Aaaaa… dookoła same książki!


Część z Was wie już z Facebooka, że ostatnie dni „wolności” przed rozpoczęciem nowej pracy postanowiłam wykorzystać na odwiedzenie domu rodzinnego, spędzenie czasu z bliskimi, przyjaciółmi, kotem 😉 Tym bardziej, ze przez najbliższe kilka miesięcy raczej z urlopu korzystać nie będę, więc przez dłuższy czas nie zawitam tutaj na czas dłuższy niż sobota i pół niedzieli.

A co oznacza pobyt w domu? Książki. Książki są wszędzie! Pomijam już milczeniem te wszystkie przeczytane, ale dookoła widzę setki książek czekających na przeczytanie. Oj, będzie się działo przez najbliższe 10 dni, będzie… Niektórzy z Was pewnie pamiętają moje dwa wpisy – „Za dużo książek, za dużo myślenia” oraz „Wyrwanie z pęt nałogu, czyli rok bez kupienia książki”.  Teraz pokażę Wam skąd moje przemyślenia!

Pamiętajcie tylko o kilku rzeczach:

1. Sprawa najważniejsza: to są TYLKO książki do przeczytania. Te już przeczytane nie zostały uwiecznione.

2. Niektóre z tych półek są bardzo głębokie, więc mieszczą po 2-3-4 rzędy książek, więc jest hardcorek.

3. Oczywiście to są książki, które mam u Rodziców, a w Warszawie trochę stosów do przeczytania też jest. Muszę kiedyś zrobić i tam zdjęcia, może się pokuszę o notkę całkowitą.

A przechodząc do konkretów, popatrzcie sami! Przepraszam za jakość zdjęć, były robione na szybko, byleby uwiecznić to, co dookoła.

regał 1

Pierwszy regał, bez komentarza.

półka 1

Książki czekające na swoje miejsce. Szybko się go nie doczekają. Muszę chociaż kupić podpórki.

półka 2

Sama nie wiem, jak tam jest w środku 😉 Pewnie 3 lub cztery rzędy na dole. A u góry tak, jak się dało. Starocia rodzinne, nie wiem, czy wszystkie będę chciała przeczytać. Część pewnie czytałam z 15 lat temu i niezbyt pamiętam.

półka 3

Na dole 4 rzędy, u góry chyba tylko 2 rzędy. Półka ma głębokość na całą szafę, dosyć przydatna sprawa 😉

regał 2

Jaki regał jest, każdy widzi – przeważnie 2 rzędy.

regał 3

Tu na razie po 1 rzędzie, ale rozważam zagęszczenie…

Sami widzicie, jaka jest sytuacja. A raczej jej wiejska część 😉 Mam nadzieję, że teraz mniej osób się tak mocno dziwi memu postanowieniu o niekupowaniu książek. One i tak przybywają zbyt szybko, powinnam całkowicie zakręcić kurek. A przecież mam co czytać na jakieś 20 lat. Ale do tego na razie nie dorosłam. Może kiedyś w końcu się uda!  Tego mi życzcie, bym jeszcze przed śmiercią mogła poczuć, jak to jest – bez wyrzutów sumienia, że setki książek czekają – pójść do księgarni i kupić sobie nowe 😉

54 myśli w temacie “Aaaaa… dookoła same książki!

  1. Gdy patrzę na takie stosy książek nieprzeczytanych od razu poprawia mi się humor. Moje niecałe dwie setki przy Twoich wypadają blado, słowem na małe zakupy mogę sobie jeszcze pozwolić…:)

  2. Ostatnimi czasy coraz częściej… nie, czekaj, wróć. Bez krótkiego wyjaśnienia się nie obejdzie. Zatem wpierw informacja:

    Zwyczaj mam taki, że przed snem, gdy już ząbki umyte, sisi zrobione, tabletki zjedzone, skarpetki sciągnione i ogólnie cała reszta już za mną i pozostaje tylko wskoczyć pod kołderkę i uciec do sennych pałaców, siadam sobie na podłodze, na dywaniku moim zielonym i przeglądam książki. Tak po prostu biorę je do ręki, czytam zdanie, może akapit, jedną, drugą, trzecią, dziesiątą, bez żadnego określonego celu, jedynie aby chwilę z nimi pobyć. No, tyle wyjaśnień.

