Uwodzicielski, zabawny, melancholijny Fredro („Fredraszki” – Jan Englert)


Katarzyna Gniewkowska, Piotr Grabowski. Fot. Krzysztof Bieliński
Katarzyna Gniewkowska, Piotr Grabowski. Fot. Krzysztof Bieliński

Idąc na „Fredraszki” już po obejrzeniu cudownych „Ślubów panieńskich” spodziewałam się świetnej zabawy. A dostałam? Majstersztyk, mówię Wam, moi drodzy, majstersztyk!

Mam wrażenie, że w teatrach komedia jest widziana mało pozytywnie. Szczególnie w teatrach na wysokim poziomie, tych mniej komercyjnych. Podchodzi się do tego gatunku z nieufnością i na niektórych scenach możemy ją zobaczyć rzadko. Dlatego tak się cieszę, że Jan Englert zdecydował się wystawić „Fredraszki”! To znakomita kombinacja dialogów z różnych sztuk Fredry, to zabawa słowem, postaciami, konwencją. Tu znajdzie się miejsce na odrobinę melancholii, wiele humoru, a także mrugania okiem do widza. Wyśmienity miks!

Jan Englert, Milena Suszyńska. Fot. Krzysztof Bieliński
Jan Englert, Milena Suszyńska. Fot. Krzysztof Bieliński

Połączenie sztuk Fredry splata się w pełną życia opowieść o ludzkiej naturze. Piękną klamrą łączy je postać Fredry, po części obserwującego postaci ze swoich sztuk, po części ingerującego w to co się dzieje, a także snującego refleksje na temat swej twórczości. Niesamowite jest to, że przy tworzeniu sztuki udało się chyba pozostać tylko i wyłącznie przy cytatach z Fredry, nie wydaje mi się, by cokolwiek zostało tam dopisane. Świetnie dopracowane!

„Fredraszki” błyszczą, uwodzą, bawią. To pełne uroku przedstawienie, tak bliskie każdemu z nas poprzez uniwersalność poruszanych tematów. Są pełne zmysłowości, bezpruderyjne, bardzo jasno pokazujące wręcz, że „nic co ludzkie nie jest nam obce”. Jednak nie jest tylko zabawnie, tylko lekko i przyjemnie. Niespostrzeżenie w akcję wplata się melancholia, refleksja nad życiem, nad twórczością Fredry, nad bohaterami. Jednakże nie pozwolono nam skończyć wieczoru w smutku, zakończenie zaskakuje i zachwyca. A summa summarum? Wdzięk, swoboda, świetne aktorstwo i wyśmienity język – to połączenie sprawia, że nie można wyjść z teatru nie podbitym, nie zachwyconym.

Grzegorz Małecki, Beata Ścibakówna. Fot. Krzysztof Bieliński
Grzegorz Małecki, Beata Ścibakówna. Fot. Krzysztof Bieliński

Obsada tej sztuki sprawiła się wyśmienicie, jakież to było lekkie, swobodnie zagrane, przekonujące! Jan Englert jest narratorem doskonałym – obserwuje, niezauważalnie przewodzi i puentuje, czasami uroczo błyska dowcipem, innym razem popada w melancholię, rozważa. Przeuroczo niezdecydowany Mateusz Rusin (jako Wacław), rozdarty między niewinną, odkrywającą uroki miłości Pauliną Korthals a doświadczoną, namiętną, zmysłową Katarzyną Gniewkowską. Beata Ścibakówna jako niewierna, zaniedbywana żona, egzaltowana kochanka oraz jej mąż, również niewierny Piotr Grabowski. Milena Suszyńska jako femme fatale, pełna seksapilu, świadoma swej władzy, urocza pokojówka tego małżeństwa. Grzegorz Małecki jako niestały kochanek – nonszalancki, uwodzicielski, daje popis aktorstwa w tejże przerysowanej konwencji. Ach, i jeszcze Krzysztof Wakuliński jako Papkin – na początku śmieszny, momentami żałosny w swej megalomanii, z czasem coraz smutniejszy, wpadający w rozpacz, łapiący za serce. Wszyscy pokazują, że ekipy Narodowemu mogą pozazdrościć wszystkie inne teatry, to creme de la creme polskich scen teatralnych.

