Świetna robota, Taterko!


the-eleventh-hour-758926_1280

Bądź sobą. Bądź taka, jaką chcesz być. Uwierz w siebie. Polub siebie. Jesteś zajebista, jesteś najlepsza, uwierz w to!

Takie rady dostaję od wielu lat, kolejne przyjaciółki i przyjaciele powtarzają mi to samo, a ja nadal nie potrafię, nadal tkwię w gorsecie ograniczeń, które nabyłam z czasem, przywalona workiem kompleksów. Od kilku dni słucham soundtracku z musicalu „Kinky boots” (o polskiej wersji wystawianej w Teatrze Dramatycznym kiedyś napiszę, na razie odżałować nie mogę, że nie ma polskiej wersji muzycznej do posłuchania) i – o dziwo – właśnie to, razem z rozmowami z dwiema wspaniałymi kobietami, natchnęło mnie do napisania tego tekstu.

Przez lata byłam grubasem (trochę historii TUTAJ). Może jeszcze nie w dzieciństwie, wtedy byłam bardzo aktywnym i normalnie zbudowanym dzieckiem. Jednak zmiany hormonalne w czasie dojrzewania i zmiana trybu życia na kompletnie nieruchliwy (zwolnienie z lekcji WF-u, czytanie setek książek etc.) zaczęły skutkować zmianami wagi. A gdy zaczęło się liceum i docinki klasowych prowodyrek, kompleksy zaczęły się rozwijać jeszcze bujniej, jeszcze więcej siedziałam w domu, więcej przekąsek pod ręką, zero ruchu. Takie błędne koło…

Gdzieś we mnie musiała być jednak baza, która pozwoliła tak bujnie wyrosnąć tym wszystkim kompleksom. Tak czy siak, rozkwitły, przejęły we władanie większość aspektów mojego życia, a już samoocenę wysłały w najgłębsze otchłanie niebytu. Jednocześnie w nawyk weszło mi udawanie, więc pewnie tak de facto mało kto zorientował się – na powierzchownym poziomie – jak źle o sobie myślę, jak wiele we mnie niepewności, obaw, czarnowidztwa, jak to mówi jedna ze wspierających mnie od pewnego czasu kobiet – „samopałowania”. Agnieszka? Taka może zbyt pulchna, ubrana w dżinsy i za duże swetry, ale uśmiechnięta, wyglądająca na zadowoloną i wręcz pewną siebie. Yup, taka byłam latami. A w środku? Lepiej nie mówić… I tak mijały lata, lata i lata. Właściwie spokojnie można powiedzieć, że połowa życia przepadła mi w dużej części w czarnej dziurze przez to, jak bardzo ja (ale też życie i ludzie) ustawiłam sobie ograniczenia wewnątrz siebie. I dopiero od niedawna dociera do mnie, że nie, nie chcę tak dłużej. Chcę wykorzystać pozostałe lata na maksimum, a nie męczyć się sama ze sobą. Dosyć!

I pewnie z tego (chociaż wtedy nie zdawałam sobie świadomie z tego sprawy) wynikały powoli wszystkie te zmiany – fizjoterapia, ćwiczenia wzmacniająco-rozwijające, ćwiczenia budujące formę, zmiana odżywiania etc. A gdy przyszły efekty i zachłysnęłam się chociażby tym, że w końcu mogę się ubierać właściwie we wszystkich sklepach, to powolutku zaczęły się zmieniać inne rzeczy. Zaczęłam baczniej zwracać uwagę na to, jak wyglądam – jakie ciuchy noszę, zaczęłam testować, czy radzę sobie w szpilkach, kupiłam kilka kosmetyków, których wcześniej nie używałam. Zrobiłam się bardziej wyrazista, odważna, zaczynam przyciągać wzrok innych ludzi, powoli jestem gotowa na to, by dać sobie radę z tym, że jestem oceniana przez innych. To małe kroczki, ale jest to codzienna droga do przodu. Nie może być powrotu i koniec!

