W cieniu katedry… wre („Notre Dame de Paris” – Gilles Maheu)


notre dame de paris

Szaleńcy teatralni jeżdżą za spektaklami po Polsce… Od miesięcy czekaliśmy na to, by w końcu pójść do Teatru Muzycznego w Gdyni na „Notre Dame de Paris” w reżyserii Gillesa Maheu. Długie i niecierpliwe wyczekiwanie, ponieważ jest to wersja francuska, tworzona i u nas pod nadzorem francuskiej ekipy, więc ściśle związana z oryginałem. I to mnie najbardziej zachęcało do obejrzenia. Może kiedyś zdołam zobaczyć na żywo wersję francuską?

Musical ten został opracowany na podstawie powieści Wiktora Hugo. Chyba wszyscy znamy, z różnych wersji artystycznych (książki, filmu, musicalu) fabułę tej opowieści. W cieniu katedry Notre Dame żyje grupa Cyganów, a wśród nich piękna Esmeralda. Dziewczyna niewinna, pełna dobroci i uroku. To niestety staje się przyczyną nieszczęścia. Zakochuje się w niej dzwonnik z katedry, zdeformowany, odrzucony przez społeczeństwo Quasimodo, ale również archidiakon katedry Frollo oraz kapitan straży Febus. Konflikt tragiczny, nie tylko miłosny, ale również przy okazji świetnie ukazujący rozwarstwienie społeczne i ogniska zapalne, do których podpalenia ta historia miłosna się przyczynia.

Oryginał oglądałam tylko na wideo, ale ścieżkę muzyczną od lat znam na pamięć i uwielbiam, wykonawcy mieli już na wejściu wysoko ustawioną poprzeczkę. Są dwie obsady spektaklu, mam wrażenie, że nam trafiła się ta lepsza (chociaż muszę porównać, więc musi być drugi oglądanie). Esmeraldę zagrała Maja Gadzińska, zrobiła to słodko i dziewczęco, momentami troszkę według mnie zbyt mało wyraziście, ale widzę potencjał na przyszłość. Rola Quasimodo przypadła Michałowi Grobelnemu, który poradził sobie z nią dobrze, jednak niestety, nie wyrugował z mego serca odtwórcy francuskiej wersji, czyli Garou, nie ten poziom. Za to naprawdę świetnie poradził sobie Janek Traczyk w roli poety – Gringoire, z urokiem, werwą, tam, gdzie trzeba wzruszająco, według mnie jedna z dwóch najlepiej zagranych i zaśpiewanych tego dnia ról. Druga najlepsza wersja to Frollo w wykonaniu Artura Guzy. Był lepszy ze sceny na scenę, nabierał mocy, był przekonujący w swej jakże strasznej – moralnie i duchowo – roli. To rozdarcie między powinnością księdza a miłością do kobiety, to ogarniające powoli szaleństwo – świetne! Całkiem ciekawie wypadł również Krzysztof Wojciechowski w roli Clopina, przywódcy żebraków i włóczęgów, uwierzyłam w jego wersję, poczułam, że mu kibicuję i chciałabym, by mu się udało. Chociaż w mym sercu nadal rządzi Luck Mervil w tej roli. Najbladziej według mnie wypadli odtwórcy ról Febusa Maciej Podgórzak oraz Fleur Weronika Walenciak. Poprawnie.

To, co mnie zachwyciło, to bardzo ciekawie zrobione nawiązania do naszej rzeczywistości. Dzięki podejściu, kostiumom i scenografii można było pomyśleć, że momentami jesteśmy w teraźniejszym Paryżu i przyglądamy się zamieszkom między policją a imigrantami, że słuchamy debat na temat praw, możliwości integracji, że widzimy poniewierkę, która jest codziennością setek tysięcy ludzi dookoła nas. A pieśń „Les sans papiers” porusza mocno! Grupa włóczęgów, rozdzierająca historia ich życia, a w tle wchodzący powoli na górę – jak ponure widmo – archidiakon katedry. Nie znalazłam niestety wersji polskiej (tylko z prób), ale możecie obejrzeć francuską:

Zresztą scenografia i kostiumy, razem z choreografią i makijażem to następny punkt kwalifikujący się do moich pochwał. Bardzo podobało mi się używanie katedry i jej elementów, ascetyczność całości, wypunktowanie najważniejszych elementów. Widać, że wszystko jest przemyślane i zaplanowane spójnie, by zachwycać jako całość.

