Zatrzymane chwile #15


Ufff… Święta minęły i znalazłam chwilę, by poczytać i zrobić fotograficzne podsumowanie miesiąca. Ostatnie dni były szalone, minęły mi bardzo aktywnie i padam na twarz ze zmęczenia. Dobrze, że mam krótki urlop, bo byłabym w pracy niezbyt wydajna. A przechodząc do marca – słabo go pamiętam 😉 Oprócz lekarzy i zajmowania się swoim wnętrzem oraz chodzenia do pracy nawet już nie pamiętam, co robiłam! Sprawdźmy więc, co przypomną zdjęcia…

Już widzę, że w ubiegłym miesiącu miałam sporo okazji do jedzenia dobrych rzeczy 🙂 Poczynając od leniwej soboty, którą rozpoczęłam śniadaniem z przyjaciółkami, a zakończyłam w szerszym gronie wizytą w hiszpańskiej restauracji serwującej głównie tapas. Przez upiększanie swych dni owocami i pysznymi słodkościami, aż po przestowanie słynnej „Dziurki od klucza”, która słynie z kuchni i robionego na miejscu makaronu. A przy okazji odkryłam w okolicy malutki sklepik, którego właściciel stawia na lokalne produkty (np. hummus robi sąsiadka 🙂 ), a na dodatek wstawił do sklepu 1 stolik, serwuje pyszną kawę i wyciskane na miejscu soki. A do tego jest uroczym gadułą. Coraz bardziej podoba mi się rozwój mojej dzielnicy – pełno małych sklepików, kafejek, malutkich restauracji na 3 stoliki, prowadzonych przez rodziny, gdzie klienci witani są z uśmiechem i familiarnie. Oby tak dalej!

Oczywiście były ze mną książki. I to więcej, niż się spodziewałam! Trochę czytadeł, trochę pasjonującej lektury, odrobinę wymagających pozycji. I coraz więcej tych związanych z psychologią, jakoś ostatnio zaczęło mnie ciągnąć w tym kierunku.

Kolorowanki z „Kolorowego treningu antystresowego” towarzyszą mi dalej, wsiąkłam po uszy i tyle. Od czterech dni nie kolorowałam i już mnie nosi 😉 Żałuję, że nie zabrałam moich „Esów floresów” i kredek ze sobą na urlop. Świetnie mnie to relaksuje i sprawia masę frajdy.

Jak widać – poszukiwałam też wiosny. Uwielbiam tę porę roku, a ona – po dobrym początku – jakoś się wycofała. Wstręciucha! A jak były ładne dni, to najczęściej był to środek tygodnia i mogłam je podziwiać tylko przez okno. Za to w weekend najczęściej wiało/lało/było zimno. Urlop na razie też mnie nie rozpieszcza. Ech…

Niezmiennie uwielbiam Warszawę, bardzo mi w tym mieście dobrze. Lubię je, spacery po nim, odkrywanie drobnych szczegółów, poznawanie kolejnych miejsc. Niekończące się odkrywanie. A na dodatek można tu dostać nagle – wracając do domu o godzinie 23-ciej – pęk balonów. To było urocze zamknięcie dnia!

A na koniec trzy zdjęcia, które nigdzie mi nie pasowały. Pierwsze to symbol spełnienia kolejnego mego marzenia! Miałam w końcu okazję obejrzeć na żywo dwóch spośród moich ukochanych mistrzów w łyżwiarstwie figurowym – Jewgienija Pluszczenko oraz Stephane’a Lambiela. Od lat ich uwielbiam, a teraz w końcu mogłam ten czar, wdzięk i piękno na żywo. A razem z nimi występu wielu innych świetnych łyżwiarzy, „Kings on Ice” było super! Chociaż nie wiem, dlaczego nie trafiło to foto na podsumowanie lutowe, bo rzecz działa się ostatniego dnia tego miesiąca. Chyba muszę się przyjrzeć ustawieniom w aparacie, bo mówi mi, że zdjęcie zrobiłam 1 marca…

Obok już bardziej typowo – jedno z moich wyjść do teatru oraz symbol kolejnego wpisu blogowego. I to byłoby tyle!

