Współpraca z wydawnictwami – podsumowanie całej dyskusji


Chyba to, że skrada się do mnie przeziębienie lekko rzuciło mi się na głowę, bo postanowiłam podsumować dyskusję dotyczącą współpracy blogerów z wydawnictwami. To przecież tyle roboty! Ciekawe, czy jest w ogóle sens to robić, ale spróbuję i zobaczę, co z tego wyjdzie.

***

Zaczniemy od końca, czyli jak blogerzy widzą siły i słabości współpracujących z nimi wydawnictw (dyskusja TUTAJ). Postanowiłam wypunktować najczęściej powtarzające się komentarze:

1. Większość wypowiadających docenia fakt, że wydawnictwa współpracują z blogerami, jest to ciekawa możliwość rozwoju dla części z nas.

2. Generalnie nie lubimy mieć ograniczanej listy książek – lubimy sami decydować o tym, co chcemy przeczytać, dlatego wolimy maile z zapowiedziami od tych, które zawierają ograniczoną liczbę książek czy wręcz przysyłania książek bez żadnej wcześniejszej komunikacji.

3. Nie lubimy wciskania książek prawie że na siłę. Nikomu to nic nie daje – bloger jest wkurzony, niekoniecznie w ogóle przeczyta taką książkę, a wydawnictwo co najwyżej zyska raczej mało entuzjastyczną recenzję.

4. Siłą rzeczy cenimy wydawnictwa, które pozostawiają wybór lektury blogerom. A najbardziej cenimy te, które są otwarte nie tylko na promocję nowości, ale także dają dostęp do starszych książek, które czasami leżą miesiącami w magazynach, a taka pozytywna recenzja mogłaby może chociaż skusić kogoś do sięgnięcia po nią.

5. Zdecydowanie (praktycznie wszystkie osoby o tym pisały) nie lubimy masowych akcji promocyjnych, gdy nagle w 2 do 4 tygodni wyskakuje na blogach 20, 30, 40 recenzji tej samej książki. Oczywiście, ma to efekt rynkowy, jednak w samych blogerach wzbudza silną niechęć do danej pozycji.

6. Nie lubimy „olewania” przez osoby odpowiedzialne za współpracę z blogerami. Brak odpowiedzi na maile, brak reakcji na przysyłane linki z recenzjami, brak wysyłki książki. Warto też wrzucić na stronę wydawnictwa mail do osoby zajmującej się taką współpracą, by prośby od blogerów nie krążyły od jednej do drugiej i trzeciej osoby, często ginąc w cyberprzestrzeni.

7. Drażni nas to, że wiele wydawnictw wydaje się nie mieć kompletnie żadnych kryteriów wyboru blogerów. I dzięki temu do puli recenzenckiej trafiają osoby, które prowadzą bloga od 2 dni, takie, których recenzja ogranicza się do „fajna książka, czytało się błyskiem” czy takie w których recenzjach aż jeży się od błędów. Demotywuje to blogerów wkładających serce w ciągły rozwój, staranność w pisaniu tekstów czy też takich, którzy zwyczajnie starają się dbać o poziom, który reprezentują.

8. Bardzo wyczuleni jesteśmy na te wydawnictwa, które nie potrafią znieść w żaden sposób krytyki wydanych przez siebie książek, nawet takiej, która jest zdecydowanie konstruktywna. Po sieci krążą już legendy na temat wydawnictw robiących afery blogerom po opublikowaniu negatywnych recenzji czy też zrywających w spektakularny sposób współpracę z taką osobą. Jest to dla nas brak profesjonalizmu, a nie ukrywajmy – takie wieści szybko się rozchodzą po naszym małym światku 😉

9. Lubimy traktowanie indywidualne, a nie masówkę „z automatu”. Oczywiście, są sprawy, w których nie da się uniknąć masówki (a wręcz byłoby to niepotrzebne), ale generalnie lubimy zindywidualizowany kontakt.

10. Wielu blogerów nie lubi próśb o robienie ogłoszeń na blogach, typu „wydajemy niedługo nowość X” czy „spotykamy się z autorem Y”.

11. Część z nas nie lubi też warunków typu „wyślemy książkę, jeżeli opublikujesz ją w 5 innych miejscach”.

12. Lubimy kiedy wydawnictwa otwarte są na różnorakie akcje, np. wspieranie konkursów na blogach.

13. Nie lubimy, gdy wydawnictwo proponuje blogerowi książkę, on/a się zgadza, a książka nigdy nie dociera do danej osoby, a na dodatek nikt się w tej sprawie już nie odzywa.

14. Nie lubimy sztywnych terminów publikowania recenzji. Całe szczęście mało które wydawnictwo prosi o recenzję w określonym terminie, większość jest w tej kwestii elastyczna.

15. Chętnie widzielibyśmy zakładkę „współpraca” na stronie internetowej wydawnictwa.

Wyszła mi lista „lubimy i nie lubimy” 😉 Ale ważne jest to, że jeżeli ktoś chciałby zweryfikować współpracę z blogerami, to już wie co robić, a czego unikać.

Skomentuję tylko krótko od siebie, a właściwie zaapeluję: pamiętajmy, że dana osoba zajmuje się blogerami tylko w ułamku swego roboczego czasu, bo najczęściej ma X więcej zadań. I dlatego nie wymagajmy ekspresowych odpowiedzi, ani długich elaboratów, bo to oznaczałoby często nadgodziny 😉 Myślę, że taka osoba nie ma też nic przeciwko wysyłaniu „przypominajki” jeżeli uważamy, że zbyt długo czekamy na odpowiedź. Chcemy być traktowani jak ludzie, to i innych traktujmy jako ludzi, a nie automaty 🙂 To taki mój prywatny apel.

***

Teraz pora na drugą część dyskusji: co blogerzy myślą na temat swojego środowiska (dyskusja TUTAJ).  A myślą co następuje:

1. Część z nas wierzy, że blogosfera jest pewnego rodzaju siłą, część kompletnie tak nie uważa.

2. Wielu z nas uważa, że czasami boimy się pisać prawdę czy krytykować przeczytane książki. Uważamy wręcz, że część z nas nie jest w stanie napisać negatywnej recenzji książki otrzymanej od wydawnictwa, co większość z nas bardzo denerwuje.

3. W związku z powyższym – część z nas żałuje, że tak wiele osób ma problem z szacunkiem do siebie samych i swojego czasu. Uważamy, że niektórzy robią wszystko, by tylko dostać kolejną książkę do recenzji.

4. Niektórzy nie lubią oceniania innych blogerów publicznie.

5. Drażni nas zachłanność niektórych blogerów, branie „wszystkiego jak leci” do recenzji, nie myślenie o swoich preferencjach, czy wręcz możliwościach czytelniczych.

