„Miłość na gruzach Kosowa” – Izabela Chojnacka


Wydawnictwo: Sprzedaż Dobrej Książki Alicja Bartosińska, 2009

Oprawa: twarda

Liczba stron: 316

Moja ocena: 1/6

Ocena wciągnięcia: 2/6

******

Wiem, wiem, bardzo rzadko widzicie u mnie tak ocenioną książkę, którą bym na dodatek opisała na blogu. A to dlatego, że generalnie takowych nawet nie kończę, po pewnym czasie zostawiam i tyle. Ta jest wyjątkiem.

Jak stali czytelnicy wiedzą – jestem wielbicielką Bałkanów, pałam do tego regionu sporą miłością, byłam tam wiele razy, raz na dłużej. I to na dodatek w sąsiadującej z Kosowem Macedonii. To wszystko sprawiło, że bardzo byłam ciekawa tej właśnie książki i nie mogłam się powstrzymać od wypożyczenia jej w bibliotece. Co więc sprawiło, że zyskała tak słaba notę?

Wyobraźcie sobie młodą kobietę, która pracuje w barze w Niemczech. Nieźle jej się żyje, ale jest samotna. Dlatego przystojniak, który zwraca na nią uwagę, szybko zawraca jej w głowie. Ja powiedziałabym wręcz, że błyskawicznie się w nim zakochuje i to tak, że głupieje. Inaczej nie potrafię tego nazwać, bo kto normalny dałby się tak omotać, że byłby właściwie bezwolny po kilku tygodniach związku? Kto będąc ze sobą tak krótko zdecydowałby się od tak, bez namysłu, spakować i pojechać za facetem do Kosowa? Kto robiłby wszystko, żeby tylko mu się przypodobać, kiedy on traktuje niby ukochaną, jak byle co?

W każdym razie Iza zdecydowała się pojechać z Rushitem do małej wsi w Kosowie, tam zamieszkali z jego rodziną. Szybko została praktycznie ubezwłasnowolniona – nie znając tradycji, zwyczajów, języka (bo przecież zdecydowała sie na przyjazd bez zastanowienia), była całkowicie zależna od jego i jego rodziny. Mało tego, zaczęła otrzymywać coraz więcej pracy do zrobienia, a jak tylko coś się Rushitowi nie spodobało, to robił jej awantury. Nie unikał nawet przemocy. Na dodatek Iza zachodzi w ciążę, co jeszcze dodatkowo komplikuje sprawę.

Generalnie, książka ta jest opisem głównie jej pobytu w Kosowie, ucieczek do Polski, jej życia w czasie zawirowań miłosnych. Mogłaby być całkiem przyjemnym czytadłem, ale niestety mam sporo zarzutów. Po pierwsze – dlaczego do diaska autorka nie poprosiła kogoś chociaż trochę bardziej znającego język polski od niej, by pomógł jej napisać ten tekst?? Błąd na błędzie, błędem pogania! Niby jest wpisany redaktor, ale raczej nie dałabym sobie głowy uciąć, że ten czlowiek istnieje 😉 Błędy językowe każdego rodzaju, jest ich pełno. Druga sprawa – błędne informacje podawane w książce, np. taka, że Macedonia jest krajem, gdzie większość społeczeństwa to Albańczycy. I inne tego rodzaju kwiatki. Kolejna sprawa, to bohaterka, która doprowadzała mnie do szału! Jak można tak postępować, nie rozumiem kompletnie! Zakochać się bezmyślnie, nie reagować na poniżanie (i to już od początku związku!), pojechać na stałe do kraju, o którym się nie ma bladego pojęcia, zarzuty można byłoby mnożyć. Często wydawało mi się, że kompletnie nie używała mózgu. Wiem, może jestem zbyt surowa, była niby młoda, może zagubiona, może brakowało jej wykształcenia, ale na Boga! Jakbym wiedziała, że chcę gdzieś wyjechać, to przynajmniej bym się starała jakoś przygotować i dopiero jechać, a nie mówić „tak” i zaczynać podróż! A ostatni zarzut jest taki, że zachowywała się dalej, jakby nie myślała, przynajmniej czasami. Na przykład, gdy Albańczycy opowiadali jej o wojnie, to ona się zachowywała tak, jakby tylko Serbowie zabijali innych, okrutnie mordowali, grabili etc. A przecież to była wojna, a na wojnie nigdy nie jest tak, że bestialsko zachowuje się tylko jedna strona. Nie chodzi mi tutaj o oskarżanie, czy bronienie kogokolwiek, tylko o zwykły fakt. A może tylko ja lubię sprawdzać usłyszane informacje, drążyć je dalej i bez sensu się czepiam? A co wkurzało mnie najbardziej chyba, to zamknięcie i traktowanie 99% spotkanych na swojej drodze Albańczyków jako niecywilizowanych ludzi, z durnymi tradycjami i dziwnymi zwyczajami.