PS. Obejrzyjcie to wystąpienie, przeczekajcie spokojniejszy początek, sprawdźcie całość! ❤

14 myśli w temacie “Zatrzymane chwile #15

  1. Całkiem interesujący miesiąc. Co do treningu antystresowego to widziałam go ostatnio w księgarni i chyba sobie sprawie. Jestem ostatnio jak kłębek nerwów 😐

    1. Dominika Br – hehehe, przepraszam 🙂 Witaj w klubie kolorujących, cieszę się, że i Tobie się spodobało, dla mnie to kupa frajdy 😀

      Storyland14 – ciekawa jestem, jak Ci się spodoba 🙂 Ja wsiąkłam totalnie, bardzo żałuję, że nie zabrałam swojego zestawu na urlop, z chęcią bym pokolorowała!

  2. Choć ja jestem Warszawianką dwa razy w tygodniu to podzielam twój zachwyt nad stolicą.Nigdy się w niej nie nudzę, a te występy łyżwiarskie ” cud miód”.

  3. Ledwie zauważyłam, że zaczął się kwiecień, a tu już po świętach. Miło, że znalazłaś trochę wiosny, bo rzeczywiście nieco przystopowała. Taka rewia na lodzie, to musiało być coś niesamowitego. 🙂

    1. Mama Monika – myślę, że jak się człowiek otworzy na to miasto i zacznie powoli je poznawać, jego różnorodność i ciekawostki, to chyba nie sposób chociaż go polubić 🙂 A co do łyżwiarstwa – oooooj tak, pieknie było!

      Dominika Fijał – czas pędzi, jak szalony, brrrr… Po Świętach, zaraz po mym krótkim urlopie i tyle. Ech. Dzisiaj tutaj wiosna wróciła, jest pięknie, ciekawe, jak dalej! A ten pokaz Kings on Ice był przecudnej urody, polecam!

    1. Ilonamichalak – to było Tapas Gastrobar – http://www.tapasgastrobar.pl/. Bardzo przyjemne miejsce i fajne przekąski, było smacznie 🙂

      Sylwia – prawda? Nie mogę się napatrzeć i to samo myślałam – taki wdzięk, urok wrodzony i ta naturalność. Wygląda jak człowiek lodu, jakby się na nim urodził. Może to lata w szkole baletowej, nie wiem, w każdym razie tak przepięknie, wdzięcznie się porusza, że oglądam i oglądam 😉

  4. Warszawa jakaś bardziej światowa u ciebie na zdjęciach niż u mnie, bu. No i te łyżwy, hoho.
    Zabiłabym za taki mały sklepik albo sąsiadkę robiącą humus – ja mam obok ‚naleśnikarkę’, a to tuczące i ogólnie mało światowe i jeszcze mniej fusion 😉
    Kolorujesz, łał 😉

    1. Inwentaryzacja krotochwil – hehehe, mam szczęście do fajnych momentów 😀 A łyżwy były superanckie! Piękny wieczór 🙂
      Co do sklepiku – zapraszam na zakupy na Ochotę 🙂 Ul. Kopińska, „Dzień dobry”.
      Koloruję, koloruję namiętnie już chyba 2 czy ponad 2 miesiące, świetnie to relaksuje i sprawia mi frajdę 🙂

      Kasia – troszkę 😀

  5. Gość jest niezły, faktycznie 😉 Minuta 4,19 – ten piruet czy jakkolwiek to się nazywa spowodował, że na moment zamarłam 😉
    Z Twojej relacji wynika, że marzec był smaczny i kwiatowy, a odwiedzałaś wyjątkowo światowe miejsca. Warszawa wygląda jak Miami 😉

    1. Lustro Rzeczywistości – on od lat słynie z tych piruetów, właśnie one chyba najpierw przkuły uwagę do jego umiejętności. Jest niewiarygodny, ja przy tym piruecie za pierwszym razem zdębiałam, w oczach mi tylko migał 😉 Cudny jest!
      Hehehe, mam szczęście do dobrych momentów do uwiecznienia 😀

Dodaj odpowiedź do Dominika Br Anuluj pisanie odpowiedzi