6. Nie lubimy (i to bardzo!), gdy autor nie potrafi pogodzić się z krytyką (oczywiście o ile jest ona konstruktywna) i atakuje personalnie blogera, czasami wręcz dręcząc go komentarzami, mailami i nasyłając na niego wydawnictwo. Takie wieści błyskawicznie się rozchodzą, a dana osoba strzela sobie w ten sposób w stopę.

7. Nie lubimy osób zakładających blogi tylko po to, by brać książki do recenzji od wydawnictw. Nie widzimy w takich blogach serca i ducha, a zresztą one często znikają z blogosfery po 2-3 miesiącach.

8. Czytamy recenzje na innych blogach, część z nas kieruje się nimi w wyborach książkowych.

9. Wielu z nas wkurza brak dbałości niektórych blogerów o rozwój, o swój własny warsztat. Niektóre recenzje roją się od błędów ortograficznych, stylistycznych, merytorycznych, a autor szczęśliwie i bezmyślnie produkuje takie kiepskie teksty dalej. Wynika z tego jedno: nie czyta swoich tekstów po napisaniu (i nie myśli w trakcie pisania? 😉 ).

10. Reagujemy alergicznie na zdradzanie ważnych szczegółów fabuły książek w recenzjach. Najchętniej widzimy w nich tylko zarys fabuły, który pozwala nam zorientować się w tym, co to jest za  książka.

11. Co do długości tekstów – zdania są mocno podzielone 🙂

12. To samo dotyczy stosików – lubimy i nie lubimy 😉

13. Część blogerów nie lubi u innych tego, że piszą tylko o nowościach, nie próbują w ogóle czytać starszych książek, poszukiwać mało znanych autorów, próbować nowych rzeczy.

***

A podsumowując: generalnie to lubimy nasz zakątek blogosfery, lubimy też (w dużej mierze) współpracę z wydawnictwami i dlatego te dyskusje cieszyły się tak dużą popularnością – chcieliśmy podzielić się własnymi doświadczeniami, a wiem, że części z nas zagościła też w sercach nadzieja, że może kogoś innego skłoni ta dyskusja do refleksji?

Ja ze swojej strony mam wielką prośbę do mych czytelników:

1. Przekażcie info o tym tekście blogerom, których tutaj nie było, dobrze?

2. A co ważniejsze: prześlijcie link (lub kopię podsumowania) do osób z wydawnictw,  z którymi współpracujecie. Może będzie to dla chociaż części z nich ciekawy materiał do przemyśleń?

Może jestem naiwna, ale co mi szkodzi podjąć taką próbę? 🙂

PS. Ja dzisiaj zostałam utwierdzona w mojej decyzji, która dojrzewała już od jakiegoś czasu. Czyli niedługo pojawi się zajawka do kolejnej dyskusji!

91 myśli w temacie “Współpraca z wydawnictwami – podsumowanie całej dyskusji

  1. Ja to bym podsumowała zdaniem: jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził:)
    Ale ja nie jestem taka pracowita jak Ty. Te wszystkie inne wydawnictwa powinny Ci pomnik wystawić za to podsumowanie.

    1. Kalio – 🙂 Tak, to trafne podsumowanie 😀 A wydawnictwa z tym pomnikiem mogą się zgłosić o ile to podsumowanie faktycznie do nich dotrze 😉

      Isadora – dziękuję 🙂 I również pozdrawiam!

  2. „Wielu z nas wkurza brak dbałości niektórych blogerów o rozwój, o swój własny warsztat. Niektóre recenzje roją się od błędów ortograficznych, stylistycznych, merytorycznych, a autor szczęśliwie i bezmyślnie produkuje takie kiepskie teksty dalej. Wynika z tego jedno: nie czyta swoich tekstów po napisaniu (i nie myśli w trakcie pisania? 😉 )” No i co z tego? I tak kwitnie i owocuje, komcie zachwyconych fanek się sypią, wydawcy przysyłają książki, ego puchnie. Zwracanych sobie subtelnie uwag nie rozumie, albo udaje że nie rozumie, wytknięcie czegoś wprost traktowane jest jak atak zawistnych intrygantów, zawsze ktoś z grona fanów weźmie uciskanego autora w obronę – nic dziwnego, że strach cokolwiek napisać:P Potem tylko łańcuszkowo jeden drugiemu linki przesyła, żeby się pośmiać z cudzych błędów, jak ostatnio ze zdeflorowanej autorki klasyków:P

    1. Myślałam o tym, co tu napisałeś i w końcu przypomniała mi się wskazówka, której udzielono nam na tym ostatnim szkoleniu, co to wiesz:)
      Otóż pani psycholog powiedziała bardzo ważną dla mnie rzecz – nikt nie lubi być krytykowany publicznie. Publiczna krytyka zawsze spotka się z najprostszą formą obrony jaką jest atak. Trzeba wziąć delikwenta na rozmowę w cztery oczy, a nie przy kolegach.
      Bo wyobraź sobie, że szef w pracy obsobacza Cię publicznie przy wszystkich. Niechby najkronstruktywniej na świecie i nawet w duchu przyznasz mu rację – to w momencie krytykowania czujesz się zaatakowany. Włączają się emocje, a w takiej sytuacji mało kto myśli logicznie.
      Więc tak sobie myślę, że znakomita większość blogerów ma gdzieś na blogu adres mailowy. Lepiej napisać do takiego człowieka i po cichu powiedzieć mu, co uważa się za błąd na jego blogu, niż w gronie iluś tam komentatorów, a jeszcze ukrywając się pod nikomu nic niemówiącym nickiem, często prowadzącym donikąd. A gdy bloger dostanie mail i może na niego odpowiedzieć bez publiczności, wtedy rozmowa nabiera innego wymiaru. Moim skromnym zdaniem, a zaznaczam, że ja wielu rzeczy wciąż się uczę:)

      1. Jakbym chciał autorowi naprostować całą koncepcję pisania i jeszcze podsunąć mu myśl, że istnieje coś takiego jak słownik ortograficzny, to pewnie bym wysłał subtelnego jak motylek maila. Ale równie subtelne zwrócenie uwagi, że (zapewne freudowsko:P) przekręcił nazwisko w tekście, nie powinno razić w komentarzu:)

        1. Ależ ja nie tłumaczę blogerów ani nie usprawiedliwiam, ja tylko naświetlam mechanizm:)
          Zaczynam dostrzegać przyczyny niektórych działań i tyle.

            1. Kalio ma rację. Mnie się zdarzyło, jak już mnie ortografy wybitnie zirytowały, wysłać maila do dwóch osób (bo właśnie nie chciałam im „wstydu” na blogu robić) – odpisały, błędy poprawiły, za maila podziękowały 🙂

                  1. Zdarzało mi się, naprawdę. Nikt się też, poza przypadkiem, który mam na myśli, nie obrażał o napomknięcie w komentarzu, że Sienkiewiczowi było Henryk, a nie Zdzisiek – wiadomo, że z rozpędu każdemu się może zdarzyć.