W każdym razie zdecydowanie nie polecam tej książki. Chyba, że ktoś naprawdę musi przeczytać wszystko o takiej tematyce, ale wtedy dziala na własną odpowiedzialność… © Agnieszka Tatera

37 myśli w temacie “„Miłość na gruzach Kosowa” – Izabela Chojnacka

  1. Aj tam, miłość czasami bywa ślepa. A biała Masajka? A ta kobieta, co wyjechała i żyła z mężem w jaskini (zapomniałam tytułu książki)?

    1. Książkozaur – moim zdaniem słusznie, Chociaż dzisiaj – przy ocenianiu książki na Biblionetce – zdziwiłam sie niesamowicie, bo na 12 ocen żadna nie była poniżej 4! Padlam z wrażenia!

      Agnes – ale, o jakiej miłości mowa 2 miesiące po poznaniu? Bo ja to chyba mam troszkę inną definicję 😉 Ok, zauroczenie, pasja, pożądanie, zakochanie nawet, ale miłość? I to taka, żeby hop-siup tego samego dnia jechać do kompletnie nieznanego kraju bez żadnego przygotowania? O „Białej Masajce” do mnie w ogóle nie pisz, bo takiej kretynki, jak autorka tej książki, to ja przez długie lata czytelnicze raczej nie spotkałam 😉 A drugiej wspominanej przez Ciebie książki nie znam.

  2. Agnieszka, uwielbiam Cię! myślałam, że tylko ja mam takie odczucia odnośnie bezmyślnego, głupiego zakochiwania się i rzucania wszystkiego z tego powodu 😉 A tu proszę, jaka miła niespodzianka. Dziękuję za recenzję, po książkę na pewno nie sięgnę! 😀

    1. Isadora – ja też takowe lubię 🙂 Obojętnie, jaka jest to pasja, ale ważne, że jest 😉

      Dziewczyna z Alaski – dzięki! 😀 O nie, juz od dawna mam takie odczucie, odkąd wiele razy ktoś tak robił i zawsze źle kończył 😉 Tak, jakby im się zakochanie na mózg rzucało i wyłączało myślenie. No sorry, ale jeżeli wszystko nagle rzuca, bo się niedawno zakochała, to lekko mnie od takiej baby odrzuca. A jeżeli jeszcze mimo tego, że widzi praktycznie od początku, że źle ją traktuję, a i tak się decyduje, by z nim jechać, to oceniam ją jeszcze gorzej.

  3. To, że miłość ślepa bywa to sama wiem, aż za dobrze. Ale ale po własnych doświadczeniach ze zderzeniem z totalnie odmienną kulturą (Turcja) mam odmienne podejście – myśleć dziewczyny, myśleć i brać na zimno. SWOTa sobie brutalnego zrobić. Tyle na temat miłości do obcokrajowców – znam ten smak z dobrej i złej strony, przygoda jakich mało, ale …. mimo wszystko nie polecam.
    Agnieszko, jak zobaczyłam tytuł to aż mi się oczy zaświeciły niczym kotu w ciemności. Bałkanofilka krzyknęła „jak mogłam nie wiedzieć o tej książce??” po czym zobaczyłam ocenę, przeczytałam Twoją opinię i …. smutek. Szkoda, szkoda, szkoda.
    A swoją drogą zastanawiam się czy mnogość tego typu książek opartych na schemacie pt. „poznałam egzotycznego chłopaka, nie wyszło, jestem zła, co za gnojek” nie jest formą psychoterapii i rozliczenia się z przeszłością 🙂
    A swoją drogą – jaka pełnokrwista recenzja!Gratuluję!
    Pozdrawiam ciepło 🙂