    Ostatnimi czasy coraz częściej, gdy sobie robię moje przedsenne rendez-vous z książkami, nachodzi mnie myśl: „O jeju, przecież mam czytania na pięć lat minimum” – postanawiam wtedy nie kupować nic więcej. Rzecz jasna po dwóch tygodniach znów coś kupuję. I to jest dość niefajna sytuacja. Raz, że piniożków coraz mniej, a dwa – zaczynam myśleć, że z czytelnika zmieniam się w kolekcjonera (a może już to się dokonało?), co jest wcale fajne. A przecież żaden nałóg nie jest dobry, nawet ten związany z czymś tak szlachetnym jak literatura. I tak mnie zastanawia, ile w tym sensu. Z jednej strony dobrze jest nabyć książkę, zanim cały nakład się wysprzeda. Z drugiej – podskórnie czuję, że „wyrastam” z fantastyki (przynajmniej tej stricte rozrywkowej) i być może stosik powieści z tego gatunku czekających na przeczytanie, tego przeczytania nigdy się nie doczeka, bo stracę na nie ochotę – i po co mi one w takim razie? Dlatego trochę mnie cieszy fakt, że do Twojego poziomu mi daleko ^^ Niemniej, muszę się ogarnąć, żeby Cię nie dogonić 😉

    1. Mery – hahahaha, no tak, tak patrząc to faktycznie można się rozgrzeszyć. Tylko ja to samo robiłam kilka lat temu i to była jedna z przyczyn mego rozpasania, która doprowadziła do aktualnego stanu. Więc może jednak warto to przemyśleć 😉

      Dada – o tak, przejście od czytelnika do zaślepionego zbieracza zdecydowanie nie jest zdrowe. Nie ukrywajmy, że większość tych książek będzie dostępna i po latach – to raz. Dwa – po coś istnieją biblioteki 😉 Trzy – pojawia się też kwestia poruszana tutaj, w ciągu X lat może się zmienić gust i możliwe, że już wcale nie będziemy chcieli czegoś czytać, a kasa już została wydana, miejsce na półce zajęte na X(X) lat. No i pytanie: czy naprawdę wszystko, co chcemy przeczytać, MUSIMY też posiadać?
      A co do zbliżania się do mojego poziomu, to zobacz to, co odpisałam wyżej Mery 🙂

  3. Ogromne te stosy są, powiem szczerze, że troszkę zazdroszczę, bo można z tego stworzyć naprawdę pokaźną biblioteczkę :). Zwłaszcza, że jeszcze tyle książek by doszło które zostały już przeczytane.

    1. Kasiek – będę kopiować to, co napisałam do Mery 😉
      Hahahaha, no tak, tak patrząc to faktycznie można się rozgrzeszyć. Tylko ja to samo robiłam kilka lat temu i to była jedna z przyczyn mego rozpasania, która doprowadziła do aktualnego stanu. Więc może jednak warto to przemyśleć

      Catalinka – można stworzyć, tylko jednak warto pamiętać o miejscu, swobodzie życiowej i potrzebach 🙂

  4. W niektórych wiejskich bibliotekach nie ma tylu książek…. Ale teraz doskonale rozumiem, dlaczego nie decydujesz się na kupowanie kolejnych. Jest co czytać – imponujące 🙂 Choć nie zazdroszczę – samo podejmowanie decyzji, którą wybrać musi zabierać sporo czasu.

