„Dziewczyny z Rijadu” Radża as-Sani


Wydawnictwo: Smak Słowa, 2010

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Ilość stron: 284

Moja ocena: 5,5/6

Ocena wciągnięcia: 5/6

*****

Całe szczęście, że decydując się wybrać akurat „Dziewczyny z Rijadu” przeczytałam tylko jej opis, a nie wyrywki z recenzji umieszczone pod opisem. Bo gdybym zobaczyła, że porównuje się ją do „Seksu w wielkim mieście”, to nie zamówiłabym sobie tej książki do recenzji. Serial kiedyś lubiłam, ale aktualnie byłoby mi żal czasu na czytanie takiej książki 😉 Czy pożałowałam zamówienia?

W Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej żyją cztery dziewczęta, przyjaźnią się od lat. Razem przeżywały dojrzewanie, a teraz razem wchodzą w czas decydujący o ich dalszym życiu – studia, a potem małżeństo czy może małżeństwo od razu? Kim będzie wybranek? Czy się pokochamy? Czy będzie tyranem? Jednocześnie starają się wpływać na swój los oraz chociaż w nieznacznym stopniu go sobie uprzyjemnić. Mogą trochę więcej od innych dziewcząt ponieważ należą do uprzywilejowanej warstwy społeczeństwa saudyjskiego, ich rodziny są bogate i wpływowe. Ale jednak daleko im do wolności, w rozumieniu osób z Polski.

Rijad

Pewnie większość z Was chociaż trochę się orientuje w fakcie, że Arabia Saudyjska to kraj w którym jedynym prawem jest prawo szariatu, czyli prawo religijne. Cały kraj funkcjonuje odnośnie do reguł i przykazów religijnych. Mniej więcej 98% mieszkańców wyznaje islam, a oficjalna doktryna religijna to wahhabizm, najsurowsza odmiana islamu.  Kobiety zobowiązane są do okrywania włosów oraz ciała od szyi aż po kostki. Randki w miejscach publicznych pociągają za sobą ryzyko złapania przez policję obyczajową i surowe kary. Nie ma dyskotek, klubów, kasyn. Dziewczęta powinny pokazywać się tylko w towarzystwie innych dziewcząt lub z męskimi członkami najbliższej rodziny. Przykłady można byłoby mnożyć, ale chciałam Wam tylko zarysować sytuację, w jakiej znajduje się czwórka przyjaciółek.

Teraz możecie sobie już wyobrazić, co znaczy dla nich życie wśród takich reguł społecznych. W społeczeństwie, w którym każda kobieta powinna wyjść za mąż, a jej przyszły małżonek zostaje wybrany przez jej rodziców. A ona może go zobaczyć w dniu zaręczyn, potem ewentualnie w trakcie „czasu przygotowania” może rozmawiać z nim przez telefon. A jeżeli może się z nim spotykać, to widocznie należy do liberalnej rodziny. A na dodatek mężczyzna może w każdej chwili ją porzucić, bo na przykład dała się skusić i uprawiała z przyszłym mężczem seks i przez to stracił on do niej szacunek.

Gamra, Michelle, Sadim i Lamis – wszystkie tak od siebie różne, ale jednocześnie połączone szukaniem swojego szczęścia. Chcą decydować o sobie, chcą wyjść za mąż z miłości, chcą być wolne. Historia każdej z nich przynosi im wiele niespodzianek, czeka na nie mnóstwo przeszkód do pokonania, zmagać się muszą cały czas z otaczającymi je murami. Jedynymi chwilami odpoczynku są dla nich wyjazdy zagraniczne. Jednak nie upadają, ciągle próbują dalej. Nie chcę Wam zdradzać szczegółów fabuły, bo odbierze Wam to przyjemność czytania, ale fabuła jest bardzo bogata w wydarzenia i przeżycia, a dziewczyny muszą podjąć wiele decyzji, z których każda wpłynie na ich życie.