                    1. Na przekręcanie nazwisk, to ja już nie reaguję – jak widzę setny raz, nawet na tych bardziej dbałych o język blogach – Jane Austin – ręce opadają 😦

                  2. Maniaczytania – Przyznam bez bicia, że ja takiego maila nie wysłałam jeszcze ani jednego. Z osobami, z którymi jestem trochę bliżej załatwiam sprawę od ręki. Jednakże po tym podsumowaniu mam zamiar wysłać kilka maili ogólnych, bo na niektóych blogach notki z bykami pojawiają się codziennie, więc mogę pokusić się o generalny mail. Jednak szczerze pisząc nie wierzę w skuteczność, przynajmniej w przypadku tych osób. Raczej trudno jest prowadzić rok czy dwa bloga i nie zdawać sobie sprawy z błędów, których jest pełno w moich tekstach. Bo ja rozumiem te pojawiające się przez przypadek, każdemu się zdarza, ale non-stop?
                    A tak z ciekawości – zauważyłaś stałą poprawę, czy tylko taką jednorazową, w tej danej notce?

                    1. Agnieszko – mam nadzieję, że spotkasz takie reakcje, jak ja 🙂
                      A ja zauważyłam stałą poprawę, bo to nie były pojedyncze słowa.

      2. Kalio – Pewnie, wiele osób nie potrafi jeszcze przyjmować zwróconych uwag jako konstruktywnej krytyki. To jest trudna sztuka, którą się wypracowuje w pocie czoła. Możliwe, że większe szanse ma uwaga w mailu, ale co z takimi osobami, które nawet niekrytyczną uwagę potrafią potraktować jako krytykę i poczuć się zaatakowanymi?

    2. ZWL – Ja tam się z Tobą zgadzam, że są osoby, które reagują bardzo dziwnie nawet na subtelne uwagi. A na dodatek są takie, które robią mnóstwo błędów w każdej notce i co? Nikt im tego nie wytyka? Nie przejmują się? Nie rozumiem :/

      1. Doskonale wiesz, o kim mowa i doskonale wiesz, jaka była reakcja na wszelkie próby zwrócenia uwagi na cokolwiek. Najwytrwalsi się zniechęcili i teraz rzeczony blog istnieje chyba tylko na zasadzie kuriozum.

  3. A ja zauważyłam, że dyskusje u Ciebie przynoszą wymierne efekty – przynajmniej w niektórych dziedzinach życia blogosfery. To dobrze, że nie trafiają w próżnię, chociaż z drugiej strony widać również, że dla niektórych blogowiczów głosy dyskutantów bywają zamachem na ich osobiste wolności, a nie próbą omówienia ogólniejszych zjawisk.
    Tak czy siak, efekt jest, a Ty ładnie i pracowicie wywiązujesz się z roli moderatora.

    1. Jabłuszko – o, to jest największa satysfakcja dla mnie – przeczytać, że jakieś efekty są poza wygadaniem się (które jest oczywiście przydatne, ale dobrze, gdy wiąże się z akcją). Faktycznie, niektórzy z oburzeniem przyjmują te nasze dyskusje, nie wiem, czy nie na zasadzie – uderz w stół… 😉 A za dobre słowo – dziękuję 🙂

  4. O, mieliśmy chyba z ZWL podobne odczucia 😉 Właśnie tego nie rozumiem: dlaczego jakikolwiek głos krytyki czy niezgody odbierany jest automatycznie jako zawistny zakus i rzężenie zazdrośnika?! Czy już nie można wyrazić własnego poglądu na sprawę, tak, aby nie być z miejsca klasyfikowanym jako niespełniony, zakompleksiony intrygant, leczący własne frustracje pomniejszaniem innych?! To jest po prostu chore!

    1. Ciekawe, o którą z kilku znanych mi awantur Ci chodzi:P W sumie, wszystko jedno, mechanizm jest podobny: ja wam napiszę, jaki jestem wspaniały, a wy chwalcie:P I biada, jeśli się komuś nie spodoba, nawet z powodów ściśle merytorycznych. Usłyszałem kiedyś, że takie krytykanctwo i zawiść są niegodne blogosfery książkowej, która przecież ma być światem oczytanych aniołów. Jak chwalić, to na blogach, jak krytykować – to na onet:D

    2. Jabłuszko i ZWL – Mam wrażenie, że tak odbierane są najczęściej przez osoby o danym charakterze. Nie będę go tutaj analizować, bo to nie moja działka 😉 W każdym bądź razie jest typ osoby, która każdą uwagę potrafi traktować jako ognistą krytykę i stara się w związku z tym osobę „krytykującą” zmieszać z błotem i sprowadzić do poziomu mrówki w porównaniu z olbrzymem-geniuszem 😉 Przykre, ne wiem nawet, czy da się coś z tym zrobić.

      1. Pewnie da się, po długiej i kosztownej psychoterapii:PP Ja już takie miejsca traktuje jako rezerwaty i raczej nie zaglądam, chyba że mi ktoś doniesie, że został pobity nowy rekord.

  5. Ja proponuję te punkty z wydawnictwami jako tekst, który powinien być załączony na każdym blogu w zakładce „współpraca” 🙂
    Próbowałam kilkakrotnie zamieścić komentarz pod twoim postem na FB, ale ciągle wyskakuje mi błąd. Więc powiem tutaj, że również należę do osób, które Twoje dyskusje skłaniają do przemyśleń. Sama gruntownie zaczęłam robić przemyślenia odnośnie mojego bloga, nad jego celem i efektem. Planuję trochę zmian wprowadzić, bo mam wrażenie, że reputacja jego idzie coraz bardziej w dół, a lata jego istnienia powinny raczej działać na rozwój, a nie na bylejakość. Już zaczęłam mieć nieco inny stosunek do recenzji, ale na to potrzeba jeszcze czasu, między innymi na to poświęcę czas w wakacje.

    Pozdrawiam 🙂

  6. To teraz robimy masową wysyłkę do wydawnictw 🙂
    I zakładamy jakiś flamewar, co by właściciele pewnej kategorii blogów mogli się wyżyć. Bo przypuszczam, że będą mieli jakieś poważne argumenty za tym, że ich 2-tygodniowe blogi mają obszerną i agresywną podstronę „Współpraca z wydawnictwami”.

