
Zapewne część z Was zapyta kim w ogóle jest ten, kto napisał poradnik dla blogerów (odpowiedź: autor dwóch spośród najbardziej czytanych i rozpoznanych polskich blogów). Inni stwierdzą, że nie przeczytają, bo cóż im może taki za przeproszeniem (tfu!) Kominek doradzić, przecież on dla nich jest nikim. A ja poproszę Was tylko o to, byście podarowali mi kilka minut i przeczytali to, co ja mam do napisania o tej książce.
Jak możemy przeczytać na początku opisu książki:
To nie jest książka dla blogerów, którzy chcą w tydzień zdobyć popularność, a w miesiąc zarobić milion dolarów. To pozycja dla tych, którzy rozumieją, że pisanie dobrego bloga jest sztuką. Pisanie doskonałego bloga – stylem i sposobem życia.
I to jest jej kwintesencja. Jest to naprawdę konkretny, bogaty w informacje i porady tekst, który jednak nie przedstawia prostej i szybkiej drogi do osiągnięcia sukcesu. Odwrotnie, Tomek cały czas wraca do tego jak ważne jest planowanie, przemyślenie tego, czego się od bloga oczekuje, w jaką stronę chce się zmierzać, po co się w ogóle bloguje. Oczywiście, można blogować bez tego wszystkiego, tylko dla rozrywki, jednak przecież dla większości z nas przychodzi chyba moment, gdy zadamy sobie pytania typu: i co teraz, co dalej, po co, jak…? A ta książka przyda się zarówno tym, którzy chcą rozwijać bloga hobbystycznego, jak i dążyć do tego, by na blogu zarabiać.
Znaleźć tutaj można mnóstwo informacji praktycznych, od zakładania bloga, decyzji o własnej domenie, do pisania notek, ich obrabiania, podejścia do blogowania, współpracy z firmami, mediami itp., jednakże dużo miejsca zajmują też kwestie blogowania jako stylu życia, sposobu myślenia, wręcz pewnej filozofii. To wszystko oparte nie tylko na doświadczeniu Tomka, ale również kilku innych blogerów z różnych zakątków blogosfery. I to też jest fajne, sprawia, że książka jest jeszcze bardziej różnorodna i wiarygodna. Ale jest też pełna ostrzeżeń, dotyczących nastawiania się na szybki sukces, tłumy odwiedzających, łatwości prowadzenia bloga, budowania relacji z czytelnikami etc. Tomek szczerze pisze np. o kryzysach, odpływach czytelników, tępieniu hejterów.
Można Tomkowi zarzucać wiele (co też chętnie od lat czynią hejterzy). Można twierdzić, że zbudował swego pierwszego bloga na rzucaniu kurwami, pisaniu o dupach i napadaniu na innych. Można też pisać, że odkąd zmienił styl, przestał być „burakiem od drak”, zaczął rozwijać swe blogi, to „gorzej pisze”, „sprzedał się”, „ma tylko reklamy na blogach”. Można dużo i długo w ten deseń. Tylko po co?

Dla mnie – po lekturze tej książki i od pewnego czasu bywaniu na jego blogach – Tomek jest człowiekiem, który wie, czego chce, ma plan i wytrwale, konsekwentnie go realizuje. I tak przez ostatnich 8 lat. A nie były to łatwe lata. Pal sześć kwestie materialne, ważniejszy był brak wiary w to, że uda się mu zrealizować swe marzenia, że przeciętny chłopak z Kołobrzegu może odnieść sukces w taki sposób, jaki sobie wymyślił. A tu zdziwko – jemu się udaje, krok po kroku robi to, co sobie wymarzył. I za to go szanuję. A na dodatek wie, co robi, uczy się na swoich błędach. To wszystko docenili giganci tacy, jak Peugeot, Burger King, Heineken czy też swojski Żubr. Przez lata wypracował sobie dobrą markę i teraz z tego korzysta w drodze do realizacji swych dalszych celów.
Miało być o książce, wyszło bardziej osobiście. Ale i tak niechże będzie. Moim zdaniem w tej książce każdy znajdzie coś dla siebie, chociaż bardziej te osoby, które chcą się (i swój blog) rozwijać. Pewnie bardziej przyda się ona tym, którzy są na początku swej blogowej drogi. Ja już nie jestem „świeżynką”, ale mam silne poczucie, że też skorzystałam. Również pod względem nastawienia, motywacji. Bo – może wbrew pozorom – jest to książka szalenie motywująca, dająca kopa do działania. A bardzo osobisty epilog pozwala na lepsze poznanie Tomka, tego, co za nim i jego decyzjami stoi, zrozumienia jego motywacji i celów. Dla mnie był też momentami nawet lekko wzruszający, ale ja generalnie jestem emocjonalna, mnie wzruszył też np. „Latawiec”.
„Bloger” jest też dobrze napisany. Już pierwsze zdania „chwyciły mnie za cycki” (jaki będzie odpowiednik męskiej wersji „chwytania za jaja”? 😉 ), zaczęłam czytać, a po chwili – nie wiadomo kiedy – byłam już w 1/3 książki i gdyby nie wizja pójścia do pracy, to pewnie łyknęłabym ją na raz.
Żeby nie było, że tylko chwalę, to mam dwie uwagi dodatkowe. W tekście było kilka powtórzeń, których można byłoby uniknąć (chyba, że autor uznał, że są tak istotne, że muszą być powtórzone). Druga sprawa, prośba do autora: Tomku, nie pozwól przy drugiej książce, by wydawnictwo tak Cię potraktowało a propos obsługi wydawniczej! Tu chyba w ogóle korekty nie zrobili! Literówki, złe formatowanie, masa różnorakich błędów, naprawdę kiepsko przygotowany tekst, wydaje.pl powinno się tego mocno wstydzić!
Kończę, bo się straszliwie rozpisałam. W każdym razie polecam książkę „Bloger” nawet tym, którzy na słowo „Kominek” reagują niechęcią lub wręcz napadami alergicznymi. To jest naprawdę dobry poradnik.
Voila!
© 
Wydawnictwo: wydaje.pl, 2012
Oprawa: wersja elektroniczna (dostępna także wersja papierowa)
Liczba stron: 364
Moja ocena: 5/6
Ocena wciągnięcia: 6/6