    1. Margit_84 – hahahha, ano, ogłabym mieć sklepik, na jakiś czas by mi asortymentu starczyło 😉

      Dofi – nie wiem, jak to wygląda. Porównanie mam tylko z naszą wiejską, a ta jest naprawdę przyzwoicie wyposażona, zdecydowanie dużo lepiej ode mnie 😀 Ale pewnie są i takie, gdzie sytuacja wygląda gorzej.
      A zazdrościć faktycznie nie ma czego – wybór + świadomość, że one na przeczytanie czekać będą długimi latami, to wcale nie jest takie fajne.

  5. Nie macie tam wolnego pokoju do wynajęcia? 😛

    Sama nie kupuję aż tak dużo, a i tak książki przybywają szybciej niż je czytam, bo przecież korzystam też z innych źródeł. Na się po prostu powinno leczyć na jakiejś terapii uzależnień, czy coś… =)

  6. Kiedyś powiedziałam mojej koleżance (także bibliofilce) dokładnie to samo, co napisałaś w ostatnim zdaniu – że chyba jedyne przeżycie związane z książkami, jakiego nie doświadczymy, to przeczytać wszystko co mamy w domu i wejść do księgarni po coś do poczytania, bez uwiązania świadomością, ile nieprzeczytanych czeka w domu…

    Pisałaś wprawdzie, że masz tego dużo, ale przyznam, że te foty zbiły mnie w fotel. Ale z drugiej strony – moje zbiory przy Tobie to pikuś, więc mogę spokojnie kupować dalej 😉

    1. AnnRK – pokój się znajdzie, w końcu od mojej wyprowadzki góra stoi praktycznie pusta, 2 pokoje i łazienka 😉
      Co do leczenia – zgadzam się, terapia uzależnień nie jest głupim pomysłem! :>

      Viv – no właśnie, i to nie jest fajne. Ja to bym chciała przeżyć, zdecydowanie! I mam nadzieję, że kurczę, uda mi się, kiedyś…
      A Tobie napiszę tom, co napisałam Mery 😛 Hahahaha, no tak, tak patrząc to faktycznie można się rozgrzeszyć. Tylko ja to samo robiłam kilka lat temu i to była jedna z przyczyn mego rozpasania, która doprowadziła do aktualnego stanu. Więc może jednak warto to przemyśleć 😉

  7. Wiem ze dla Ciebie to zadne pocieszenie, ale patrzac na Twoja biblioteke moge sobie pozwolic na naprawde duuuuuze zakupy:) Imponujacy zbior!

    1. Pietia – imponujący, imponujący 😉 A teraz ja rzucę żadne pocieszenie dla Ciebie: tak patrząc to faktycznie można się rozgrzeszyć. Tylko ja to samo robiłam kilka lat temu i to była jedna z przyczyn mego rozpasania, która doprowadziła do aktualnego stanu. Więc może jednak warto to przemyśleć 😉

      Dabarai – no właśnie! Ja tego kompletnie nie rozumiem. Regularnie wysyłam/odwożę do rodziców przeczytane książki, półki z przeczytanymi zaczynają się kończyć, a i tak mam wrażenie, że nic nie przeczytałam i nie ubywa :/

  8. Wow! Jaka byłam naiwna myśląc, że mam dużo książek!
    Na Targach Książki nie umiałam się nadziwić, że nawet specjalnie nie zerkasz na nowe książki, gdzie ja wokół stoiska Granic krążyłam kilka godzin.
    Nie zazdroszczę jednak z moim tempem czytania, poza tym wiele z tych tytułów to nie moja bajka 🙂
    Tak czy inaczej dla oka to niezwykła uczta!

    1. Magdalenardo – 🙂 Akurat wyjaśnienie z TK jest bardzo proste – od samego początku nie kręci mnie kupowanie na TK, ponieważ ceny tam wcale nie są takie wielce promocyjne. Ja jestem sknerus i od wieków uskuteczniam tanie kupowanie – promocje, przeceny, wyprzedaże + Allegro, żadne TK się do tego nie umywają cenowo 😉

      Wygodna – oj przyda się to trochę czasu na te dwie czynności (i nie tylko na nie!), przyda! Dzięki 🙂