    A swoją drogą, muszę porządnie popracować nad warsztatem 🙂

    1. Ktrya – o, dzięki. Oczywiście, jeżeli ktoś ma ochotę skopiować to do swojej zakładki dotyczącej współpracy – proszę bardzo 🙂 Tekst do ogólnego użytku.
      Kurczę, niedobrze słyszeć, że coś nie działa, mam nadzieję, że FB naprawi szybko :/
      Bardzo się cieszę, że i Ciebie te dyskusje nasze skłaniają do przemyśleń. To jest bardzo duża satysfakcja, że nie jestem osamotniona w tym, że staram się analizować to, co się u mnie na blogu dzieje i nie jestem jedyną osobą, która się przejmuje tym, co się w naszym zakątki blogosfery dzieje 🙂 Życzę powodzenia we wprowadzaniu zmian! Pozdrawiam!

      Fri2go – oby! Oby tak było, to będę przeszczęśliwa 🙂 Ja oczywiście wyslę do moich współpracowników, ciekawe ile osób odważy się zrobić to samo 🙂 Bo przecież nie trzeba tego robić na zasadzie „patrzcie, co robicie źle”, tylko można wysłać maila w stylu „odbyła się ciekawa dyskusja na temat…, może są Państwo zainteresowani jej wynikami” 🙂
      Co do flamewar – proszę bardzo, aczkolwiek trzeba byłoby może założyć nowy wątek. Ciekawe, na ile byłby skuteczny 😀 Ja mam na razie inny pomysł na dyskusję, ale ten zatrzymam sobie na potem 😉
      A co do warsztatu – nad czym konkretnie?

      1. Muszę popracować nad gramatyką i składnią zdań, stylistyką, unikaniem utartych schematów recenzji i jakimś własnym „lekkim” stylem dla niezobowiązujących lektur 🙂

  7. Dla mnie to podsumowanie jest trochę niesprawiedliwe. Przecież Wy też kiedyś zaczynałyście: Wy które prowadzicie blogi rok lub więcej i założę się że na początku też nie pisałyście idealnie, zdarzały Wam się potknięcia. Ale oczywiście teraz tego nie pamiętacie. Udajecie wielkie Panie recenzentki które na wszystkim się znają. I atakujecie tych nowych. Ja dopiero zaczynam i wiem że dużo mi brakuje. Ale nie podoba mi się takie ocenianie ludzi z góry. I wrzucanie wszystkich do jednego worka stwierdzeniem typu: cytuję Malineczkę 74 ” Nim nawiązałam współpracę pisałam blog prawie półtora roku, a niektórzy chcą natychmiast jak założą bloga. I to mi się nie podoba. Wydawnictwom chyba też – bo przecież one nie są mikołajem czy mops co daje tak sobie. Przecież tu chodzi o współpracę, zobowiązania, itd a nie o darmowe egzemplarze.”

    1. To podsumowanie wynika z ponad setki wypowiedzi różnych osób, więc raczej nie ma na celu być sprawiedliwym czy nie, tylko przedstawić nasze różne obserwacje. I owszem, każdy kiedyś zaczynał, rok czy kilka lat temu, każdemu zdarzały się potknięcia (mi się np. nadal zdarzają i wcale nie uważam się za „wielką Panią” :D), co nie znaczy, że po tygodniu czy dwóch trzeba walić drzwiami i oknami do każdego wydawnictwa, jakie się nawinie, bo chyba nie o to chodzi?

    2. ja to nawet nie jestem ‚Panią recenzentką’ a co dopiero ‚wielką’ 🙂
      Pomijając jednak taką drobną nieścisłość, to denerwujące czasami jest właśnie to, że dwutygodniowy blog bardzo walczy o egzemplarze recenzenckie. Z tym, że każdy kiedyś zaczynał, to jest prawda, tylko to kiedyś w większości obecnie kilkuletnich blogów wyglądało tak, że zaczynaliśmy recenzować książki wypożyczone z biblioteki lub zakupione z całkowicie własnych funduszy. Teraz , gdy widzę blogera-świeżaka rzucającego się na darmowe egzemplarze, kulturalnie wyrażam swoją dezaprobatę dla takiego postępowania. Jednak w odpowiedzi (nie zawsze, ale jednak) często dostaję ripostę: „To skąd on/ona niby ma brać książki do recenzowania.”

      Analogicznie, sprawa tyczy się warsztatu. Praktycznie te same osoby uważają, że ich pierwsze ‚recenzje’ są idealne i wystarczy już tylko płynąć na fali rosnącej popularności. Podchodzą bezkrytycznie do swojej twórczości, a nie widzą, że chociaż Word sprawdzi im błędy ortograficzne, to już interpunkcja i gramatyka leży i kwiczy. No, ale jak nie ma czerwonych podkreśleń, to wszystko jest OK.

      Konkludując, taka krytyka nie ma na celu zgnojenia nikogo, a bardziej uwypuklić problem niskiej jakości nowych blogów i braku chęci rozwoju (poza ilością wydawnictw w zakładce współpraca). Osobiście, po pewnym czasie patrzę dalej, za swoje małe blogowe podwórko, i zależy mi na wysokim poziomie nie tylko swojego bloga ale również blogów, które uważam za wartościowe.

      1. Ale to też często nie jest tak do końca, że ten świeży bloger „ugania się” za wydawnictwami, mnie się wydaje, że chyba łatwiej wydawnictwom „wyłapać” takie nowe blogi i wysyłają propozycje. Inna sprawa, czy należy je wszystkie bezkrytycznie przyjmować.

        1. Maniaczytania – serio? Jakoś kompletnie nie mam wizji, że ludziom z wydawnictw chce się przeszukiwać blogosferę i wyławiać nowe blogi, które najczęściej trudniej znaleźć, bo mają słabsze pozycjonowanie w wyszukiwarkach. Mam wrażenie, że mało kto ma na to czas 😀 I patrząc na to, co wiem z doświadczenia (mojego na razie jeszcze mniej, ale moich znajomych), to raczej skrzynki wydawnictw puchną od wielu zapytań, niż odwrotnie 😉

    3. Jasmin – nie zamierzam odnosić się do emocjonalnej strony Twej wypowiedzi, tylko do zarzutów. Mało kto pisze idealnie, niezależnie od tego, jak długo blog prowadzi. Pytanie pozostaje: czy robi coś, by pisać lepiej i się rozwijać, czy kisi się stale na tym samym poziomie. I o tym był jeden punkt podsumowania. A drugi punkt dotyczył faktu, że większość blogów teraz ledwo powstaje, a już za 2 dni prowadząca osoba pisze do wydawnictw z zapytaniem o książki. Co ma do zaoferowania? Czy jest pewna, że w ogóle ktoś u niej/niego będzie bywał i czytał jej teksty? Czy jest pewna, że za miesiąc-dwa-trzy nie pomyśli nagle, że ma dosyć i zwija bloga? Czy umie mierzyć siły czytelnicze na zamiary? Nam chodzi o to, że mało kto najpierw próbuje rozwinąć swego bloga, popracować nad nim, a dopiero wtedy rzucać się na współpracę, a nie odwrotnie. A pisząc o blogosferze zawsze będziemy generalizować, jak sobie wyobrażasz ogólne rozmowy o zjawiskach bez generalizowania?
      PS. Ja się prywatnie zgadzam z Malineczką74.

