Przedpremierowo: „On wrócił” – Timur Vermes


on wrocil vermes

Premiera 12 lutego!

Wyobrażacie sobie Hitlera jako kabaretowego showmana? Nie? Słabiutką macie wyobraźnię i tyle!

Lato, podwórko, Berlin. Tam właśnie budzi się on. Zdezorientowany, sam, bez Ewy, bez pomocy, bez pieniędzy, mieszkania. Ale przede wszystkim… bez władzy. Szybki rekonesans wskazuje na to, że rzeczywistość wygląda inaczej. Nie ma ostrzału, gruzów, żołnierzy. Są dziwne samochody, uśmiechnęci ludzie i panie zbierające kupy swoich psów! Po odnalezieniu kiosku chociaż data staje się jasna, jest 66 lat później, mamy rok 2011, a Adolf wylądował w totalnie mu nieznanej rzeczywistości. Jak? I co teraz?

W wyniku różnych zbiegów okoliczności Hitlerowi zostaje zaoferowana praca w telewizyjnym show. Wszyscy myślą, że to niezły zgrywus. Udawać dyktatora odpowiedzialnego za śmierć tak wielu osób? Tak można przecież tylko dla ośmieszenia idei, tylko dla jaj! Dziwak wprawdzie z niego straszny, stale gada w ten starodawny, napuszony sposób, nie potrafi się zachowywać jak normalny człowiek, ciągle snuje plany podboju świata i powrotu do czystości rasy, no ale to pewnie taka kreacja sceniczna, tylko przeniesiona poza scenę. Zapewne po to, by nie wypaść z roli i być bardziej wiarygodnym. Trzeba zaakceptować i tyle, w końcu stacja telewizyjna zaczyna kosić na nim grube tysiące i setki tysięcy Euro.

Moda na Hitlera i jego program rozwija się w zatrważającym tempie. Oglądalność rośnie jak szalona, zainteresowanie publiki i mediów również. Pojawiają się gadżety, własny kanał na YouTubie, maile i paparazzi. Rząd dusz zasiada przed telewizorami i słucha kolejnych przemówień Adolfa, jego słowa są powtarzane z ust do ust. Jak to się może skończyć?

„On wrócił” to świetna satyra na aktualne społeczeństwo niemieckie. Chociaż mam nieodparte wrażenie, że nie tylko niemieckie, społeczeństwa są teraz w dużym stopniu podobne. To samo je bawi, to samo interesuje, to samo olewają. A popkultura i media nimi rządzą, jak tylko chcą. Jeżeli ktoś przykuje uwagę tłumów, może z nimi robić prawie wszystko to, co chce. Prawda, że coś nam to przypomina? To teraz pomnóżmy to jeszcze przez rozrost sfery medialnej i przez Internet. Ile możliwości wpływu na ludzi!

Może i momentami narracja pierwszoosobowa jest lekko męcząca, ale jakie to robi wrażenie na czytelniku! Daje poczucie, jakby siedziało się u Adolfa w głowie, niesamowite!

Adolf Hitler jest tu przedstawiony jako bardzo inteligentny i kompletnie zachwycony sobą i swoimi możliwościami człowiek. Chociaż nie rozumie otaczającego go świata, to jednak bardzo szybko nadrabia braki, jest zmotywowany zrozumieć, co się dookoła niego dzieje, a jak tylko uda mu się pojąć aktualnie obowiązujące zasady, to rusza do akcji na 100%. I zwycięży, innej opcji nie widzi!

Owszem, koncepcja jest ryzykowna, zapewne wiele osób poczuje się urażonych, uzna tę książkę za niesmaczną. Bo przecież nie powinno się śmiać ze zgrozy śmierci, z ludzkiego szaleństwa i zaślepienia? A może właśnie tak powinniśmy od czasu do czasu robić? Niezależnie od poglądów „On wrócił” to niezmiernie ostra satyra na aktualne społeczeństwo, wodzone za nos przez media. Jednak mimo zabawnych fragmentów śmiech powoli zamierał mi na ustach, a w myślach coraz częściej pojawiało się stwierdzenie „o matko, jakie to wydaje się realne!”.

Może i nie wrócił, ale miejsce dla niego znalazłoby się wśród nas z łatwością…

On wrocilWydawnictwo: W.A.B., 2014

Oprawa: miękka

Liczba stron: 400

© 

10 myśli w temacie “Przedpremierowo: „On wrócił” – Timur Vermes

    1. Takitutaki – bywa śmiesznie, ale momentami jest to śmiech przez łzy. Bo hahaha, hihihihi, a tu nagle człowiek sobie myśli: o kuźwa, jakie to prawdziwe, faktycznie mogłoby tak być!

      Amaktor – rozwiniesz? 😉

      1. No tak, wykazałem się wyjątkową jak na mnie zwięzłością 🙂

        Masakra: jestem zaskoczony, zadziwiony, rozbawiony a jednocześnie jakby zdegustowany, poruszony i zniesmaczony, choć jakoś zainteresowany. Wiesz, to ma związek z wiecznie żywą – jak mi się wydaje – drugą wojną światową w nas. Nas czyli pokoleniu, które jej nie pamięta, podobnie jak nasi rodzice. Pomysł tej książki wydaje mi się grzebaniem paluchem w naszej narodowej ranie. Co więcej, uważam, że nie ma w tym nic złego. To jest po prostu poruszające. Szokujące. Pociągające. Napiszę o tym nieco więcej wkrótce na http://www.gdybymbylaktorem.pl

        To wszystko chciałem wyrazić słowem „masakra”. Nie umiałem lepiej, póki mnie nie zmuszono 😉

        amaktorskie pozdrowienia
        Amaktor Paweł

  1. Skojarzyło mi się to z książką”Przypadek Adolfa H.” E. E. Schmitta”, ale tam pomysł był taki, by stworzyć dwie równoległe wersje Hitlera…

    1. Gosia B. – oj, niesamowity, niesamowity! A czytać możesz, już za 6 dni 🙂

      Dofi – o widzisz, ja tę książkę Schmitta mam od lat na półce, nawet o niej zdążyłam zapomnieć! Heh, trzeba w końcu będzie zajrzeć na tę półeczkę :>

Usuwane są wszelkie komentarze wulgarne, a także reklamy. Zdobądź się na odwagę podpisania swej wypowiedzi.