Gromada życiowych połamańców („Anioł w kapeluszu” – Monika Szwaja)


Kapelusz

A propos fabuły, to można by się pokusić o sparafrazowanie znanego cytatu z piosenki:

A gdy się zejdą, raz i drugi,
kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością,
bardzo się męczą, męczą przez czas długi,
co zrobić, co zrobić z tą miłością.

Zamieńcie miłość na życie i dodajcie pokiereszowanego psychicznie chłopaczka oraz pokiereszowaną fizycznie psinę i już macie fabułę.

Tutaj jest kobieta – Jaśmina – po stracie męża i usamodzielnieniu się trzech synów. Nagle zostaje zupełnie sama, męża zabrakło, synowie porozjeżdżali się po Europie, nawet gosposia odeszła. Co zrobić z tak nagle pustym życiem? Jak się odnaleźć? Jest mężczyzna z przeszłością – Miron, tajemniczy kloszard, o zadziwiająco wykwintnych manierach i wielkiej wiedzy, który z wyboru mieszka w opuszczonym budynku nad rzeką. Ale przede wszystkim jest Jonasz, chłopak, któremu rodzice – bezmyślnie – robią z życia piekło. Prywatna szkoła, mnóstwo dodatkowych (niechcianych) zajęć pozalekcyjnych, ścisła tresura pod każdym względem. Nie może przyjaźnić się, z kim chce, nie może spędzać czasu wolnego (ha, ha!) tak, jak chce, może i jest zobowiązany tylko spełniać życzenia rodziców. Bo przecież oni wysnuli mu już piękny plan na życie pełne sukcesów. Tylko nie biorą pod uwagę tego, że Jonasz w pewnym momencie pęknie i ucieknie z domu. I trafi pod skrzydła anioła w kapeluszu, który – razem z kloszardem i psem byłym-policjantem – obierze sobie za punkt honoru uleczenie psychiki Jonasza. Pytanie tylko, czy on na to pozwoli i czy będzie to możliwe bez wylądowania w więzieniu za porwanie?

Monika Szwaja – ponownie – zafundowała mi to, czego się spodziewałam. Masę ciepła, fajnych (no ok, z małymi wyjątkami) bohaterów, Szczecin, walkę o jakąś sprawę, a to wszystko w lekkiej, zabawnej wersji. Bardzo przyjemna lektura na tak przygnębiającą porę roku!

Tutaj szczególnie wczuwałam się w sytuację Jonasza, którego było mi przeraźliwie żal! Nie rozmiem, jak można zatresować prawie na śmierć własne dziecko w imię jakiegoś durnego celu zwanego „przyszłą karierą”. Którego na dodatek ta tresura kompletnie nie gwarantuje, bo na to, czy człowiek odniesie sukces składa się tak wiele czynników! Czytając o tym, co przeżywał, przypominałam sobie własne, kompletnie wolne i szczęśliwe dzieciństwo i było mi go bardzo żal. Za nic nie oddałabym swojego dzieciństwa na rzecz chociażby w połowie takiego, jak jego, nawet gdyby mi to gwarantowało hm… lepszego roboczego iPhone’a 😉

„Anioł w kapeluszu” to kolejna książka Szwai, w której spotykamy starych znajomych, znanych nam już z innych jej książek. To też gwarantuje swojską atmosferę i poczucie powrotu do domu. Ale autorka wprowadza ich z sensem, nie na siłę, jak to się zdarza niektórym innym polskim autorkom, lubującym się w nawiązywaniu do poprzednich swoich książek i bohaterów.

Jedyne, co doprowadzało mnie do szału, to też wszystkie zdrobnienia! Litości, ile można! Te wszystkie Stasinki, biżuti, smuteczki i inne takie, brrrr… Kompletnie nie rozumiem tej manii zdrabniania, a już u autorów doprowadza mnie ona do szewskiej pasji i zmusza do zawołania: ogarnijcie się!

Poza tym jednym minusem, to „Anioł w kapeluszu” sprawił mi sporo frajdy i umilił niezbyt fajny czas. Polecam!

anioł w kapeluszuWydawnictwo: SOL, 2013

Oprawa: miękka

Liczba stron: 335

Moja ocena: 5/6

Ocena wciągnięcia: 5,5/6

© 

3 myśli w temacie “Gromada życiowych połamańców („Anioł w kapeluszu” – Monika Szwaja)

  1. ja dostaję wysypki na zdrobnienia, nie wiem, czy mnie nie odstraszyłaś. Kiedyś książki pani Szwai mi się podobały, ale teraz myślę, że wyrastam. A może nie? Sprawdzę

    1. Kasia.eire – sprawdź 🙂 Nie ma ich aż tak tragicznie dużo, ale rzucały mi się w oczy. Ja jeszcze nie wyrosłam, nadal mi się podobają jej książki, chociaż już faktycznie mniej, niż kiedyś.

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.