  8. Właśnie widzę, jak odbija się nieobecność w blogoswerze. Dyskusję przegapiłam, jednak żeby wysłać maile do wydawnictw za późno jeszcze nie jest.

    Dzięki za ten pomysł.

  9. Nie ukrywam, że moim głównym motywem do napisania tego komentarza była chęć śledzenia dyskusji… Co miałam do powiedzenia, powiedziałam na facebooku… 😀

    1. Mery – 🙂 Z góry dzięki! A co do dyskusji – zawsze możesz się wypowiedzieć, jak ktoś wpada na te wątki z wyszukiwarek, to może potem je czyta? (tak, tak, wiem, naiwna pewnie jestem 😀 )

      Dabarai – 😀 A powiedz mi – gdzie na FB? Bo nie widzę :/

  10. Ja ze swej strony chcę Tobie, Agnieszko, bardzo serdecznie podziękować za wyciągnięcie tych jakże istotnych wniosków 🙂 Dały mi do myślenia i mam nadzieję, że będą także jakimś bodźcem do zmian. Jestem jak najbardziej za rozwojem, ulepszaniem swego warsztatu, więc i krytykę konstruktywną chętnie przyjmę. Kto chętny? Pozdrawiam wszystkich Blogerów 🙂

  11. A mnie wczoraj się dostało na Facebooku- cóż napisałam wyjaśnienie tej osobie, ale mam swoje zdanie i mogę je mieć. Bo wkładam w blog i recenzje serce, pasję i pracę. I nie robię tego dla darmowej książki – ale traktuję to jak coś co mnie wzbogaca, uczy i dodaje wartości.
    Co myślicie o tej wypowiedzi i mojej i Magdy ?
    http://www.facebook.com/#!/permalink.php?story_fbid=301516659911422&id=100000617645875&notif_t=comment_mention

  12. Ines – Bardzo się cieszę! Jeżeli faktycznie będą bodźcem do zmian u chociaż kilku osób, to będzie wyśmienicie! I ja także jestem za konstruktywną krytyką, mam zresztą osoby, które mi podsyłają uwagi, jak coś sknocę 🙂
    Jeżeli będę u Ciebie i coś mi się rzuci w oczy, to napiszę 🙂 Pozdrawiam!

    Bernadetto – ja tam się z Tobią w zupełności zgadzam. Szczególnie a propos wkładania w blog serca, pasji i pracy. Dla mnie to już teraz wręcz sposób na życie, a przynajmniej jego część, więc zależy mi na nim, jego jakości i generalnie na tym, co się dookoła blogosfery dzieje.
    Magda wypowiedziała się też tutaj, pod nickiem Jasmin, możesz przeczytać odpowiedzi na jej komentarz (bo komentarz jest taki sam, jak na FB).

    1. Agnieszko, serdecznie zapraszam! Zresztą nie tylko Ciebie, ale wszystkich 🙂 Mnie krytyka motywuje, byle była zasadna i nie miała za zadanie zniszczyć blogera – ale o to nikogo nie posądzam (choć może jestem naiwna). Z przyjemnością wysłucham rad starszych, bo chcę się rozwijać i ulepszać recenzje, samego bloga, a poprzez to mój ‚warsztat’.

  13. Bardzo rzetelne i przydatne podsumowanie 🙂 Już Cię zlinkowałąm u mnie na blogu 🙂 Pozdrawiam i życzę byś nie dała się przeziębieniu.

  14. Aga gdzieś spotkałam się z określeniem, że blog jest jak dziecko – tak z tym się zgodzę. Jakim ciosem było gdy po operacji nie miasałam kilka tygodni , bo nie mogłam siedzieć (miałam operowany kręgosłup) i bardzo mi bloga brakowało. Dziś wiem, że każdego dnia mogę zajrzeć i powspominać co czułam czytając książkę x . To jest też bezcenne. I znajomości – osoby, które czytają i piszą z pasją. Dzięki blogowi mogłam poprowadzić spotkanie autorskie z Moniką Szwają – bezcenne doświadczenie i przeżycie !!!!!
    Napiszę , że blog to nie tylko darmowe książki – to przyjaźnie, wymiana książek, poznanie nowych osób, nauka szybszego pisania na klawiaturze (siłą rzeczy), liźnięcie czym jest korekta – bo trzeba poprawiać co się napisało – umiejętność redagowania tekstu ( przydaje się w pracy biurowej ) i pewnie jeszcze wiele aspektów.
    Jeśli zaś wracając do dyskusji wydawnictwo mnie nie szanuje – zdarzyły się dwa takie przypadki – to przechodzę „na inną ścieżkę” i się nie narzucam. Miałam taki przypadek – piszę recenzję jednej książki , wysyłam, mam wybrać z oferty kolejną ,wybieram. Mam obiecaną wysyłkę ,czekam , nie dochodzi. Piszę maila z pytaniem czy książkę wysłano – odpowiedź negatywna i to jakbym pytała o wysłanie statku kosmicznego. Cóż to pewnien brak szacunku – ale to tylko incydentalny przypadek. Bardzo cenię sobie współpracę z portalem Lubimy Czytać – stawiam im same plusy – pełen profesjonalizm.

  15. Aga chylę czoła świetna praca i dobre podsumowanie.

    Tutaj kalio napisała to co ja chciałabym, o pisaniu do autora, nie obrzucaniu go blotem na forum publicznym, czy traktowaniu jako okazję do łańcuszkowego żartu, o pośmiejmy się z ciemniaka. Każdy z nas popełnia błędy, staramy się ale różnie wychodzi, wiem że macie na myśli w większości blogi osób które parę lat temu nazywało sie dziećmi neostrady, różowe słitaśnie blogasiki z komciami, słitkami i całą resztą tego badziewia.
    Ale nie mogę oprzeć się dziwnemu wrażeniu, ze jedni blogerzy traktują innych z góry, nie krzyczcie na mnie, ale ja biorę krytykę do siebie, wiem że się mylę, błądzę, trafiają mi się literówki itp. i biorę większość tej krytyki do siebie, bo wszędzie, nawet w komentarzach pod tą notką jest powiedziane, nie jesteś doskonała – jesteś fatalna. Wybaczcie ja to tak odbieram, rozumiem, że ktoś ma pewność siebie i ma w nosie opinie innych, ale dla Boga jesteśmy jednym środowisko a zamiast napisać komuś mejla, wypunktować powiedzieć do czego się przyłożyć, roztrząsamy wszystko teoretycznie i robimy burzę w szklane wody.

