Wyrwanie z pęt nałogu, czyli rok bez kupienia książki


happy

Wieki nie zaglądałam na strony wydawnictw. Księgarń też nie, w końcu przecież nie kupuję książek już od roku. Tak, to właśnie dzisiaj upływa ta szczególna rocznica – od 28 stycznia 2012 roku nie kupiłam żadnej książki. Jedyne książki, które w tym czasie zakupiłam były kupione w ramach działań charytatywnych i zostały podarowane przyjaciołom 🙂 Dlaczego? O tym możecie przeczytać chociażby tutaj.

Najpierw chciałam uczcić tę rocznicę przez kupienie sobie jakiejś – mocno specjalnej – książki. Możliwe, że ją sobie kupię, ale na razie straciłam zapał. Może dlatego, że staram się oszczędzać aktualnie fundusze na inne cele? Nieważne.

W każdym razie postanowiłam w ramach uczczenia rocznicy połazić trochę po stronach wydawnictw i sprawdzić, co niedługo pojawi się na rynku, a co może być dla mnie potencjalnie kuszące. I oto rezultaty tej wycieczki:

młodszy księgowy

„Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu” – Jacek Dehnel

Uwielbiam książki tego autora i mam wszystkie (chyba, właściwie to muszę sprawdzić) jego powieści i zbiory opowiadań, jakie do tej pory wyszły. Jeden z najbardziej uzdolnionych pisarzy polskich, przepięknie posługujący się naszym językiem, tworzący cudnych bohaterów i bardzo zgrabne fabuły.

Tylko kto skrzywdził Pana Jacka tak koszmarną okładką?

dialogi zwierząt

„Dialogi zwierząt” – Colette

Wydawnictwo wyda także „Klaudyna powraca”, co bardzo mnie cieszy, bo Colette zyskała we mnie wierną fankę jej twórczości. Cykl o Klaudynie podbił me serce, jestem też bardzo ciekawa tej książki, bo ta serie W.A.B.-u wydaje mi się ciekawa.

Przędza

„Przędza” – Gennifer Albin

Tu już mam pewność, że tę książkę przeczytam, bo od pewnego czasu jej szczotka leży na moim kuchennym stole i czeka tylko na to, aż skończę aktualne lektury. Trochę uległam namowom znajomej pani z wydawnictwa, ale zobaczymy, dawno nie czytałam tego typu książki, może akurat dobrze doradzała? Czasami dobrze jest dać się skusić… 😉

Sodoma i Gomora

„Sodoma i Gomora” – Cormac McCarthy

Cenię sobie jego książki. Może znam go ciągle jeszcze w niewielkim stopniu, ale już jestem pod olbrzymim wrażeniem. O pierwszym tomie pisałam tutaj. Drugiego ciągle nie dorwałam, czekam 😦 No, ale pomarzyć o trzecim też można.

tańcząc na rozbitym szkle

„Tańcząc na rozbitym szkle” – Ka Hancock

Sądząc li i jedynie z opisu zapowiada się ciekawa i ostro dająca po emocjach lektura. I tylko to porównanie do Sparksa lekko zniechęca. Czytałam jego „Jesienną miłość” i zrobiła na mnie średnie wrażenie. Ale lubię dawać szansę nowym autorom, więc jak będzie okazja, to przeczytam.

Islamski bękart

„Islamski bękart” – Alexander Khan

Od lat bardzo lubię książki związane z kulturami mało nam zazwyczaj znanymi, z przenikaniem się kultur, związkami międzykulturowymi etc. Więc ta książka z taką, a nie inną tematyką, wydaje się być szyta na miarę moich potrzeb.

Jonathan strange...

„Jonathan Strange i Pan Norrell” – Susanna Clarke

Tutaj musi Wam tylko wystarczyć hasło – seria „Uczta Wyobraźni”. I wszystko jasne. Te książki w ramach serii, które już miałam okazję przeczytać, to był absolutny majstersztyk literacki, więc biorę w ciemno.

jedna niezwykla rzecz

„Jedna niezwykła rzecz” Chitra Benerjee Divakaruni

Tę zapowiedź znalazłam przez zupełny przypadek. A ucieszyła mnie tak, jak rzadko która. Książki Divakaruni urzekły mnie już przed laty, dlatego wręcz skaczę z radości, że kolejna zostaje przetłumaczona na język polski!

