To już trzeci miesiąc, który podsumowuję też graficznie, a nie tylko werbalnie. Dżizzz… Nie ogarniam tego, z jaką prędkością ucieka czas! Ledwo się człowiek obejrzy, a już kolejny tydzień za nim. W tym tempie, to pojutrze będę miała 73 lata! 😉
Generalnie jestem kilkutematyczna. Do książek, jedzenia i kwiatów w tym miesiącu powoli dołączyła wiosna. Zaraz zresztą sami wszystko zobaczycie!
Książkowo było tak…
Było też oczywiście jedzeniowo, jakby inaczej! No dobra, jedzeniowo-napojowo-książkowo 😉
Coraz więcej też u mnie zachwytów nad kolorami, kwiatami, zieloniutkimi listkami i wiosną. Uwielbiam tę porę roku!
Było ciut Warszawy (chociaż dużo więcej tego miasta, jak i wiosny, możecie znaleźć w mych albumach na Facebooku!).
Niesamowite to gmaszysko powyżej, prawda? Taki stary, tajemniczy, przepiękny dom, jakbym miała ze 2-3 miliony (bo pewnie tyle kosztuje), to od ręki bym go kupiła!
Trafiła się też niespodzianka od Magazynu Książki, która zupełnie mnie zaskoczyła – raz, że niespodziewana zupełnie (no ok, niespodzianki najczęściej takie bywają 😉 ), a dwa, że taka fajna, spersonalizowana! Zobaczyć swoje nazwisko na okładce magazynu, to było całkiem przyjemne uczucie 🙂
Były też pojedyncze chwile, które uznałam za warte uwiecznienia, np.:
Bardzo się cieszę, że – wnioskując po ilości komentarzy i statystykach z dni publikacji – ta seria cieszy się Waszym dużym zainteresowaniem! Jest to dla mnie wielka satysfakcja, bo jak już dobrze wiecie – uwielbiam utrwalać chwile w ten sposób i cieszy mnie fakt, że i Wy lubicie tu zaglądać, by je obejrzeć i obgadać. Dzięki!
A gdzie te zamczysko się znajduje? Chętnie zobaczę je na żywo 😀
Świetna fryzurka i bardzo godny kolor 🙂
Natasha – w mojej kochanej Dzielnicy, czyli na Starej Ochocie. Na skrzyżowaniu ul. Błogosławionego Ładysława z Gielniowa i Antoniego Solariego. Tu masz większy jej kawałek – https://m.ak.fbcdn.net/sphotos-b.ak/hphotos-ak-prn2/t1.0-9/10155071_10151932745476076_1005903327_n.jpg.
A jak tam będziesz to dojdź do Zieleńca, gdzie na rogu ulicy jest Klubokawiarnia Kolonia, przesympatyczne miejsce 🙂 Bardzo lubię tę część dzielnicy i często w Kolonii bywam.
Bombeletta – dzięki 🙂 Uwielbiam mojego fryzjera ❤
Wcale a wcale się nie dziwię 🙂
😀 A na dodatek ma świetną miejscówkę, jest przesympatyczny, puszcza mi do oglądania koncerty, a na dodatek wygląda tak: https://m.ak.fbcdn.net/sphotos-e.ak/hphotos-ak-prn2/t1.0-9/1186045_649355538407879_838212896_n.jpg 😀 😀 😀
bardzo fajnie te chwile zatrzymujesz:)
Bardzo ładnie, choć za mało obrazków z kotami, hehe ;))
Kultur-alnie – dzięki 🙂 To dla mnie duża satysfakcja, gdy widzę, że innym osobom się podobają te ujęcia. I że coraz częściej tutaj i na Instagramie zaczynają się małe dyskusje dookoła nich 🙂
Inwentaryzacja krotochwil – cholerka, no! Skąd ja Ci koty wezmę 😉 Muszę zacząć polowanie 😀
Świetne podsumowanie. Narobiłaś mi apetytu fotkami jedzenia. Książkowo też chyba udanie. 🙂
Uwielbiam oglądać i czytać Twoje podsumowania 🙂 I zagapiam się w zdjęcia, i oglądam je po kilka razy. Lubię. Bardzo.
Sushi robisz sama? Wygląda bardzo smakowicie, chętnie bym go trochę ukradła ;D
Dwojra – dzięki 😀 Jedzenie bardzo było smakowite (no, ok, zupka chińska to żaden smakołyk, ale było to po wizycie u dentystki, kiedy nie byłam w stanie zjeść nic innego 😉 ). Książkowo faktycznie zacnie!
Lina – ooo, jak mi miło 😀 Strasznie się cieszę, serio! Uwielbiam robić te „zatrzymania chwil” i tak się cieszę, gdy widzę, że ktoś inny też je docenia!
A sushi robiłyśmy z kumpelami własnoręcznie, taki taśmociąg przygotowujący się zrobił 😉 Jak się jest w kilka osób, to jest to chyba najlepsze rozwiązanie, bo w restauracjach jest koszmarnie drogo 😦 A i można sobie dodatki dobrać te najukochańsze 😀 Ja jadłam kilka razy, ale dopiero się do niego przekonałam właśnie w marcu, gdy trafiły mi się trzy okazje do jego jedzenia prawie pod rząd, zmuszono mnie 😉
Książki piękne, ale moją uwagę przyciągnęło sushi, które kocham nad życie 😉
Zajeckicajec – o proszę, a ja dopiero na dobrą sprawę pokochałam w ubiegłym miesiącu. W ciągu kilku poprzednich lat jadłam parę razy, ale nie polubiłam, dziwiłam się wręcz, że składniki lubię, a ich kombinacji nie 😉 A w marcu trafiło mi się, że jadłam 3 razy w ciągu miesiąca i bach! Poszło, polubiłam i teraz za mną chodzi i chodzi 😉
Za mną chodzi żeby się wybrać gdzieś i żeby zrobić sama i chyba w końcu dojdzie, bo ile może tak chodzić 😉 Ale tym razem chyba postawię na wegetariańskie, żeby jeszcze uraczyć mego lubego 😉
No właśnie, my też sporo razy robimy sami, bo jednak restauracyjne jest straszliwie drogie
A własne ma jeszcze tę zaletę, że możesz lubemu zrobić wegetariańskie, a sobie jakie tylko masz ochotę, można zwijać osobno i każdy szczęśliwy 😀
Przy nim też jestem wege, coby mnie na stosie nie musiał palić 😉
Aaaa, takie buty 😀 Czyli jeżeli będziecie długo razem, to pewnie się zwarzywkujesz do cna 😀
Zapewne tak jak mówisz, poza kurczakami z różna, kiedy nie będzie widział 😉
Zatem: carpe diem…
Dofi – staram się,oj, staram! Bo jak inaczej, w końcu jedno życie mamy! 🙂
Ze zdjęciami zawsze ciekawiej 🙂
I widzisz, nie trzeba już znaków szczególnych 🙂 Poznam Cię i bez tego.
ps. Mi też się miło zrobiło gdy dostałam od Agory taką niespodziankę 🙂 szczególnie, że przy tak zacnych blogowych nazwiskach się znaleźć to zaszczyt 😉
lepiej wychodza ci zdjecia niz pisanie, jestes w tym naprawde dobra (przynajmniej mnie sie tak wydaje), zaloz jeszcze foto bloga i po roku porwonaj, ktory z nich ma lepsze statystyki popularnosci 😀