    Przepraszam za chaotyczność i czepialstwo.

    1. Jeśli o mnie chodzi, to bynajmniej nie mam na myśli słitaśnego bloga jakiegoś dziecka neo, bo czymś takim nie zawracałbym sobie głowy nawet dla żartu. Nie rozumiem, dlaczego każde zwrócenie uwagi, jest klasyfikowane jako obrzucanie błotem i traktowanie z góry – to jakiś objaw przewrażliwienia chyba? Czy sugerując autorowi, żeby czytał notkę przed opublikowaniem, mieszam go z błotem? Czy sugerując zrobienie profesjonalnej korekty przed wydaniem e booka traktuję go z pogardliwie, bo z góry zakładam, że napisze kiszkę z błędami? Sugerujesz, że jesteśmy jednym środowiskiem – czyli co? Jak przysłowiowi lekarze, powinniśmy przymykać oczy na błędy kolegów po fachu? (Przepraszam lekarzy). Niektórym przeszkadza, że inni blogerzy „się wywyższają”, bo mają czelność zwrócić komuś uwagę nie na literówkę, ale grubsze rzeczy, a mnie przeszkadza, kiedy czytam, że blogosfera książkowa to zbiorowisko ludzi piszących niegramatycznie i chodzących na pasku wydawnictw, którzy gotowi są bezkrytycznie wychwalić każde badziewie. I czasem nawet gotów jestem takim opiniom przytaknąć. Bo ja staram się swój kawałek internetu obrabiać rzetelnie i z sensem, a pada na mnie cień zachwaszczonego ogródka po sąsiedzku:P Czy naprawdę aż trzeba wysyłać maile, żeby przekonać kogoś do używania słownika, do czytania tekstu przed wrzuceniem na stronę? Jeśli ktoś chce pisać o książkach, czy w ogóle pisać, to pewne nawyki powinien już mieć wyrobione.

  16. Olaboga, olaboga, nie dbam o rozwój mojego bloga! 😉 Ani o mój „warsztat” (nie, nie lubię tego słowa stosowanego w tym kontekście). Nie wiedziałam jednak dotąd, że ktoś w ogóle zwraca na takie rzeczy uwagę (vide: drugi punkt 9).

    Agnieszko, dzięki za treściwe podsumowanie i ciekawe dyskusje. Mam nadzieję, że z tej coś wyniknie.

    Jeszcze jedna uwaga: trochę sztuczny jest ten podział, który wyłania się z niektórych komentarzy, na starych i nowych blogerów. Przecież wcale nie jest tak, że „nowi” z definicji piszą gorzej niż „starzy”, bywa, że robią to lepiej. Brak im może tylko doświadczenia i dlatego popełniają błędy, które kiedyś i nam się przytrafiały, a o których już zdążyliśmy zapomnieć. Nawet się kiedyś zastanawiałam, czy nie wypunktować paru pożytecznych rad dla nowalijek, ale zaczęłam powątpiewać, czy ja się do tego nadaję;).

  17. W kwestii prowadzenia bloga pozostaje mi się tylko podpisać pod wcześniejszymi zdaniami. Blog jest jak dziecko. Ja nie jestem matką, która bywa przy nim 24 godziny na dobę, ale mam nadzieję, że bywam wtedy, gdy jestem najbardziej potrzebna. Staram się rozwijać i „dawać mu przykład”, przelewać w niego to, co we mnie najlepsze. Obecnie po główie kołatają mi się pomysły, które mam nadzieję poprawią jego jakość i pokażą mnie z trochę innej strony.

    Wydawnictwa. Czytają o współpracy, jak i samej doświadczając, pomyślałam, że może warto zrobić plebiscyt wśród blogerów na najlepsze wydawnictwo. Nagrodę przyznawaną na rozumienie rynku, próbę wdrażania nowych kanałów reklamy i jakość kontaktu z Nami. Byłby to chyba niezły miernik dla wydawnictw i też wspólny głos środowiska, bo tego chyba najbardziej brakuje. Chcemy persjonalizacji kontaktów (jestem za), ale jednocześnie one powinny wychodzić poza ramy tajemnej umowy. Może dzięki temu właśnie wydawnictwa będą przykładały większą wagę do opisywania na maile blogerów etc.

    Pozdrawiam serdecznie. 🙂

  18. Zacofany nie o to zupełnie mi chodziło, nigdzie nie napisałam o tym aby przymykać oczy, przynajmniej tak mi się wydaje… moim zdaniem bardziej fair jest napisanie mejla. Nie traktuję KAŻDEJ krytyki jak obrzucania błotem.
    Ktoś chcąc pisać się uczy i moim zdaniem każdemu należy dać szansę, takie jest moje zdanie. Po prostu

    Maniaczytania dzięki 🙂 uspokoiłaś mnie

    1. Musisz mi uwierzyć, że piszę o przypadku beznadziejnym i niereformowalnym, nie pomogły ani maile, ani komentarze. Robię się wredny w jednym wypadku: gdy całkowity brak myśli połączony jest z absolutnym lekceważeniem jakichkolwiek zasad języka.

  19. Przypomniało mi się, jak ostatnio ktoś anonimowo napisał mi dość ironiczny komentarz, ponieważ nieprawidłowo odmieniłam jedno słowo. Podziękowałam, ponieważ dostałam również wyjaśnienie reguły, której nie znałam. Ironię zignorowałam.
    Choć ostatnio też sama skomentowałam jednej „nowej” (że użyję tego słowa) bloggerce recenzję, gdzie był bardzo duży spojler, którego nie mogłam zdzierżyć. Ale nie obraziła się (chyba) i podziękowała, bo nie zauważyła. Teraz mam jednak wyrzuty sumienia, że nie napisałam jej maila :).
    Mam nadzieję, że osoby, które trafiają do naszego zakątka blogosfery, robią to z rozsądkiem, wiedzą, czego chcą i że nie chodzi im tylko o darmowe książki. Do wszystkiego trzeba dojść. A błędy? Ja również piszę od dawna, ale gdy czytam swoje recenzje, łapię się za głowę. Rzadko jestem w pełni zadowolona, mam problemy ze stylistyką. Czasem trafi się też literówka. Ale się staram. Chcę, żeby mój blog był blogiem idealnym – przynajmniej dla mnie. Bo jest niemożliwe, dogodzić każdemu.

