Marzenie. Tkwiło w mej głowie i sercu przez kilka lat. Jednak cały czas tłumaczyłam sobie, że jeszcze nie, że za daleko, za drogo, za… Wymówki – jak to wszyscy dobrze wiedzą – znajdą się zawsze. Tak jest zwyczajnie najłatwiej, nie podejmować próby, nie ryzykować, przesuwać w czasie na nieokreślone „kiedyś”.
Ale los postanowił nagle zniwelować jedną z wymówek – odległość. Drugą również – mogłam już sobie pozwolić na realizację marzenia. Oczywiście, że nadal mogłabym narzekać, że za drogo i ponownie odłożyć jego realizację, coś jednak zaskoczyło w mej mózgownicy i pomyślałam sobie, że życie mam jedno, nie ma co odkładać realizacji marzeń, bo skąd pewność, że kiedykolwiek później będę w stanie je zrealizować?
I tak oto w ubiegły czwartek, po godzinie dziewiętnastej zjawiliśmy się z dwójką przyjaciół tutaj:
„Kooza” oznacza szkatułkę. I to właśnie od niej zaczyna się przedstawienie. To z niej wyskakuje Oszust, który zabiera głównego bohatera, Niewinnego, w podróż dookoła niesamowitego świata. Niewinny próbuje odnaleźć swoje w nim miejsce, a czeka go wiele niesamowicie barwnych i niewiarygodnych przygód. Właśnie to można przeczytać w opisie przedstawienia, zapowiada się więc ciekawie…
Jest, zaczęło się! I już pierwsze minuty kupiły mnie całkowicie! Czym?
Mistrzostwem. Od lat wiedziałam, że ta firma zatrudnia tylko mistrzów w swym fachu, ale czym innym jest wiedzieć, a czym innym zobaczyć wykonanie na żywo! Przez większą część przedstawienia jedyne, co byłam w stanie robić, to szeptać sama do siebie „o ja cięęęę…”, „nie wierzę!”, „no nie mogę, niewiarygodne!” i dalej w ten deseń.
Stopień wyćwiczenia ciała, panowania nad nim, wprowadzały mnie w kolejne stopnie zdumienia. Doszłam do wniosku, że występujący w ogóle nie mają kości, składają się tylko z megaelastycznych i megawytrzymałych mięśni. I mnóstwa uroku, który czyni ich występy jeszcze piękniejszymi!
Przepiękne rozwinięcie idei cyrku, akrobacji i wykorzystywania możliwości ludzkiego ciała, bez niedbałości, działania na odwal i bez wykorzystywania zwierząt. Najlepsze, co można zaoferować!
Pięknem. Cała historia jest fenomenalnie pokazana, odegrana, oprawiona. To nie jest zbiór głupich gagów, nijak się ze sobą nie łączących występów i prostej rozrywki. To przedstawienie to spójna historia, opowiedziana przy użyciu wielu różnych środków.To połączenie teatru, tańca, koncertu, rewii, kabaretu oraz klasycznego pokazu cyrkowego. Coś pięknego! Wdzięk, urok, czar, uwodzenie. A do tego odwaga, bo bez niej nie byłoby możliwe wykonywanie numerów takich, jak ten (szczególnie tego, co działo się w drugiej części pokazu):
Ja tylko podskakiwałam z emocji, a w co bardziej niebezpiecznych momentach wyrywały mi się wręcz ciche okrzyki „och!”. Bałam się jak diabli tylko na to patrząc, nie wyobrażam sobie uczucia, które musi mieć człowiek biorąc udział w wykonaniu czegoś takiego!
Dopracowaniem szczegółów. I chodzi tu naprawdę o całokształt – niesamowite kostiumy, makijaż, piękne fryzury, zgranie w czasie najmniejszych pierdół, zabawianie publiczności w przerwach, dorzucenie kilku polskich zdań, angażowanie publiczności, całe miasteczko okołocyrkowe, sprawność obsługi okołowystępowej. A do tego świetna orkiestra i wokalistki. Naprawdę widać, że Cirque du Soleil od kilkudziesięciu lat jest identyfikowany z wyjątkowym poziomem zawodowstwa.
Emocjami. Praktycznie cały występ obejrzałam wpatrzona w niego, jak małe dziecko. Chyba wszyscy kojarzycie to, jak dzieci potrafią skupić się np. na oglądanej bajce? Stają się głuche na wszystko inne, nie zauważają otoczenia, są całe „w bajce”. Ja w czwartek miałam tak samo! Z otwartymi ustami, wpatrzona w scenę, z zachwytem w oczach, Niesamowite, wieki się już tak nie czułam, powrót do dzieciństwa!
Można się śmiać, wzruszyć, bać, przejąć, przestraszyć, wręcz rozkochać 🙂 Nie jestem w stanie oddać słowami mego zachwytu, to trzeba przeżyć, być tam, dać się wciągnąć. Żaden film, teatr czy koncert tak na mnie nie podziałał, jak to przedstawienie. Sama w to nie wierzę!
Nawet nie mogę napisać, że polecam, bo to określenie wydaje mi się zbyt słabe i nieadekwatne dla ogromu mego zachwytu. Po zakończeniu przedstawienia byliśmy tak pozytywnie naładowani, pod takim wrażeniem, że wracaliśmy do domu milcząc przez większość drogi. Dopiero pod koniec podróży powoli zaczynały z nas wychodzić emocje i zaczęliśmy omawiać wrażenia. A tych nie da się łatwo opisać, były zbyt intensywne, było tak pięknie!