Nie da się chyba czytać tej książki bez zastanawiania się nad rolą religii oraz tradycji i obyczajów na życie ludzkie. Na ile są one pomocą, a na ile przeszkodą? Gdzie jest złoty środek? Czy każdego zwyczaju powinniśmy się kurczowo trzymać? Czy musimy podążać za każdym przepisem religijnym, czy jednak część z nich powinna zostać przystosowana do aktualnej sytuacji?

Niezmienione od wieków zwyczaje społeczne determinują życie mieszkańców Arabii Saudyjskiej. Zarówno jeżeli chodzi o zawieranie małżeństw, jak i o inne aspekty życia. Podlegają im głównie kobiety, ale i w pewnym stopniu mężczyźni. A mężczyźni przedstawieni przez autorkę są w olbrzymiej większości pokazani niezbyt pochlebnie. Są to tchórze, mamisynkowie, chorągiewki na wietrze, wygodniccy. Nawet kiedy kochają, to nie potrafią walczyć o swoją ukochaną, o miłość, która ich łączy. Wolą ulec rodzinie i ożenić się z inną, bardziej „odpowiednią” kandydatką. Kontakty między płciami są zresztą usilnie redukowane do minimalnych – zajęcia na studiach mają osobno, nie mogą się pokazywać razem publicznie, nawet po zaręczynach ich kontakty powinny być ograniczone, w trakcie wesel kobiety i mężczyźni bawią się oddzielnie, przykłady można mierzyć. A na dodatek to społeczeństwo – mimo braku odgórnych „nakazów” – wydaje się mocno zasklepione w warstwach społecznych, które prawie się nie przenikają

Nasze saudyjskie społeczeństwo przypomina koktajl, którego składniki się nie mieszają. A jeżeli już zachodzi konieczność, żeby się połączyły, dzieje się to tylko i wyłącznie przy użyciu shakera.

I cały czas zastanawiałm się – na ile takie normy są słuszne, na ile pomagają społeczeństwom, a na ile przeszkadzają. Starałam się analizować to odrzucając na ile mogłam moje „okulary kulturowe” i nie patrzeć na to z punktu widzenia kobiety z Europy, ale było mi ciężko i nie znalazłam sensownej odpowiedzi.

Wracając jednak do książki – bardzo podobała mi się forma, w której została stworzona ta powieść. Jest to zbiór maili, które anonimowa kobieta wysyłała co tydzień do wszystkich użytkowników internetu w Arabii Saudyjskiej. Każdy e-mail to kolejna część układanki, dalsze losy którejś z dziewczyn. Maile te wzbudzają olbrzymią falę reakcji społecznych i powodują efekt kuli śnieżnej – czyta je z tygodnia na tydzień coraz więcej osób, rośnie ilość czytelników wysyłających wiadomości do autorki (zarówno pozytywnej, jak i negatywnej treści), zawartość jej maili jest dyskutowana praktycznie wszędzie, interesują się nimi media, autorka staje się sławna, dostaje propozycje napisania książki, prowadzenia audycji. Jednakże konsekwentnie pozostaje anonimowa, nie decyduje się na ujawnienie swojej tożsamości. Przyznam, że bardzo zaciekawiły mnie wstępy do jej maili, w których opisywała właśnie reakcje społeczne, maile, które otrzymywała. Bardzo ciekawa lektura.

Język jest – jak to zwykle bywa w książkach pochodzących ze sfery kultury arabskiej – bardzo barwny, soczysty, pełen metafor, nawiązań kulturowych, piękny. Fabuła – jak już pisałam – jest ciekawa, dobrze skonstuowana, a bohaterki różnorodne. Każda z nich ma swoje charakterystyczne zachowania, sposób myślenia, przeżycia. Każda rozwija się w innym kierunku, zmienia się stale pod wpływem wydarzeń w jej życiu.