  9. Matko święta… To u mnie cała moja biblioteczka nie liczy tylu książek, ile Ty posiadasz do przeczytania. Załamałam się… A myślałam, że mam już dość pokaźne zbiory. No nic. Przede mną widzę długa droga.
    Sporo tytułów porwałabym do siebie, ale ciii 😉

  10. No to szkoda, że leżą beużyteczne. Biblioteki – szczególnie te małe, powiatowe czekają na nowości, bo nie mają na nie pieniędzy – wysyłam z przyjemnością, służę adresami.
    pozdrawiam

    1. Miłośniczka Książek – e tam, tak to u mnie wygląda dopiero od niedawna, kilka lat. Przedtem byłam całkiem normalnym czytelnikiem 😉 Lepiej w mą stronę nie zmierzaj, bo to nie jest zdrowe.

      Magdalena – Owszem, jeżeli po przeczytaniu dochodzę do wniosku, że nie chcę tych książek, to nie mam najmniejszego problemu z ich oddawaniem. Ale nie zamierzam pozbywać się nieprzeczytanych przeze mnie tytułów.
      A swoją drogą, to wcale nie jest takie łatwe, by oddać książki. Kilka razy (zarówno ja, jak i moi znajomi) spotykaliśmy się z przeszkodami – oni nie chcą, oni nie mogą, oni nie są zainteresowani. Nie wszystkie biblioteki tak się garną, niestety.
      Poza tym – one nie leżą bezużyteczne, tylko czekają na przeczytanie (mała różnica, czy u mnie na półce, czy w magazynie czy na księgarskiej półce lub koszu z promocjami). Poza tym jestem stałym pożyczkodawcą, od lat moje książki krążą po wielu osobach – rodzinie, znajomych, biblionetkowiczach, blogerach. Nawet teraz pewnie z 60 książek – jak nie więcej, nie liczyłam – jest popożyczanych, a 2 kolejne szykuję do wysyłki.
      Również pozdrawiam!

  11. Tak jak wspomniałam na fb, przestaję się „martwić” moimi nieprzeczytanymi…
    Życzę wytrwałości w postanowieniach i opanowania księgozbioru.
    Sama też czasem marzę, by już nie mieć co czytać i szukać po księgarniach/bibliotekach.
    Pozdrawiam wiosennie, na przekór pogodzie!

  12. Jezus Maria, przestaję narzekać, że mam stosy własnych książek do przeczytania! Przecież mogłabyś spokojnie skończyć z bibliotekami i pożyczaniem od znajomych, masz zapas na kilkanaście lat!!! xD Jestem i w szoku, i pod wrażeniem (mam nadzieję, że sama nigdy nie dojdę do tylu regałów, bo bym się chyba zapłakała z żalu).

    1. Cathrynek91 – zdecydowanie mogłabym skończyć z bibliotekami i pożyczaniem, i dlatego staram się obydwie te formy zdobywania książek ograniczyć, jak tylko mogę. Wychodzi mi to w miarę dobrze, ale zawsze może być lepiej 😉
      I tego też – nieskończenia w taki sposób – Ci życzę :>

      Ivka1986 – tylko i wyłącznie po przeczytaniu przeze mnie ;P

  13. Jedyne wyjście – powoli, na spokojnie przejrzeć i zrobić odsiew – na pewno są tam takie, których już nie chcesz przeczytać 😉
    Ja już do tego dojrzałam jakiś czas temu i teraz robię to bez bólu raz na jakiś czas 🙂

  14. Jakie piękne zaległości!^^ Heh, na cudze przyjemnie popatrzeć (może jestem dziwna, ale przyglądanie się dużej ilości książek sprawia mi przyjemność;)), ale swoich mam tylko szafę, a już mnie przerażają. Więc pozostaje mi tylko życzyć szybkiego nadrobienia.:)

    1. Maniaczytania – pewnie są, ale generalnie to większość kupiłam, bo byłam zdecydowana na ich lekturę, stosunkowo mało jest tych „z przypadku”. Co nie zmienia faktu, że do takiego przejrzenia się przymierzam, ale pewnie zrobię je dopiero jesienią, bo wtedy też pewnie będę miała dopiero pierwszy dłuższy urlop. A jak już mam robić przesiew, to chciałabym zmienić ułożenie + uaktualnić spis.