Ale wisienką na torcie byli tancerze i akrobaci! Nie wiedziałam, w którą stronę patrzeć i na kogo zwracać uwagę, tak było dobrze. Gdy patrzyłam w prawo, zachwycając się jakąś szczególnie efektowną figurą, a już za plecami tancerzy akrobaci wspinali się po ścianie katedry, by tam wyczyniać wywołujące grozę akrobacje. Naprawdę wspaniały show taneczny! Brawa dla całej ekipy oraz świetnej orkiestry – to w dużej części dzięki Wam mam ochotę zobaczyć ten musical raz jeszcze! Znowu nie znalazłam polskiej wersji, ale dzięki wierności możecie sobie wyobrazić, co się dzieje na scenie w trakcie jednego z moich ulubionych utworów.

Należę do tej grupy, która bardzo się cieszy ze sztywnych ram współpracy z francuską ekipą. Chciałam zobaczyć jak najwierniejszą wersję, na adaptacje innego typu będzie jeszcze czas w przyszłości. I cieszę się, że miałam taką możliwość. Ja zamierzam pojechać raz jeszcze do Gdyni, wyłowić więcej szczegółów, może obejrzeć wykonanie drugiej obsady. Świetnie współpraca, bardzo dobrze się to ogląda i słucha. Generalnie: jestem na TAK!

Zostawiam Was z jednym z moich ulubionych utworów, w roli głównej Gringoire, z którą Janek Traczyk bardzo dobrze sobie poradził, posłuchajcie i popatrzcie!

PS. A to króciutki filmik z prapremiery, jednak jest to inna obsada od tej, którą miałam okazję oglądać:

12 myśli w temacie “W cieniu katedry… wre („Notre Dame de Paris” – Gilles Maheu)

  1. Agnieszko, jakże się cieszę, że wśród osób znanych mi w blogosferze znalazła się fanka mojego ukochanego musicalu, który oglądałam dziesiątki razy na wideo, kilka razy w wersjach koncertowych. Miałam też okazję obejrzeć w oryginalnej francuskiej wersji.W TM w Gdyni, byłam dotychczas dwukrotnie, ale bilety mam zakupione na kilka kolejnych przedstawień :). Zgadzam się z tobą że pan Grobelny jest całkiem dobrym Quasimodo, choć to oczywiście nie Garou. Na kolejnym przedstawieniu wystąpi w tej roki Janusz Kruciński- moim zdaniem jeden z najlepszych polskich wokalistów musicalowych. A pan Giza – no cóż zakochałam się w jego głosie. Generalnie mam odczucia zgodne z twoimi, no może jedynie uważam, że Weronika Walenciak wypadła jak na debiutującą wokalistkę bardzo dobrze. Pozdrawiam

    1. Małgosiu, sama nie wiem, jak się przyplątałam do tego upodobania, ale mam je od lat 🙂 Chociaż tak sobie dumam, że chyba właśnie od momentu tworzenia tej wersji z Garou. Więc nie mogę się równać z Tobą i Twoim zapałem, ale cieszę się, że go współdzielimy. A obejrzenia oryginału szalenie zazdroszczę! Szalenie!
      Zachęciłaś mnie do poznania wersji z p. Krucińskim, może akurat przy drugim razie się uda. A pan Giza szalenie mi się podobał, bardzo dobra interpretacja i ten głos 🙂 A co do p. Walenciak – dzięki za przypomnienie, kompletnie wypadło mi z głowy, że to debiut. W takim razie dodaję plusik i obserwuję w przyszłości 🙂