    1. „Chcę, żeby mój blog był blogiem idealnym – przynajmniej dla mnie. Bo jest niemożliwe, dogodzić każdemu.” Pięęknie napisane! Podpisuję się rękami, nogami i każdą inną wystającą częścią ciała ;))

  20. Już od dłuższego czasu z boczku przyglądam się dyskusji na temat współpracy z wydawnictwami 🙂 To co miało być powiedziane, powiedziane zostało. Enga, cieszę się, że całą dyskusję zebrałaś do kupy 🙂 Tak jak Kasiek chylę czoła. Doskonała robota!
    izsur, ja także się podpisuję po tym. Wszystkim czym się da 🙂

  21. Agnieszko, gratuluję przejrzystego i wnikliwego opracowania tematu, które w dodatku czyta się z przyjemnością.
    A propos pisania o błędach. Zrobiłam to jeden jedyny raz i gorzko żałowałam. Sprawa dotyczyła poważnego błędu ortograficznego w informacjach profilowych w Biblionetce. Napisałam do autorki zwyczajnie, nie kąśliwie. W odpowiedzi dostałam potok słów, które można by zatytułować „wściekłość i wrzask”. Po tej przygodzie raczej nie poczuję chęci krążenia po blogosferze w charakterze ortograficznego patrolu. 🙂

  22. Lirael, podobnie jak Ty – zrezygnowałam: z patrolowania może nie, ale ze zwracania uwagi – owszem. Z dokładnie tych samych powodów, co Ty. Bo to jest walka z wiatrakami. Nie oczekuję podziękowań za interwencję, bo nie po to ją podejmuję. Chciałabym – po prostu, aby ktoś, komu zwracam uwagę, zastanowił się chociaż przez chwilę, czy może faktycznie coś jest nie tak, że może ja, jako osoba stojąca z boku, widzę coś pełniej, wyraźniej i – olaboga! – może mam rację. Nie chodzi tu o spijanie sławy i chwały z faktu racji tej posiadania, ale raczej o uświadomienie, nakierowanie, wskazanie (gdyby nie zabrzmiało to obrazoburczo, napisałabym, że o naukę).
    Tymczasem, zwróć uwagę człowiecze, a natychmiast zdiagnozują Ci frustrację, zawiść, zakompleksienie, które w sposób zatwardziały i bezprzykładnie złośliwy pielęgnujesz w sobie i hojnie rozsiewasz.
    Powiem wprost: uważam, że dla kogoś, kto czyta książki, więcej, dla kogoś, kto je czyta, mając jednocześnie wykształcenie humanistyczne, pracując jako pedagog, hańbiącym i urągającym jest robienie błędów, Także dla kogoś, kto para się pisarstwem, bo nie jest prawdą, że pisania można nauczyć się na odpowiednich kursach czy z poradników. Nieporozumieniem jest oczekiwanie, że gotową książkę i tak zredaguje ktoś z wydawnictwa, więc staranność można sobie darować i zdać się na pracę fachowca. Słowniki są ogólnie dostępne, powtórne czytanie własnych tekstów i trzeźwa refleksja nad ich jakością nic nie kosztuje. Nie każdy może pisać, niestety, dzisiaj może pisać każdy. Z wydawaniem również nie ma problemu. Pytam tylko, czy takie pojęcie jak wstyd, odeszło już bezpowrotnie do lamusa?! Bo wydaje mi się, że są ludzie, którym nader trudno przychodzi proste, zwyczajne przyznanie się do błędu, lub – co gorsza! – do faktu, że pisarska kariera nie jest naprawdę tą drogą, na którą należałoby kierować własne kroki.

    1. Jabłuszko, gdyby to był fejsbuk, to kliknąłbym Ci „Lubię to” po stokroć. Bądź błogosławiona, gdyż w formie doskonałej wyraziłaś wszystko, czego mnie się nie udało wyrazić:)

    2. Powiedziałabym inaczej: dziś każdy może pisać, każdy może wydać (choćby własnym sumptem), ale tylko niewielka część tych książek warta jest przeczytania. Rzadko sięgam po nowości, bo ryzyko, że stracę tylko czas, jest bardzo wysokie.

      Ja też zachodzę w głowę, jak ktoś, kto nie potrafi poprawnie posługiwać się językiem polskim, może w ogóle brać się za pisanie książek lub choćby pisanie o książkach. A jednak.

      1. Bierze się, bo nie ma świadomości, że się nie posługuje językiem polskim, zresztą korekta poprawi. Dławi natomiast takiego autora konieczność uszczęśliwienia świata głębią swych przemyśleń. Spodek od filiżanki ma większą głębię zazwyczaj. Nie pamiętam, kto to napisał, że grafoman pisze z miłości do pisania, a prawdziwy pisarz dla pieniędzy. A jak się pisze dla pieniędzy, to trzeba zapewnić towar na odpowiednim poziomie, a przynajmniej bez ordynarnych błędów ortograficznych. No ale możemy sobie dyskutować do upojenia, a debiutanckich powieści przybywa z każdą minutą:P

    3. Jabłuszko, wyraziłaś znakomicie to, co i ja myślę często. Niezmiernie rzadko zwracam komuś uwagę na błąd i jeśli to robię, to tylko wtedy, gdy wiem, że autorka się nie obrazi, tylko będzie wdzięczna, bo zwyczajnie popełniła błąd przez przeoczenie. Złośliwości raczej nie można mi zarzucić.
      Powstrzymuję się zupełnie przed krytyką blogów, na których nigdy nie komentuję, na które rzadko wchodzę i z których autorami nie jest mi po drodze. Wiem, jak blog miał na myśli Zacofany.w.lekturze, pisząc o postawie jego autora. Dla mnie też jego zachowanie (autora tego bloga, nie Zacofanego) było kuriozalne i na pewno niczego, co wydał ów autor, nie chciałabym przeczytać. Jeśli chce się pisać, ma się ambicje choćby pisania dobrego bloga, ciekawego, trzeba się uzbroić w cierpliwość i trzeba być pokornym. Pisanie to katorżnicza praca – i nie mam na myśli kilkuzdaniowej notki w stylu „Właściwie nie wiem, co o tej książce napisać, pisano już o niej dużo na blogach. Podobała mi się, polecam ją wszystkim”, ale dłuższe, bardziej przemyślane teksty. Kto tego nie pojmie, ten jest na straconej pozycji. Gdy tak obserwuję reakcje niektórych na konstruktywną krytykę (a krytyka Zacofanego zawsze była konstruktywna) widzę, że powszechna jest reakcja „Spróbuj sam coś napisać”. Tymczasem rolą krytyków i recenzentów, a także blogerów, piszących o książkach, jest przecież ocena pracy innych (nie chodzi mi tu o notki blogowe, a poważniejsze dzieła – książki). To dotyczy pisania i wszystkiego innego. Nie muszę wiedzieć, jak się robi stół, by stwierdzić, że ten, który mam przed sobą jest fatalny i się chwieje. Czasem nachodzą mnie straszne myśli, że demokracja w internecie to wątpliwa zaleta i może jednak nie każdy powinien mieć przywilej wypowiadania się… Ale szybko przepędzam takie myśli, kilku dziwnych osobników w blogosferze nie zmienia faktu, że jest to fajna społeczność i cudowne jest, że jesteśmy tak różni, piszemy o czym innym, w inny sposób, i że możemy sobie podyskutować 🙂