      Moreni – obawiam się, że szybkie nadrobienie w grę nie wchodzi. Przez ten ponad rok, który mieszkam w W-wie mam wręcz wrażenie, że nic stąd nie ubyło, chlip, chlip 😦
      A dziwna nie jesteś, ja (i pewnie mnóstwo moli) też uwielbiam przyglądać się książkom, zawsze oglądam biblioteczki u innych osób 😀

  15. Zgadzam się z Maniączytania. Odsiew. Czy na pewno chcesz np. czytać Studzianki?
    P.S. Jeśli chcesz się pozbyć dziecięcych, to może je przygarnąć biblioteka w przedszkolu mojej córki. Ale pewnie nei będzie Ci się chciało taszczyć książek do waw?

  16. Aguś, dzięki za te zdjęcia – uspokoiły moje wyrzuty sumienia:)
    Bo ja sobie w tym roku już 3 książki kupiłam…

    Ale widząc Twoje zapasy to mój regał to małe miki jest:)

    1. Filety z Izydora – odpowiem to samo, co Magdzie 🙂 Pewnie są i takie, których czytać nie chcę, ale generalnie to większość kupiłam, bo byłam zdecydowana na ich lekturę, stosunkowo mało jest tych “z przypadku”. Co nie zmienia faktu, że do takiego przejrzenia się przymierzam, ale pewnie zrobię je dopiero jesienią, bo wtedy też pewnie będę miała dopiero pierwszy dłuższy urlop. A jak już mam robić przesiew, to chciałabym zmienić ułożenie + uaktualnić spis.
      A co do „Studzianek” – nie wiem, dopóki nie spróbuję przeczytać ;D
      Dziecięce mam tylko praktycznie w tych starych wydaniach, nie wiem, czy teraz dzieci są takimi zainteresowane. Plus większość to książki z mego dzieciństwa (które chciałabym przeczytać jako dorosła ponownie) i ciągle mam do nich wielki sentyment. I chociaż nie mam komu ich zostawić, to nie wiem, czy szybko będę w stanie je oddać.

      Anek7 – hehehe, miło mi 😉 Aczkolwiek nie chciałabym się przyczynić nimi do rozpasania, bo nie o to mi chodzi i nie tędy droga 😉 No, ale 3 książki na 3 miesiące roku, to nie jest jakoś bardzo źle 😀

      1. Aga,
        no tak, u Ciebie jest o tyle trudniej robić odsiew, bo wszystko nabylaś stosunkowo niedawno, więc nie zdążylaś się bardzo zmienić jako czytelnik.

        Co do Studzianek – jeszcze by się okazało, że odkryłaś zapomnianą perłę, ostatecznie ludziska teraz zaczytują się milicyjniakami i mlaszczą, to czemu nie starymi ksią żkami wojennymi. Bylabyś prekursorką).

        1. No właśnie, to jest celne spostrzeżenie. Pewnie za kilka lat już będę w stanie zareagować inaczej, może muszę trochę dłużej poczekać.
          Hahahaha, Studzianki to scheda po rodzicach (pewnie po Tacie), zerknę tam przy następnej okazji i może już po krótkim podczytaniu będę mogła zadecydować. Mówisz, że mlaszczą nad milicyjniakami? Ja je tak trzymam bez większego przekonania, też książki Rodziców.

