Styczeń. Pierwszych sześć dni leniwych, a potem… Zaczęło się szaleństwo! Dopiero teraz w pełni widzę, co zawiera się w mojej pracy i to jest niesamowite, ile tam się mieści! I tak, to oznacza, że w pracy znowu mam mało czasu dla blogerów, co już mniej mi się podoba. No ale cóż, życie! W każym razie – jak zwykle sporo się działo, chociaż zdjęć pojawiło się ciut mniej, niż zazwyczaj. Ale do dzieła!
Jak zwykle było mocno książkowo, to zawsze temat przewodni każdego miesiąca. No ale to raczej nikogo nie dziwi! Trochę prezentów, trochę czytania książek, które się naczekały, coś do pracy. Różnorodnie.
I jak zwykle – zdjęcia natury, bo takowe uwielbiam. Fantastyczny zachód słońca na różowo udało mi się złapać w drodze do lekarza. A ten pierwszy, z palmą, to wspomnienie sprzed pięciu lat, czyli z moich ostatnich „prawdziwych” wakacji. Pora pojechać na kolejne!
Pierwsze zdjęcie jeszcze ze świątecznej wizyty w domu rodzinnym. Tak wtedy wyglądała moja sypialnia. Drugie to niesamowity pomysł – czosnek w tubce! :> Dostałam od kierowcy BlaBlaCar, który zabrał mnie od Rodziców do Warszawy i na koniec obdarował prezentem – produktem, który rozprowadza. Obok niego symbol powrotu do pracy po dwóch tygodniach urlopu. A dolny rząd to tylko lenistwo i smakowitości w płynie.
Najpierw wydruki zdjęć z Instagrama, które otrzymałam w prezencie od firmy specjalizującej się nie w drukowaniu, a w wywoływaniu takich zdjęć. Kolejne zdjęcie to symbol wieczoru spędzonego w towarzystwie autora tej książki. Rezultatem była ta notka. Obok symbol mojego uzależnienia, staram się trzymać na wodzy, ale różnie z tym bywa. Na dole plakat filmu „Kingsman”, który serdecznie polecam, ubawiłam się całkiem nieźle! Ostatnia pogróżka, to ciekawa forma promocji książki.
W końcu obejrzałam „Ziarno prawdy”! Moim zdaniem bardzo udana ekranizacja, poza drobiazgami bardzo mi się podobała. Bardzo fajnie zrobiona, ze świetną muzyką. Obok przedziwny czarny rogal, bardzo smaczny zresztą, który upolowałam w supermarkecie i do dzisiaj zastanawiam się, z czego było zrobiony 😉 Następnie stos książek i audiobooków, który w ubiegłym tygodniu trafił do moich dzielnicowych bibliotek. Oraz symbol pisania notek na bloga, z inspirowaniem się pięknymi tulipanami.
I to tyle. Tym razem zdjęcia nie odzwierciedliły szaleństwa tego miesiąca. O dziwo!
mój ulubiony książkowy fotoreporter. Czerwony zachód jest MEGA
Takie notki mają w sobie wyjątkową nostalgię. Nie robię podobnych, ale śledząc wpisy innych tworzę w głowie obraz swojego miesiąca, jeśli wypada blado, dostaję motywacyjnego kopa 🙂
PS.Nie wiedziałam, że ŚK ma takie piękne wydanie Północ i Południe, zakochałam się w tej okładce!
Kasiek – dzięki 🙂 To mam nadzieję, że nie spadnie mi motywacja 😉 A co do zachodu – ano, faktycznie, był megapiękny! A i ze zdjęcia jestem zadowolona.
Lustro Rzeczywistości – o, to cieszę się, że tak fajnie te notki działają. Odrobina nostalgii od czasu do czasu jest wskazana, a motywacja zawsze jest przydatna 😀
Co do wydań – oj, oni mają całą serię taką piękną! Zobacz: http://mukla.blox.pl/resource/angielskiogrodswiatksiazki.jpg 🙂
Moim zdaniem ekranizacja Ziarna Prawdy jest bardzo dobra. Już zapomniałam jaka to dowcipna książka 😉 Muzyka Nosowskiej rewelacyjna!!! 🙂
Piękne to wydanie książki Gaskell. A zachód słońca to takie pocieszenie od natury, za to że trzeba od czasu do czasu chodzić do lekarza. No i miło móc choć na chwilę się zatrzymać, by przyjrzeć się temu co ważne.
Ala – to mamy podobne wrażenia! Mnie też się podobało, teksty są bardzo fajne, a muzyka świetna – i ta Nosowskiej, i ta Abla, miodzio 🙂
Dominika Fijał – co nie? Przepiękne wydanie! Zachody słońca uwielbiam, mogę podziwiać i podziwiać. Wschody zresztą też, ale rzadko je widzę 😉 Ja stara się cieszyć chwilami, bo to nam wzbogaca życie 🙂
Rogal zacny, hipstersko-nihilistyczny, ty trendsetterko, ty! 😉
Inwentaryzacja krotochwil – Hahahaha, dobre 😀 Mogę być rogalową trendsetterką, nie mam z tym problemu, tylko małe pole do popisu będzie 😀