Bardzo podobała mi się ta książka, ten apel o uwolnienie pięknych ptaków ze złotych klatek. Ale jednocześnie jest to apel rozumny – nie woła o sprowadzenie „europejskiego”, czy też „zachodniego” stylu życia, tylko o adaptację społeczeństa saudyjskiego, rozwój w nowym kierunku. Owszem, z zachowaniem głównych tradycji i religii (zresztą widać było to jasno nawet z postaw bohaterek, które mimo tego, że są ambitne, otwarte i chcą się ciągle rozwijać, to jednocześnie szanują swoją religię i są religijne), ale ze zmianą pewnych aspektów funkcjonowania społeczeństwa. I nie jest to manifest feministyczny (bo zresztą o tym nie ma mowy w takiej, a nie innej sytuacji społecznej), raczej manifest o wolność przyjaźni, miłości. O wolność decydowania o sobie (i śmiem dodać, że zarówno w stosunku do kobiet, jak i mężczyzn) na poziomie jednostkowym.

Kompletnie nie wiem skąd to porównanie z „Seksem w wielkim mieście”! Ważne są tutaj zupełnie inne rzeczy, inny jest też styl, według mnie jedyne co łączy te dwie pozycje to cztery przyjaciółki. Świetna książka! Moje wrażenia z czytania innych książek tej serii są równie pozytywne, polecam poznanie „Serii z przyprawami” Smaku Słowa 🙂

33 myśli w temacie “„Dziewczyny z Rijadu” Radża as-Sani

  1. Ależ długaśna recenzja Ci wyszła – nie przeczytałam całej. Przyznaję bez bicia. Tylko 4 ostatnie akapity:) Ale książka zwróciła na siebie moją uwagę. Tylko że jakoś ostatnio nie mam ochoty na arabskie klimaty. Czyżby mi się przejadły? Ale przecież dawno nie czytałam nic z tamtych regionów. No, w każdym razie na książkę zwróciłam uwagę, ale nie na tyle, żeby jej szukać. Chociaż gdyby sama mi się pchała w łapy? No, zobaczymy. Nie mówię nie.

    1. Noooo… sama też zwróciłam uwagę (ale dopiero po publikacji), że wyszło długaśnie :/ Coraz dłuższe zresztą mi te recenzje wychodzą, nie wiem dlaczego. A myślałam, że ta akurat będzie zwięzła i krótka, a tu siurpryza 😉

      Ja właśnie z przyjemnością przeczytałam „Dziewczyny z Rijadu”, bo nic już dosyć dawno z tamtych rejonów nie czytałam i miałam ochotę. A książka warta poznania, bo typowa i nietypowa jednocześnie 😉

  2. A ja dostałam ostatnio jako prezent niespodzianka od wydawnictwa i chętnie się za to niedługo zabiorę, jednak najpierw „Miasto soli”.. no właśnie, czytałaś już? Widziałam kiedyś u Ciebie na stosiku:P

    1. Widzisz jaka szczęściarą jesteś? Prezenty niespodzianki 😉
      Nieeee, nie czytałam. Dziewczyny mnie urzekły i skusiły 😉 „Miasto soli” następne w kolejce, jak tylko dojdę w moich „rundach czytelniczych” ponownie do tego wydawnictwa 😉

  3. Ha, powiem Ci, że też mam takie rundy czytelnicze odnośnie wydawnictw. Tylko że one na tym cierpią, bo zazwyczaj wypada jedna książka od jednego wydawnictwa na, yymm, miesiąc przynajmniej. 😀

    1. No tak, ale jak to inaczej ustawić? Jakbym chciała przeczytać coś więcej jednego wydawnictwa, to inne musiałyby czekać długo dłużej, a to jak dla mnie mniej fair, niż system rundowy. Szczególnie przy większej ilości wydawnictw.

  4. aaaa!!!!
    Przeczytałam Wasze komentarze i o mało nie oplułam monitora:)))
    Ja mam identyczną kolejkę i nawet na kartce sobie ją spisałam i połozyłam przy komputerze, bo inaczej dawno bym się pogubiła, co czytać teraz, żeby się ludzie z wydawnictw nie poobrażali.
    Dobre jesteśmy, co?
    Oczywiście jesli mam kilka książek z tego samego wydawnictwa, to w pierwszej kolejności biorę tę, co mi się bardziej podoba, co bardziej nęci. Ale porządek musi być!
    A ja myślałam, że to ja taka poukładana, odkrywcza i wyjątkowa jestem.
    Dobre sobie…

