Wyobraźcie sobie, że powróciliście do rodzinnego domu po latach, na dodatek przy bardzo smutnej okazji. Jeździcie sobie samochodem bez celu, gdy nagle natykacie się na gospodarstwo… tych tam… Nieważne, jak im było, ważne jest to, co Wam się przypomina. A przypomina się wszystko, o czym nie pamiętaliście przez lata!
Cofamy się w czasie do momentu, gdy główny bohater ma siedem lat, a do jego domu rodzinnego wprowadza się lokator, który krótko potem popełnia samobójstwo. Jakby tym nie narobił dosyć problemów, przy okazji budzi ze snu pradawne moce, złe moce! Do świata ludzi wkradają się przedziwne stwory, których celem jest sianie zamętu, niszczenie tego, co w ludziach dobre. W ich pokonaniu mogą chłopakowi pomóc tylko trzy kobiety, które mieszkają na końcu drogi. Oraz ocean, który znajduje się na ich posiadłości. A może zwykłe oczko wodne? Jak zawsze – wszystko zależy od tego, kto patrzy…
Neil Gaiman od lat należy do moich ulubionych autorów, cieszę się więc bardzo, że ponownie mnie nie zawiódł! „Ocean na końcu drogi” to wspaniała współczesna baśń dla dorosłych. Jest w niej sporo grozy, pełno magii, garść melancholii, ukrytego w głębi smutku i tęsknoty za utraconym czarem dzieciństwa.
Ale przede wszystkim to dla mnie popis autora, kolejny pokaz jego talentu i wyobraźni. Owszem, schemat jest odrobinę podobny do „Koraliny”, ale to byłoby na tyle. Gaiman stworzył niesamowitą historię, pełną dziwnych stworów, a do tego znaczącymi postaciami historii uczynił trzy kobiety stare, jak hm… świat? Kim są? Skąd pochodzą? Jaką mają władzę nad złymi mocami? Te i wiele innych pytań przewijały się przez mą głowę w trakcie czytania. Z chęcią widziałabym rozwinięcie losów rodziny Hempstock, bo aż się prosi więcej informacji na ich temat. A ile dają możliwości!
Perspektywa dziecka obdziera tę opowieśc z ułudy wielkiej odwagi i bohaterstwa, z gry pozorów. To, że z potworami zmagają się dzieci (bo najmłodsza z pań Hempstock to ponoć jedenastolatka), pozwala spojrzeć na wydarzenia w szczery, niepozowany sposób. I chociaż na początku dorośli widziani są jako wszystkomogący, to szybko okazuje się, że wcale nie są odpornii na magii, a ich czyny i intencje wcale nie są tak nieposzlakowane.
To także swoista analiza dorastania i tracenia większości z naszego wewnętrznego małego dziecka. Dorosłość to zapomnienie, obdarcie z magii. Bo przecież w codziennym schemacie życia, między pracą, rodzinną, przyjaciółmi i może hobby, gubimy często umiejętność dostrzegania rzeczy szczególnych, czasami wręcz pozbywamy się większości ciekawości świata. Nie chcemy zbaczać z obranego szlaku tylko po to, by zajrzeć pod most czy sprawdzić, co znajduje się w dziupli.
Jednakże książka ta nie jest pełna negatywów. A wszystko to dzięki sile przyjaźni i wierze w to, że razem możemy pokonać zło, które na nas czatuje.
Bajeczna, świetnie napisana opowieść, kolejny popis Neila Gaimana. Ten facet ma łeb na karku i bezkres wyobraźni do czerpania pomysłów na kolejne książki. Polecam!
©
Oprawa: twarda
Liczba stron: 216
Moja ocena: 5/6
Ocena wciągnięcia: 5,5/6
Niesamowita historia, strasznie się cieszę, że Gaimanowi wyobraźnia i talent wciąż dopisują, oby tak dalej:)
Książka już czeka na mojej półce, mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno 🙂
Isadora – oby, oby! Dzięki niemu spędzam masę cudownych chwil i niech tak będzie jak najdłużej!
Zajeckicajec – oho! To czekam na wrażenia z lektury :)))
Moja przyjaciółka tego autora uwielbia, ale ja się jakoś nie mogę przekonać. Pare jego książek czytałam i nawet jedna u mnie na półce jeszcze na przeczytanie czeka, ale chyba po prostu nie w moim stylu są.
J. – A ja bardzo jego książki lubię. Najbardziej „Nigdziebądź”, ale także „Amerykańscy bogowie”. No i te „niby-dziecięce” 😉 Czyli „Gwiezdny pył” czy „Koralina”. Bardzo lubię jego wyobraźnię i styl 🙂
Nie mogę się zebrać, żeby na spokojnie usiąść i napisać recenzję. To jedna z tych książek, które musiałam mieć od razu, i to na własność, nie pożyczoną. Musiałabym walczyć o uwagę z nowym Wiedźminem i nie wiem, która z tych pozycji by wygrała, gdybym nie wygrzebała jakiś zaskórniaków na zakup parę dni przed jego premierą 🙂
jestem w trakcie czytania, dlatego wybacz nie przeczytam recenzji 🙂
W takim razie życzę miłego czytania i zapraszam do lektury recenzji po skończeniu książki 🙂
Hmm, to „Koralina”- ta bajka- jest na podstawie książki? Matko, ale ja mam zaległości. Uwielbiam tą bajkę, choć przeraża mnie dużo bardziej niż większość horrorów…
Koniecznie muszę obydwie te pozycje przeczytać