  4. Wlasnie skonczylam czytac ta ksiazke,polecam ja,az w niektorych momentach wzruszylam sie.Byla zakochana,nie wiedziala jak bedzie traktowana.Cale szczescie ze udalo jej sie uciec,bo naprawde by ja zabil,zeby drzwi zamykac na klucz,na noc,bali sie ze ucieknie i nie beda mieli takiej pomocy domowej ktora robila wszystko,zeby nie prowokowac klotni.Ktos co nie przeczyta tej ksiazki,i nie zrozumie co ona tam przezywala z dala od rodziny,to nie ma serca i uczuc ta osoba.

    1. Orchisss – tylko czy można mówić o prawdziwej miłości po tak krótkim czasie? Jakoś wątpię. I ja miałam 2 epizody związków z obcokrajowcami (i to południowcami te), ale całe szczęście – nie rzuciło mi się na mózg tak błyskawicznie i totalnie 😉 I zgadzam się z Tobą w 100% – myślenie to podstawa! I SWOT zdecydowanie warto robić w takich sytuacjach, a nie od ręki się zgadzać i jechać 😉
      To przeżyłaś takie samo rozczarowanie, jak ja. Też mi się oczy zaświeciły na jej widok, a tu taki zonk. A co do tych książek, to masz chyba rację. Szkoda, że tak często je potem publikują, te efekty swojej terapii, więcej wśród tych przeze mnie czytanych bardzo kiepskich tekstów, niż czegoś faktycznie wartego przeczytania :/
      Dzięki za ciepłe słowo, pozdrawiam!

      Magdalena – z tego, co wyczytałam, to ona od samego początku miała jasność, że jej „ukochany” jest egoistycznym macho, który ma tendencję do przesadnej kontroli, agresji, wręcz przemocy. Bo to już było widoczne w Niemczech. Więc ten argument dla mnie upada na wstępie. Może i jestem bez serca, ale napiszę jasno jeszcze raz: sama wybrała taki los! Mało tego, po wyjeździe do Polski wróciła jeszcze raz do Kosowa, doskonale wiedząc co na nią czeka! Nic jej według mnie nie tłumaczy. No, ale Ty masz swoje zdanie, ja swoje.

  5. Książki nie czytałam, w ogóle pierwszy raz o niej słyszę, ale po Twojej recenzji na pewno nie będę jej szukać
    Po co więc się tu wpisuję? Z powodu wstępu, jaki popełniłaś, czyli żeby zachęcić Cię do opisywania także tego, co uznałaś za beznadziejne. Rozumiem, że nie ma recenzji, jeśli książka nie została doczytana do końca, ale skoro dało się jej szansę, to warto ją opisać choćby po to, żeby inni mieli pojęcie, co to za „dzieło”. Zwłaszcza, gdy nie jest to jedynie podsumowanie, że gniot, ale szeroko uzasadniona ocena. A przy okazji dopisała się magdalena, z odmiennym zdaniem i też uzasadnionym. Nie wiem, jak innym, ale mnie się Wasze opinie przydadzą. I dlatego dziękuję Ci za recenzję. Tym bardziej, że w przypadku książki, którą ocenia się na 1, człowiek ma uczucie, że wystarczająco dużo czasu zmarnował na czytanie, żeby jeszcze poświęcać go na pisanie notki.

    1. Ewa – hm… do tej pory nie opisywałam książek niedoczytanych, uważałam, że nie mam prawa o nich pisać. Ale może faktycznie warto to zmienić? Albo zrobić jakiś kwartalnik (bo rzadko zdarza mi się nie doczytać książki), w którym krótko opisałabym wrażenia z każdą z nich związane?
      I zgadzam się z Tobą, że przeczytaną książkę tym bardziej warto opisać, by się podzielić wrażeniami z lektury! Pozdrawiam!