      1. Chihiro: dziękuję za podkreślenie, że moje uwagi są konstruktywne, bo tracę niekiedy obiektywizm wobec siebie, gdy czytam o biednych, zaszczutych ofiarach blogowej nienawiści, czy wręcz spiskach, w celu utrącenia tego czy innego bloga. Od razu sobie przypominam moje krytyczne uwagi i czuję się jak jakiś zbrodniarz depczący kwiatuszki:P

        1. Zacofany, podkreśliłam to, bo uważam za istotne rozróżnienie Twoich dobrych intencji od zwykłych, wrednych prób dopieczenia komuś. Zadziwia mnie, że niektórzy autorzy nie chcą ewidentnie pracować nad sobą i poprawiać swego warsztatu i widać to po ich reakcjach. Jeśli ktoś jest nadwrażliwy i pragnie słyszeć same pochwały, to niech się nie bierze za pisanie. A żeby w konstruktywnej krytyce doszukiwać się zawiści i nienawiści oraz dopowiadać sobie ukryte treści, których w krytyce nie ma, trzeba cechować się wyjątkową arogancją.

          1. Ja już w ramach działalności edukacyjnej, żeby nie nękać komentarzami czy mailami, uruchomiłem specjalny cykl pokazujący, jak prawdziwi pisarze pracowali nad sobą i swoimi tekstami. Jak zwykle jednak czytają to wszyscy poza tymi, którym by się to mogło przydać w praktyce.

      2. Cóż ja mogę napisać? Chyba tyle, że zgadzam się z Twoim postam tak bardzo, że już bardziej nie można 😉 Kompletnie takich osób nie rozumiem i nie zrozumiem. A najgorsze jest to, że choćby się chciało z dobrego serca pogadać, to i tak nic do nich nie dociera, bo przecież to są twórcy boscy i nieomylni, ech :/

  23. ZWL, na fejsbuku konta nie mam, bo mi fejsbuk czy inna nasza-klasa do życia potrzebny nie jest, uznajmy zatem, że oboje mamy po prostu ten sam pogląd na sprawę 🙂

    Gosiaw 🙂

  24. Nie jesteś 🙂 Przykro mi, że zadaję cios tak romantycznie hołubionej przez Ciebie wizji samotniczego boju na barykadach Prawdy pod sztandarami Niezawisłości 😉

  25. Dyskusja o współpracy pouczająca i ciekawa, prześledziłam z zainteresowaniem.
    Zaskoczyło mnie, że nikt nie poruszył aspektu płacenia przez wydawnictwa za napisanie recenzji – myślę, że to jest kierunek, w którym się ostatecznie współpraca może/powinna rozwinąć.

    Pozdrowienia!

  26. Z natury jestem dość wojownicza, więc stanę na pewno u boku 😉 Miejsce w szyku za plecami nie ma już dla mnie tego bojowego czaru 😉

      1. Ja tu o skromnych potyczkach przy boku druha w idei, a Ty mi proponujesz rekwizytornię rodem ze zrywów powstańczych 😉 Idę spać, bo jak nie pójdę, gotowyś mi zlecać werbunek do krwawej i tłumnej rewolty, z werblami i gromkim pokrzykiwaniem sierżantów w tle 😉 Bywaj na dziś, bracie niezłomny 🙂

  27. Anno, formą zapłaty jest tu niejako prawo do zatrzymania przesłanej książki. Może się mylę, ale nie wydaje mi się, żeby osoby piszące recenzje na blogu oczekiwały profitów finansowych. I dlatego, najprawdopodobniej, wątek ten nie został poruszony.

    1. Nasze wydawnictwa nie takie znowu rozrzutne, żeby proponować honoraria. A oczekiwać można, czemu nie, i tak blogosfera książkowa jest ciężko poszkodowana w porównaniu z tymi od ciuchów czy gadżetów, tam rozmaite sponsoringi są już na porządku dziennym, a u nas wciąż się trzeba tłumaczyć z każdej książki otrzymanej od wydawcy:P Jakby jeszcze gotowizna wchodziła w grę, to by się dopiero zaczęło:P Pewnie pierwszym argumentem w świętej wojnie byłaby sprzedaż blogosferycznych ideałów za Judaszowe srebrniki i oddanie się w niewolę kapitału:))

    2. Gdyby wydawnictwa płaciły blogerom za recenzje, to miałyby chyba prawo spodziewać się tylko pozytywnych. Wydaje mi się, że książki otrzymywane od wydawnictw też nie są zapłatą, tylko raczej zachętą do ich przeczytania, formą odwdzięczenia się za poświęcony czas.

      Nie miałabym natomiast nic przeciwko reklamom zamieszczanym na blogach, o ile byłoby powiedziane wprost, że to reklama.

    3. Ale cena książki do czasu włożone w przeczytanie i zrecenzowanie jest dalece niewspółmierna. Poniekąd wydawnictwa dostają nasz czas i pracę za darmo.

  28. Zabawne jest, ze niemal kazdy blog ma zakladke WSPOLPRACA, ale nigdy tej samej zakladki nie maja wydawnictwa 🙂 O czym to swiadczy, ze niemal kazdy chcialby nawiazac taka wspolprace, a wydawnictwa wcale nie zamierzaja bloggerowi tego ulatwiac. Owszem niech sami wybieraja osoby z ktorymi chca wspolpracowac, niech to bedzie rodzaj nobilitacji. Narzucanie sie wydawnictwom jest dla mnie w nie w smak

  29. Świetny tekst, zgadzam się! Dodam od siebie, że nie ufam blogerom, którzy wszystko wychwalają – w pewnym momencie nawet nie czytam ich opinii, po prostu szkoda mi na to czasu, zwłaszcza, gdy kilka razy pod wpływem pozytywnej opinii zaryzykowałam kupno książki i ta okazała się gniotem. Niestety wielu blogerów nie ma pojęcia o historii literatury i historii powieści – dlatego nawet nie nazywam ich recenzentami, bo recenzent musi co nieco wiedzieć 😉 Bardzo mi się podobają uwagi dot. wydawnictw, z kilkoma się nawet ciutkę nie lubię, bo zjechałam ich lektury. Ojoj, jaka szkoda! 😉

  30. Dzień dobry, nie współpracuje z wydawnictwami, ale spostrzegam, że teraz przybiera to jakieś horrendalne rozmiary, niestety. Podsumowanie dyskusji jest rzetelne, z mojego punktu widzenia bo wieloaspektowe i przejrzyste. A zamysł, prośba by rozpowszechnić notę wspierający. Pozdrawiam, dobrego dnia.

Dodaj odpowiedź do Anna Anuluj pisanie odpowiedzi