Wydawnictwo: Fabryka Słów, 2011
Oprawa: miękka
Liczba stron: 384
Moja ocena: 5/6
Ocena wciągnięcia: 5/6
*****
Ida Brzezińska. Ciekawe, czy można wybór akurat tego imienia powiązać z jej sławną imienniczką – Idą Borejko. Trochę podobieństw by się znalazło – obie są uparte, spontaniczne, pyskate, lekko wkurzające, chcą postępować tak, jak im się podoba, nie zważając na konsekwencje. A może tylko na siłę znajduję podobieństwa…
W każdym razie – Ida właśnie wybiera się na studia do Wrocławia. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że robi to właściwie na przekór swej – bardzo magicznej – rodzinie. Od wieków przedstawiciele jej rodu są wybitnymi czarodziejami, wróżbitami, telepatami. Ale Ida nie, wydaje się być czarną owcą w tej znakomitej rodzinie. Mało tego, ona wcale nie chce parać się magią! Zakała jak nic!
Decyduje się więc na studia daleko od domu, gdzie ma nadzieję na spokojne, typowo studenckie życie. Pierwsze kilka godzin wydaje się być naprawdę zwyczajne – akademik, impreza, alkohol, trawka, potwory wyłażące z sufitu, duch samobójczyni. Że co? Że te dwa elementy to nie są normalne cechy życia studenckiego? Możliwe, jednak na początku i one niezbyt dają Idzie do myślenia. Dopiero jak wszędzie widzi umarłych, to decyduje się – lekko już przestraszona – odwiedzić w końcu ciotkę, która również mieszka we Wrocławiu. I tak oto Ida trafia do trzeszczącego, upiornego domu, z wredną cioteczką w środku. I tak właśnie zaczyna się jej życie jako medium. A stoi przed nią wielkie wyzwanie i całe mnóstwo przygód!
„Szamanka od umarlaków” to jest czystej wody i dobrej klasy literatura rozrywkowa, która nie rości sobie pretensji do bycia arcydziełem. Za to w dostarczaniu rozrywki czytelnikowi spełnia swą rolę fantastycznie! Fabuła może nie powala oryginalnością, ale nie jest też schematyczna czy odtwórcza, o nie! Za to mnóstwo tutaj świetnych postaci. Cioteczka Tekla to postać jak dla mnie zdecydowanie warta zatrzymania, szkoda, że od pewnego momentu jest z nami już raczej sporadycznie. Z Idy może ostatecznie wyrosnąć niezłe ziółko (nie ukrywam, że liczę na kontynuację!). A i drugi plan roi się od ciekawych… stworzeń. Moim ukochanym stworzonkiem zdecydowanie jest łapacz snów – Gryzak, sama takiego bym chciała! Również Pech dodaje smaczku całości. Galeria bohaterów zdecydowanie jest barwna, a oni sami – warci poznania.
Pierwsza część książki jest zdecydowanie magiczna, ten klimat duchów, starej posiadłości, lekko upiornej ciotki – baardzo wciągający. A druga część jest lekko horrorowata, pełna demonów, walk z nimi, klimat krwisty i grożny. Mnie podobała się ciut bardziej część pierwsza, ale całość jest dobrą lekturą, którą połknęłam migiem w trakcie niezbyt długiej podróży pociągiem. Język jest żywy, akcja jeszcze bardziej, a całość okraszona niezłym poczuciem humoru. Zdecydowanie lektura tej książki sprawiła mi przyjemność i zapewniła sporo uciechy!
Na stronie Fabryki Słów widziałam jakiś czas temu informację, że autorka tworzy już drugą część, więc pozostaje tylko czekać. Mam nadzieję, że w 2012 roku przeczytam kolejną część przygód Idy! I pamiętajmy!
Ida nie ma Pecha. To Pech ma Idę.
