Dziewiętnastowieczny Londyn. Delikatnie różny od tego, który znamy z historii. Można tu spotkać ghule, nawiedzonych przez duchy zabójców, porozmawiać z widmem zamordowanej kuzynki, uleczyć za pomocą zaklęcia. By pomóc mieszkańcom poradzić sobie z taką hm… różnorodnością w londyńskiej społeczności władze zdecydowały utworzyć jednostkę londyńskiej policji, która zajmowałaby się właśnie zjawiskami paranormalnymi i magią. Jej szefem zostaje mianowany John Dobson, silny mag. Razem z nim zamieszkała jego młodsza siostra, wyjątkowo jak na te czasy niezależna i uparta Alicja. Postanowiła zostać pielęgniarką, chociaż jej uwagę przyciąga szczególnie leczenie za pomocą magii.
Scotland Yard robi co może, by zapanować nad wielością przypadków magicznych w Londynie, a szczególnie tych związanych z nekromancją. Jednakże w ich ekipie brakuje nekromantów, ten aspekt magii widziany jest w społeczeństwie niechętnie, co wiąże się z tym, że mało który adept magicznych szkół decyduje się na to, by zająć się tą specjalizacją. Dlatego, gdy los stawia nagle na drodze Johna jego dawnego kolegę ze szkoły – Clovisa, policjant właściwie natychmiast decyduje się poprosić go o dołączenie do ekipy. I wtedy się wszystko zaczyna…
Gdy autorka funduje połączenie wydarzeń z przeszłości, spraw rodzinnych, okrasza wątkiem miłosnym, a przede wszystkim podlewa sporą dozą duchów i magii, to można się spodziewać albo wielkiej klapy, albo całkiem fajnego rezultatu. Z przyjemnością mogę napisać, że „Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu” należy do tej drugiej grupy!
Już dłuższy czas chodziło za mną pragnienie przeczytania czegoś fajnego z półki fantasy, a na dodatek chętnie w miarę unikatowego. Wiem, wiem, właściwie wszystko już było. Faktycznie, niezmiernie rzadko trafiamy na coś naprawdę świeżego. Jednak Anna Lange poradziła sobie całkiem nieźle, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że to powieściowy debiut autorki!
Dużym atutem tej powieści jest atmosfera. Wręcz czujemy w trakcie czytania ten wiktoriański Londyn, ten mrok, wilgoć, snujący się nisko dym, słyszymy dźwięk kopyt dorożkarskich koni, czujemy dreszczyk emocji, gdy czytamy o magicznych przygodach bohaterów. Kolejny duży plus również za postaci – są przekonujący, pełnokrwiści, mają swoje „za uszami”, ale także każdy z nich ma w sobie coś, co sprawia, że danej osobie kibicujemy. Trzecia rzecz, która przypadła mi do gustu to lekkość pióra i humor, dzięki czemu powieść ta jest niezmiernie wciągająca.
Jest to debiut z rozmachem i w bardzo dobrym stylu. Jeżeli autorka będzie pisać dalej, rozwijać swe umiejętności (szczególnie w aspekcie intrygi kryminalnej, bo ta nie była zbyt skomplikowana), to śmiem powiedzieć, że za jakiś czas będziemy z dumą mówić, że mamy w polskim światku fantastyki rozrywkowej autorkę taką, jak Anna Lange. Polecam i czekam na kolejne książki!
Brzmi wielce sympatycznie, kusi mnie ta ksiażka.
Biorę 🙂 Bez dwóch zdań 🙂
Czekałam aż opiszesz tę książkę, zupełnie bez ściemy. Wczoraj skończyłam „Dziewczynę z Dzielnicy Cudów” i cóż, mało mi. A na kolejną książkę Jadowskiej trzeba będzie poczekać.
Kot śpi na książce (jaki uroczy jest ten nick, nie mogę się napatrzeć :D) – to daj się skusić, bo to fajna rozrywka!
Lustro Rzeczywistości – i dobrze! 🙂 O, ja Jadowską muszę zdobyć, ciągle zapominam, a teraz jeszcze choróbsko było mnie rozłożyło, mnóstwo pracy, zaraz Blog Forum Gdańsk, ciekawe, jak mi się powiedzie :> Jak wrażenia?
Fantasy, wiktoriańska atmosfera, humor. Zdecydowanie pozycja dla mnie 🙂
Właśnie się zastanawiałam, czy środek taki fajny jak okładka 🙂
Enedtil – kopę lat! 😀 Fajnie, że jesteś 😀 Myślę, że faktycznie, może Ci się spodobać, próbuj!
Agnes K. – tak 😀 Ciekawa jestem dalszych książek, oj, ciekawa.
Jak fantastykę raczej omijam, tak to brzmi bardzo, ale to bardzo klimatycznie i intrygująco.
Ann RK – 😀 Mogę pożyczyć, jak nie jesteś przekonana do fantastyki 🙂
Bardzo kusząco brzmi