„Wilczy miot” S.A. Swann


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2010

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Ilość stron: 383

Moja ocena: 4/6

Ocena wciągnięcia: 4,5/6

*****

Kolejna odsłona serii fantastycznej tego wydawnictwa oraz pierwszy tom cyklu „Wilczy miot”. W pierwszym momencie zaintrygował mnie opis, a odrzuciła okładka. Fantastyka połączona z historią to coś, co lubię; wilki również przyciągają mą uwagę, więc postanowiłam sprawdzić, jak spodoba mi się ta książka.

Jeden z rycerzy Zakonu Krzyżackiego znajduje w wilczym gnieździe miot… dzieci. Wyglądają niewinnie, jednak w rzeczywistości są stworem łączącym postać ludzką i wilczą – wilkołakami. Zostają uwięzione w jednym z zamków i trenowane na maszyny do zabijania pogan. Mijają lata, z całego miotu przeżyła tylko Lilia – najodważniejsza, najbystrzejsza, najbardziej oddana. Nie zna innego życia oprócz służenia swojemu panu – jednemu z braci zakonnych. Nie wie, że dookoła jej postaci zbierają się chmury…

W związku ze zmianami politycznymi papież przestaje popierać utrzymywanie „ludzkiego zwierzęcia” i rozkazuje jego zabicie. Lilia (oczekująca w więzieniu na powrót swojego pana) w samotności dojrzewa do tego, by uciec, mordując i raniąc przy okazji wielu rycerzy. Ledwo żywą znajduje ją w lesie osiemnastoletni Uldolf. Oczywiście decyduje się ją zabrać ze sobą do domu, gdzie jego matka zajmuje się ranami Lidii. Dziewczyna szybko wraca do zdrowia, jednak w okolicy pojawiają się rycerze zakonni wypytując o dziwne stwory, nieznajomych ludzi, niesamowite wydarzenia. Rodzina Uldolfa ukrywa Lilię i tak zaczynają ich problemy…

Zakon poluje na „diabelskie nasienie”, wysłannik papieża za to ma za zadanie zademonstrować papieską władzę i zastraszyć zarówno Prusów (których dopiero niedawno nawrócił na chrześcijaństwo krzyżacki miecz), jak i rycerzy Zakonu. Zaczynają się nagonki, przesłuchania, poszukiwania Lilii nakręcają spiralę strachu. Czy uda się jej przeżyć? Czy przez jej ukrywanie Uldolf ściągnie na swoją rodzinę nieszczęście? Kto jest kim? Czy Uldolf da radę kochać Lilię?

Ksiązka charakteryzuje się prostym stylem i językiem, nie ma tutaj misternie plecionej historii, a za to jest sporo walk, krwi, mordowania. Historia prowadzona jest dwutorowo – na przemian poznajemy historię Lilii, jej dorastanie oraz uczestniczymy w akcji bieżącej. Przyznam, że na początku trochę się gubiłam, ale potem już nie miałam problemu z przeskokami akcji.

Ciekawy jest tutaj wątek dotyczących rozważań kim jest Lilia – człowiekiem czy zwierzęciem? Ma duszę czy jest tylko bezmyślnym dziełem Szatana? Interesujące jest też oddanie atmosfery „nawracania” pogan, metod pracy Zakonu Krzyżackiego i papiestwa tamtych lat oraz opisy relacji władzy. Czego trochę mi brakowało, to pogłębienie fabuły oraz charakterów przynajmniej głównych bohaterów. Może jednak zagwarantują mi to dalsze części?

Muszę się jednak doczepić do jednej sprawy, a mianowicie okładki. Pamiętacie może moje czepianie się okładki innej ksiązki z tej serii – „Czaropisu”? Zarzuty mam znowu takie same – okładka ma się średnio do treści książki. Owszem, Lilia jest rudowłosa. Ale: po pierwsze: jest piękna, a ta pani na okładce jest tak brzydka, że przypomina raczej brzydkiego faceta, niż piękną kobietę ;); po drugie:  Lilia albo pojawia się nago, albo ubrana w szaty wieśniaczki, nigdy w takim stroju niewiadomo kogo i to z mieczem u boku ;); po trzecie Lilia jest albo wilkiem (i to rudo-czarnym o ile dobrze pamiętam, a nie szarawym), albo człowiekiem, z wilkami się nie zdaje ;p Widzę, że obydwie okładki były projektowane przez tę samą osobę, może można byłoby przekazać jej kilka słów na temat odbioru społecznego, bo ta kwestia pojawia się całkiem często w recenzjach obydwu książek.

Ale więcej się nie czepiam, właściwie głównie tej okładki 🙂 Polecam „Wilczy miot” osobom zainteresowanym tematyką wilkołaków, Krzyżaków, fantastyki historycznej oraz hm… po części (małej, bo małej, ale zawsze) romansów paranormalnych, bo jest tam wątek miłosny dotyczący kobiety-wilkołaka oraz mężczyzny, więc chyba można to tak zakwalifikować?

7 myśli w temacie “„Wilczy miot” S.A. Swann

  1. Bardzo się cieszę, że mam tę książkę i ją przeczytam. Bardzo lubię takie klimaty.
    A co do okładki – nie przyszło Ci do głowy najprostsze rozwiązanie? Rysownikowi zlecić przeczytanie książki, do której ma stworzyć okładkę i już. Jakież to proste:)))

  2. Widzę, że szału nie ma, więc się cieszę, że ją sobie darowałem:) Patrząc ogólnie na całą fantastyczną serię, wypada ona dość blado. Dla siebie nie wypatrzyłem na razie ani jednego tytułu… dziwne:)

    1. Kalio – naprawdę będę ciekawa Twoich wrażeń. Książka jest dobra, ale na fajerwerki się nie nastawiaj jeszcze 🙂
      Oczywiście, że przyszło mi do głowy 😀 Ale niestety chyba jest mało realne, bo wydłużyłoby czas produkcji książki = koszty. Wolałabym, by Ci, którzy książkę przeczytali bardziej rzetelnie współpracowali z grafikami i nadzorowali efekty ich pracy.

      Pablo – na razie przeczytałam 2 książki na 4, jedna czeka na półce. Seria wydaje się być dobra, ale nie mistrzowska. Zobaczymy, jak to będzie z „Namiestniczką”.

  3. Hi hi, ta dziewczyna na okładce przypomina mi jakąś androgyniczną Na’vi skrzyżowaną z niewydarzonym Winnetou.;) Ale faktyczne, obie okładki są paskudne.

    Co do samej książki, to raczej nie dla mnie: wilkołaki i wampiry już mi obrzydły, wszelcy Krzyżacy (po Sienkiewiczu) takoż, a do historii nigdy nie pałałam wielką miłością. I podejrzewam, że recenzję czytało mi się dużo lepiej niż ewentualnie książkę.;)

    1. Moreni – boski opis 😀 A co do książki – pewnie, dla każdego coś dobrego i w związku z tym każda książka ma swoich czytelników, nic na siłę 🙂

      Edith – a na mnie „Namiestniczka” jeszcze czeka. Twoją recenzję już przeczytałam 😀

      Vampire – może chciałabyś się wymienić na coś?

Dodaj odpowiedź do Agnieszka Tatera Anuluj pisanie odpowiedzi