    1. Kalio – uwielbiam Cię 😀

      Słuchajcie: ja mam plik Excel, w tym pliku mam w wierszu pierwszym nazwę wydawnictwa, a pod spodem w kolumnach książki, które mam od danego wydawnictwa do recenzji. W ramach jednego wydawnictwa oczywiście wybieram sobie do czytania książkę, którą mam w danym momencie ochotę przeczytać, ale generalnie jest rotacja: jedno wydawnictwo po drugim i tak w kółko.
      A swoją drogą mam jeszcze inne kwiatki: tytuły książek aktualne czytanych mam pogrubione, a te, które już przeczytałam, a czekają na publikację recenzji mam zaznaczone na żółto 😀

      Ja w ogóle mistrz systemów jestem 😉 System czytelniczy, system rotacyjny, system kolejkowy 😉 Systemów i plików 😀

      1. No nie, Enga, bijesz mnie na głowę!
        Jak możesz.
        Mój porządek kończy się na kartce przy komputerze – excela się boję. W sensie, że on jednak jest mądrzejszy ode mnie, polonistki i ja za nim nie nadążam. Jak już muszę coś w nim zrobić, to córkę wołam. W końcu jest po coś na tym mat-fiz-inf w ogólniaku, nie?

        Ale robię lepszy myk.

        jeśli mam książkę od jakiegoś niestałego wydawnictwa, jak np. ta ostatnie „Zaginiona księga z Salem”, a akurat nie mam nic od jakiegoś stałego, np. Oblicza Kultury aktualnie mam wolne, to wrzucam to niestałe w lukę w kolejce. Wilk syty i owca zjedzona, a ja nie mam zaległości. A zawsze jakaś luka się znajdzie, np. Initium dawno nic nie wypuściło.
        Tak to sobie wymyśliłam, o! Podziwiajcie mnie. I niech mi się tu nikt nie chwali, że też tak sobie wymyślił…

        1. 😀 W tak podstawowym stopniu jak ten, to się Excela nie boję, ale już jakieś funkcje i inne takie, to nie dla mnie, mimo tego, że mnie ponoć nauczono 😉

          Ja tak nie mam praktycznie, bo ostatnio nie mam też „wolnych miejsc”. Ale za to – ze względu na mocne obłożenie – zrobiłam taki myk: jedna czytana książka to zawsze wydawnictwa „stałe”, jedna to wydawnictwa „mniej stałe”, a jeżeli akurat mam przerwę z Kolejkowem, to ostatnio biorę to, co uważam, że powinno być w miarę szybko przeczytane 😉

          Dobre jesteśmy, nie ma co 😀

  5. A ja na razie z kolejkowa wyskoczyłam, bo nie nadążałam, a niczego tak bardzo nie lubię, jak nie wywiązywać się ze zobowiązań.
    Dobra, pośmiałam się, a teraz idę czytać i jednym okiem popatrywać na „Ile waży koń trojański” – synu uraczył mnie moim ulubionym filmem i zapodał na dywydy:)

  6. Wiesz, piszesz takie recenzje, że pomimo tego, iż siedzę w dresie, mam ochotę wybiec do najbliższej księgarni i poprosić właśnie o tą książkę, którą zrecenzowałaś.
    Gdzie można ją kupić?!

    Pozdrawiam 😉

    1. O rany… Aż się zaczerwieniłam po same uszy! 🙂 A książkę można kupić chyba wszędzie, przynajmniej w większych księgarniach powinna być. Ja kupuję w internecie większość książek, więc wyposażenie księgarń stacjonarnych znam gorzej. Jest w Selkarze, w Matrasie, w Amazonce, w Empiku 🙂 Daj znać, jak się podobała!

  7. Zupełnie nie w temacie – czytałam „Dziewczyny…” i podobały mi się, ale potem czytałam „Miłość i jej następstwa” Sulaimana Addonii – podobna tematyka, inny zupełnie styl – i powaliła mnie ta książka na kolana. Polecam!!!

