komuś zagrożonemu, a nade wszystko odpowiednie koligacje rodzinne. Rozporządza swymi dziećmi najostrożniej, dokładnie rozpatrując, jakie korzyści da mu każdy z potencjalnych związków. Bolesława wychowuje na następcę, daje mu zabłysnąć i zdobyć miłość towarzyszących mu wojów, tak niezbędną do tego, by kiedyś uznali go za godnego następcę ich ukochanego księcia. A córki…?

Córki wychodząc odpowiednio za mąż zdobywają mu kolejnych pożytecznych sojuszników. Wszystkie są ważnymi pionkami w jego rozgrywce, jednak najważniejsza jest ona – Świętosława, Harda. To właśnie ona – chcąc i nie chcąc – przyczyni się do poruszenia na północy. To właśnie ona zostanie królową kilku północnych królestw, będzie wielbiona przez wikingów, twardych bojowników, którzy jednak wiele będą w stanie dla swej pięknej, hardej pani zrobić. To ona patrzy na świat w sposób tak podobny do ojcowskiego. Widzi planszę, pionki, możliwości i zagrożenia. Potrafi wiele znieść, wytrwać, by w końcu wiele osiągnąć. A że w sercu skrywa miłość, niemożliwą do zrealizowania? Pozostaje jej czekanie i jak najostrożniejsze próby pokierowania przyszłością w odpowiedni sposób.

„Harda” jest opowieścią tak pasjonującą, że oderwać od lektury można się tylko z wielkim trudem. Ach, gdyby nie konieczność chodzenia do pracy! Historia wciąga jak bagno, do bohaterów przywiązujemy się błyskawicznie, są porywający i bardzo interesujący, stworzeni tak prawdziwie! Cały czas miałam poczucie, że nie tyle czytam powieść, co jestem w tej historii, że dostałam możliwość bycia duchem towarzyszącym dawno nieżyjącym postaciom. Świetna sprawa i bardzo rzadki dar, niewielu autorów potrafi aż tak prawdziwie tworzyć, jak Elżbieta Cherezińska! Bo tak ludzcy i rzeczywiści bohaterowie to jedna sprawa, inną są realia i całe tło – obyczajowe, religijne, kulturalne, społeczne. Najczystszej wody przyjemność i tyle, pięknie oddana codzienność, jakbym widziała te grody, dwory, zjazdy możnowładców.

Mieszko mnie urzekł, Bolesław też, ale to Świętosława mnie zachwyciła. Wiem, że historycy ciągle dyskutują, czy istniała naprawdę, ja wolę przyjąć – dopóki ktoś nie udowodni, że było inaczej – że tak. Że córka i siostra Piastów była tą niesamowitą władczynią, która trafiła do skandynawskich sag jako królowa Szwecji, Norwegii, Danii i Anglii. Tą, która potrafiła przeciwstawić się królom, tą mądrą, waleczną, odważną kobietą. Chcę wierzyć w jej losy, w dwa udomowione rysie, które zawsze były u jej boku, w tak ciekawą, pozytywną postać historyczną, dobry przykład dla wielu z nas.

Chwalę, chwalę, pieję z zachwytu, ale cóż innego mogę zrobić. „Harda” to książka w takim stylu Cherezińskiej, który lubię najbardziej. O czasach, które mnie coraz bardziej interesują, z niezapomnianym klimatem, szczególną atmosferą, która z każdą stroną wsącza się w duszę czytelnika i długo nie daje o tej książce zapomnieć. Z porywającymi bohaterami, których można podziwiać. Daj nam losie więcej autorek tak piszących!

PS. A teraz pozostaje mi tylko oczekiwanie – jesienią ma mieć premierę kontynuacja tej powieści, jedyna to wizja, która osładza mi myślenie o tej porze roku.