    1. Maniaczytania – nie mam absolutnie pojęcia i nie zamierzam tego sprawdzać 😉 Nie chcę wpaść w depresję, którą trzeba byłoby leczyć prochami 😉 Ale na czytnik od ponad roku dorzuciłam tylko kilka książek i wszystkie są przeczytane (bo były to książki do recenzji), więc mam to, co załadowałam w dzikim zachwycie krótko po jego kupnie. Co nie zmienia faktu, że jest tego pewnie obłędnie dużo 😀

      Joly_fh – dzięki 😀

  17. Wow! Szczerze mówiąc zazdroszczę, choć nie wiem, gdzie można podziać taką ilość dobrodziejstwa. Sama pewnie nie mam w domu nawet setki pozycji, które na mnie czekają. Wszystko przede mną 🙂

  18. No, to widzę, że u Ciebie podobnie jak u mnie:) Tylko ja chyba nigdy nie dojrzeję do decyzji, żeby więcej nie kupować. Leżą stare, leżą, a tu ciągle nowe ciurkiem płyną… Żeby było śmieszniej, stale do biblioteki się biega.

    Mam jednak motywację do gromadzenia – moje dziecię już zdradza oznaki zafascynowania lekturą, więc istnieje nadzieja, że będzie chciał odziedziczyć to wszystko po matce-wariatce. Teraz tylko trzeba coś wymyślić, żeby to wszystko zdążyć przeczytać przed śmiercią i, tak jak piszesz, odejść z czystym sumieniem:) Trochę szkoda, że nie jest tak, jak w XIX wieku – znalazłabym sobie miłego męża z sympatycznym rocznym dochodzikiem, leżałabym, pachniałabym i czytałabym. Wtedy pewnie bym zdążyła. A tak… dostałam kiedyś ochrzan od szefa, że poczytuję książkę i już nie mogę liczyć nawet na te dwie strony liźnięte podczas 8 godzin mordęgi z dzieciakami w przedszkolu. Mimo to nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez książki w torebce – tak tylko, żeby była blisko. To jest choroba, czyż nie?:)

    Dada pisze, że staje się kolekcjonerem? Ja już dawno się stałam i czuję się z tego dumna. Kocham każdą książkę, którą posiadam, nawet te nieprzeczytane, uwielbiam na nie patrzeć, przekładać je, układać od nowa, podczytywać… Każdy ma jakiegoś bzika:)

    Przejrzałam Twoje zasoby z przyjemnością. Czy ja tam widzę tylko jeden tom Atramentowej Trylogii Funke? I do tego środkowy? Błąd!:)

    1. Andra – tylko nie zmierzaj w mym kierunku, z dobrego serca ostrzegam 😉 Wiesz, z miejscem tutaj nie miałam aż takiego problemu, bo miałam do dyspozycji „górkę” domu jednorodzinnego. Ale w W-wie jest to ważna kwestia – nie mam tam ani porządnej półki, ani regału, więc książki są poupychane gdzie się da, a ja się wkurzam :/

      Zielono w głowie – no tak, ale po co Ci gromadzenie książek, których nie dasz rady przeczytać? To było pierwsze pytanie, które uruchomiło u mnie lawinę różnorakich przemyśleń.
      Piszesz o dziecku, jednak niestety, patrząc dookoła, muszę Cię zmartwić z dwóch powodów – to, że teraz przejawia nie gwarantuje, że tak mu zostanie (patrząc chociażby na najbliższe rodzinnie dziecko, jako pierwszy przykład z brzegu) + nawet jak dziecku zostanie, to nie oznacza wcale, że będzie chciał czytać to, co zgromadziła mama. Może tak, może nie, bardzo trudno wyczuć 😀
      Co do czytania – mam wrażenie, że nawet jakbyś miała takiego męża, to i tak byłyby problemy, bo wtedy i zdobywałabyś książek więcej i więcej (bo w końcu masz niby na nie czas i kasę 😉 ), i problem rósłby proporcjonalnie 😀
      I tak masz szczęście, że udaje Ci się przeczytać te 2 strony. Ja jeszcze nie miałam pracy, która dałaby mi taką możliwość w trakcie godzin pracy. I pewnie mieć nie będę :/
      Ja wychodzę z książką tylko wtedy, jeżeli wiem, że będę miała chwilę na jej czytanie. Inaczej nie lubię ich nosić w torebce, niszczą się.
      Co do trylogii Funke – mam tom 1 i 2 (najwidoczniej jeden jest aktualnie pożyczony), nie mam niestety ostatniego. Ale jak już się zabiorę za ich czytanie i mi się spodobają dwa pierwsze, to trzeci też zdobędę 😉

  19. Rzuciła mi się w oczy Robin Hobb. Pewnie od niej bym zaczęła ucztę. Cykl „Skrytobójca” był świetny i zaskakujący. A potem Scott Lynch, bo G.R.R. Martin wymienia go w swoich ulubionych lekturach.