  8. Jak Was czytam to nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. ;))
    To z jednej strony wydaje się naprawdę śmieszne, bo kombinujecie jak słonie pod górkę, co by każdego zadowolić, jakoś się wyrobić i żeby było wszystko ładnie i cacy. Z drugiej strony, to płakać mi się chce, jak pomyśle o tych Waszych ciągłych obliczeniach, „gonitwach” i czytaniu tylu do recenzji.
    Chociaż nie powiem, fajnie tak dostawać tyle książek. Mimo to, naprawdę czasem Wam współczuję.

    A wracając do recenzji – bardzo zachęcająca. I, bogu dzięki, przeczytałam całą i spokojnie nie odrzucę jej czytając „porównanie do Seksu w wielkim mieście”. Całe moje szczęście. 😀

    1. Wampir – nie współczuj, bo to akurat czytanie sprawia mi przyjemność i nawet to systematyczne czytanie też sprawia mi przyjemność:)

  9. Dabarai – mam „Miłość…” w poszukiwankach, jak dorwę to na 100% przeczytam 🙂 Ciekawa jestem tej książki po Twoich zachwytach 🙂

    Vampire – mi nie chodzi tyle o zadowolenie, co o bycie fair. Jeżeli książki dostaję mniej więcej tak samo często, to dlaczego książki jednego wydawnictwa mam czytać np. teraz, a kolejnego za pół roku. System rotacyjny jest bardzo fair moim zdaniem, bo każde z nich dostaje tyle samo uwagi. Więc z zadawalaniem to dla mnie nie ma nic wspólnego 😀 A system jest dobry i dla mnie, bo ułatwia mi ogarnięcie tej ilości książek 😀

    Obliczeń nie robię, gonitw też nie odstawiam, czytam jak mi pasuje, tylko według pewnego systemu (który zresztą generalnie jest cały czas adaptowany). Np. ostatnio czytanie przegrywało ostro z pewną głupkowatą grą komputerową i nieważne było, czy mam do czytania coś do recenzji, czy nie 😀 Więc nie współczuj 😀

    A co do książki – czytaj, jak będziesz miała okazję, bo warto. No i jestem bardzo ciekawa, jak odebrałby ją ktoś a/ kilkanaście lat ode mnie młodszy, więc myślący trochę na innych mimo wszystko zasadach (w żadnym bądź razie nie gorszych żeby była jasność!), b/ chyba trochę mniej „zafiksowany” na tle literatury pochodzącej z tego regionu 🙂 Więc czytaj 😀

  10. Dziewczyny, uwielbiam Was. 😀
    Ja nie wpadłam na to, żeby notować wszystko na komputerze – i tak staram się go ograniczyć, bo spędzam na nim stanowczo zbyt wiele czasu. Natomiast..
    1. Ustawiam sobie koło regałów (na tych to mi się już NIC nie mieści) kupki książek do „najbliższego przeczytania” – zazwyczaj jest ich koło dziesięciu.
    2. Piszę sobie – jak Kalio – na karteczce to, co zamierzam wkrótce przeczytać, chociaż ostatnio coraz rzadziej – wkurzało mnie, że nie wywiązuję się z przypisanych dat.

    1. Hiliko – o widzisz, bo to nie mozna planować na czas – nie ma bata, na pewno zadne ramy czasowe u mnie nie zdałyby egzaminu. Nigdy nie planuję w czasie. Planuję tylko kolejność, nic więcej. Nie moge przeciez przewidzieć, ile czasu zajmie mi przeczytanie tej czy innej książki.