No to wyglądajmy kontynuacji i miejmy nadzieję, że będzie równie dobra:) Inaczej autorka będzie miała Pecha:D
Te potwory wyłażące z sufitu, podobnie jak zwężające się korytarze i znikające drzwi u Małeckiego w Dżozefie skutecznie mnie zniechęciły do książki. Nie zmogłam Raduchowskiej. Wg mnie było tam za dużo miotania, zaświatów i ogólnego chaosu. Ale widziałam same pozytywne opinie. Może to ja się nie znam? A może zwyczajnie to nie moje klimaty. A początek był taki sympatyczny. Ciotka Tekla wyśmienita, podobnie jak zbuntowana główna bohaterka. Naprawdę na początku mi się podobało. Tak dobrze żarło i zdechło…
Zacofany – wyglądamy, wyglądamy. Ciekawe, w którym kierunku autorka pójdzie. Widzę, że większość lubi wersję „nawiedzony dom i upiorna ciotka”, aczkolwiek po fakcie wstąpienia Idy do specjalnego wydziału, to raczej obstawiam walkę z potworami :>
Kalio – a widzisz, mnie „Dżozef” się podobał, widocznie lubię takie jazdy dziwne. A tam, co Ty gadasz o znaniu się, zwyczajnie lubisz co innego i tyle. Przecież sama wiesz, jak to jest z tym lubieniem czy nie, logiki w tym nie ma 😉
Kalio: rzecz gustu, po prostu:) Powtórzyłbym przysłowie o ogórkach, ale stało się ostatnio potwornym kamieniem obrazy, więc nie zaryzykuję:))
Nie obrażaj mej inteligencji, co? Ja na pewno nie obrażę się na stwierdzenie, że ktoś może lubić coś innego niż ja:)))
Chociaż ja też bym wolał, żeby powieść została w klimacie cioci Tekli, a nie ogólnej rozpierdochy, ale jak się nie ma, co się lubi…:P
No widzisz? Można dojść do kompromisu.
Kalio: i nie będziesz płakać, że Cię porównałem do ogórka? 😀 A mogę zacytować przysłowie De gustibus w mojej ulubionej hardkorowej wersji, mogę mogę??
Dawaj, zaciekawiłeś mnie!
Uwaga, jadę: „Jedni lubią jak im Cyganie grają, inni jak im nogi śmierdzą” 😀
No i o to chodzi:D
Ja czasami mówię – jeden rybki hoduje, drugi znaczki zbiera.
Ja naprawdę nie rozumiem, o co tu się kłócić. Ale ok, my to wiemy, Enga to wie, a niektórzy nigdy tego nie zrozumieją. Dobra, teraz już mnie nie zagaduj, bo o Krucjacie piszę.
Ależ tempo wzięłaś, oszałamiające:) Pisz pisz, wpadnę poczytać:P
Zacofany i Kalio – no, ładnie się rozgadaliście, ładnie :> Ciekawa jestem, co będzie dalej w tej dyskusji 😛 Jak nabroicie, to pójdziecie do kąta, na groch, liczyć mak 😉
Obgadamy wszystkich i wszystko, suchej nitki na nikim nie zostawiając;)
Dobra, idę pisać, coś mi dziś nie idzie. Bo ja nie lubię pojedynczych tomów opisywać.
To najpierw przeczytaj wszystko, a potem napisz:)
Spoko, w razie dymu biorę szablę w dłoń i lecę:) Jak amerykańska kawaleria w westernach:D
Kalio – ooo, ploty będą? To ja lecę zrobić kanapki, herbatę, wezmę też może coś słodkiego, bo to może potrwać 😉
Zacofany – to jest jakiś pomysł, tylko niech Kalio notatki robi o charakterystycznych cechach każdego tomu. A co do „dymu”, to mam nadzieję, że żadnego nie będzie. Chciałabym w spokoju poczytać 😀
Ale Ty jesteś:) Dym jest podstawą życia, a nie jakieś wyjadanie sobie z dzióbków. No ale święta idą, pokój ludziom dobrej woli i takie tam:D A co czytasz?
Ha, na ten tydzień mam dosyć emocji, pragnę spokoju :p Kolejny dym w nowym tygodniu, co? 😉 A czytam „Dallas ’63”. No i dwie inne książki, ale ta najbardziej zaprząta mi głowę :>
Spokój do czytania Kinga to faktycznie podstawa:) No to miłej lektury, ja sobie skończę mój młodzieżowy horrorek, a potem wsiądę w walec i wiooooo…
No widzisz, sam potwierdzasz, poczekajmy więc aż skończę 😉 A ja już się nie mogę doczekać recenzji tego, co teraz czytasz, będzie się działo 😀
Nic się nie będzie działo, to dla niszowego pisemka:DD
Interesujące . Sam tytuł zachęca – mam taki gust .
Z pewnością wkrótce sięgnę po tą lekturę .
Czytałam w wakacje, i bardzo mi się spodobała… Jest to pozycja do której będę wracała często, taki odstresowywacz:)
Pozdrawiam:)
Zacofany – niszowe czy nie, będzie ciekawie 😛
Christoperes – jeżeli Cię ciągnie do czytania tej książki, to pewnie, nie ma się co opierać 😀
Sihhinne – 🙂 Ja już na półkach mam kilka takich odstresowywaczy, ale i ta do tej kolekcji trafiła. Pozdrawiam!