    1. Lotta – Część tego cyklu już kiedyś czytałam, ale pewnie teraz musiałabym przeczytać od nowa, by sobie przypomnieć :/ To jest minus robienia przerw w czytaniu cyklu 😦 Ale faktycznie, bardzo dobra lektura! A na tych dwóch pozostałych autorów też się czaję niecierpliwie!

      Agnieszka Kochańska – jeżu kolczasty, jakbym chciała taką cenzurę u siebie wprowadzić! A najlepiej taką: 5 nieprzeczytanych i stop! Ale kurde, ciągle tego nie potrafię :/

  20. Duuuuużo tych książek. Myślałem, że to ja mam problem z książkami, ale tutaj całkowicie mnie przebiłaś. Gdyby były tu też książki przeczytane, to radziłbym iść moją drogą – selekcja pozycji przeczytanych i sprzedaż tych mniej wartych pozostawienia. Ale tu?? Może jednak zakręć ten kurek z książkami?? 😛

  21. A ja się bałam, że to ja mam zbyt dużo książek nieprzeczytanych. U mnie nawet nie ma ich tyle, co na Twoim jednym regale! Choć stale się ta biblioteczka powiększa.
    Swoją drogą, masz naprawdę wspaniały zbiór! 🙂

    1. Fri2go – staram się zakręcać, staram, ale słabiutko mi idzie, tylko z kupowaniem się udało :p

      Antyśka – wiesz, ja jeszcze niedawno (krótkich kilka lat temu!) też nie miałam tego zbioru, to kwestia hm… 4-5 lat. Przedtem byłam normalnym czytelnikiem 😛

      1. Teraz jesteś zaawansowanym czytelnikiem 😀 Ja do tego powolutku dążę. Może nie do AŻ takich zbiorów, chociaż nie, nie mam nic przeciwko 😉

  22. Ja to bym miała straszny problem ze zdecydowaniem od czego zacząć :O I ta wizja, że dopiero za 20 lat będę mogła coś nowego przeczytać, wychodząc z założenia, że z tymi chcę skończyć… Masakra 😀 Ja czytam wszystko ze swojej biblioteczki raczej, mam sporo książek, a teraz już tylko kilka nieprzeczytanych 🙂 Mam nadzieję, że do takiego stanu jak u Ciebie nie dojdę, bo to jednak problem jest XD Też radzę zrobić selekcję, bo wątpię, żebys wszystkie te książki chciała przeczytać 😛

    1. Elen – no właśnie, obydwie uwagi bardzo celne. Dlatego staram się powoli to ukrócić, aczkolwiek marnie mi wychodzi. Zazdroszczę przeraźliwie tylko kilku nieprzeczytanych! Och, jak bardzo!

      Bleryon – tia, siedzę i czytam, siedzę i czytam, postępów nie widzę 😉

  23. Przepraszam, ale dopiero teraz jestem w stanie na spokojnie przeczytać i odpowiedzieć na Wasze komentarze. Do dzieła więc!

    *****

    Edycja:
    Przeczytane, odpowiedziane, przyswojone 🙂

    Do ogółu:
    Tak, patrząc na me stosy, to faktycznie można się rozgrzeszyć. Tylko ja to samo robiłam kilka lat temu i to była jedna z przyczyn mego rozpasania, która doprowadziła do aktualnego stanu. Więc może jednak warto to przemyśleć 😉

Dodaj odpowiedź do Kasiek Anuluj pisanie odpowiedzi