      1. Ja też nie planuję ram czasowych. No, chyba że (rzadkie przypadki) już przy ofercie książki do recenzji jest prośba o pewien termin. Jeżeli decyduję się na przyjęcie takiej oferty, to staram się ją przeczytać przed tym terminem. Jednakże są to jednostkowe przypadki, a normalnie czytuję bezterminowo 🙂

  11. Nie, nie. Trochę opacznie to zrozumiałyście. Nie współczuję czytania, bo tutaj to zazdroszczę, bo czasem dostajecie takie kąski!, ale współczuje tych terminów. I znów źle to zabrzmi, ale chodzi mi o ten nawał jaki macie. Te recenzyjne cały czas wypierają własne domowe. I tak w kółko. 😉

    1. Wampirze 🙂 Rzadko kiedy dostaję coś na konkretny termin, najczęściej albo jest to termin w przybliżeniu (X tygodni), albo „najszybciej, jak się da”. Zresztą nikt mnie jeszcze nie popędzał, więc nie odczuwam generalnie żadnej presji czasowej. Ale nawał (ilościowy) aktualnie mam, to fakt. No i zgodzę się z tym, że cierpią na tym moje własne książki. I dlatego między innymi pojawiły się te komentarze moje pod ostatnim stosikiem. Na razie się w miarę trzymam, zobaczymy jak będzie dalej 😀

      Kasandra – cieszę się 😀 Miłej lektury za pewien czas!

      1. No i jak tu Tobie nie zazdrościć takiej świetnej recenzji, a raczej talentu do pisania? Ja sama pisałam o tej książce niedawno i uważam, że moja opinia bawet w 20% procentach nie umywa się do Twojej. Mam się od kogo uczyć 🙂

        1. O rany, o rany… nie wiem, co napisać :S Anulka, Twoja recenzja jest bardzo fajna, została zresztą doceniona przez ludzi na LC 🙂 Moja jest chyba zbytnio przegadana.
          Ja siadam, otwieram serce i piszę, przeważnie bez planu i metody 😉

          1. I dlatego tyle osób Cię czyta, bo piszesz z sercem.
            Wolę takie długaśne sercowe recenzje niż te długaśne wysublimowane, gdzie wszystko co autor zrobił jest przetaczane jako „złe i niedobre, chociaż w sumie to mi się podobało”. 🙂

            1. Dzięki Vampire! 🙂 Ja dlatego tak lubię recenzję blogowe, bo wiele osób pisze właśnie z serca, a niekoniecznie z wykształconych sztucznie systemów literackich 😉
              A już większość recenzji „profesjonalnych” to jak dla mnie woła o pomstę do nieba 😉 Czasami mam wrażenie, że krytykami zostają niespełnieni twórcy, tacy, którym się nie udało odnieść sukcesu literackiego i teraz „zawiszczą” innym ;p

  12. Ale się uśmiałam z Waszych systemów, bo gdybym współpracowała z wydawnictwami, też pewnie bym jakiś system wymyśliła, bo mam tendencja do systematyzowania ;).
    Dziewczyny a macie system wybierania kolejności wydawnictw do czytania? Bo ja rozumiem, że raz książka z tego, a raz z tego, ale jak zdecydować które pierwsze, a które drugie ;D?
    Recenzję przeczytałam całą i dopiero jak skończyłam zobaczyłam, że ona taka długa. Mój apetyt na tę książkę sięgnął zenitu :).

    1. Maya – 😀 Jeżeli chodzi o mnie to, hm… już niedokładnie pamiętam, ale wydaje mi się, że wpisywałam według tego, jak te wydawnictwa do mnie przychodziły. A teraz stosuję system – jak już pisałam – czytania książek: wydawnictwa stałe (i takie średniostałe, ale od których mam dużo książek) jedna książka, jedna książka wydawnictwa średniostałe 😉
      Życzę powodzenia w zdobywaniu książki, miłego czytania i za jakiś czas mam nadzieję ujrzeć Twą recenzję 🙂

    2. Maya – ja mam dokładnie tak samo – zadecydowała kolejność przysyłania książek. Kiedyś nie musiałam mieć takich systemów, dziś muszę, ale ta kolejność jest najzupełniej przypadkowa.

  13. Bardzo fajna recenzja tylko mała poprawka; w Arabii Saudyjskiej kobiety które pochodzą z krajów, w których nie ma nakazu zakrywania włosów (jedynym krajem, w którym jest taki obowiązek jest Iran) nie muszą zakrywać włosów.
    Pozdrawiam 🙂

Dodaj odpowiedź do kalio Anuluj pisanie odpowiedzi