Zapału starczyło mi tylko na kilka wydawnictw, niedobry ze mnie mól książkowy 😉 Obejrzałam, pozachwycałam się tymi kilkoma, ucieszyłam się przy okazji, że tak mało książek wychodzi, które by mnie naprawdę kusiły. Daje mi to większą możliwość panowania nad pokusami kupowania i zamawiania do recenzji. Powyższe jednak prędzej czy później do mnie trafią. Wpisuję je na listę prezentów, ale proszę zakupy konsultować, bo stan posiadania lubi się u mnie szybko zmieniać. W końcu calkiem często przybywają do mej skrzynki pocztowej różne dary losu…

A swoją drogą, to jest zabawne. W życiu nie pomyślałabym, że wytrzymam rok bez kupienia chociaż jednej książki, a jak on już upłynie, to zamiast polecieć do księgarni, to przejrzę strony wydawnictw, pooglądam, zamknę je i tyle. Cuda się zdarzają!

43 myśli w temacie “Wyrwanie z pęt nałogu, czyli rok bez kupienia książki

  1. Już ja myślę, że Pan Jacek skrzywdzić by się nie dał:) Chyba to autor, który może trochę podyktować okładkę? (tak myślę)
    A co do postanowienia – ja, grzesząc, i kupując ostatnio w Zeszytach literackich za okropną sumę książki, obiecałam sobie, że to ostatni zakup – wtedy to były takie sobie słowa, nie wiedziałam jednak jak bardzo będę teraz (musiała) trzymać się tego postanowienia. Obym wytrwała!!
    Tobie gratuluję!

    1. Kasiek – 🙂 dzięki! :*

      Moni – teraz już wiem, co za nią stoi (patrz kilka komentarzy niżej). A dlaczego musisz się tego postanowienia tak bardzo trzymać? Trzymam więc kciuki!

  2. Czyli jednak można… dobrze wiedzieć! Moje regały pękają pod natłokiem kolejnych tomów, a mąż poważnie grozi, że powrzuca je wszystkie do piwnicy, profan jeden! 😛
    Ja również nie mogę się doczekać kolejnej powieści z cyklu „Uczta wyobraźni” – mam nadzieję, że będzie trzymać poziom!
    Pozdrawiam serdecznie:)

  3. Rok łał, tylko tyle umiem powiedzieć. Ja obecnie wyczyściłam swoje przechowalnie sklepowe i spisy wszelkie i od lutego kupuję tylko na bieżąco nowości, czyli jedną, dwie książki w miesiącu, co dla mnie będzie ogromnym sukcesem i tak metodą drobnych kroczków, mam nadzieję, że kiedyś też powiem od roku nie kupiłam książki!

    1. Isadora – pewnie, że można, nie jestem jedyną, której się udało. Trzeba tylko naprawdę chcieć i przetrzymać pierwszy okres „odwyku”. Pozdrawiam!

      Magda K-ska – też dobrze 🙂 Ja nie potrafiłam się ograniczyć do 1-2, więc tylko radykalne cięcie mogło poskutkować. I zaciśnięte zęby na początku 😉

  4. Już chciałam napisać, że ja nie kupuję książek od tak dawna, że nawet tego nie pamiętam, ale od razu przypomniało mi się, że ostatnio latałam po ciucholandach i kupowałam książki w oryginale, żeby ćwiczyć język. I masz tu babo placek. A Tobie gratuluję i życzę dalszych sukcesów i wytrwałości 🙂

    1. Bibliomisiek – cieszę się, że go nie przegapisz! 😀

      Vampire_slayer – hahahaha, no to faktycznie, nie kupujesz… po polsku 😀 Ale jeżeli służą do rozwijania umiejętności językowych i faktycznie korzystasz z nich w miarę szybko po zakupie, to łatwiej to „przełknąć”. Pozdrawiam!

    1. Mnie też się podoba. Jeszcze nie wiem o czym jest książka, ale okładka działa na wyobraźnię i jest nie do przeoczenia. Dla mnie duży plus.

    2. Tajny Detektyw – o, jakże mi miło, że zagościł Pan w mych progach 🙂 Ilustracja jest niepokojąca, jednakże nie jestem w stanie zmienić zdania dopóki nie zobaczę jej na żywo. Te malutkie projekty, które znalazłam w sieci nie zachwycają, bo mało co na nich tak naprawdę widać. Dlatego dziękuję serdecznie za link, teraz chociaż mam wyobrażenie samej ilustracji. A co do okładki jako całości, to ostateczne zdanie uformuje mi się dopiero po obejrzeniu ostatecznej wersji, po druku.