  6. Agnieszko
    Chyba się nie zrozumiałyśmy, i to w obie strony 🙂
    Nie zamierzam nikogo zachęcać do recenzowania książek nie doczytanych do końca. Wręcz przeciwnie: uważam, że jeśli nie skończyłam, to nie oceniam, najwyżej mogę wspomnieć, że zrezygnowałam po xx stronie. Tyle, że ja niestety nie potrafię porzucić książki, jak już przebrnę przez kilkadziesiąt stron i męczę się czasem tygodniami. I pewnie dlatego zasugerowałam się, że „Miłość na gruzach Kosowa” jest dla Ciebie wyjątkiem, bo nie opisujesz złych powieści, a nie dlatego, że jak Ci się nie podobają, to ich po prostu nie kończysz..
    A chodziło mi jedynie o książki dokończone, tyle, że kiepskie.

    1. Ewa – oj, to raczej ja Ciebie nie zrozumiałam. Tak, z reguły nie opisuję książek nieprzeczytanych do końca, co najwyżej własnie piszę, że przerwałam ponieważ… Ale tą doczytałam do końca, mimo wszystko 😀 Więc i postanowiłam ją opisać.
      Co do męczenia się do końca, to zarzuciłam ten zwyczaj jakieś 2 lata temu i jestem z tego powodu przeszczęśliwa. O rany… Jak ja sobie przypomnę męki z niektórymi książkami, a to wszystko byleby skończyć, o nie… Nigdy więcej! Teraz wychodzę z założenia, że zbyt wiele jest fajnych, dobrych książek bym marnowała czas na męczenie się z czymś takim 😀
      Pozdrawiam!

  7. witam, chciałam tylko nadmienić przy okazji tych błędów zauważonych w książce, że znacznie lepiej jest być miłośnikiem Bałkanów niż Bałkan…

    1. Dziękuję za zwrócenie uwagi, już poprawiłam. Widzę, że trzykrotne przeczytanie tekstu przed publikacją i tak nie ustrzegło mnie przed zrobieniem tego jednego błędu. Co potwierdza tylko mą tezę – żaden autor nie jest w stanie wyłowić ze swojego tekstu wszystkich błędów, dlatego tak ważna w książkach jest korekta i redakcja. A w książkach, które ponoć kwalifikują się do literatury faktu niezbędny byłby też redaktor merytoryczny.
      Ja mam swoich prywatnych amatorów-korektorów, ale albo tego tekstu nie czytali, albo błędu nie wyłowili 😀

  8. Wiatam a ja mysle ze ona nie pracowala w barze tylko w burdelu i dlatego uciekla z nim w slepo i wiedzial co bierze i dobrze ze ja tak traktowal . Jestem facetem i czytalem ksiazke ale wiem ze ta cala opowiesc ma swoja tajemnice .musiala uciekac jak zwiala z burdelu

    1. Witam ,
      Przykro czytać te wasze wszystkie komentarze. Pani Izabela opowiedziała swoją historie…. a dla tych którzy nie byli zakochany nigdy nie zrozumią Panią Izabele i dla tych którzy nie byli tam w czasie wojny i nie ma cię pojęcia co tam się działo to proszę nie komentować na takie tematy…….
      Pozdrawiam Chorwatka

      1. Nie jest to trudne, jeśli się wie, że gdzieś tam rzeczywiście zagościły błędy. Ale to już nie wina autora… Autor jest od pisania, nie od korygowania. Jeśli zaś chodzi o moje przeżycia, to książka zawiera jedynie niedopowiedzianą część, stąd surowa ocena, zwlaszcza kobiet. Cieszę się, że są takie panie, które nie mając podobnej sytuacji z góry zakładają, że one zareagowałyby inaczej. Ja też taka byłam, do czasu… Czasem życie robi nam psoty i rozsądnemu człowiekowi przez usta nie powinno przejść słowa, że on „pomyślałby zanim…”. Są takie momenty, że myślenie się wyłącza. Zdążyłam się zdystansować do swojej historii i wyciągnęłam wnioski. Choć nauczyłam się też „nigdy nie mówić NIGDY”;) Nikomu nie życzę wyborów, których ja musiałam dokonać.
        P.S. Pani Agnieszko, przyjrzałam się dokładniej pani słowom i są bardzo mądre, szkoda, że wpis kolegi „bizonek” trochę zaniżył poziom… Muszę tego pana rozczarować: nie bywałam w takich miejscach, ani służbowo, ani prywatnie, ale miło, że ten pan ma taką wiedzę o tych miejscach;) Panią pozdrawiam serdecznie i uprzedzam, że piszę kolejną książkę, liczę na równie obiektywną krytykę;)

