Strasznie mi smutno, że te letnie dni tak szybko uciekają! Ani się obejrzę, a znowu trzeba będzie się ubierać, ubierać, ubierać, marznąć, cały dzień palić światło i tęsknić za słońcem. Buuu… Lipiec był w połowie leniwy, w połowie aktywny. Co zresztą przełożyło się na czytanie, zobaczcie sami!
Ponownie przeczytałam 8 książek. Ciekawe, że taki sam wynik utrzymuję od 3 miesięcy, a wcześniej też dosyć regularnie trafiała się taka liczba. Jednakże czytam coraz grubsze książki, w tym miesiącu nawet średnia wypadła „cegiełkowato”! W lipcu nie pokazałam żadnego stosu, ostatni raz nabytki prezentowałam 7 czerwca. Jakiś tam stosik się od tego czasu uzbierał, ale nie imponuje wielkością, więc ciągle się zastanawiam, kiedy go zaprezentuję 😉 Statystyki „zróżnicowania czytelniczego” wyglądały następująco: 6 książek do recenzji, 1 pożyczona, 1 robocza. Niestety, oznacza to, że jeszcze w lipcu nie udało mi się wrócić do równowagi, co mnie trochę martwi.
Ten miesiąc również był miesiącem kobiet, jednakże było już trochę lepiej – 5 książek napisały panie, 3 panowie. Tylko 3 książki napisali polscy autorzy, a aż 5 wyszło spod klawiatur autorów zagranicznych. 4 książki już opisałam na blogu, roboczej nie zamierzam, pozostałe 3 tytuły opiszę niedługo.
Średnia ocena przeczytanych w lipcu książek to 4,7. Ponownie wysoka. W sumie przeczytałam 4100 stron. Średnia przeczytana przeze mnie książka miała 512,5 strony! Jeszcze takich grubych książek nie czytałam w tym roku (a i przedtem chyba nie, musiałabym się cofnąć w czasie)! Albo rozmiłowałam się w grubaskach, albo w końcu zaczęłam nadrabiać zaległości. Dziennie średnio czytałam 132 strony, więc całkiem przyzwoicie.
Zachwyt miesiąca?
Będzie to niezaprzeczalnie „Niewidzialna korona” Elżbiety Cherezińskiej. Piałam z zachwytu w recenzji, więc nie będę się powtarzać. Tylko napiszę jedno: czytajcie ten cykl, jest cudowny!
Rozczarowanie miesiąca?
Jest nim książka „Zagadki przeszłości”. Jakoś nie potrafiłam zżyć się z bohaterami, nie polubiłam ich, nie kibicowałam w rozwiązaniu ich spraw. Szkoda.
Lista przeczytanych w lipcu książek:
1. „Pan Mercedes” Stephen King;
2. „Katedra w Barcelonie” Ildefonso Falcones;
3. „Kobieta z Impetem” Mariola Zaczyńska;
4. „Niewidzialna korona” Elżbieta Cherezińska;
5. „Egzorcyzmy Dory Wilk” Aneta Jadowska;
6. „Tajemnice Rutherford Park” Elizabeth Cooke;
7. „Zagadki przeszłości” Kate Atkinson;
8. „Podróż na sto stóp” Richard C. Morais.
Co się działo?
Na początku miesiąca radowałam się tym, że znalazłam bardzo dobre rozwiązanie kwestii „co zrobić z tymi stosami?!”. Zapowiedziałam też mój wyjazd do Poznania, gdzie odwiedzałam Padmę i spotykałam się z koleżankami-blogerkami. Było cudnie! Pękałam też z dumy, że na blogu pojawiło się już 1000 wpisów! Zdałam też relację z postępów realizacji „chciejek”. Pytałam Was też o to, w jakiej kolejności mam pisać recenzje kilku książek. A na koniec pisałam o wyjeździe do Olsztyna, gdzie – na zaproszenie Starostwa Powiatowego i Browaru Kormoran – brałam udział w Festiwalu Dziedzictwa Browarniczego. Zacna to była wizyta, Olsztyn kolejny raz urzekał!
Już 10 sierpnia, a na razie szału nie ma, ciekawe, jak wypadnie ten miesiąc…
Piękna lipcowa godność 🙂 Czekam na Twoje wrażenia z „Zagadek…”, bo widzę, że szału za bardzo nie ma, a intrygowała mnie ta nowa Atkinson 🙂
Zagadki przeszłości – taka słaba? Hmmm no zobaczymy jak ja ją ocenię gdy do mnie dotrze 🙂
Zazdroszczę Cherezińskiej… ale to już wiesz 😉
Bombeletta i Kasia – na bank podobała mi się mniej od „Jej wszystkich żyć”. Była najgorzej ocenioną książką lipca, ale też nie był to gniot, dostała tylko najniższą ocenę z wszystkich przeczytanych. Tytuł doskonale odzwierciedla fabułę 😀 Mało kryminalny kryminał, bardziej właśnie odkrywanie tajemnic z przeszłości.
Cherezińska to jest to! Chyba nikt jej już nie zdetronizuje z podium 😉
512 to faktycznie niezła średnia. 😉 Wynik świetny jeśli brać pod uwagę to, że oprócz tego ciągle się gdzieś włóczysz. 😉
AnnRK – noooo, sądzę, że to najbardziej grubaśna średnia odkąd robię me podsumowania pod względem liczby stron 😀 Jestem z siebie dumna, że mimo pracy etc. tym razem nie odkładałam grubasków na bok.
Włóóóczę się, ale nie aż tak intensywnie, jak to czasami bywało 😀
ja się pytam kiedy, kiedy Ty masz na to czas?