  5. Mnie też prawie się udało. Pękłam tylko przy Murakamim. 🙂
    Ale w tym roku już tego wyczynu nie ponowię. Zbyt wiele książek mnie kusi.

  6. Ja w swoim postanowieniu wytrzymałam trochę ponad pół roku. A potem zobaczyłam, że starym tytułom Uczty Wyobraźni, których nabycie ciągle odkładałam, wyczerpują się nakłady i poleciało.;) W sumie od jakiegoś czasu żyję w przekonaniu, że kolejne części kolekcjonowanych przeze mnie cykli i serii fantastycznych muszę nabywać w miarę szybko, bo mi się nakład wyczerpie i potem zostanę bez ostatniego tomu i się nie dowiem, jak to wszystko się skończyło.;)

    1. AnnRK – 😀 Kusić, to mnie też wiele kusiło (teraz mniej), ale stwierdziłam, że nie uciekną. A te najbardziej upragnione udało mi się zdobyć z różnych źródeł (paskuda ze mnie! :p). Ciekawe, jak mi pójdzie dalej.

      Moreni – hahahaha, no tak, z UW czekanie bywa faktycznie ryzykowne. Czy wiesz, co się powoli kończy? Bo może faktycznie mus polować. Chociaż te białe kruki typu „Ślepowidzenie” już mam, ale może coś innego się zbliża do końca? Inne serie i cykle jakoś mnie nie ruszają, chyba nie są tak ryzykowne jak UW i brak dodruków w ramach tej serii :/

      1. Wiem, że „Maszyna różnicowa” jest na wykończeniu (i coś jeszcze ze starszych tytułów, ale nie pamiętam). No i ten nieszczęsny „Atlas chmur”, ale Ty już go chyba masz.;)

  7. „Jonathan Strange i pan Norrell’ to drugie wydanie. Wcześniej ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego, podzielona na trzy tomy. Świetna rzecz. Chodzą słuchy, że autorka pisze część drugą. Trzymam kciuki za potwierdzenie tej wiadomości.

  8. Dehnel, koniecznie Dehnel! Zwłaszcza, że inne jego książki masz. Smutno będzie im bez tej najnowszej. Także się zamierzam na tą książkę. Ale to już chyba w ramach urodzinek:)
    Gratuluje rocznicy. To ja chyba musiałabym zrobić sobie rok bez kupowania w second-handów. Nie, nie wyobrażam sobie:)

    1. LenkaJ – tak, to kolejne wydanie. Ale nie miałam okazji czytać tej książki wcześniej, więc cieszę się, że teraz wyjdzie w tak wyśmienitej serii 🙂 A jeżeli książka faktycznie taka dobra, to i ja już teraz trzymam kciuki za kontynuację 🙂

      Papryczka – 🙂 Na książkę Pana Jacka skuszę się z pewnością. Pytanie tylko, czy ja sama, czy poczekam i zamówię np. na urodziny 😉

  9. Oto dokonałaś niemożliwego! :))) Nawet nie spróbuję Cię naśladować, bo dla mnie takie wyrzeczenie jest nierealne do podjęcia: musiałbym sobie chyba gwałt na naturze zadać. Sama nie wiem, czy Ci gratulować, czy jednak Cię pożałować ;):)

    1. Viconia – tia, też tak kiedyś mówiłam. A jakoś wytrwałam nie tylko dwa, a dwanaście. Wszystko jest mozliwe, wystarczy mocno chcieć.

      Jabłuszko – zdecydowanie nie żałować. Nie cierpię na brak książek i nigdy na to cierpieć nie będę. I nie czuję, by było to dla mnie jakieś wyrzeczenie, więc nie ma mnie co żałować. Bardziej boli mnie zawalenie książkami, po które nie sięgnę przez kilkanaście (czy dłużej!) lat, niż to, że nie kupuję przez jakiś czas nowych.

    1. Eulalia87 – skarżysz się czy chwalisz? 😉

      Kamysto – o tak, biblioteki to cudowne źródło książek. U mnie w dzielnicy jest ich pełno i są naprawdę dobrze zaopatrzone. Bez większych problemów znajduję w nich praktycznie wszystko, czego szukam.