Ciągle mam problem z tym, że w dużej części ludzie budują mą ocenę samej siebie. To ludzie są lustrem, w którym się przeglądam. Gdy widzę pozytywny odbiór – pochwały co do zachowania, wyglądu, spojrzenia pełne uznania, zachwyty różnego rodzaju – jest mi łatwiej, czuje się lepiej, moja motywacja do działań wzrasta. I to właśnie muszę przepracować, bo tak de facto wiem, że robię to sama dla siebie, a nie dla innych, tylko za długo żyłam według reguł „ważne jest to, żeby innym było dobrze, rób wszystko, by inni Cię lubili”. Zawsze inni byli najważniejsi. A guzik z pętelką! To ja jestem najważniejsza i do tego powoli staram się dorosnąć. Lepiej późno…

Muszę tylko nie przegiąć w drugą stronę – pozytywna motywacja jest ok i niech z jednej strony dalej odgrywa rolę w moim życiu, jednak nie chcę zawędrować w rejony, gdzie ja i tylko ja będę centrum wszechświata (i tak mam z tym problemy 😉 ), chcę tylko poczuć w pełni to, że ja sama jestem dla siebie wartościowa, złapać więcej balansu w życiu. Tylko i aż, bo to cholernie trudne.

W każdym razie ten wpis jest po to, by pokazać, że się da. Zajmuje to mnóstwo czasu i sił, jest to codzienna walka, ale da się! Powolutku widzę zmiany w sobie samej, wiem też, że są one dostrzegane przez znajomych. Mniej więcej od roku często słyszę od różnych osób sformułowanie „Błyszczysz!”. Długo zbywałam je uśmiechem i tyle, jednak w końcu dopuściłam do siebie myśl, że: hej, coś jest na rzeczy, tyle dobrego wypracowałam, tyle fajnych zmian wprowadziłam w życie, czemu do diaska tego nie doceniam? Czemu nie mówię sobie: świetna robota, Taterko!?

A przecież robię zarąbistą robotę! Radzę sobie świetnie – pracuję w fajnej firmie, robię ciekawe rzeczy z interesującymi ludźmi; mam ekstra pasje, które cały czas dostarczają mi przeróżnych emocji i przygód; mam swoje mieszkanie (które oczywiście spłacam, ale to świadoma decyzja); utrzymuję się samodzielnie; przetrwałam wiele „czarnych” momentów; schudłam kilkadziesiąt kilo; wyrobiłam sobie o jakieś 20% więcej mięśni, niż miałam (teraz już prawie połowa mojej wagi to mięśnie!); nie mam już zadyszki przy wchodzeniu na 4 piętro czy podbieganiu do autobusu; wyglądam dobrze, a będę wyglądać jeszcze lepiej; uczę się siebie samej i pracuję nad sobą; pracuję też nad relacjami z ludźmi; zmieniłam nastawienie do wielu rzeczy i wielu zachowań. Grzebię w samej sobie, przepracowuję różne rzeczy, rozwijam się. To od cholery powodów, dla których warto być dumnym, a do wczoraj kompletnie tego tak nie rozpatrywałam! Dopiero jednoczesne konwersacje z dwiema wspaniałymi kobietami mi uświadomiły to samo: mam wiele powodów do dumy, powinnam siebie zacząć doceniać! Świadomie cieszyć się z tego, co już mi się udało i na to, co jeszcze mi się uda! I tak, mam jeszcze bardzo wiele do przepracowania, ale mam też wiele powodów do zadowolenia i dumy. Idę w dobrym kierunku!

I tak, jak uważam, że każdy może zrobić to samo, co ja zrobiłam dla siebie fizycznie (zmiany z przywoływanego wcześniej wpisu), tak samo sądzę, że większość z nas potrafi też zacząć zmieniać to, z czego nie jest zadowolonych. Tylko trzeba do tego dojrzeć, poczuć, że „do diabła, męczę się ponieważ to czy tamto, czy dalej chcę się tak męczyć?!”. Właściwy moment na zmiany pozwoli utrzymać motywację, bo jak dobrze wszyscy wiemy, większość z nas boi się ryzyka, zmian, pracy, która ich czeka. A jeżeli ja jestem w stanie to zrobić, to i Ty także! Warto, oj, jak bardzo warto!

Kiedyś dojdę do momentu, gdy spojrzę w lustro i powiem: jesteś zajebista, Taterka, kocham Cię! I będę tak z całego serca czuła.

PS. A do tego wpisu natchnęły mnie te dwie dzisiejsze rozmowy + fragment jednej z nich, który niezmiernie mnie wzruszył, a przy okazji walnął obuchem przez łeb tym, jak bardzo jest prawdziwy. Kasia Sawicka, moja przyjaciółka, napisała tak:

I przyznaję, że jestem z Ciebie dumna.Pamiętam tego małego upartego osiołka i wszystko na nie. Jakbym siebie widziała 😉 a potem się okazało, że potrafisz przezwyciężyć własne nawyki. Zmienić. Rozpracować swoje słabości.

Dziękuję, Kasiu! :*

10 myśli w temacie “Świetna robota, Taterko!