Na pierwszym planie: Krzysztof Wakuliński, Jan Englert; na drugim planie: Paulina Korthals, Katarzyna Gniewkowska, Beata Ścibakówna, Mateusz Rusin, Piotr Grabowski, Milena Suszyńska, Grzegorz Małecki. Fot. Krzysztof Bieliński
Na pierwszym planie: Krzysztof Wakuliński, Jan Englert; na drugim planie: Paulina Korthals, Katarzyna Gniewkowska, Beata Ścibakówna, Mateusz Rusin, Piotr Grabowski, Milena Suszyńska, Grzegorz Małecki. Fot. Krzysztof Bieliński

„Fredraszki” podobały nam się tak bardzo, że musiało to być chyba mocno widoczne nawet dla aktorów, nasze reakcje i entuzjazm zebrały wręcz pochwałę od jednej osoby z obsady! To chyba najlepiej pokazuje, jak bardzo sztuka potrafi wpłynąć na widza!

Polecam ten spektakl z całego serca! Ja tylko czekam na to, aż pojawi się w jesiennym repertuarze, by kupić bilety i obejrzeć go jeszcze raz. I jeszcze…

Mateusz Rusin, Paulina Korthals. Fot. Krzysztof Bieliński
Mateusz Rusin, Paulina Korthals. Fot. Krzysztof Bieliński

PS. Zdjęcia pochodzą z materiałów Teatru Narodowego.

Reklama

7 myśli w temacie “Uwodzicielski, zabawny, melancholijny Fredro („Fredraszki” – Jan Englert)

  1. I jeszcze…
    Zazdroszczę Ci. Gdyby nie to, że przede mną jeszcze w czerwcu Suplement i Dziady, to zazdrość byłaby jeszcze większa;)
    No oczywiście zżera mnie ciekawość, kto z obsady zauważył i jak skomentował Wasz entuzjazm;)
    I czy ja kiedyś pomyślałam, że nie będę mogła się doczekać, żeby na scenie zobaczyć Fredrę;)
    Masz rację – Teatr Narodowy to creme de la creme polskich scen teatralnych. I oby trwali jak najdłużej. Zawsze!!!

    1. 🙂 I to Suplement niedługo i razem!

      Co do zauważenia, to żadna tajemnica – gdy po spektaklu czekałyśmy na znajomego, to zatrzymała się pani Ścibakówna i stwierdziła „Byłyście Panie wspaniałe” 😀 A my do dzisiaj zastanawiamy się, cóż takiego robiłyśmy!? 😉

      Fredra w wydaniu Narodowego jest cudny! Jakie prześwietne są „Śluby panieńskie”! Jak tylko się pojawią jesienią, to idę drugi raz. I trzeci… Polecam z całego serca!

      Niech trwają jak najdłużej w takim składzie i z taką jakością, niech!

      1. Aaaa pani Ścibakówna;))) kurczę, jak miło.
        Wiesz, gdybym się nie wstydziła to napisałabym, że jest w tym jakaś mistyka. Zaraz pewnie popadnę w patos. Przecież ja w końcu chodzę do Narodowego dopiero od tego roku, Widziałam tylko Kordiana, Pana Tadeusza i Pożegnania. A to miejsce, ci ludzie stali się jakimś punktem odniesienia w moim życiu. I nie tylko moim jak widzę po reakcji widowni. Tak jakby wszystko zbiegło się w jednym czasie i miejscu: teatr, aktorzy, spektakle, widzowie. I suma tego dała prawdziwą WARTOŚĆ. Precyzyjniej wyjaśnić tego nie umiem. Ale jak kto kocha Narodowy, to zrozumie;)

        1. Bardzo miło 🙂 Do dzisiaj jestem pod wrażeniem!

          Jak dla mnie, to masz rację z tą mistyką i połączeniem – świetnego dyrektora, bdb reżyserów, wyśmienitych aktorów, kochającej to wszystko widowni. Taka kombinacja idealna! Też chodzę regularnie od stycznia tego roku, no widziałam więcej sztuk, ale to niczego nie zmienia – też uważam TN za jakiś punkt odniesienia i za jednej z ważniejszych punktów. Mam nadzieję, że zostanie tak jak najdłużej!

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s