  10. Niektórym nałogom warto hołdować… Zakupoholizm jest zły, ale jeśli chodzi o książki, to rozsądne ograniczanie… rok bez kupna książki brzmi strasznie…

    1. Nie, nie zgodzę się. Żadnym nałogom nie warto hołdować. Książki można czytać bez kupowania 4 razy większej ilości od tego, co się daje radę tak naprawdę przeczytać.
      A ten rok był fantastyczny! Jestem z niego bardzo zadowolona i dalej nie kupuję książek, nie czuję potrzeby.

      1. Ja nie lubię czytać książek czyichś ani bibliotecznych… Z tego względu – kupowanie książek to dla mnie nie tyle nałóg co konieczność. I wolę wydać na książkę niż na słodycze na przykład.

        1. To dobrze, że u mnie jest prościej, bo nie mam problemu z czytaniem książek innych niż moje, więc ułatwia mi to życie.
          Kupowanie kupowaniem. Ja kupowałam tak, że mam zapas na kilkadziesiąt lat. Więc nie muszę więcej kupować, a taki styl kupowania to li i jedynie nałóg, i to szkodliwy. Dlatego cieszę się, że się z niego wyrwałam. I mogę zjeść sobie pączka czy pójść do teatru, a nie bez przerwy szukać okazji i promocji książkowych. To jest naprawdę piękne uczucie. Dla mnie.

          1. Ja kocham kupować książki, posiadać je i mieć wybór na półce. A zapas też posiadam na kilkadziesiąt lat. Myślę jednak, że to nie jest powszechna sytuacja i problemem jest raczej to, że większość ludzi nie tylko nie kupuje książek, ale także ich nie czyta…

            1. No widzisz, a mnie to gnębi, że jestem zawalona książkami tak, że nawet nie wiem, czy je w tym życiu zdołam przeczytać. A to przecież tylko moje własne książki. Nie ma już dla mnie przyjemności pod tytułem: pójdę do księgarni i kupię sobie coś nowego, bo nie mam już co czytać.

              Co do kwestii, którą poruszasz, to ostatnimi czasy mniej mnie „rusza” ta sytuacja. Może dlatego, że spotkałam w ciągu ostatniego roku całkiem sporo osób, które mało lub w ogóle nie czytają, a robią fantastyczne, mądre i kreatywne rzeczy. A może dlatego, że powoli życie zabija we mnie misję „zbawiania świata”.

              1. Oj – ja misję „zbawiania” porzuciłem. Nie mam zamiaru marnować MOJEGO czasu, żeby pomóc komuś, kto tej pomocy nie chce. A że nieczytanie jest problemem – to chyba jasne. Wystarczy posłuchać jak wyraża się zdecydowana większość młodzieży nieczytającej. Nie mówię, że wszyscy, bo są wyjątki – jak zawsze. Uogólniać nie warto. Więc to nie misja zbawienia świata a raczej chęć obcowania z poprawnie wyrażającymi się ludźmi przeze mnie przemawia. Chęć jak najbardziej egoistyczna.

                1. Tak, od tej strony patrząc to też bym wolała, by więcej ludzi czytało.
                  Ale niestety, jakoś się ostatnio zrobiłam cyniczna i uważam, że czytanie coraz mniej się przekłada na dbałość o to, by się poprawnie wyrażać. Wiele moli książkowych ma z tym problem. A i od drugiej strony patrząc – znam całkiem sporo nieczytających ludzi, którzy wyrażają się w sposób składniejszy od czytających.
                  Zresztą na to wszystko wielki wpływ ma „internetyzacja” języka oraz wpływ języka angielskiego.

                  Generalnie się zgadzam, ale tylko generalnie 😉

                2. Tak, od tej strony patrząc to też bym wolała, by więcej ludzi czytało.
                  Ale niestety, jakoś się ostatnio zrobiłam cyniczna i uważam, że czytanie coraz mniej się przekłada na dbałość o to, by się poprawnie wyrażać. Wiele moli książkowych ma z tym problem. A i od drugiej strony patrząc – znam całkiem sporo nieczytających ludzi, którzy wyrażają się w sposób składniejszy od czytających.
                  Zresztą na to wszystko wielki wpływ ma „internetyzacja” języka oraz wpływ języka angielskiego.

                  Generalnie się zgadzam, ale tylko generalnie 😉

Dodaj odpowiedź do Agnieszka Tatera Anuluj pisanie odpowiedzi