Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 240
Moja ocena: 5/6
Ocena wciągnięcia: 5/6
„Klaudyna w szkole” – recenzja
*****
W czasie mego pierwszego literackiego pobytu w Montigny polubiłam zadziorną i zwariowaną Klaudynę. Tym razem splot okoliczności powoduje, że ojciec Klaudyny podejmuje decyzję o przeprowadzce do Paryża. Dla Klaudyny jest to ciężki cios, nie umie się przystosować, tak źle jej się żyje w mieście świateł źle, że rozregulowane nerwy wpędzają ją w chorobę.
Po długich kilku miesiącach Klaudyna powolutku wraca do życia. Zaczyna nawet wychodzić z domu, najpierw nieśmiało, potem z coraz większą ciekawością. Razem z ojcem jadą w końcu odwiedzić jego siostrę, u której poznają jej wnuka – Marcela. Tenże rówieśnik bardzo szybko zostaje towarzyszem Klaudyny, zwierzają sie sobie, otwierają swe serca, ale także dokuczają sobie i drażnią swe zmysły. Na scenę wkracza także ojcec Marcela – Renaud. Intrygujący mężczyzna, który swoją tajemniczością i lekką bezczelnością budzi zainteresowanie Klaudyny. Jednocześnie jego relacje z Marcelem są bardzo chłodne, ojciec i syn wyraźnie za sobą nie przepadają. Jak odnajdzie się Klaudyna w tym trójkącie?
Ten tom jest inny od pierwszego – mniej w nim podlotkowatego rozbrykania i młodzieńczego zachwytu życiem. Klaudyna troszkę dojrzewa, przeżyła mocno rozstanie z poprzednim życiem. Sporo tutaj przemyśleń dotyczących jej życia, tego, co się z nią dzieje etc. Klaudyna przeżywa pierwsze zauroczenie mężczyzną, niby taka oczytana i osłuchana, nowomodna, ale jednak niedoświadczona i w gruncie rzeczy mniej otwarta, niż jej samej się wydawało. Mamy tu też wątki dalszych losów jej przyjaciółek, których życie potoczyło sie bardzo różnie, często zaskakując Klaudynę i dając jej powody do różnorakich przemyśleń.
Jednocześnie – i paradoksalnie – to ciagle ta sama rozkoszna powieść! Te opisy relacji międzyludzkich, te wizyty towarzyskie, koncerty, podróże bryczką na gumach, kostiumy, rękawiczki, karczki i rozpacz nad ściętymi włosami. Uwielbiam takie klasyczne powieści wlaśnie za styl, za świat w nich przedstawiony, za urok tych opowieści.
Serdecznie polecam cykl o życiu tej wariatki, którą lubić można z jej wszystkimi zaletami i wadami. Urocze książki, pełne czaru dawnych lat. Czytam je z wielką przyjemnością! © Agnieszka Tatera
Czytajcie następny tom, Matko Chrzestna, czytajcie:)
O, proszę. Klaudyna! Jestem świeżo po lekturze pierwszego tomu i jestem pod wrażeniem- specyficzna bohaterka. Na pewno kiedyś sięgnę po kolejne tomy – z opisów wnioskuję, że zajmujące. Ciekawa jestem jak rozwinie się to wszystko (styl prozy, dzieje postaci…). Świetnie, że coraz więcej czytelników poznaje Colette.
ZWL – będę, będę, ale nie tak zaraz, najpierw kilka innych książek 🙂
Agnesto – a tak, czytałam Twój tekst 🙂 Ja jestem też bardzo ciekawa tego, co wydarzy się dalej, ale również innych książek Colette. Po skończeniu tego cyklu planuję porównać go z innymi książkami jej autorstwa.
A ja jej strawić nie mogłam. Tak mnie irytowała ta Klaudyna, taka przemądrzała, taka głupiutka, taka „bidulka” i tak nieposkromiona. Dłuuugo ją czytałam, musiałam zrobić przerwę, bo psychicznie i nerwowo nie wytrzymałam. Jakimś cudem przebrnęłam cztery tomy.
Mnie też irytowała, na szczęście nie na tyle, by porzucić czytanie książki.
Znam tę pannę, miałam okazję poznać jej losy ze starego wydania książki, cztery części w jednym egzemplarzu, warto było pomęczyć wzrok nad mikroskopijną czcionką 😉
Jej dziennik nadal zaciekawia, raczej nie wywołuje już takiego poruszenia jak w czasie wydania, choć swój urok ma 🙂
Ktrya – no proszę, a ja jej kompletnie tak nie odbierałam. Owszem, śmieszyła mnie czasami swoimi zachowaniami, ale tak samo śmieszy mnie wiele bohaterek z tzw. klasyki. Czasy się zmieniły, zachowania również 😉 No, ale ten przypadek ukazuje tylko różnorodność odbioru każdej możliwej ksiązki.
PS. Swoją drogą, to ciekawi mnie po co w takim razie przeczytałaś wszystkie cztery?
Evita – zdecydowanie nie porusza w taki sposób, jak poruszała zaraz po publikacji, w końcu świat zmienił się diamentralnie.Jednakże urok tej lektury (i jak dla mnie bohaterki) jest na tyle duży, że z wielką przyjemnością czyta się ten cykl 🙂
Cieszę się, że mój literacki odpowiednik [bo naprawdę jesteśmy niesamowicie podobne] zdobył Twoją sympatię i mam przy tym nadzieję, że sięgniesz po kolejne tomy cyklu. I w ogóle po inne książki Colette, która naprawdę zasługuje na uwagę. Jest już trochę zapomniana, może trochę nie na czasie, ale pisała pięknie i zajmująco…
Klaudyna – oczywiście, sięgnę po resztę. Mam cztery tomy, a potem planuję upolować inne książki tej autorki i porównać je z opowieścią o Klaudynie. Częściowo jest pewnie nie na czasie, ale jednak sporo tematów, poruszanych w starych książkach jest ciągle aktualnych. Może inaczej się zachowujemy, może rzeczywistość jest inna, ale emocje wiele się nie zmieniają 🙂
kolejna pozycja godna uwagi, niah niah szykują się świetne jesienno-ziomwe wieczory