  1. Dokładnie tak! Świetna robota Taterko! Jesteś wspaniała! A do tego pięknie inspirujesz 🙂

  2. Pamiętam, jak znalazłam Twojego bloga dawno temu i pomyślałam: „kurczę, ale mądra dziewczyna. Pewnie zadufana w sobie, to dlatego wszyscy się tak boją 😉 „. A potem okazało się, że jesteś nie tylko miła i uczynna, ale potrafisz też w człowieku otworzyć klapkę samorozwoju. Także popieram Kasię i uważam, że tym wpisem robisz kolejną dobrą robotę, może ktoś dzięki niemu odważy się zawalczyć o siebie? Bo ograniczenia tkwią w nas samych, a granie roli narzuconej przez społeczeństwo w końcu człowieka zmęczy. Bądź sobą, bo jesteś cudowna i w końcu w 100% to zaakceptujesz.

  3. Bo cały sęk w tym, że człowiek musi chcieć 🙂 Potrzebna jest właśnie ta chęć i trochę wytrwałości, by pożądane zmiany w sobie wprowadzić w życie. Coś o tym wiem 🙂 Pozdrawiam i życzę wytrwałości!

  4. Tak trzymać 🙂
    Ciekawe swoją drogą, że najtrudniej zaakceptować siebie. Nawet jeśli człowiek zmierza w dobrym kierunku, to wciąż nie jest łatwo powiedzieć do lustra, że widzi w odbiciu kogoś fajnego.

  5. Super, że wreszcie dotarłaś do momentu, w którym zaczynasz chwalić siebie. To bardzo ważne, bo zmiany, których dokonałaś zasługują na uznanie. Wiadomo też, że choćby niewiadomo jak chwalili nas inni, to my same musimy sobie przybić piątkę i powiedzieć „dobra robota”. Bez tego się nie da długo ciągnąć.
    Trzymam też kciuki, żebyś szybko powiedziała sobie to ostatnie zdanie! Bo jesteś i masz za co siebie kochać!

  6. Agnieszka, gratuluję 🙂 trochę wiem, jak to jest odkrywać radość bycia sobą z uwagi na zmianę wagi. Niestety, od pół roku znowu mam zjazd w tym temacie i sporo kg na plusie i doskonale rozumiem, o czym mówisz. Świadome, dorosłe i mądre kobiety nie powinny wiązać poczucia wartości z wyglądem, ale jakoś tak jest, że kompleksy w tym temacie doskwierają i ograniczają najbardziej. Dzięki za podzielenie się przemyśleniami! I trzymam kciuki za nas wszystkie 🙂

  7. Nigdy nie miałam problemów z wagą. Poległam na tym, że zawsze chciałam być dobra, miła, uczynna i pomagać. W efekcie wiecznie ludzie o coś mnie prosili, ja chciałam pomagać, a potem ani dziękuję, ani super. Najczęściej – dlaczego tak późno, dlaczego nie zrobiłaś tego inaczej, dlaczego tak, zrób jeszcze to, a czemu nie zrobiłaś jeszcze tamtego. Permanentnie nie spełniałam oczekiwań. W tym czasie straszliwie opadłam na siłach i coraz bardziej wikłałam się w te niezdrowe relacje, bo im byłam bardziej potrzebna tym teoretycznie czułam się lepiej, ale praktycznie kończyło się to tak samo i znowu o wszystkim czułam się beznadziejna, zła, niepotrzebna.
    Pewnego dnia zmieniłam swoje nawyki. W efekcie (naprawdę!) zmieniło się całe moje życie i teraz czasami, w dobre dni, patrzę w lustro i mówię sobie „jesteś dobrą, wartościową i pożyteczną dla świata osobą – bardzo Cię kocham”. Z całego serca życzę Ci, żebyś to kiedyś sobie szczerze powiedziała, zasługujesz na wszystko co najlepsze, a takie słowa, prosto z serca, to prawdziwa inspiracja i szczęście! A wszyscy zasługujemy na szczęście! ♥

  8. Agnieszko!!! Dobra robota, Taterko! Jesteś cudowną babką. Do zobaczenia, mam nadzieję, jak odwiedzę siostrę!

  9. Brawo Agnieszka! Potwierdzam wszystko co Ci powiedziałam podczas naszej krótkiej big-bookowej rozmowy 🙂 gratuluję raz jeszcze i trzymam kciuki! A na nowy wpis u Kasi ciągle czekam 😉

Dodaj odpowiedź do Kasia Sawicka Anuluj pisanie odpowiedzi