Moers. Kto lubi fantastykę, a nie zna jego książek, ten grzeszy literacko!
Mą przygodę zaczęłam kilka lat temu, gdy mój wzrok przyciągnęła okładka „Miasta śniących książek”. Zdobyłam, otworzyłam i przepadłam. Najpierw – jak każdego wzrokowca – zachwyciło mnie wydanie. Ale potem szybko wygrała treść, cudeńko! Lata mijały, ja stopniowo poznawałam inne jego książki, zakochałam się i nie mogłam odżałować, że jest tak rzadko tłumaczony na język polski. Aż w końcu, jest! Kolejna opowieść z Camonii!
Od wielkiego pożaru Księgogrodu upłynęło 200 lat. Hildegunst Rzeźbiarz Mitów jest wielbionym, nad wyraz popularnym autorem, jego dzieła sprzedają się ciagle jak świeże bułeczki, a on zaszył się wśród pobratymców i oddawał się głównie nieróbstwu. Stracił Orma, choć się do tego nie przyznawał, wolał opychać się słodkościami i czytać setki listów od wielbicieli. I wiódł taką jałową egzystencję do momentu, gdy otrzymał tajemniczy list. List, który spowodował, że Hildegunst porzucił wygodne życie i powrócił do Księgogrodu.
Początkowo smok przeżywa szok. Miasto – po wielkim pożarze z „Miasta Śniących Książek” – zmieniło się bardzo. Błąka się po uliczkach, próbuje zrozumieć, co stało się przez te 200 lat z tym szczególnym dla miłośników literatury miejscem. Powoli wsiąka na nowo w księgogrodzki czar, spotyka starych znajomych, poznaje nowych, powoli w jego życie wkrada się kolejna – poza literaturą – pasja. A przecież ponoć Król Cieni powrócił, trzeba działać! Ale o tym na razie cicho, sza!
I znowu to samo, no! Znowu wpadłam, jak śliwka w kompot! Sama nie wiem, co zachwyca mnie najbardziej w książkach Moersa. Czy ten niewiarygodnie ciekawy, bogaty i fantazyjny świat? A może zabawy słowem, słowotwórstwo? Pasja do książek, która wręcz wylewa się z całego pomysłu na świat oraz z każdej karty książki? A może nawiązania do kultury i literatury, puszczanie oczka do czytelnika? A może te wszystkie cudowne opisy antykwariatów, ksiąg, miasta zbudowanego na literaturze? Mogłabym tak mnożyć i mnożyć, powodów, dla których miłośnik literatury może się rozkochać w powieściach tego autora jest całe mnóstwo!
Wyobraźnia Waltera Moersa powala mnie od samego początku! Stworzył arcyciekawy świat, w którym wszystko opiera się o książki, ich twórców, czytelników, o wszystko, co z literaturą związane. A tu dodatkowo dołożył np. biblionizm…
Jakie cudne kwalifikacje się tam pojawiły! Biblioman, bibliofrenik, biblista, biblioklasta, bibliopata, bibliofob, biblionekromanta, biblioskop, bibliowers, biblioner i dalej w ten deseń. Cudne opisy, w których jasno widać zmysł obserwacji autora i sporo sakrazmu. W ogóle sporo w jego książkach przemycanych jest przemyśleń na temat literatury, czytelników, książek…
Do tego dochodzi ciekawa fabuła, niesamowici bohaterowie, czasami miewam wrażenie, że wyobraźnia tego autora nie zna granic! Uwielbiam jego kreatywność i to, że czuję, że tworzenie i rozwijanie Camonii sprawia mu masę frajdy. To mnie jeszcze bardziej przyciąga do jego książek. A wyświechtany frazem „malowanie słowem” jest w jego przypadku zdecydowanie umniejszający, on tworzy coś unikatowego, mało jest osób na świecie, które tak potrafią! A tu dołożył jeszcze takie zakończenie, że miałam ochotę go udusić!
Polecam cykl o Camonii wszystkim wielbicielom wyobraźni, literackich podróży po nowych światach. A do tego te cudowne wydania! Mało jest na polskim rynku tak cudnie wydawanych książek. Ja swoje tak uwielbiam, że nigdy nikomu ich nie oddam, my preciouuuuuussss…
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie, 2014
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 384
Nie no, juz tak długo mam na liście do przeczytania książki tego autora, a Ty taka zes machnela pozytywna recenzje, ze nie zdzierże i dzis szturmuje bibliotekę, może maja. Ale jak mi się tak wydanie spodoba jak Tobie i nie bede chciała sie rozstać z ksiazka to co wtedy?
Te no popatrz, już wyszedł 6 tom? Jak ten czas zapiernicza, to się w głowie nie mieści! No kto by pomyślał. Czym prędzej lecę na stronę sklepu internetowego i zamawiam! Przy okazji wezmę „Miasto Śniących Książek”! Tak zrobię…
Kura Mania – hahaha, cieszę się, że szturmujesz, ale się obawiam, jakież będą tego szturmu rezultaty, bo on jest zdecydowanie zbyt mało popularny w Polsce i dlatego może jego książek w bibliotekach nie być. Chociaż, kto wie?
A jak Ci się spodoba tak bardzo, to kupisz 😀 I wydawnictwo zyska powód do częstszego wydawania jego książek 😀
Lara Notsil – u nas one strasznie dziwnie były wydawane, więc ja nawet długo nie ogarniałam, co i jak. Ale „Miasto…” czytaj przed „Labiryntem…”, jest masa nawiązań!
No ja zaszturmowałam angielską biliotekę, ale i tak nie mieli. Chyba sobie zamówię jako prezent Mikołajkowy, a co!
Marysia – i słusznie, zamów! Tylko zacznij od „Miasta…”, bo to wcześniejszy tom i będziesz miała potem więcej frajdy przy czytaniu „Labiryntu…” 🙂
Biblionizm i jemu pochodne bardzo mi się podoba 😀 😀
Lolanta – nooo, ja się uśmiałam i czytałam z zachwytem 😀
Super książka! Właśnie ją przeczytałam i, oczywiście, polecałam u siebie na blogu. Zwróciłam uwagę na te same fragmenty. 😉 A „biblioto, bibliotamto” już chyba na stałe wejdzie do mojego języka codziennego.
Teraz pozostaje nam tylko czekać na kolejne części!
Kasjeusz – zawsze się ciesze, gdy znajduję kolejną osobę, która go lubi! Nie jest to aż takie częste, bo – mam takie mocne wrażenie – w ogóle nie jest u nas promowany 😦 A na dodatek jakaś sierota zakwalifikowała go na początku jako książki dla dzieci i przez to pokutuje bez sensu
Gdzie to dla dzieci, chyba kurna fakt posiadania przez książkę ilustracji komuś na głowę padł 
No to czekamy, pewnie znowu kilka lat!
Prawda, nie jest promowany, niestety. Gdyby nie blogerki, nigdy bym o nim nie usłyszała; chyba nigdy nie spotkałam się z jakąkolwiek formą reklamy Moersa poza blogosferą. Nie wiem, czemu takie „Książki” nie pisały o jego utworach (albo pisały, tylko ja przeoczyłam jakiś nr? nie wiem).
No, z ciekawą fabułą bym polemizowała, bo właściwie jej nie ma! Tylko zwiedzanie, oglądanie, zwiedzanie. A czytelnik czeka i paznokcie obgryza, kiedy w końcu ten smok zejdzie w podziemia. I jak już ma zejść, to sama wiesz co się dzieje.
Aaaa, kiedy reszta?!