Ja już wiem, że zawsze, gdy Cirque du Soleil pojawi się w Polsce z kolejnym przestawieniem, ja chcę tam być. Chcę znowu poczuć ten dziki zachwyt, chcę dać się wciągnąć do tajemniczego, niesamowitego świata. I chcę dać im zarobić, bo za taki profesjonalizm jestem skłonna płacić, takie umiejętności trzeba cenić, pomagać o nie dbać, by artyści mogli się w spokoju rozwijać i zapewniać tysiącom innych ludzi tak zachwycające chwile.
A Polska chyba dojrzała w końcu do tego typu przedstawień, co bardzo mnie cieszy. Planowano pobyt cyrku na ciut więcej niż tydzień, a okazało się, że popyt jest tak duży, że zostają aż do 19 października, czyli prawie cały miesiąc! Ja jestem bardzo szczęśliwa, bo jeżeli tak dobrze sprzedają się bilety na „Koozę”, to może w przyszłym roku przyjadą do Polski znowu dwa razy? Tyle szczęścia!
Zobaczcie sami, jakie to piękne:
*****
PS. Ja mam nowe marzenie, już dużo większe. Są takie przedstawienia, które odbywają się tylko w siedzibie firmy, w USA, a dokładniej w Las Vegas… 😉 Na przykład to:
niesamowite widowisko i fantastyczni ludzie! co bym nie napisała, to nie odda tego, jak doskonała jest ich praca 🙂
Ah, uwielbiam takie widowiska! A zwłaszcza akrobatykę!
Natalia – no właśnie, o to chodzi! Można pisać, pisać, opuszki zetrzeć na klawiaturze, a rzeczywistość i tak przerasta słowa! Cudeńko ❤
Sheti – nie dziwię się, bo to robi wielkie wrażenie! A już w tym wykonaniu, to jest bezcenne widowisko!
Cyrk zawsze kojarzył mi się z nieszczęśliwymi zwierzętami, dlatego nigdy do cyrku się nie wybrałam, ba nawet nie miałam ochoty czytać informacji na temat takiej rozrywki. Twój opis pokazał mi to w innych barwach, zdecydowanie przyjemniejszych i sprawiających, że chciałabym to zobaczyć, może kiedyś mi się to uda 🙂 Dziękuję 🙂
Margit_84 – no właśnie, oni są znani jako „non-animal circus”, co jest świetną sprawą! Ja też nie uznaję tych cyrków bazujących na zwierzętach i też na początku nawet nie chciałam obejrzeć filmików na YT, ale gdy mi opowiedziano, że tam nie ma zwierząt, zerknęłam i przepadłam, wtedy właśnie zaczęłam marzyc o obejrzeniu ich na żywo 🙂
Możesz więc śmiało oglądać ich przedstawienia czy też wybrać się na żywo, zobaczysz swoisty teatr cyrkowy bazujący na ludziach i ich umiejętnościach, a nie wymuszone sztuczki zwierząt. Bardzo się cieszę, że znalazła się osoba, którą mogłam przekonać do tego cudeńka! 😀
Mam bilety na 17.10, już nie mogę się doczekać 🙂
Rowniez 17.10 na 16:30 🙂 Jeszcze tylko musze znalezc hotel w poblizu 🙂
To jest cos wspanialego! Zahipnotyzowalo mnie!
Juana – ależ Ci zazdroszczę, że to przeżycie jeszcze przed Tobą! I trzymam kciuki, byś miała okazję obejrzeć przedstawienie z kołem śmierci, bo ponoć nie na wszystkich jest, a robi ono wg mnie największe wrażenie! Daj znać, jak Ci się podobało! A może by tak kupić bilet i pójść jeszcze raz… :>
Lolanta – oj tak, wspaniałe! Nie dziwię się 🙂
Prawdziwa sztuka. Widać można stworzyć coś pięknego z pasją, nie wykorzystując zwierząt czy ludzi. Masz rację, że taki wkład pracy i talent trzeba doceniać. Co niestety chyba jest rzadkością…
Jusssi – dokładnie, to trzeba nazwać sztuką, każde inne określenie będzie dewaluujące dla takiego mistrzostwa! I zdecydowanie można to zrobić, ja do dzisiaj – jak widać – nie ochłonęłam 😀
No właśnie, to docenianie u nas jeszcze trochę leży, ale i to się zmienia. Już widać pierwsze oznaki – coraz częściej dajemy napiwki po dobrze wykonanej usłudze, powoli rozwija się crowdfunding, częściej reagujemy na akcje społeczne. A i w CdS było widać ciągle kolejki do stoisk z cudeńkami, które sprzedawali dodatkowo (oczywiście też sie skupiłam), więc może jest nadzieja? 🙂 No i samo to, że cyrk zostaje o 3 tygodnie dłużej, bo ludzie wykupują bilety i chcą więcej, to też dobry znak 🙂
Jezu… zerknelam tylko na pierwszy filmik i jak mnie kregoslup zaczal napier… od samego spojrzenia… 🙂
Katarzyna Koczwara – co nie?! Ale obejrzyj inne filmy, pliiiizzz
O ja…. polkony dla choreografa! Oni pewno maja pewnie swoja wlasna ekipe fizjoterapeutow 🙂
Nawet na filmikach wygląda to niesamowicie. A na żywo… O matko, jak ja Ci zazdroszczę!
Wierzę, że widowisko jest efektowne. Niestety mi spektale Cirque du Soleil kojarzą się ze śmiercią akrobatyki Sarah Guyard-Guillot. Niestety to wydarzenie położyło się cieniem na historii cyrku.
Byłem w kooza nie dość że było to piekne to jeszcze byłem tego częścią gdyż wyciągnęli mnie na scenę bym odegrał z nimi scenę to wspomnienie bedzie jednym z najlepszych w moim życiu bo zawsze chciałem wystąpić tam na scenie dziekuje KOOZA