        1. Ja panią rozumiem. Każdy ma swoje zdanie, nie każdemu ta książka się spodoba. Ktoś powie że pani była ”głupia” ja tak nie uważam, każdy popełnia blędy. niech pani się nie przejmuje słowami ostrej krytyki. Serdecznie pozdrawiam 🙂
          PS. Bardzo podobało mi się na spotkaniu autorskim w ZSP Pogódki im. Piotra Szturmowskiego w Pogódkach 😉 Na pewno przeczytam pani książkę i czekam na następna, którą pani pisze 🙂

      2. P.S. Książka sprzedała się w całości, nie zgodziłam się jednak na dodruk. Pewnie nie tylko Panią doprowadziłam do szału, mam nadzieję na bardziej pozytywne reakcje przy następnej książce;)

        1. Witam! Nie moge nigdzie dostac Psni ksiazki a chetnie bym ja przeczytala. jestem w zwiazku z Albanczykiem z Kosowa. Kocham go ale coraz czesciej widze ze jego kocham to tylko puste slowa. Traktuje mnie jak przedmiot, nie liczy sie z moim zdaniem, pomimo ze nie kontroluje mnie przesadnie i nie zdarzylo mu sie zastosowac zadnej przemocy, boje sie ze moze mnie spotkac podobna historia do Pani. Jak mam sie od tego uwolnic? co Pani radzi?

          1. Patrycjo, odezwij się do mnie na maila: ichoj@wp.pl. Bałkanko, przykro mi, ale książka chyba nie będzie wznawiana:( Napisz mi wiadomość, to coś poradzimy:) Pozdrawiam Was serdecznie, no i sympatyczną właścicielkę bloga:)

  9. Mimo słów krytyki, mam ogromną ochotę na przeczytanie tej książki. Nie jestem pochłaniaczem książkowym, nie chcę się delektować kunsztem literackim. Po prostu interesuje mnie ta historia i mam obawy, że sama mogę się w coś podobnego wpakować w przyszłości. Myślę, że mogę być podobnie podatna jak autorka. Książkę można traktować jako przestrogę – jak ktoś nie ma przykrych doświadczeń w szybkim zakochiwaniu się, to można łatwo ‚wpaść’. Niestety książki nie ma w księgarniach, ani w okolicznych bibliotekach..

  10. Polecam tę książkę mimo, że jej nie czytałam. Miałam okazje być na spotkaniu z Tą panią opowiedziała swoją historie, pokazała zdjęcia. To straszne co przeżyła.

  11. Agnieszko a ja myślę, że powinnaś przeczytać tą książkę jeszcze raz albo nawet i 2 razy. Zajrzyj wgłąb myśli i przeżycia autorki, a nie w poprawne zdania. Jeśli nie przeżyłaś miłości, gdzie miałaś klapki na oczach to nigdy nie zrozumiesz pani Izabeli.

    P.S. Moim zdaniem powinnaś skupić się na recenzji książek, a nie na komentowaniu samej autorki 🙂

  12. Czy ktoś orientuje się może gdzie mogłabym zdobyć tą książkę? Szukałam w różnych bibliotekach, sklepach, ale nigdzie jej nie ma.

  13. Pani Tatera, może powinna się Pani zająć jakimś blogiem kulinarnym, bo o literaturze wie Pani niewiele. „Twoje Obcasy” są dla mnie bardziej wiarygodne….

Dodaj odpowiedź do Izabela Chojnacka Anuluj pisanie odpowiedzi