      PS. Scena z dzwonami! ❤

      1. Również zachęcam do obejrzenie spektaklu z p.Krucińskim. Jest świetny, bardzo przekonujący w tej roli no i ten głos 😀 (całkiem inny niż Garou ale też mający to „coś” co sprawia, że chce się słuchać i słuchać :)). Chociaż Michał Grobelny też jest dobry, ale Janusz jakoś tak mi bardziej pasuje do tej roli. Dodatkowo polecam jeszcze zobaczyć 2 Phebusa – Przemka Zubowicza- świetny! Bardzo fajnie wokalnie i aktorsko wypada :D. Maćka Podgórzaka nie wiedziałam jeszcze w tej roli, ale poetą za to jest świetny :D. Pozdrawiam.
        .

        1. Sylwia – no i zachęciłaś 🙂 Tylko jeżeli wcześniej nie dają znać, która obsada będzie śpiewać, to może byc to trudne do wykonania :/ No właśnie,Phebus w lepszej wersji, bardziej wyrazistej to byłoby coś fajnego. Pozostaje więc mieć nadzieję 😀

      2. Jeśli lubisz musicale, a chciałabyś obejrzeć – usłyszeć pana Janusza i bliżej by ci było do Poznania to polecam Mr Hyde i Dr Jekyll- fantastyczna rola i cudowne wykonanie. Na y-t możesz posłuchać próbkę- jest flash mob ze Starego Browaru z jego wykonaniem. Mnie urzekł jako Valjean w Nędznikach w Romie. A pan Giza – głos urzekający. Na drugim spektaklu występował inny aktor i choć było nieźle to już nie to. Ach marzy mi się taki występ z oboma panami. Niestety teatr nie publikuje wcześniej (z wyprzedzeniem ponad miesięcznym) obsady, więc trochę idzie się w ciemno. I jak mi napisali to się raczej nie zmieni, bo obsadę planują z małym wyprzedzeniem.

        1. Małgosia – kto wie, może i Poznań wpadnie 🙂 Będę zerkać na repertuar i może wiosną? 😀 Dla miłośników teatru nic nie jest niemożliwe 😉 Strasznie nie mogę odżałować właśnie Nędzników – zdjęli ich z afisza krótko po mojej przeprowadzce do W-wy i niestety przegapiłam :/ A słyszę od lat peany, wrrr…

          1. Ja przegapiłam Taniec wampirów w Romie, bo tytuł mi się nie podobał, jakże żałowałam. A potem poleciałam obejrzeć go w Paryżu. 🙂 Tak więc wszystko się może zdarzyć. Bo np. Nędzników przygotowuje któryś z polskich teatrów w 2017 r. Nie jestem pewna, ale chyba Łódź, a to przecież całkiem blisko 🙂 ja na pewno się wybiorę. I mam nadzieję, że może pan Kruciński znowu stanie do castingu i go wygra na Valjeana.

  2. Po lekturze tego tekstu az mi sie zachcialo pojechac do Gdyni zobaczyc na wlasne oczy. Niestety nie jest to takie proste. Na szczescie wybieram sie w sobote do Palacu Kongresow w Paryzu na aktuana (druga) francuska inscenizacje. I tylko bardzo zaluje, ze nie bede mogla sobie porownac obu spektaklow. No bo ja to wlasnie taka szalona, co gdzie tylko pojedzie, to zaraz parezy co akurat w teatrze graja. :)) Pozdrawiam serdecznie
    Nika

    1. Nika- możesz podać, jaka będzie obsada, bo nie mogę się doczytać. Ja w sobotę będę w Gdyni w Muzycznym:)

    2. Nika – o, super, ja Ci z kolei zazdroszczę francuskiej wersji 😀 Kto wie, może i tę w Gdyni obejrzysz? Nie wiem, jakie są plany co do czasu grania, ale pewnie chwilę to musi powisieć na afiszu, by się zwróciło i zarobili adekwatnie. A Twoje szaleństwo i sprawdzanie repertuarów rozumiem w zupełności, sama mam podobnie 😀

Dodaj odpowiedź do Agnieszka Tatera Anuluj pisanie odpowiedzi