Maj. Miesiąc dużej ilości stresu – przez pierwsze dwa tygodnie oraz miesiąc odpoczynku – przez kolejne dwa. Dziwaczny miesiąc, który zagwarantował mi taki rollercoaster emocjonalny, że prawie padłam w pewnym momencie. Ale dzięki ostatnim dniom, które spędziłam u Rodzinki, pozwolił mi ochłonąć i dojść do siebie.
Dosyć monotonny miesiąc pod względem zdjęć. Duuuużo natury…
O dziwo, pierwsza część tych zdjęć to Warszawa. Można tu znaleźć takie cudne zakątki, uwielbiam to! Ciekawe, jak długo, bo tną na potęgę i zalewają betonem 😦 Bukiet tulipanów dostałam od znajomej z poprzedniej pracy, na pożegnanie. Wzruszyła mnie! Z konwalie i pozostałe foty to już ogród u Rodziców i okolica ich domu. Cudnie tam jest!
Dużo nieba, słońca i chmur…
Nie wiem, na czym to polega, ale u Rodziców często można zaobserwować superanckie zachody słońca! Tego mi bardzo tutaj brakuje, okna mam od północy i to wychodzące na podwórko, dookoła wysokie drzewa i domy, ech!
Dużo kolorowania…
Jak wiecie – wsiąkłam po uszy! A miałam w maju sporo wolnego, więc i kolorowałam, kolorowałam, kolorowałam. Teraz tempo mi spadnie, ale co tam, poziom frajdy jest niezmienny!
Dużo jedzenia, trochę picia…
Uwielbiam wiosnę i lato, tyle pyszności do zjedzenia! Te wszystkie owoce, warzywa, a do tego lody! Dlaczego te dwie pory roku nie mogą trwać wiecznie? Wśród wszystkich tych pyszności znajdziecie też niestety jeden niewypał – bardzo niesmaczną pizzę, którą zamówiłam, bo po targach padałam na nos, nie chciało mi się gotować, a moje niechciejstwo przypłaciłam wyrzuceniem sporej części tego podłej jakości placka. Nigdy więcej pizzy z tej firmy!
Dużo książek i czytania…
Bardzo różny zestaw lektur. Ukochany Wegner, na którego tak długo czekałam! (Dzięki, Marta, nigdy Wam tej przysługi nie zapomnę!) O części książek już pisałam, ale sporo jescze przede mną. Żeby tak mi się chciało pisać, jak chce mi się kolorować 😉
A poza tym były różności…
Co roku sąsiedzi z uliczki przylegającej do naszego podwórka organizują Dzień Sąsiada – grill, słodkości, zabawy dla dzieci. Całkiem fajna inicjatywa, pomaga czuć się, jak u siebie. Dzięki sporej ilości wolnego trochę też pisałam na bloga, aczkolwiek bez fajerwerków, mogło być lepiej. Zdjęcie z GPS pokazuje, w jakiej pustce – wg nieaktualnej mapy – jechaliśmy do Warszawy. Powyżej znajdziecie też foty dokumentujące mój szał zakupowy oraz jedną symbolizującą kolejne Targi Książki w Warszawie. Nie mam wrażenia, że je „poczułam”, ale za to spotkałam tylu znajomych, że hej! 🙂
Bardzo fajna tabliczka w jednej z kawiarni, wywołała zabawne dyskusje na moim profilu na Instagramie i Facebooku 🙂 Obok symbol stosiku, który po przerwie powrócił na łamy bloga. No i „profesjonalne” kredki, które kupilam, by pofolgować mojej manii kolorowania. A pokaz wieńczy moje oko w wersji po zakraplaniu paskudztwa do badania dna oka. Jakbym się naćpała 😉
Zdjęć bardzo dużo, to chyba efekt dużej ilości wolnego czasu. Albo fioła foto… Ciekawe, jaki będzie czerwiec!
PS. Ciekawe, czy ktoś w ogóle zauważył, że od trzech miesięcy nie ma podsumowań „statystycznych”. Wnioskuję, że nikomu nie jest ich brak, bo inaczej byście sie o nie upominali, więc dopóki nie poczuję potrzeby, to ich tutaj nie zobaczycie.
Ależ ty się wciągnęłaś w to kolorowanie 🙂
Mam osobisty stosunek do zdjęcia z powiększoną źrenicą 😀 nie wiem dlaczego..;) :-*
Mimo wszystko, to był dobry maj dla Ciebie. Cieszę się, że mimo wielu emocji, najwięcej jest tych pozytywnych 🙂
Dominikabr – straszliwie! Sprawia mi to masę frajdy 😀
Kasia – ciekawe, dlaczego? 😉 Negatywnych było sporo, tylko nie uwieczniałam ich na zdjęciach, ale jakby sytuacja potrwała dłużej to pewnie by to i na zdjęcia rzutowało. Dobrze, że tak się nie stało!
Mimo tak dużej ilości wrażeń, nie zawsze pozytywnych, to ze zdjęć wyłania się obraz Twojego miesiąca, jako kolorowego i pogodnego 🙂
Kolorowanki za mną chodzą już od dawna. Kilka razy byłam bliska kupna, jednakże najpierw muszę znaleźć jakieś fajne kredki (stresowałoby mnie to, że mam kolorowankę i nie mogę kolorować!), jakie polecasz?
Jesteś mistrzynią w łapaniu zachodów słońca 😉
A oko mogłyby stanowić plakat do jakiegoś filmu grozy, idealnie oddaje strach 😉
Claudette – bo całe szczęście sytuacje negatywne dosyć szybko zaczęły znikać i powoli wkradała się stabilizacja. Jakby kiszka potrwała dłużej, to byłoby mi trudniej zachować taką pozytywną wizję 🙂
A co do kolorowania, to polecam! Ja aktualnie używam sporo różnych kredek 😉 Mam zestaw 24 kolorów ołówkowe Bambino + 12 kolorów Progresso Koh-I-Noora + 12 kolorów zwykłych, tanich, które dostałam w prezencie + kilka „profesjonalnych” kupionych na sztuki w sklepie plastycznym. W przyszły weekend odwiedzę znajomych, którzy mają inny, duży zestaw Kooh-I-Noora to też potestuję, bo marzą mi się nowe 😉
Lustro Rzeczywistości – dziękuję 😀 A co do oka – hehehehe, trochę tak wygląda 😀